poniedziałek, 26 listopada 2012

Amstaff znów zaatakował

Ten amstaff w kwietniu br. był sprawcą podobnego zdarzenia
Do drugiego już w tym roku zdarzenia z agresywnym psem doszło w Krotoszynie. Z niewiadomych przyczyn młody amstaff wydostał się z jednego z mieszkań i zaatakował na ulicy Koźmińskiej starszego mieszkańca, który akurat szedł ze swoim psem na spacer. Pies rzucił się na jego pupila. Mężczyzna próbował go bronić narażając się na liczne ataki „bestii”. Z pomocą pospieszyli przechodnie. Mężczyzna trafił do szpitala, jego pies do weterynarza, a amstaff do schroniska.
Do zdarzenia doszło w miniony poniedziałek na ul. Koźmińskiej w Krotoszynie. Pozostający bez opieki amstaff zaatakował na ulicy innego psa, prowadzonego na smyczy. Właściciel chcąc obronić swojego pupila wziął go na ręce i przyjął na siebie cały atak groźnego psa.- Z relacji przechodniów wiemy, że zdarzenie trwało kilkanaście sekund. Pies z niewiadomych przyczyn przebiegł przez ulicę i doskoczył do właściciela innego psa. Praktycznie nie mieli szans. Gdyby nie pomoc innych przechodniów to wszystko mogło się skończyć naprawdę tragicznie – informuje rzecznik krotoszyńskiej policji, Włodzimierz Szał.
Natychmiast po odciągnięciu psa wezwano pogotowie i policję. Ratownicy udzielili pomocy poszkodowanemu mężczyźnie. Małym pieskiem zajął się weterynarz, duży trafił do krotoszyńskiego schroniska dla zwierząt. - Otrzymaliśmy wezwanie i przyjechaliśmy na miejsce.  Spędził u nas jedną noc, potem został zabrany przez opiekunkę. Według procedur w takich przypadkach teraz pies przez dwa tygodnie musi być obserwowany przez weterynarza pod kątem agresji, a w przypadku braku szczepień pod kątem wścieklizny – mówi prezes krotoszyńskiego schroniska, Katarzyna Hirszfeld – Odrowska.
Następnego dnia właścicielka amstaffa została przesłuchana. - Kobieta oświadczyła, że pies był zamknięty w mieszkaniu i wydostał się z niego przypadkiem. Została ukarana mandatem w wysokości 250 złotych. Na tym nasze działania się skończyły. Teraz pies znajduje się pod monitoringiem weterynarza – kończy W. Szał.

Policja przestrzega
 

W środkach komunikacji miejskiej, w miejscach gęsto zaludnionych pies powinien mieć kaganiec. Według ustawy pies musi chodzić na smyczy i w kagańcu w miejscach publicznych nawet, jeżeli jest łagodny. Art. 77 Kodeksu Wykroczeń nakłada na właścicieli psów obowiązki. Według niego, kto nie zachowuje zwykłych lub nakazanych środków ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia naraża się na grzywnę do 250 zł albo karę nagany.  - Zwykła ostrożność obejmuje przeciętne środki ostrożności związane z trzymaniem danego zwierzęcia, przy czym będą one zróżnicowane w zależności od gatunku zwierzęcia i przede wszystkim od stopnia niebezpieczeństwa, jakie zwierzę może stwarzać. Jeżeli w działaniu zwierzęcia doszło do uszczerbku na zdrowiu człowieka, sprawca ponosi także odpowiedzialność za przestępstwo – przypomina W. Szał.
Osobne przepisy może również stwarzać gmina. Zgodnie z uchwałą z dnia 29 czerwca 2010 roku w Krotoszynie pies rasy uznawanej za agresywną lub pies w inny sposób zagrażający otoczeniu, powinien mieć założony kaganiec.

Pies dla odpowiedzialnych
 

Jedna z najbardziej agresywnych ras psów - Amstaf - nie figuruje na liście ras niebezpiecznych. Od 2009 roku Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji rozważa wpisanie amstafów na tę listę. Powód? Częste ataki tych psów na inne zwierzęta oraz ludzi.
Przypomnijmy, że opisywany przypadek jest drugim w tym roku tego typu zdarzeniem w Krotoszynie. 24 kwietnia taki przypadek miał miejsce obok sklepu Dino na osiedlu przy ulicy Mickiewicza. Anna Szymczak wybrała się na codzienny spacer ze swoim dziesięcioletnim jamnikiem Basterem. W tym samym czasie na spacer wyszła kobieta z amstafem. Z niewyjaśnionych przyczyn w pewnym momencie amstaf wyrwał się kobiecie przewracając ją na ziemię i rzucił się w stronę pani Anny. Przerażony jamnik chciał schować się za właścicielkę. Amstaf jednak nie odpuścił i skoczył za tył kobiety. Chwycił lewą, tylnią część zadu jamnika i zaczął nim szarpać. Obie kobiety były przestraszone. Poturbowana pani od Amstafa pobiegła do sklepu, z którego wybiegły inne osoby i powstrzymały go przed dalszymi atakami. Zdarzenie zarejestrowały kamery przemysłowe sklepu Dino.

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK

W podziękowaniu za pamięć ojców

Marką Krotoszyna są tacy ludzie jak wy - mówił burmistrz J. Jokś

Dziękuję wam za pamięć ojców - mówił europoseł A. Grzyb
Krystyna Talaga odbiera wyróżnienie za wieloletnią działalność na rzecz kółka rolniczego w Ustkowie


Wyróznienia paniom z KGW wręczała K. Bardzik
 
W sobotę, 24 listopada w świetlicy wiejskiej w Ustkowie odbył się jubileusz 55-lecia istnienia kółek rolniczych oraz 45-lecie koła gospodyń wiejskich. W uroczystości wzięło udział ok. 80 osób. Przybyło również wielu szacownych gości z euro posłem Andrzejem Grzybem na czele. Impreza trwała do późnych godzin nocnych. Były wyróżnienia i chwila zadumy nad rolniczym losem.

Uroczystość rozpoczęła się o godz. 18.30 w pięknie wystrojonej na tę okoliczność sali wiejskiej. Wśród zaproszonych gości znaleźli się m. in.: Andrzej Grzyb – euro poseł RP, Krzysztof Kaczmarek – wice starosta powiatu, Julian Jokś – burmistrz gminy Krotoszyn, Franciszek Marszałek – radny wojewódzki PSL, Stanisław Szczotka – prezes zarządu powiatowego PSL, Zofia Jamka – przewodnicząca rady miejskiej w Krotoszynie, Kazimiera Bardzik - przedstawicielka Powiatowej Rady Wielkopolskiej Izby Rolniczej oraz zaprzyjaźnieni sołtysi oraz proboszcz miejscowej parafii.
Na początek okolicznych przemówień dokonali: prezes kółek rolniczych w Ustkowie, Piotr Nowak oraz szefowa koła gospodyń wiejskich, Jolanta Nowak. Krótki rys historyczny pozwolił zebranym uzmysłowić sobie ciężką drogę rolników do wspólnej integracji i bycia we wspólnocie, która na przestrzeni wielu lat stworzyła wiele dobrego, mimo częstych przeciwności losu i meandrów krwawej dla wsi historii. – Nasze kółko rolnicze istnieje od 1957 roku, a pierwszym prezesem był Michał Grobelny. Potem zmieniał się zarząd, ale cel pozostał jeden. Dążenie do polepszenia życia na wsi. Robienie wszystkiego by polepszyć byt naszym mieszkańcom. Gospodynie wiejskie nie chciały być gorsze i w 1967 roku powstaje kółko gospodyń wiejskich, które integralnie łączy się z powyższą inicjatywą – mówiła J. Nowak.
Po przemówieniu przyszedł czas na wyróżnienia. Za wybitne zasługi dla kółek rolniczych okolicznościowymi odznaczeniami wyróżnieni zostali w kolejności: Henryk Jankowski, Stanisław Szlachetka, Krystyna Talaga i Sylwester Talaga. Za wieloletnią działalność i umacnianie organizacji kółkowej, z kolei, dyplomy powędrowały do: Zbigniewa Grędy, Hieronima Marszałka, Piotra Nowaka, Mirosława Ostój, Józefa Serka, Jana Szlachetki, Zenona Szlachetki i Jacka Talagi. Dyplomy uznania otrzymały również panie z KGW: Janina Kulińska, Jolanta Nowak, Mariola Gręda, Kazimiera Pawłowska, Kazimiera Pietrzak, Helena Rzekiecka, Henryka Rzekiecka, Ewa Serek, Aleksandra Szlachetka i Teresa Szczotka.
Po części oficjalnej z okolicznościowymi przemówieniami występowali po kolei przedstawiciele licznie zebranych władz bu podziękować za trud jaki włożyli mieszkańcy Ustkowa w organizację uroczystości. K. Bardzik podkreśliła m. in. że chłopska organizacja w Polsce istnieje niezłomnie od 150 lat z czego ta w Ustkowie już ponad pół wieku, co jest nie lada wyczynem i lekcją historii dla potomnych. Inni goście wypowiadali się równie patetycznie. – Od pewnego czasu szukamy marki Krotoszyna i patrząc na nasze organizacje rolnicze muszę powiedzieć, że już ją znaleźliśmy. Ta marka są ludzie tacy jak wy, którzy potrafią się integrować by tworzyć Krotoszyn lepszym – mówił burmistrz J. Jokś. Z kolei euro poseł dodał: - To wam społeczności Ustkowa należą się dziś ogromne podziękowania. Rzec by można, mała wieś – wielcy ludzie, którzy szanują pamięć i dziedzictwo własnych ojców, a oprócz tego pielęgnują tradycję, o której dziś niewielu już chce pamiętać – puentował A. Grzyb.
Potem oddano się już degustacji przy suto zastawionych stołach. W międzyczasie do wspólnej zabawy przygrywał wszystkim Marek Pluta i tak prawie do białego rana jubileusz dobiegał końca by w pamięci zebranych pozostać na długie, długie lata.
foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK

