sobota, 27 kwietnia 2013

Pomnik Króla Juliana

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK

W niedalekiej przyszłości na rynku spowitym słońcem 
W sierpniu, bo jakżesz inaczej, władza się wszelka zebrała.Na ławeczkach, przy soczku, pławi się  nasza elita
Wśród niej burmistrz szanowny, starosta, radni i niezła klika,
która z zaproszeń skorzystać musiała by zapełnić stoliki na krotoszyńskim rynku

Burmistrz: No i co Panowie! Udała się nam rewitalizacja co nie?
Starosta: Pięknie. Wszędzie tak kolorowo i nowocześnie. Dopiął pan swego burmistrzu
Stanisław Szczotka: Tylko pusto cosik i drętwo
Franciszek Marszałek: Stasiu nie histeryzuj! Ludziska jeszcze śpią pewno
Jan Zych: To budźmy ich melodią nam znaną. Róbmy rykowisko

(W tym momencie radny Zych prosi jedną z kelnerek by puściła głośno piosenkę “Koko, koko, euro spoko”)

Jan Zych: No żoli, żoli dawaj i w tany
Radni: No tak wygrał plebiscyt i teraz jedzie na fali

(Rynek powoli budzi się do życia. Mieszkańcy wychodzą z domów i chodzą w koło parkingu)

Burmistrz: No i wyszli
Starosta: Coś smutni
Franciszek Marszałek: Bo sklepy im zamknęli
Stanisław Szczotka: A markety dopiero najwcześniej od siódmej

(Nagle wokół zrobił się zamęt. Z wielkim szumem lecz wdziękiem na placu obok ratusza wylądował G&M-kopter z tajemniczą postacią)

Tajemnicza postać: Witam, witam panowie! Jestem jakem obiecał. No pięknie, pięknie się tu porobiło. Drogami jechać do was to tylko szkoda czasu, ale rynek niczego sobie

Jacek Chybsz: Ja tutaj od niedawna. Nie na mnie patrzcie panowie. Łatania dziur, ścinka krzaków to już prywaty problem, a nie nasz powiatu 
Starosta: Od kiedy?
Jacek Chybsz: Od kiedy PZD stał się spółką
Mieszkańcy: Oooooo!

(Nagle na rynek wjeżdżają na sygnale: karetka, straż pożarna i policja. Wysiadają kolejno: dyrektor SPZOZ, rzecznik prasowy policji i komendant straży pożarnej

Paweł Jakubek: A co to? Lądowisko pan tutaj robi sobie? Zapraszam na Mickiewicza tam już jest gotowe
Tomasz Niciejewski: Naruszono zasady bezpieczeństwa. Dodatkowo czujek w lokalu nie macie
Włodzimierz Szał: I będzie mandacik
Burmistrz: Panowie spokojnie. Dogadamy się przecież. Pan przyleciał dziś tutaj by rozpromować nas przecież
Tajemnicza postać: Tak jak panowie chcieli. Przywiozłem pomnik caluśki ze spiżu, co trwalszy będzie niż słowa i wszystko do spółki

(Około 40 minut trwało ustawianie ogromnego pomnika)

Tajemnicza postać: Uwaga odsłaniam panowie i panie!

(Oczom wszystkich ukazało się ogromne popiersie burmistrza, Juliana Joksia)

Wszyscy: Co dalej Królu Julianie! Co dalej nasz twórco wielki?
Burmistrz: Jak to co moi drodzy, kochani wyborcy. Wprowadzim “juliany” zamiast złotych polskich.

                                                        KONIEC







Ma pomysł na ogród botaniczny

Ogród botaniczny w powiecie? Zdaniem Łukasza Marka, zdecydowanie tak

Łukasz Marek (35 l.) z Łagiewnik (gm. Kobylin) od wielu lat pasjonuje się ogrodnictwem. Marzy mu się aby w powiecie powstał ogród botaniczny z prawdziwego zdarzenia. Na ten temat rozmawiał już z burmistrzami Kobylina, Krotoszyna i Zdun. Ci, wyrazili zainteresowanie jego pomysłem.