Groźne zdarzenie z udziałem cysterny

Cysterna zatarasowała całą drogę
Służby pracowały ponad 15 godzin
Ponad 15 godzin blokowała drogę między Kobylinem, a Łagiewnikami w miejscowości Starkówiec cysterna z gazem, która przewróciła się tuż po północy, w piatek 23 listopada. Na skutek zagrożenia wybuchem z pobliskich domów ewakuowano 25 osób. Na szczęście nikomu nic się nie stało, a kierowca samochodu został ukarany mandatem karnym w wysokości 500 zł.
Do wypadku doszło kilka minut po północy. Cysterna przewożąca gaz zmierzała w kierunku Krotoszyna. Warunki atmosferyczne były ciężkie bowiem na zewnątrz panowała gęsta mgła. 31-latek z powiatu ostrowskiego nie zachował odpowiedniej ostrożności i przekroczył dozwoloną prędkość. Wskutek  tego na łuku drogi w miejscowości Starkówiec stracił nagle panowanie nad pojazdem uderzając najpierw w przydrożne drzewo by następnie spowodować wywrócenie się cysterny do pobliskiego rowu. Auto zablokowało całą drogę. – Akurat jechałem do pracy i musiałem się cofnąć bo auto zatarasowało całą drogę. Na miejscu była już policja i strażacy. Kierowcy nic się nie stało bo stał obok funkcjonariuszy pewnie gęsto się tłumacząc. Kierowali nas pobliskimi miejscowościami na objazdy. Ewakuacji jako takiej nie było chociaż informowali najbliższe rodziny o tym, że powinni się przenieść nieco dalej do sąsiadów ze względu na możliwość wybuchu. Potem jednak stwierdzili, że rozszczelnienia cysterny nie ma i mogliśmy zostać w domach – mówi  pan Mirosław K. ze Starkówca, który zrelacjonował nam pierwsze chwile feralnego piątku.
Na miejscu pojawił się specjalistyczny samochód i sprzęt do przepompowania gazu. Akcja trwało do godziny 14.00. Po przepompowaniu olbrzymi podnośnik postawił do pionu auto i droga stała się przejezdna. -  Na szczęście nikomu nic się nie stało. Chociaż całe zdarzenie nie wyglądało dobrze i gdyby doszło do wybuchu to mogło być różnie. Kierującego ukarano mandatem w wysokości 500 złotych – informuje rzecznik prasowy krotoszyńskiej policji, Włodzimierz Szał.

Serce ma ten, kto ma je dla innych

W spotkaniu uczestniczyło ok. 80 osób
Uroczystość uświetnił występ młodzieży
W piątek, 23 listopada w restauracji  „Iskra” w Krotoszynie odbyły się obchody Dni Honorowego Krwiodawstwa. Był czas na wyróżnienia dla tych, którzy bezinteresownie oddają krew tym, którzy jej pilnie potrzebują.
Spotkanie zorganizowali: zarząd oddziału rejonowego klubu honorowych dawców krwi przy oddziale rejonowym Polskiego Czerwonego Krzyża w Krotoszynie oraz klub honorowych dawców krwi przy komendzie powiatowej Państwowej Straży Pożarnej. W imprezie uczestniczyło ok. 80 osób, którzy zaszczycili swą obecnością salę punktualnie o godz. 17.00. Byli zarówno przedstawiciele władz samorządowych i powiatowych, przedstawiciele służb oraz licznie zgromadzeni krwiodawcy.
Na początek z programem artystycznym wystąpili uczniowie Zespołu Szkół nr 2 z oddziałami integracyjnymi pod dyrekcją Mariusza Kaźmierczaka. Były piosenki i wiersze o tematyce krwiodawstwa, które pozwoliły wszystkim na refleksję na temat krwi, która jak żaden inny płyn na świecie posiada uzdrawiającą moc, a co najważniejsze nie można jej niczym innym, jak dotąd, zastąpić.
W przemówieniu podkreślano te uniwersalne treści i podsumowano rok 2012. - Oddając własną krew, dobrowolnie i bezinteresownie, to gest świadczący o wysokiej wartości moralnej i obywatelskiej. To dar życia – mówił prezes oddziału rejonowego PCK w Krotoszynie, Krzysztof Kierzek. Dodawał jednocześnie, że krew ma ogromne znaczenie w funkcjonowaniu naszego organizmu. O tym jak jest cenna przekonali się ci, którzy z powodu choroby czy wypadku stali się jej biorcami. W minionym roku rejonowa rada honorowych dawców krwi wraz z prezesami klubów oraz służbą krwi zorganizowała 9 otwartych akcji poboru krwi: w Krotoszynie, Zdunach, Rozdrażewie, Kobylinie, Sulmierzycach i Koźminie Wielkopolskim pozyskując w ten sposób 191 litrów krwi. Łącznie udział w nich wzięło 437 osób, wśród nich sporo bardzo młodych, które oddały krew po raz pierwszy w życiu i jak zapewniały, nie ostatni.
Najważniejsze były jednak odznaczenia państwowe. Za wieloletnie zasługi w rozwoju honorowego dawstwa krwi uhonorowano w kolejności: Dariusza Achtela, Jana Bielińskiego, Dariusza Brenka, Bernarda Błaszczyka, Sławomira Jarosza, Stanisława Kowal, Bogdana Laskowskiego, Grzegorza Nowaczyka, Ryszarda Pachurkę, Marka Roszaka, Hieronima Sworę, Tomasza Suplickiego, Marka Szczesnowskiego, Wiesława Szewczyka i Ryszarda Szóstak.
Z kolei Sławomira Babijów, Adam Czerwiński i Zbigniew Moś zostali wyróżnieni odznaką „Zasłużony dla Zdrowia Narodu”, które zostaną im wręczone przez wojewodę w Poznaniu na zbliżającej się uroczystości. Data niestety nie jest jeszcze znana. Podobnie będzie z: Romanem Fórmańskim (długoletni prezes klubu przy Cukrowni w Zdunach obecnie przy urzędzie gminy), który otrzymał odznaczenie „Kryształowe Serce”.
Odznaka IV stopnia PCK trafiła natomiast do prezesa zarządu Banku Spółdzielczego w Krotoszynie, Jana Pluty, który od wielu lat współpracuje z krotoszyńskimi dawcami krwi. Oprócz tego wyróżniono również 21 krwiodawców, którzy do tej pory bezinteresownie oddali swoją krew w przedziale od 6 do ponad 18 litrów. 
Na koniec rozlosowano również nagrody roczne dla krwiodawców z powiatu krotoszyńskiego, a następnie oddano się konsumpcji przepysznej kolacji serwowanej przez restaurację “Iskra”.

Z ognia pytań wyszedł cało

Krzysztof Jelinowski
W czwartek, 22 listopada podczas powiatowej komisji budżetowej sprawozdanie z działalności Powiatowego Zarządu Dróg było jednym z głównych punktów. Dyrektor, Krzysztof Jelinowski przedstawił radnym jak wyglądały w powiecie remonty związane z pozimowym utrwalaniem dróg i odpowiadał spokojnie na wiele nurtujących ich pytań.

Dobiegły końca prace związane z remontami powiatowych dróg tzw. masą na zimno i na gorąco. W ramach przetargu nieograniczonego na dostawę masy mineralno-asfaltowej na gorąco oraz wbudowanie masy mineralno-asfaltowej na gorąco wraz z regulacją urządzeń infrastruktury technicznej wykonano prace w całym powiecie. W zależności od stanu dróg zużyto wyremontowano odcinki na długościach: gmina Krotoszyn (remont masą na zimno – 318 m kw., remont masą na gorąco – 1.238 m kw.), gmina Koźmin (na zimno – 159 m kw., na gorąco – 321 m kw.), gmina Zduny (na zimno – 93,5 m kw., na gorąco – 210 m kw.), gmina Sulmierzyce (na zimno – 14 m kw.), gmina Kobylin (na zimno – 145 m kw., na gorąco – 677 m kw.) i gmina Rozdrażew (na zimno – 68 m kw., na gorąco – 318 m kw.). – W sumie na te prace zakupiono w br. 100 ton mieszanki za kwotę brutto 68 tys. 265 zł, z czego większość wykorzystano. Jeśli coś nam jeszcze zostanie będziemy wykorzystywać ją w newralgicznych miejscach – mówił K. Jelinowski.
W tym roku dokonano również gruntowniejszych remontów dróg tzw. emulsją i grysami, które powinny na dłuższy czas pozwolić na lepszą jakość powiatowych dróg. Tą formą wyremontowano odcinki na długości: w gm. Krotoszyn – 4.368 m kw., gm. Koźmin – 1.730 m kw., gm. Sulmierzyce – 180 m kw., gm. Zduny – 2.122 m kw., gm. Kobylin – 2.264 m kw. i gm. Rozdrażew – 907 m kw.

Zadania budżetowe zrealizowaliśmy
 

Oprócz utrwalania dyrektor wiele miejsca poświęcił pracom związanym z wycinką drzew, ścinką poboczy i doraźnym pracom wykonywanym przez PZD w powiecie. – Chciałoby się robić więcej, ale wiadomo, że nie wszystko jest zależne od nas. Znamy potrzeby mieszkańców i staramy się reagować najszybciej jak to tylko możliwe – podkreślał dyrektor.
Jednym ciągiem wymieniał zrealizowane zadania objęte budżetem w 2012 roku. Są to: przebudowa ul. Rawickiej w Krotoszynie – 89 tys. 235,09 zł; remont ul. Ogrodowskiego – 110 tys. 348,62 zł; remont ul. Floriańskiej na dł. 293 m kw. – 173 tys. 65,43 zł; remont ul. Zdunowskiej od ul. Zamkowej do ul. Kołłątaja – 141 tys. 843,33 zł; przebudowa ul. Bolewskiego od ul. Łąkowej do ul. Gajowej – 45 tys. 123,94 zł i przebudowa ul. Osadniczej od ul. Kobylińskiej do ul. Szosa Benicka – w budżecie zabezpieczono kwotę 2 mln 378 tys. 728 zł z czego dofinansowanie wyniosło aż 80 proc. – Oprócz tego udało się również opracować dokumentację techniczną na budowę chodników na terenie powiatu, co pochłonęło 56 tys. zł. Dokumentacje dotyczą chodników w Smolicach, Rozdrażewie (ul. Krotoszyńska i ul. Koźmińska), Kobylinie (ul. Baszkowska), Kobiernie (ul. Krotoszyńska) i Krotoszynie (ul. Bpa Kozala) – zakończył K. Jelinowski.

Pytania o ulice: Klonowicza i Mahle
 

Po sprawozdaniu rozpoczęła się dyskusja. Wielu radnych wciąż apelowało o prace, które PZD miało w tym roku wykonać, a niestety nie zrobiło. Chodziło głównie o sprawy porządkowe związane z usuwaniem drzew czy też wycinką poboczy. Jeden z radnych zasugerował również, że w niektórych miejscach przydałoby się wymalowanie pasów do parkowania. Dyrektor bardzo ogólnie, jak zawsze zdeklarował, że podejmie stosowne kroki w tych sprawach w miarę finansów i możliwości swoich pracowników. Dużo miejsca poświęcono ulicom: Klonowicza i Mahle. Pytał radny Przemysław Jędrkowiak. – Chwalimy się wszyscy teraz wyremontowaną ulicą Floriańską tymczasem na Klonowicza położono tylko łaty, które za jakiś czas i tak się wykruszą. Czy nie można było zrobić tej drogi raz, a dobrze? Wystarczyłoby żeby położyć tam konkretny dywanik asfaltowy i na kilka lat mielibyśmy spokój z tą ulicą – mówił radny. Dyrektor ripostował twierdząc, że zrobione tam prace wynikają z tego, że mieszkańcy staną niebawem przed podłączaniem się do miejskiej kanalizacji i póki co droga jest zrobiona tak, jak jest. – Do tego później trzeba będzie robić chodniki i położenie dywanika powyżej aktualnych chodników nie miałoby sensu – odpowiadał K. Jelinowski. – A co z ulicą Mahle? Już niejednokrotnie zgłaszałem tam naprawę drogi. Łatanie niczego nie załatwia – kontynuował radny. Z pomocą dyrektorowi PZD pospieszył przewodniczący rady, który zasugerował wprost. – Trzeba się spotkać z zarządem firmy „Mahle” i w końcu poważnie podejść do tematu remontu drogi. Nikt inny jak samochody tej firmy rozjeżdżają drogę i tam parkują. Trzeba z nimi porozmawiać nie na zasadzie, że dołożą 100 czy 200 tys. zł. Niech to będzie 50 proc. wtedy możemy w to wejść – mówił Stanisław Szczotka.
Dalsza część obrad minęła już bez większych emocji i jednogłośnie przyjęto pozytywnie sprawozdanie dyrektora za realizację zadań za 2012 rok.

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK

BM Kobylin leci w kulki?

A węgiel jak był tak będzie....
Na początku listopada w urzędzie gminy miało odbyć się spotkanie mieszkańców z przedstawicielami kobylińskiej firmy, która stara się o zalegalizowanie składowiska węgla na terenie po byłej cukrowni. Wcześniej firma deklarowała, że teren będzie służył jako skup zbóż. Dziś zdanie zmienia twierdząc, że robi wszystko żeby teren dostosować do składowania również węgla. Do spotkania jednak nie doszło.

Problemy zdunowian z przedsiębiorstwem BM trwają już prawie trzy lata. Przez cały ten czas mieszkańcy osiedla Madalińskiego oraz ulic Kolejowej i Łacnowej za swoją bolączkę związaną z funkcjonowaniem firmy uważali wszechobecny pył węglowy. Teren placu dawnej cukrowni to dla przedsiębiorstwa punkt przeładunku i rozładunku oraz składowisko węgla. Jest to jeden ze 120 obiektów firmy na terenie całego kraju, jak informuje strona internetowa przedsiębiorstwa. Na początku marca br. w sprawie coś drgnęło na skutek wielu protestów i pism do odpowiednich instytucji w tym nadzoru budowlanego, wydziału ochrony środowiska i prokuratury. Od ubiegłego roku powiatowy inspektor nadzoru budowlanego zakazał działalności na tym terenie spółce BM twierdząc, że funkcjonuje ona nielegalnie.
Pod koniec lipca kobylińska firma została przejęta przez białostocką firmę Barter S.A. Jak twierdzi prezes BM Kobylin, Leszek Kowalkowski węglowy potentant kupił tylko połowę udziałów, a połączenie z Barterem pozwoli firmie na lepszy i dynamiczny rozwój. Problem jednak w tym, że BM stanął przed problem znalezienia nowego miejsca składowania węgla.– Jesteśmy w trakcie kupowania nieruchomości koło Biesińskiego za Zdunami. Wystąpiliśmy również o pozwolenie na budowę tam składowiska węgla. To daleko od domów mieszkalnych w szczerym praktycznie polu także myślę, że mieszkańcom nie będziemy przeszkadzać. Plac w cukrowni przeznaczymy natomiast na skup zbóż – mówił w jednej z rozmów L. Kowalkowski.
Dziś już wiemy, że chodziło o teren po byłym Bacutilu, gdzie zwożony jest aktualnie węgiel. Wcześniej jednak musi być rozładowany w Zdunach i stąd nagła, naszym zdaniem, zmiana decyzji firmy. Na spotkaniu przedstawiciele firmy mieli wytłumaczyć mieszkańcom, że starają się o legalizację części terenu w byłej cukrowni ponieważ to umożliwi im na szerszą ofertę dla klientów.– Będą zrobione specjalne ekrany i podwyższenia, które zniwelują pylenie. Nie będzie to składowanie na dużą skalę, ale małe ilości. O tym będziemy chcieli rozmawiać z mieszkańcami. Niestety z różnych powodów służbowych nie mogło dojść do tego spotkania teraz. O terminie następnego poinformujemy wszystkich – informuje Michał Bartczak z kobylińskiej firmy.
Mieszkańcy jednak są niezadowoleni z takiej postawy mówiąc wprost, że firma robi ich w przysłowiowego „balona”. – Najpierw się wycofują, teraz s powrotem wracają z węglem. My jednak nie chcemy tutaj węgla wcale i będziemy robić wszystko żeby tak było – mówi pan Zbigniew R. z osiedla Madalińskiego.

Naprawią do końca listopada

Czas najwyższy na naprawę
Podczas ostatniej sesji rozdrażewskich radnych wiele miejsca poświęcono niezrealizowanym remontom na gminnych drogach. Wystosowano również odpowiednie pisma w tej sprawie do PZD, które mimo zapewnień o remontach nic w tej sprawie nie robiło. Odpowiedź jednak przyszła, a prośby radnych w końcu zostały wysłuchane.

Podczas sesji radnych, po kolei, radni wymieniali odcinki, które pilnie do końca br. powinny być zrealizowane. Najbardziej newralgiczne, ich zdaniem, znajdują się na obszarze: Rozdrażewek – Różopole; drogi w kierunku Maciejewa; ulica Leśna w Rozdrażewie czy też droga Rozdrażewek – Roszki i Roszki – Biadki. – Te drogi wołają o pomstę do nieba. Zima za pasem, a u nas jak nie robili tak nie robią – grzmieli na sesji radni.
Pismo w tej sprawie trafiło do zarządu Powiatowego Zarządu Dróg, które do obrad sesji w czwartek 22 listopada odpowiedź wystosowało deklarując, że niezwłocznie do końca listopada dokona stosownych napraw. W tym tonie na komisji budżetowej głos zajął sam dyrektor, który uniknął w ten sposób ataków ze strony niektórych radnych – Aktualnie trwają już prace na ulicy Leśnej w Rozdrażewie. W najbliższych dniach zajmiemy się innymi odcinkami tak żeby zamknąć ten temat – tłumaczył Krzysztof Jelinowski.
Długie oczekiwanie z kolei dyrektor tłumaczył tym, że w pierwszej kolejności PZD chciało zakończyć pozimowe utrwalanie dróg. – W całym powiecie było naprawdę wiele odcinków. Każdy jest tak samo ważny. Teraz skupiliśmy się na drogach w gminie Rozdrażew i w miarę naszych możliwości i materiału zrealizujemy te odcinki najlepiej jak się da. Jeżeli tylko uda się jeszcze coś niecoś zaoszczędzić to na pewno będziemy częściej monitować te drogi, o które radni wnioskują – zakończył K. Jelinowski.
Zdaje się, że temat dróg w Rozdrażewie, przynajmniej do końca zimy, będzie załatwiony. Co będzie po niej? – Tak łatają, że po zimie i tak drogi znowu nadają się do naprawy. I tak do następnej zimy zamiast położyć raz, a konkretnie – sugerowali radni z Rozdrażewa. Pomysł przedni tylko jak zwykle tłumaczenie niezmienne, a mianowicie brak kasy.

Sklep w nowej odsłonie

Remont idzie pełną parą
Na ulicy Grudzielskiego w Krotoszynie rozpoczął się remont sklepu należącego do PSS Społem. Jest to jedyny sklep, który zdaniem wielu mieszkańców krotoszyńskich Parcelek, nie pasował do współczesnych realiów. – W końcu zaczęli remont. Żegnaj sklepie z czasów PRL. Witaj współczesności – śmieje się jeden z mieszkańców.

O sklepie na ulicy Grudzielskiego pisaliśmy na łamach naszej gazety w czerwcu br. Wielu twierdziło wtedy, że sklep to obrazek niczym z PRL-u gdzie czas zdecydowanie się zatrzymał. Mieszkańcy niejednokrotnie zwracali szefowi rady osiedlowej uwagę na fakt, że wokół sklepu panuje bałagan, a i sam sklep mógłby zadbać o ciekawszą wizytówkę, ponieważ jego wygląd tylko psuje wizerunek ich ulicy. – Sklep nie z tej epoki. Obdrapane ściany i sypiący się tynk. Te blaszane wykończenia. Do tego parking, na którym nie chce się parkować. Aż dziwne, że tam w ogóle ktoś kupuje – mówił jeden z mieszkańców. Inni dodawali, że stojące obok pojemniki na śmieci mogłyby być częściej monitorowane przez pracujące tam kobiety, które za przykładem pracowników z innych sklepów w Krotoszynie powinny dbać o porządek obok własnego miejsca pracy.
Minęło pięć miesięcy i zaczęły się pierwsze prace związane z modernizacją budynku. Pracujący tam robotnicy aktualnie docieplają całość sklepu i układają z drobnej kostki parking. Mieszkańcy nie kryją swojego zadowolenia. – Będzie sklep jak z obrazka, ale już zupełnie innego. Mam nadzieję, że też w środku coś się zmieni w wystroju. Nie chciałabym tylko, żeby zmieniły się panie tam pracujące. To powinno zostać. Mają czas dla każdego klienta i nie traktują go przedmiotowo jak w innych sklepach – mówi pani Jadwiga Garczyńska z Parcelek, która często robi zakupu w sklepie.
Ile kosztuje remont? I co jeszcze będzie zrobione? – Nie chciałabym się wypowiadać na temat „komunistycznego sklepu” – zaczęła prezes PSS Społem, Ewa Szwałek – To są pieniądze spółdzielni i mieszkańców i byłoby niegrzecznie mówić o takich rzeczach. Na razie przeprowadzany jest remont na zewnątrz i robiony jest parking. Potem w zależności od środków finansowych będziemy chcieli również dokonać zmian wewnątrz sklepu – zakończyła tajemniczo pani prezes.
A co z bałaganem wokół sklepu. – Ustawione tam pojemniki na śmieci nie należą do nas. My na zasadzie porozumienia zgodziliśmy się żeby stały. Ewentualne pytania proszę kierować do wydziału gospodarki komunalnej – spuentowała E. Szwałek. Okazuje się, że pojemniki póki co są. Bałagan natomiast to wina samych mieszkańców, którzy nie potrafią zadbać o porządek we własnym gnieździe. – Winni są sobie sami mieszkańcy. Przecież to oni wyrzucają tam odpady. I to niekoniecznie te, które powinny trafić akurat do tych pojemników. Jeśli tak będzie dalej zrezygnujemy w ogóle z tych pojemników w tym miejscu – informuje Michał Kurek.

Nieruchomości lekiem na budżet

Sprzedaż podreperuje nieco budżet
Podczas komisji budżetowej w powiecie wiele miejsca poświęcono sprawozdaniu na temat gospodarowania nieruchomościami powiatowymi oraz tymi należącymi do Skarbu Państwa. Sprzedaż nieruchomości ma podreperować budżet powiatu.

Informację na temat nieruchomości przedstawił radnym naczelnik wydziału gospodarki nieruchomościami w starostwie powiatowym, który bardzo dokładnie i skrupulatnie argumentował kolejne podejmowane w br. decyzje. Okazuje się, że w okresie od 1 stycznia do 31 października br. wydział przygotował dla zarządu powiatu 58 wniosków o wydanie decyzji o nabycie własności nieruchomości Skarbu Państwa. – Łączna powierzchnia nieruchomości objętych wnioskami wynosi 81,61 ha. I dotyczą one głównie nieruchomości zajętych pod drogi powiatowe. Do końca października wojewoda wielkopolski wydał 39 decyzji stwierdzających nabycie przez nasz powiat mienia państwowego o łącznym obszarze 47,92 ha – mówił Dariusz Kłakulak.
Dodał jednocześnie, że jeśli chodzi o nieruchomości osób fizycznych to wpłynęło 5 wniosków na łączną powierzchnię 0,24 ha, z czego wojewoda wydał 1 decyzję o obszarze 0,17 ha.
Dzięki temu powiat krotoszyński na dzień dzisiejszy jest właścicielem nieruchomości gruntowych o łącznej powierzchni 242,96 ha, które oddane są po kolei: SP ZOZ w tzw. nieodpłatne uzytkowanie na podstawie umowy zawartej z wiojewodą kaliskim o powierzchni 5,94 ha; w trwały zarząd o łącznej powierzchni 219,61 ha ustanowiony dla powiatowych jednostek nie posiadających osobowości prawnej oraz w tzw. powiatowy zasób nieruchomości o powierzchni 17,40 ha będący w dyspozycji zarządu powiatu.
W okresie objętym informacją dokonano kilku sprzedaży. – Jeżeli chodzi o sprzedaż nieruchomości Skarbu Państwa to sprzedano działki w Zalesiu Małym oraz działkę w Zdunach na rzecz firmy „Euro Doner Poland”, która zamierza robić tam kebaby. Planujemy sprzedaż działek przy ulicy Koźmińskiej w Krotoszynie (elewator) i Rozdrażewie (tereny po byłej wąskotorówce). Starosta planuje również przekazać w drodze darowizny działkę we wsi Rzemiechów na korzyść gminy Kobylin – tłumaczył naczelnik.
Oprócz tego zarząd powiatu, jak poinformował na zakończenie D. Kłakulak, do sprzedaży przeznaczył również nieruchomości: w Zdunach przy ulicy Sienkiewicza, w Krotoszynie w rejonie okolicy ulicy Okólnej i w Koźminie gdzie znajdują się dwa lokale mieszkalne przy ulicy Jana Pawła II oraz działka przy ulicy Klasztornej.


Parking być może w przyszłym roku

Zwykły wtorkowy dzień
Aktualnie na dzikim parkingu, który znajduje się przy ulicy Słodowej w Krotoszynie wciąż parkują auta. Teren jest jednak bardzo mocno eksploatowany przez zarówno mieszkańców Krotoszyna jak i przyjezdnych, którzy rozjeżdżają go coraz bardziej. Niektórzy twierdzą, że skoro i tak parkują tam auta to gmina powinna jak najszybciej uregulować prawnie to miejsce.

Temat dzikiego parkingu był poruszany w marcu tego roku na jednej z sesji gminnych. Budowa miejskiego parkingu przy ulicy Słodowej stanęła jednak w próżni i poza deklaracjami jego powstania nic jednak się nie robi. – Pan Michał Kurek deklarował w mediach, że koncepcja zagospodarowania terenu została już wykonana kilka lat temu, ale wstrzymano ją ze względu na planowaną tam budowę kanalizacji sanitarnej i uregulowanie cieku Jawnik. Inwestycje te jak widać się zakończyły, a parkingu jak nie było, tak nie ma. Tylko same dziury i błoto. Szczególnie jak popada. Ja tam jednak mieszkam i widzę, jak codziennie parkują tam auta. Dla nas jest to uciążliwe, bo auta parkują jak chcą. Sam mam często problem z zaparkowaniem, a tam mieszkam. Będą coś w końcu robić czy nie? – pyta pan Roman G., mieszkaniec budynku przy ulicy Słodowej.
Na dzień dzisiejszy teren praktycznie się nie zmienił od marca br. Nie jest ani wyrównany, nie ma też wyznaczonych miejsc parkingowych. Miejsce jednak w pobliżu rynku i przede wszystkim brak uiszczania opłat znajduje swoich amatorów. – W weekendy to jest istne szaleństwo. Miasto szuka oszczędności, a ma je pod własnym nosem. Wystarczyłoby żeby tylko kogoś wystawić do pobierania opłat i już mają pieniądze – kończy nasz rozmówca.
Skontaktowaliśmy się z naczelnikiem wydziału gospodarki komunalnej w krotoszyńskim magistracie, który na temat chętnie się wypowiedział. – Na dzień dzisiejszy nie ma i nie będzie tam parkingu. Oczywiście dokonujemy tam stosownych prac związanych z wyrównaniem i utwardzeniem terenu, ale to syzyfowa praca ponieważ i tak mocna eksploatacja tego miejsca przez kierowców powoduje kolejne wyrwy i dziury. Miejsce to jest wpisane do strefy parkowania, ale póki co mnie ma w budżecie pieniędzy na wykonanie parkingu z prawdziwego zdarzenia i zakup potrzebnych parkometrów. Mam nadzieję, że w budżecie na nowy rok uda się te elementy wpisać by zrealizować to przedsięwzięcie jak najszybciej – poinformował Michał Kurek.


O dotacji zdecydują uczniowie

Dotacja będzie przyznawana w 12 częściach
Podczas prac komisji budżetowej starostwa powiatowego w miniony czwartek pozytywnie zaopiniowano zmiany w sprawie udzielania dotacji szkołom niepublicznym. Od nowego roku dyrekcja będzie zobligowana do comiesięcznych sprawozdań o liczbie uczniów, którzy uczestniczyli w co najmniej 50 proc. obowiązkowych zajęć edukacyjnych.

Do tej pory takiego wymogu nie było. Jak informowała radnych naczelnik wydziału oświaty, dyrekcja deklarowała ilość uczniów w pierwszych dniach każdego roku szkolnego i to stanowiło o przyznawanej dotacji. Teraz jednak przepisy się zmieniły i potrzebna jest zmiana uchwały powiatu. – Nowa uchwała to wymóg na skutek zmian art. 90 ustawy o systemie oświaty nakazującego m. in. uzależnienie przekazywania dotacji dla szkół niepublicznych o uprawnieniach szkół publicznych od co najmniej 50 proc. frekwencji uczniów w obowiązkowych zajęciach w danym miesiącu – mówiła Barbara Jakubek.
Poza tym nic się nie zmienia. Kwota dotacji z budżetu powiatu to nadal 50 proc. ustalonych w budżecie powiatu wydatków bieżących ponoszonych w szkołach publicznych tego samego typu i rodzaju w przeliczeniu na jednego ucznia. – Dotacja będzie od tej pory płacona zaliczkowo w 12 częściach, w terminie do ostatniego dnia każdego miesiąca na rachunek szkoły pod warunkiem tego, że dyrekcja złoży do 10 każdego miesiąca informację o liczbie faktycznie uczestniczących w przynajmniej 50 proc. zajęć uczniów – dodaje B. Jakubek.
Wymóg ten nie obowiązuje uczniów korzystających z licznych kursów kwalifikacyjnych na terenie powiatu. – Dotacja przyznawana jest na podstawie świadectwa. Jeśli dany uczeń uzyska kwalifikacje to posiada stosowny dokument i tutaj problemu nie ma. Jest zaświadczenie o zdobyciu kwalifikacji – jest dotacja – kończy naczelnik.
Przed szkołami nie lada zmiany. Okazuje się bowiem, że środki o jakie szkoła będzie się starać uzależnione są teraz od aktywnego uczestnictwa młodzieży w zajęciach. A z tym jak wiadomo nie zawsze jest tak jak powinno.


Rok pieczy zastępczej w powiecie

W pieczy umieszczane są dzieci z rodzin dysfunkcyjnych
W dniu 1 stycznia br. weszła w życie ustawa o wspieraniu rodziny i pieczy zastępczej, która wprowadziła liczne zmiany w systemie pomocy społecznej w powiatach całej Polski. Liczba umieszczonych w pieczy zastępczej dzieci w powiecie krotoszyńskim sięgnęła 20 osób.

Jak tłumaczył na komisji spraw społecznych w środę, 21 listopada, dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Krotoszynie w zamyśle ustawodawcy system wsparcia rodziny został wyodrębniony z ustawy o pomocy społecznej, aby rodzina w kryzysie została objęta wsparciem jak najszybciej, skutecznie, żeby uniknąć ingerencji w strukturę rodziny. – Nowe założenia mają za zadanie udzielenie pomocy rodzinie tak, aby rodzina naturalna była w stanie wypełniać swoje funkcje opiekuńczo-wychowawcze wobec dzieci. W gminach wprowadzono możliwość posługiwania się rodziną wspierającą, asystentem rodzinnym czy prowadzeniem świetlic środowiskowych dla dzieci z rodzin dysfunkcyjnych – mówił Andrzej Piotrowski.
Formę pieczy zastępczej należy zapewnić dzieciom pozbawionym częściowo lub całkowicie opieki rodzicielskiej. Piecza zastępcza pozwala w ten sposób uniknąć sytuacji umieszczania dzieci w domach dziecka. – Od początku tego roku w pieczy zastępczej zostało umieszczonych 20 dzieci. Na tę okoliczność w roku bieżącym odbyło się spotkanie z kandydatami na prowadzenie pieczy zastępczej. Wzięło w nim udział  29 osób, które taką pieczę chciały sprawować. Przeszkolono 6 osób – kontynuuje dyrektor. Dzieci umieszczone w pieczy mogą korzystać z różnych form pomocy zarówno pieniężnych, jak i pomocy rzeczowej.
Dyrektor PCPR na przyszły rok widzi wiele potrzeb związanych z dalszym rozwojem pieczy zastępczej na naszym terenie. We wnioskach do zarządu powiatu wymienił m. in.: utworzenie z nowym rokiem rodzinnego domu dziecka, zwiększenie zatrudnienia koordynatorów pieczy zastępczej w powiecie czy też integrację działań z innymi gminami. To wszystko ma ulepszyć funkcjonującą pieczę na naszym terenie.
 

Liczba dzieci umieszczanych w pieczy zastępczej w 2012 roku
Gmina        ilość    przyczyny umieszczenia
Krotoszyn    7    zaniedbania, alkoholizm, samotne macierzyństwo
Kobylin        2    śmierć opiekuna]
Zduny          3    zaniedbania, bezradność opiekuna, choroba ojca
Koźmin        6    śmierć opiekuna, alkoholizm, przemoc domowa, zaniedbania
Pleszew       1    dziecko z domu dziecka, brak kontaktu z rodzicami
Oleśnica      1    dziecko z domu dziecka, rodzina niewydolna opiekuńczo

poniedziałek, 19 listopada 2012

Z nowymi okręgami i ceną za żyto

Wniosek radnego nie przeszedł
W piątek, 16 listopada podczas sesji radnych ustalono nowe okręgi wyborcze. Wcześniejszy podział został zakwestionowany przez komisarza wyborczego w Kaliszu jako niezgodny z prawem. Z dwóch wariantów wybrano propozycję burmistrza. Obniżono również średnią cenę skupu żywca do 56 zł za kwintal.

Tuż przed sesją odbyło się wspólne posiedzenie komisji, na której omawiano zarówno podział na wyborcze okręgi jak i propozycję obniżenia średniej ceny żyta na przyszły rok. Najwięcej emocji towarzyszyło pierwszemu zagadnieniu. – Komisarz wyborczy w Kaliszu unieważnił ostatnią sesyjną uchwałę dotyczącą podziału gminy na okręgi wyborcze. Wskazał, że została podjęta niezgodnie z prawem. Musimy zatem po raz drugi do niej podejść – mówił przewodniczący rady, Tadeusz Dżygała. Jak się okazuje komisarz miał zastrzeżenia co do okręgu , w którym znajdowały się miejscowości Rojew, Nepomucenów i Stary Gród, które w unieważnionej uchwale funkcjonowały jako jeden okręg wyborczy. – Nie może tak być ponieważ miejscowości te, de facto, nie graniczą z sobą, a więc mogą stanowić samodzielne okręgi wyborcze – tłumaczył włodarz, Bernard Jasiński.
Z wnioskiem formalnym wystąpił radny, Piotr Chlebowski, który zaproponował nowy podział na okręgi. Według niego zyskałyby Smolice, które miałyby trzy mandaty. Niektóre miejscowości zostałyby nieznacznie przesunięte do innych okręgów, ale zgodnie z prawem. – Proszę szanownych radnych o pozytywne przegłosowanie tego wniosku – mówił radny. Jego wniosek jednak nie przeszedł na komisji gdyż powstała sytuacja patowa (6 radnych było przeciw, 6 za i 2 wstrzymujących się). – W takim względzie na sesji złożę ten wniosek jeszcze raz. Może wtedy ktoś, kto jest jeszcze niezdecydowany przekona się do tego podziału – mówił radny. Beż większych emocji natomiast większością głosów komisja zaaprobowała obniżenie stawki ceny skupu żyta stanowiącego wymiar do obliczenia podatku rolnego na przyszły rok do 56 zł za kwintal, co stanowiły wzrost tej stawki o 1 zł.
Na sesji ponownie przystąpiono do uchwalenia nowych okręgów. Na sali zjawił się piętnasty członek rady. W głosowaniu nad formalnym wnioskiem P. Chlebowskiego 8 radnych opowiedziało się przeciw, 6 za i 1 się wstrzymał. – Widać, że chwila przerwy i telefon przewodniczącego zrobiły swoje – spuentował P. Chlebowski. Pozytywnie natomiast przegłosowano wariant wójta, który zostanie przesłany teraz do komisarza i będzie czekał na akceptację. Podobnie jak na komisji przegłosowano większością głosów stawkę za żyto w kwocie 56 zł.

Podział gminy na okręgi wyborcze
            
Wariant radnego,  P. Chlebowskiego: okręg nr 1-6: miasto Kobylin (6 mandatów); okręg nr 7: Stary Kobylin, Długołęka, Rzemiechów, Rojew, Rojew-Lipowiec (1 mandat); okręg nr 8: Smolice 125-160, 1-27 (1 mandat); okręg nr 9: Smolice 69-124, 45-68 (1 mandat); okręg nr 10: Smolice 28-44, Zdziętawy, Raszewy, Smolice-Kolonia (1 mandat); okręg nr 11: Zalesie Wielkie i Małe (1 mandat); okręg nr 12: Kuklinów i Stary Gród; okręg nr 13: Nepomucenów, Wyganów, Fijałów, Rebiechów i Berdychów (1 mandat); okręg nr 14: Sroki, Górka, Starkowiec (1 mandat); okręg nr 15: Łagiewniki i Targoszyce (1 mandat)

Wariant burmistrza, B. Jasińskiego: okręg nr 1-6: miasto Kobylin (6 mandatów); okręg nr 7: Długołęka, Górka, Rębiechów, Stary Kobylin (1 mandat); okręg nr 8: Smolice 1-27, 45-68, 125-160 (1 mandat); okręg nr 9: Smolice 28-44, 69-124, Smolice-Kolonia, Raszewy, Zdziętawy (1 mandat); okręg nr 10: Kuklinów i Stary Gród (1 mandat); okręg nr 11: Sroki i Zalesie Małe (1 mandat); okręg nr 12: Zalesie Wielkie (1 mandat); okręg nr 13: Berdychów, Fijałów, Nepomucenów, Starkówiec (1 mandat); okreg nr 14: Rojew, Rojew-Lipó.wiec, Rzemiechów, Wyganów (1 mandat); okręg nr 15: Łagiewniki i Targoszyce (1 mandat)                               

Burzliwa dyskusja nad podatkiem rolnym

53 zł nie przeszło...
W środę, 14 listopada podczas sesji radnych uchwalono nową stawkę podatku rolnego obowiązującego od stycznia 2013 roku. Będzie ona wynosić 57 zł za kwintal czyli 4 zł więcej niż dotychczas. Wielu radnych i mieszkańców nie zgadzało się z tą stawką. Większością głosów jednak ją uchwalono.

Podczas prac komisji ustalono stawkę na poziomie 61 zł za kwintal. Niestety jak poinformował wójt, Mariusz Dymarski stawka została negatywnie zaopiniowana przez Wielkopolską Izbę Rolniczą i potrzebne było obniżenie stawki. – Proponuję ustalenie stawki 57 zł za kwintal. Jest ona i tak niższa od tej, którą pierwotnie ustaliliśmy. – mówił włodarz.
Nie wszystkim jednak propozycja wójta się spodobała. – Podczas prac komisji pan wójt podał stawki obowiązujące w innych gminach. Z ponad 70 uchwał podejmowanych przez inne gminy tylko dziesięć przyjęło stawkę powyżej 60 zł. Reszta to stawki oscylujące pomiędzy 46-57 zł. Duża część gmin ma też stawki na poziomie 32-36 zł za kwintal. Te gminy tłumaczą taki stan rzeczy wymarznięciami, które miały miejsce u nich w gminach. Nasi rolnicy też odczuli skutki wymarznięć. Proponuję żeby pozostawić stawkę na poziomie, który obowiązuje czyli 53 zł za kwintal – mówił radny, Czesław Filipiak. Jego słowa popierali rolnicy, którzy przybyli na sesję. – Oficjalnie złożyliśmy wniosek o umorzenie pierwszej raty podatku ze względu właśnie na wymarznięcia. Ten podatek w kwocie 57 zł jest za wysoki. Jeśli nie można obniżyć to niech chociaż zostanie na poziomie 53 zł – mówił Dominik Kobylarz ze Związku Rolników w Rozdrażewie.
Radny, Michał Ryba poszedł jeszcze dalej i był ciekaw czy ostatnia podwyżka w kwocie 53 zł zwiększyła wpływy do gminnej kasy. – Jak gmina wygląda z zaległościami jeśli chodzi o podatek rolny i czy wójt stosował jakieś ulgi co do rolników? – pytał radny. M. Dymarski stwierdził, że zaległości do końca września br. czyli za trzy kwartały wynoszą 74 tys. 670 zł co stanowi niespełna 10 proc. zaległości. – Jeśli chodzi o ulgi to nie przypominam sobie teraz, ale jeśli były to sporadycznie tak. Na pewno ulgi były stosowane jak zmarł gospodarz – zakończył wójt..
Ostatecznie w głosowaniu uchwalono kwotę podatku na 57 zł za kwintal większością głosów przy dwóch głosach przeciwnych: M. Ryby i Cz. Filipiaka.



Wyki samodzielnym okręgiem

Nowy podział na okręgi to wytyczne komisarza
Podczas sesji radnych gminy w dniu 14 listopada na nowo ustalono podział na okręgi wyborcze. Wariant uchwalony na wcześniejszej sesji 30 października został odrzucony przez komisarza wyborczego w Kaliszu, który zanegował połączenie Nowej Wsi z Wykami w jeden okręg wyborczy.

Przypomnijmy, że od listopada obowiązuje nowy kodeks wyborczy, który zakłada, że radni mają obowiązek dokonania nowego podziału gminy na okręgi wyborcze uwzględniając jej podział na sołectwa. W przypadku Rozdrażewa radni mieli do dyspozycji 15 mandatów wyborczych w 15-stu okręgach. Uchwała w tej sprawie była przekładana z sesji na sesję i wzbudzała wiele kontrowersji ponieważ zakładała, że w nowym podziale będzie czterech radnych z Rozdrażewa, a reszta z pozostałych wiosek w gminie. Rajcy nie zgadzali się na to odrzucając większością głosów, koncepcję zasugerowaną przez komisarza wyborczego. W październiku wystosowano do komisarza podjętą uchwałę, która zakładała, że Nową Wieś można by rozdzielić na dwa okręgi, w tym jeden połączyć z Wykami co daje dwa mandaty. Jednego radnego wybieraliby mieszkańcy Rozdrażewa, Chwałek, natomiast Henryków i Wolenice włączone byłyby do Dzielic.
Uchwała została wysłana do komisarza 2 listopada. Odpowiedź przyszła niemalże błyskawicznie. – Postanowienie komisarza brzmi jednoznacznie. Uchwała dzieląca gminę na okręgi wyborcze została podjęta niezgodnie z prawem. Dotyczy to miejscowości Nowa Wieś i Wyki. Komisarz wskazał, że miejscowości te nie graniczą z sobą bezpośrednio i tym samym nie mogą być jednym okręgiem wyborczym. Dodał jednocześnie, że Wyki mogą stanowić samodzielny okręg wyborczy. Mamy 14 dni na uchwalenie nowego podziału – mówił wójt, Mariusz Dymarski.
Radni tym razem byli zgodni i większością głosów zaakceptowali wcześniejszy wariant uwzględniający Wyki jako samodzielny okręg wyborczy. A jednak Wyki.... – mówili z zadowoleniem niektórzy radni.

Czy grozi nam epidemia w powiecie?

Sprawę badają służby w całej Wielkopolsce
14 listopada za sprawą reporterów TVN na światło dzienne wyszła bulwersująca i skandaliczna sprawa skażonych ściekami komunalnymi paszy, która trafiła do obór hodowlanych wielkopolskich rolników. Okazuje się, że jeden z mieszkańców podostrowskich wsi wykupił 600 ha pól pod Wrocławiem gdzie wylewane są ścieki w ramach tzw. obszaru irygacyjnego. Mężczyzna wbrew temu, że trawa jest skażona kosił ją i oferował od 2010 roku jako paszę niczego nieświadomym rolnikom, dla których „trawa to przecież trawa”. Tymczasem, jak alarmują eksperci, zatruta bakteriami pasza stwarza zagrożenie dla ludzi i zwierząt.

Skażona ściekami komunalnymi pasza trafiła do obór hodowlanych w całej Wielkopolsce. Nie wiadomo ile dokładnie tysięcy ton tzw. sianokiszonki sprzedano wielkopolskim rolnikom. O sprawie zrobiło się głośno dzięki anonimowemu mieszkańcowi Wrocławia, który postanowił całą sprawę nagłośnić w mediach. – Trawa ta pochodzi z tzw. pól irygacyjnych gdzie spływają ścieki komunalne. (pola irygacyjne to pola, przez które przepuszczane są ścieki komunalne celem naturalnego oczyszczenia – przyp. red.) Zakażony obszar to aż 600 ha. Tam trawa jest koszona, a następnie przerabiana na kiszonkę. Dzień w dzień transporty samochodów wywożą ją i jest sprzedawana rolnikom jako pokarm dla bydła. A wiadomo, że to, co jedzą krowy, my później jemy – mówił w programie TVN Uwaga mieszkaniec.

Zagrożenie całkiem realne – twierdzą eksperci
 

W sprawie wypowiedzieli się eksperci, którzy widzą olbrzymie ryzyko wybuchu epidemii. Zbigniew Hałat (lekarz spec. i epidemiolog z Wrocławia) mówi wprost, że jeżeli taka trawa byłaby spożywana przez bydło to stanowi realne zagrożenie zarówno dla zwierząt jak i ludzi. – Jeśli nawet u zwierzęcia nie wystąpią objawy to w produktach pozostaną bakterie, które u człowieka w najmniejszym stopniu mogą wywoływać biegunkę, a w najcięższym doprowadzić do poważnych chorób pokarmowych – informuje lekarz. Jego słowa potwierdziła również Marta Pakieła z laboratorium badawczego JARS w Warszawie, które zajmuje się badaniem jakości wody, żywności oraz analizą ścieków. Dostarczone przez reporterów próbki z koszonego terenu nie pozostawiają wątpliwości, że mamy do czynienia ze skażoną trawą. – Występują liczne formy bakterii począwszy od bakterii coli, a skończywszy na bakteriach, które mogą wywoływać choroby nowotworowe – mówiła laborantka.
Firma odpowiedzialna za pola irygacyjne twierdzi, że nie ma mowy o tym, żeby produkt trafiał jako pasza dla zwierząt. – Ta sianokiszonka może służyć co najwyżej jako ściółka do obornika, a nie jako pasza. Nie mamy takiej informacji żeby trafiała do rolników. My niczego nigdzie nie wywozimy – twierdzi Konrad Antkowiak z Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodnego i Kanalizacyjnego we Wrocławiu.
Kto zatem jest odpowiedzialny za wywóz i sprzedaż? Okazuje się, że mężczyzna spod Ostrowa Wlkp., niejaki marcin M., który od 2010 roku za pośrednictwem internetu oferuje tanią sianokiszonkę. Na stronie podaje oficjalny numer, na który można zadzwonić. Niestety mężczyzna unikał rozmowy. – Jeśli są takie dane jak jego telefon i wiadomo, że to jego to trzeba niezwłocznie zgłosić ten precedens i poinformować odpowiednie organa ścigania – twierdzi powiatowy lekarz weterynarii z Ostrowa, Dariusz Hybs.

W powiecie o problemie wiedzą
 

Rolnicy nieświadomi tego, co kupili karmią paszą swoje zwierzęta. Tłumaczą, że nie wiedzieli o tym, że trawa jest skażona. – Firma przywiozła i nic więcej nas nie interesuje. Trawa to trawa. Pachniała, a nie śmierdziała – wypowiadali się w programie. Nie wiadomo na razie czy w powiecie krotoszyńskim są rolnicy, którzy zaopatrywali się w sianokiszonkę spod Wrocławia. Na ten temat nie wiedzą też niczego osoby, które z rolnictwem w powiecie są związane bardzo mocno. – Niestety nic nie wiem na ten temat – kwituje krótko Franciszek Marszałek, radny sejmiku wojewódzkiego. Prezes powiatowego koła PSL w Krotoszynie również jest zaskoczony. – Niestety nic mi na ten temat teraz nie wiadomo. Jak tylko będę coś wiedział to od razu Państwa poinformuję. Informacje są jednak zatrważające. Jeśli bydło jest karmione skażonymi odpadami to istnieje realne niebezpieczeństwo, że i nasze produkty będą skażone, a jesteśmy przecież dystrybutorem wielu mlecznych produktów na skalę całego kraju – mówi Stanisław Szczotka.

Zagrożenia póki co nie ma

 

Aktualnie zarówno powiatowe służby sanepidu, jak i weterynarii, przystąpiły do zdecydowanych działań. – Jeżeli chodzi o nas to informacja do nas dotarła i spodziewałam się waszej reakcji. Niestety większość odpowiedzi leży po stronie powiatowego inspektoratu weterynaryjnego, który jest bardziej kompetentny żeby udzielić informacji na ten temat. Chodzi przede wszystkim o zwierzęta, a więc ich karmienie pod kątem ewentualnie skażonej paszy. My ze swojej strony przeprowadzimy kontrolę mleka w „Nutricii”, które jako produkt leży w polu naszych działań – informuje Natalia Snadna z krotoszyńskiego sanepidu.
U powiatowego lekarza weterynarii dowiedzieliśmy się więcej. – Przeprowadziliśmy kontrolę nadzorowanych przez nas gospodarstw w całym powiecie. Kikloro rolników faktycznie zakupiło tę sianokiszonkę, ale nie była ona wykorzystywana jako pokarm dla zwierząt hodowlanych. Rolnicy wykorzystali ją jako biomasę do użyźnienia gleby. Zagrożenia zatem nie ma, ponieważ zwierzęta nie miały kontaktu z zakażonym produktem – poinformowała Anna Lis–Wlazły.
Marcin Szyndrowski

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK


niedziela, 18 listopada 2012

Śmietnik i sralnia na Parcelkach

Znak to nie wszystko...
...piesek i tak zrobi swoje
Do naszej redakcji zgłosiła się anonimowa mieszkanka ulicy Grudzielskiego w Krotoszynie, która ma dość śmieci i psich odchodów na pobliskich trawnikach. –Czy gmina nie mogłaby ustawić tutaj tych swoich psich pakietów i koszy na śmieci?– pyta na łamach Rzeczy.

Problem psów na Parcelkach to nie jedyny problem mieszkających tam ludzi. Łączy się on bardzo mocno z innymi, które dość często opisywaliśmy w naszej gazecie. – Mi chodzi tylko i wyłącznie o mieszkańców, którzy mają psy. Wychodzą z nimi wieczorami na spacery. Piesek zrobi co trzeba na trawniku i pańcio lub pańci idzie dalej jak gdyby nigdy nic – zaczyna mieszkanka ulicy Grudzielskiego. Kiedy za jednym razem zwróciła młodej parze uwagę odparli ponoć krótko, że gdyby były na ulicy pojemniki na psie odchody to by posprzątali, a tak to niech się miasto martwi i samo sobie sprząta. – To nie do pomyślenia żeby tak było. Nie dość, że niektórzy tutaj śmiecą na potęgę to jeszcze sobie sralnię dla kundlów robią – kończy nasza rozmówczyni.

Straż Miejska monituje

Problem śmiecenia nie jest problemem nowym. Praktycznie na każdym zebraniu rady osiedlowej jest poruszany i zdaje się, że tak szybko rozwiązany nie będzie. – Młodzi ludzie skądś wynoszą swoje nawyki. Oczywiście z domu. Jak tak nie byli uczeni kultury osobistej to mamy to, co mamy – grzmiał niejednokrotnie szef osiedla na Parcelkach, Stanisław Szpoper. Na jednym z zebrań padła nawet inicjatywa patroli mieszkańców. Póki co jednak o tym cicho. Mieszkańcy za taki stan rzeczy obwiniają zbyt słabą ilość patroli na ulicach osiedlowych. – Straż Miejska zdecydowanie za mało interesuje się tym, co dzieje się u nas. Jak coś napiszecie, tak jak na przykład o zaśmiecaniu stawu to się ruszą. Jak temat trochę ucichnie to zaczyna się od nowa śmiecenie – mówi Roman K. z ulicy Rybiej.
Straż Miejska jednak twierdzi, że nie ma sobie nic do zarzucenia. – Monitujemy Parcelki jak tylko możemy. Niektórzy mieszkańcy mają jednak zbyt wygórowane ambicje. Chcieliby żebyśmy najlepiej jakiś całodobowy posterunek tam mieli, a to jest niemożliwe. Przyjeżdżamy na każde wezwanie. Co do zaśmiecania to w większości robią to sami mieszkańcy i nie czarujmy się, że tak nie jest. Co do psów to mieliśmy kilkanaście wezwań w tym roku. Najczęściej sąsiad dzwonił na sąsiada bo ten wypuścił psa na noc żeby polatał. Kończy się różnie, albo upomnieniem albo mandatem , który wynosi od 50 zł do nawet 200 zł. Jeśli chodzi o niesporzątanie po swoich czworonogach to najczęściej jak się pojawiamy taka osoba sprząta po psie. Ciężko jest nakryć takie osoby – mówi komendant Straży Miejskiej w Krotoszynie, Waldemar Wujczyk.

Kubłów i psich pakietów nie będzie

Z apelem naszej rozmówczyni zadzwoniliśmy do urzędu gminy, gdzie otrzymaliśmy stosowną odpowiedź. Jak twierdzi Michał Kurek z Wydziału Gospodarki Komunalnej problemowi śmiecenia winni są sami mieszkańcy. – Nie ma w Krotoszynie drugiego takiego osiedla jak na Parcelkach. To najgorsze pod względem dbania o środowisko osiedle w Krotoszynie. Chodzi o zaśmiecanie, nie dbanie o to, żeby posprzątać po swoich czworonogach i spalanie śmieci w piecach. Winni są sami mieszkańcy. Powiem wprost kubłów tam nie postawimy ponieważ wielu mieszkańców wrzucałoby tam własne śmieci. Dodatkowo to osiedle, a nie jakiś ciąg handlowy gdzie przybywają ludzie z poza Krotoszyna. Tam mieszkają mieszkańcy Parcelek i to oni powinni dbać o estetykę własnego terenu przede wszystkim. Jeśli ktoś śmieci to widocznie nie przeszkadza mu mieszkanie w takim otoczeniu. Jeżeli chodzi o psie pakiety to jest podobnie. Jeśli mieszkańcy chcą to mogą przecież na radzie osiedlowej zgłosić ten problem i podobnie jak mieszkańcy ulicy Rawickiej w Krotoszynie zakupić takie pakiety. Gmina takiego obowiązku nie ma – informuje naczelnik.


foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK

Dni Honorowego Krwiodawstwa

Pobór krwi w jednostce PSP Krotoszyn
W dniach 22-26  listopada obchodzimy Dni Honorowego Krwiodawstwa. Dla wielu niezdecydowanych może to być dobry moment na podjęcie decyzji o dołączeniu do grona honorowych dawców krwi.

Nie trzeba chyba nikomu mówić o tym, że krew ma ogromne znaczenie w funkcjonowaniu naszego organizmu. O tym jak jest cenna przekonali się ci, którzy z powodu choroby czy wypadku stali się biorcami. W żyłach dorosłego człowieka krąży około pięciu litrów krwi. Oddanie 450 ml nie stanowi dla nas żadnego zagrożenia. Jest to całkowicie bezpieczna ilość, którą pobiera się jednorazowo od zdrowej osoby.

W Krotoszynie będą świętować

Już w czwartek, 23 listopada o godz. 17.00 w restauracji „Iskra” obok Teominy odbędzie się uroczystość Terenowego Oddziału  Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Krotoszynie. – W naszym powiecie ludzie dość chętnie oddają krew. Dobrze wiedzą, że ratuje ona bardzo często życie. Dni Honorowego Krwiodawstwa będą, jak co roku, doskonałym momentem do wręczenia odznaczeń dla tych, którzy najmocniej włączali się w akcję. Będzie też okazja do podsumowania naszej rocznej pracy w tym zakresie – informuje radny, Krzysztof Kierzek, od lat związany z honorowym oddawaniem krwi.
Aktualnie w powiecie istnieją punkty honorowych dawców krwi m. in.: KP PSP w Krotoszynie; Klub Honorowych Dawców Krwi przy Mahle; Terenowy Oddział RCKiK w Krotoszynie, ul. Młyńska 2 oraz kluby Honorowych Dawców Krwi istniejące przy urzędach gmin z naszego powiatu.

Kto może zostać dawcą?

Dawcą krwi może być osoba, która ukończyła 18 lat i jest zdrowa. Decyzję o oddaniu krwi podejmujemy sami. Wśród osób zgłaszających się do punktów poboru krwi są osoby, które nigdy dawcami nie zostaną. Przyczyn może być wiele. Dawcą nie może być m.in. nosiciel wirusa HIV czy osoba cierpiąca na choroby zakaźne. Lista przeciwwskazań jest dość długa. Szczegółowe informacje można znaleźć na stronie Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa. – Krew to cenny dar, który możemy ofiarować ciężko chorym i poszkodowanym w wypadkach. Jest to nie raz jedyny środek ratujący im życie. Ten życiodajny płyn jest jedyną tkanką, którą zdrowy człowiek może przekazać bez szkody dla własnego organizmu – kończy K. Kierzek.

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK

Rozdrażew jak getto?

Dominik Kobylarz

Podczas sesji radnych, 14 listopada, dyskutowano nad problemem rozdrażewskich rolników, którzy uważają, że oznakowania na terenie gminy dotyczące tonażu samochodów ciężarowych powodują, że są odcięci od świata. – Nasza gmina jest jak getto – mówił zastępca przewodniczącego komisji spraw społecznych, Roman Rzekiecki.

Problem rolników ciągnie się już od roku. Wielu z nich stwierdziło, że to niedopuszczalne żeby nie mogli normalnie funkcjonować we własnej gminie. – Wielu z nas prowadzi gospodarstwa rolne o różnym charakterze. Przyjeżdżają do nas kierowcy z całej Polski, a wszędzie naokoło zakazy dla aut 8 ton, 12 ton itd. Kierowcy żeby do nas dojechać muszą łamać przepisy i narażają się na mandaty bo nie mają pozwolenia z powiatu, a przecież nie będą za każdym razem latać tam po zezwolenie. – mówił jeden z mieszkańców, Dominik Kobylarz. Jego głos popierali inni rolnicy. – Wiadomo, że odbierają od nas różne rzeczy i my sprzedajemy im część swoich wyrobów. Samochody te często mają więcej niż 8 czy 12 ton, a praktycznie każda wieś naokoło ma zakaz dla poruszania się po drodze aut o takim tonażu – mówili. – Żeby do nas dojechać trzeba liczyć się z samymi zakazami. Tutaj jest jak w gettcie, ani wjechać, ani wyjechać nie można, bo wszędzie same zakazy – dodał R. Rzekiecki.
Problem widzi również wójt gminy, Mariusz Dymarski. – Myślę, że wjazd do Rozdrażewa jest słabo zaznaczony. Np. w Dobrzycy na ulicy Koźmińskiej wystarczyłoby postawić znak o wymaganym tonażu i już kierowcy wybieraliby inną trasę dojazdową nie narażając się na to, że jak wjadą na nasze gminne drogi złamią prawo – mówił wójt. Rolnicy widzą jednak inne wyjście z trudnej sytuacji. – Naszym zdaniem drogi i tak i tak się niszczą więc te zakazy nie mają sensu. Drogi i tak są w fatalnym stanie, a PZD nie spieszy się z ich łataniem. Wystarczy spojrzeć na ulicę Leśną, która po zimie nie będzie w ogóle nadawała się do przejazdu. Wystarczyłoby żeby PZD pomyślało i pod znakiem zamontowało tylko tabliczki oznajmujące, że zakaz obowiązuje za wyjątkiem dojazdu na posesję, a przecież każdy kierowca ma adres danego rolnika wpisany w rejestr i byłoby po problemie – mówili.
Propozycja została skrupulatnie odnotowana przez radnych powiatowych, którzy obiecali przekazać informację do dyrektora Krzysztofa Jelinowskiego. Podobnie z resztą jak wiele innych sugestii związanych z naprawą lokalnych dróg i wycinką krzewów. Chociaż jak stwierdzili radni nie wierzą, że w tym roku jeszcze cokolwiek będzie robione. – Nasze prośby są zgłaszane co sesję do PZD i niewiele się w tym kierunku dzieje niestety – spuentował M. Dymarski.

wtorek, 13 listopada 2012

Biorą udział w „Duchowej Adopcji”

Proboszcz tłumaczył dlaczego warto pomagać innym
Pod koniec października w ramach tzw. Tygodnia Misyjnego w Parafii Matki Bożej przy Żłóbku odbyło się spotkanie dla dzieci, które poprzedziło nabożeństwo różańcowe w intencji misji. Poświęcone było  również adoptowanym przez parafię dzieci z Republiki Środkowej Afryki.
Spotkanie rozpoczęło się od różańca. Prowadziły go dzieci poprzebierane w stroje z różnych kontynentów, a modliły się szczególnie za kilka dni wcześniej zaadoptowaną przez  parafię trójkę ich kolegów z RCA. Nie jest to jednak adopcja dosłowna. - Adopcja na odległość to finansowe i duchowe wsparcie, a także przyjęcie do swojego życia konkretnych dzieci w potrzebie i zapewnienie im możliwości godnego życia i edukacji. Każde dziecko objęte adopcją przeżyło lub nadal przeżywa jakiś dramat. Za pośrednictwem misjonarzy mieszkające daleko dziecko o innej kulturze i zwyczajach oraz osoba adoptująca stają się sobie bliskie emocjonalnie i duchowo, choć prawdopodobnie nigdy w życiu nie spotkają się osobiście – tłumaczy proboszcz, Serafin Sputek.
Po różańcu dzieci obejrzały krótką prezentację o RCA  oraz dowiedziały się w jakich warunkach żyją i uczą się  ich rówieśnicy w dalekim kraju. Po części teoretycznej był czas na śpiew piosenek misyjnych i tańce przy afrykańskich rytmach. Szczególnie miłym akcentem spotkania był podwieczorek, którego niewątpliwą  atrakcją stał się  kosz z egzotycznymi owocami. Każdy mógł skosztować jak smakuje mango, papaja, melon granat, ananas i wiele innych owoców. - Dzieci obiecały , że będą pamiętać o swoich kolegach z Afryki w modlitwie i bardziej przyłożą się do nauki w szkole, w szkole pięknej, kolorowej, z halą sportową , boiskami i placem zabaw. O takiej szkole dzieci z Afryki nie mogą nawet pomarzyć. Doceniajmy więc to, co mamy tu i teraz i bądźmy wrażliwi na innych, którzy są czasem tuż obok nas, a dla których los nie był tak łaskawy – dodaje proboszcz.
Przypomnijmy, że kobylińska parafia przystąpiła do akcji „Duchowej adopcji” 8 października. Na odległość zaadoptowała trójkę dzieci, którym będzie pomagać finansowo i duchowo. - W krajach Trzeciego Świata zdobywanie wiedzy jest przywilejem najbogatszych. Nie ma tam zazwyczaj obowiązku uczęszczania do szkoły, a dzieci pozostają zostawione same sobie. W Republice Środkowej Afryki, skąd pochodzą nasi podopieczni ok. 45% społeczeństwa jest niepiśmienna. Około 63,5% dzieci w wieku od 5 - 14 lat jest zmuszanych do pracy. Dzieci pracują w rolnictwie, górnictwie diamentów, hodowli bydła, a także w utrzymaniu dróg. Dlatego warto w tej akcji uczestniczyć – zakończył S. Sputek.

Kierowca ciężarówki poszukiwany

Przez cztery dni w tym miejscu nie działał monitoring
Ostatnio pisaliśmy o uszkodzonej kamerze na ulicy Sienkiewicza w Krotoszynie. Aktualnie słup, na którym znajduje się sprzęt został naprawiony. Policja wszczęła śledztwo zmierzające do ujęcia kierowcy samochodu ciężarowego, który uszkodził gminne mienie. Jak zapewnia Michał Kurek z krotoszyńskiego magistratu to on poniesie koszta związane z naprawą monitoringu.
Przypomnijmy, że do zdarzenia doszło w sobotę, 3 listopada w godzinach wieczornych. Prawdopodobnie kierowca samochodu ciężarowego skręcając w kierunku Lidla nie zmieścił się z naczepą i zahaczył o słup, na którym znajdowała się kamera monitoringu. Jak gdyby nigdy nic, nieświadomy swego czynu, kierowca odjechał pozostawiając wygięty słup na rondzie przy ul. Sienkiewicza.
Poinformowana o sprawie gmina Krotoszyn natychmiast zgłosiła sprawę na policję. – Zaraz po tym fakcie poinformowaliśmy o zniszczeniu mienia policję, która teraz ściga sprawcę uszkodzeń. Słup musi być jednak naprawiony i już zgłosiliśmy taki akces do firmy, która jest odpowiedzialna za monitoring. Sprawca, kiedy już zostanie ujęty zapłaci za naprawę niemałe zapewne pieniądze – poinformował w poniedziałek rano Michał Kurek.
Słup naprawiono w środę, 7 listopada. Przez ten czas kamera była odpowiednio zabezpieczona przez pracowników służb gminnych. – Na szczęście kamerze nic się nie stało. Dziś już funkcjonuje normalnie – zapewnił przedstawiciel gminy.
Sprawca wciąż jest poszukiwany. Jak się okazuje jego znalezienie nie jest wcale takie proste. – Kamera nie uchwyciła niestety momentu uderzenia. Prace policji wciąż trwają. Brane są pod uwagę nagrania z innych kamer. Sprawa jest zatem rozwojowa. Będziemy informować o jej przebiegu – powiedział rzecznik krotoszyńskiej policji, Włodzimierz Szał.
 

foto by P.W. PŁÓCIENNICZAK


Chcieliście szkołę – to o nią dbajcie sami

Podczas otwarcia szkoły deklarowano pomoc. To tylko słowa?
Podczas ostatniej sesji radnych podjęto temat fatalnego stanu technicznego szkoły w Kromolicach, która od tego roku szkolnego jest szkołą niepubliczną. Budynek jednak nadal jest w gestii gminy, która jednak pieniędzy na remonty, póki co, nie ma.
Przypomnijmy, że podczas uroczystego otwarcia szkoły w Kromolicach w dniu 3 września br. uczestniczył m. in. burmistrz Pogorzeli, Piotr Cyruk, który mówił zebranym rodzicom, że wykonali dobry krok zakładając stowarzyszenie i powołując do życia pierwszą w powiecie gostyńskim niepubliczną placówkę oświatową. Przy okazji życzył wszystkim wytrwałości i deklarował, że zamierza pomagać prezesowi, Krzysztofowi Golińskiemu w bieżących problemach szkoły. Tych, jak się okazuje, już nazbierało się sporo.
Chodzi przede wszystkim o stan techniczny budynku, który jest już budynkiem bardzo sędziwym. – Przydałaby się na początek wymiana okien, które są w strasznym stanie. To pozwoliłoby na oszczędności związane z ociepleniem szkoły – mówi prezes i jednocześnie sołtys Kromolic.
Temat wypłynął podczas obrad sesji. Radny, Cyryl Dutkowiak z Kromolic zwrócił się z zapytaniem, czy nie znalazłyby się środki na naprawę okien w szkole. Okazuje się, że trzy okna od strony frontowej budynku są nieszczelne i od wielu lat zabite gwoździami. Nikt nie waży się ich w tej chwili otwierać, bo mogłoby to grozić całkowitym zniszczeniem okien. Radni nie bardzo byli zaaferowani zapytaniem. Ripostowała skarbnik gminy. - Zlikwidowaliśmy szkołę w Kromolicach, bo nie mamy pieniędzy na utrzymanie wszystkich tych obiektów. Mamy bardzo dużo zadań inwestycyjnych i gminę zadłużoną poręczeniami. Nawet możemy przypuszczać, że będziemy mieć problem ze zbilansowaniem budżetu – mówiła Tetresa Lempach. Radny nie pozostawał obojętny i dobitnie stwierdził, że szkoła prowadzona od września przez stowarzyszenie na rzecz rozwoju wsi Kromolice znajduje się wciąż w budynku gminnym, a to gmina jest odpowiedzialna za wszelkiego rodzaju remonty.  - Zgadza się, ale stowarzyszenie też wszystkiego nie może od urzędu wymagać. Na dzisiaj nie ma pieniędzy – zakończyła skarbnik.

poniedziałek, 12 listopada 2012

„Noc Świętych” zamiast Halloween

Parafianie licznie wzięli udział w nocnym czuwaniu
W nocy z 31 października na 1 listopada w parafii przyklasztornej Matki Bożej przy Żłóbku w Kobylinie odbyła się „Noc Świętych” czyli czuwanie modlitewne, które miało na celu lepsze przygotowanie się parafian do nadchodzącego okresu zaduszkowego.  

„Noc Świętych” staje się coraz bardziej popularna w wielu diecezjach w całej Polsce. Ma na celu przypominanie wszystkim o listopadowej zadumie i czasie refleksji, które nierozerwalnie wiążą się z dniem 1 listopada, kiedy pochyleni nad grobami bliskich możemy przeanalizować własne życie i wyciągnąć wnioski na dalsze, kruche życie. - Czuwania wraz z procesjami mają ukazać piękno drogi do świętości. Poprzez tego typu inicjatywę próbujemy również pokazać korzenie chrześcijańskie, a nie coś, co jest nie nasze – mówi proboszcz, Serafin Sputek.
Spotkanie w Kobylinie rozpoczęło się wspólną modlitwą w kościele, po której wszyscy przybyli udali się do salki św. Klary na projekcję filmu o świętym Filipie Nereuszu. W trakcie filmu zarządzono również krótką przerwę z poczęstunkiem. Punktem kulminacyjnym była msza święta, odprawiona po północy z formularza o Wszystkich Świętych. Ciekawym akcentem były występy młodych parafian, którzy przebrani za świętych przedstawiali kolejno w ramach kazania życiorysy wybranych przez siebie osób. Na zakończenie wszyscy przeszli przed kościół do krzyża misyjnego, aby tam Litanią do Wszystkich Świętych i błogosławieństwem zakończyć tę wyjątkową noc. - Noc Świętych była odpowiedzią na wywodzący się z obcej nam kultury „Dzień Halloween”, który zaburza polskie i katolickie tradycje i samo w sobie jest wielkim zagrożeniem – podsumował proboszcz.
I


Inwestycyjny boom

Jedna z inwestycji - most w Smolicach
W roku 2012 w gminie udało się zrealizować cztery duże inwestycje, które w sumie opiewają na kwotę 1 mln. 21 tys. 874,14 zł. Najwięcej skorzystały Smolice, gdzie oddano do użytku nowy most oraz plac zabaw dla najmłodszych.
W sierpniu br. zakończyły się prace związane z przebudową i remontem budynku gimnazjum. Wymieniono pokrycie dachowe i przebudowano kominy. Oprócz tego wymieniono w całości stolarkę okienną i drzwiową, wykonano elewację, zmodernizowano centralne ogrzewanie wraz z wymianą kotła, wyremontowano sanitariaty oraz wymalowano salę. Wykonawcą był Zakład Budowlany Jan-Bud z Zalesia Wielkiego. Koszt inwestycji wyniósł 593 tys. 169,29 zł.
W tym samym miesiącu zakończyły się również prace mające na celu zagospodarowanie terenu wokół zbiornika wodnego w Rębiechowie w ramach projektu „Mała wieś lecz atrakcji wiele – możesz przyjechać do nas nie tylko w niedzielę”. Wykonawcą była firma Chod-Dróg z Krobii. Koszt inwestycji zamknął się w kwocie 100 tys. 908,22 zł z czego gmina pozyskała aż 40 tys. zł z Urzędu Marszałkowskiego.
Kolejne inwestycje zamknięto na przełomie września i października. Drugi w gminie Kobylin most został odebrany na rzece Radęca w Smolicach o czym pisaliśmy na bieżąco w gazecie. Wykonawcą była również firma z Krobii, która wykonała prace za sumę 249 tys. 994,14 zł. To nie jedyna inwestycja w Smolicach. Za kwotę 77 tys. 802,49 zł wybudowano tam nowoczesny plac zabaw dla dzieci. Firma Apis z Jarosławia zrobiła wszystko żeby najmłodsi mieli plac zabaw z prawdziwego zdarzenia. Zakupiono m.in: karuzelę, piaskownicę, huśtawkę podwójną, zestaw zabawowy (wieża sześciokątna z daszkiem, wieża kwadratowa z daszkiem, zjeżdżalnia, kładka linowa i inne). Oprócz tego plac ogrodzono, postawiono tam ławki i kosze na śmieci. – Udało się zrobić wiele, a chciałoby się zrobić jeszcze więcej bo potrzeby poszczególnych miejscowości są ogromne. Staramy się w każdym roku realizować jakieś inwestycje żeby nadążać za potrzebami. Wiadomo jednak, że środki pieniężne są ograniczone i niektóre przedsięwzięcia muszą po prostu poczekać – podsumował burmistrz, Bernard Jasiński.