Pan Łukasz mieszka w Łagiewnikach gdzie obok domu, w którym mieszka stworzył już swój własny mini ogród botaniczny z ponad 120 gatunkami krzewów i drzew. Są wśród nich piękne okazy jałowców, cyprysów, krzewuszek cudownych czy też drzew takich jak np. sosna syberyjska. – Z wykształcenia jestem ogrodnikiem i to moja pasja, którą wciąż rozwijam. Nad niektórymi z moich roślin pracowałem siedem lat by przyjęły się w naszym klimacie. Pomysł na ogród botaniczny rozwijał się we mnie od zawsze i wiem, że jeśli będę wytrwały w swoich celach być może uda się go zrealizować – zaczyna pan Łukasz.
Koszt ogrodu botanicznego, o jakim marzy nasz rozmówca wynosi ok.. 2-3 mln zł. Znajdowałby się na areale 10 hektarów. Byłby monitorowany i w miarę upływu czasu modernizowany. – Rozmawiałem już na ten temat z burmistrzami i Kobylina i Zdun ponieważ to w ich gestii znajdują się grunty, które by mnie interesowały. Jedne znajdują się między Kobylinem, a Baszkowem, a drugie między Baszkowem, a Zdunami. Włodarze pozytywnie odnieśli się do mojego pomysłu, ale kazali mi rozmawiać jeszcze z burmistrzem Krotoszyna – kontynuuje pan Łukasz. Z relacji pana Łukasza dowiedzieliśmy się, że przynajmniej w najbliższym czasie gmina Krotoszyn nie jest w stanie takich pieniędzy wyłożyć aczkolwiek sam pomysł spodobał się włodarzowi. Póki co jednak głównym celem jest zakończenie prac na Błoniu. – Mi chodzi głównie o grunty bo wtedy koszta byłyby tańsze. Jak miałbym już miejsce to mógłbym śmiało zrobić projekt. W najbliższym czasie zamierzam też rozmawiać z dyrekcją Lasów Państwowych oraz lokalnymi przedsiębiorcami, którzy przecież w różny sposób oddziałują na środowisko naturalne – kontynuuje Ł. Marek.
Jego zdaniem, ogród botaniczny to przedsięwzięcie jakiego w powiecie jeszcze nie było. Stanowiłby miejsce nie tylko do zwiedzania i oglądania roślin, ale także jako miejsce integracji społecznej. – Wiadomo, że z samych biletów ogród by nie funkcjonował. Dlatego pomyślałem o utworzeniu również swoistego rodzaju skansenu na jego przestrzeni, gdzie znajdowałoby się miejsce, w którym można by było organizować np. spotkania lokalnych Kół Gospodyń Wiejskich czy też np. lekcje języka angielskiego dla dzieci w otoczeniu przyrody. Do tego można by organizować wesela czy też komunie – rozmarzył się pan Łukasz – Do tego staw dla wędkarzy i mini zoo dla dzieci – zakończył.
Ambitny plan Łagiewniczanina nie jest bez odzewu. Nasz rozmówca ma za sobą sztab ludzi, którzy z chęcią pomogą mu w realizacji projektu jeśli tylko otrzymałby pomoc od lokalnych władz. – Współpracuję z prof. Włodzimierzem Szałańskim z Poznania, który zaoferował mi pomoc. Wielu ludzi z wiedzą i doświadczeniem chętnie w to się wpiszą. Zamierzam również porozmawiać na ten temat z panem Wiesławem Legutko, który być może również zainteresuje się tym tematem – mówi pan Łukasz. Najważniejsze dla niego obecnie jest to, w jaki sposób na jego pomysł zareaguje opinia publiczna. – Wiem, że to pomysł, który może wydawać się czymś irracjonalnym, ale jest on do zrealizowania. Dlatego próbuję. Są przecież pieniądze na takie cele z dotacji gminnych i unijnych. Gdzieś jest furtka, która może się otworzyć  i rozpocząć realizację tego projektu – kontynuuje – Robię to żeby móc sobie spojrzeć w twarz i powiedzieć kiedyś, że chociaż próbowałem – zakończył pan Łukasz.
Oprócz ogrodnictwa nasz rozmówca pasjonuje się akwarystyką. W nowym domu, który kończy budować już postawił fundament pod akwarium o jakim zawsze marzył. – Będzie mieściło trzy kubiki wody i będzie przestrzenią dla moich ulubionych ryb – pielęgnic. To marzenie już niebawem się spełni. Jak będzie z ogrodem nie wiem, ale tak łatwo się nie poddam – zakończył Ł. Marek.

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK

Matma nie musi być nudna

Na scenie udowodniono, że matma jest wszędzie

Na początku kwietnia w kobylińskim kinie “Świt” odbyły się obchody szkolnych dni matematyki. Licznie zebrani uczniowie przekonywali się o tym, że stara, dobra matematyka nie musi być wcale nudna.

W założeniu organizatora, którym była kobylińska szkoła podstawowa im. J. Tuwima, matematyka to ważna i potrzebna gałąź nauki. O tym, że tak jest nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Jej główną cechą charakterystyczną jest dedukcja, czyli wnioskowanie. Jest to niezwykle istotne w poznawaniu innych nauk. Po drugie, matematyka uczy logicznego myślenia. Znacznie ułatwia to i skraca naukę. Dzięki logicznemu myśleniu można formułować poprawne wnioski. Po trzecie, zmusza do systematyczności w nauce. Matematyka jest taką dziedziną wiedzy, w której informacje są ze sobą ściśle powiązane. Jedne albo wynikają z drugich, albo są kontynuacją poprzednich. Oprócz tego nauka ta jest przydatna w życiu codziennym. Znajomość podstawowych zasad rachunkowości sprawia, że nie zostaniemy oszukani w sklepie czy robiąc opłaty.
Kobylińska młodzież od wczesnych godzin porannych przekonywała się o tych zaletach. Na scenie kina mogła podziwiać pokazy taneczne w wykonaniu uczniów klas IV-VI. Pokazy te odbywały się pod nazwą Taniec z liczbami. Uczniowie zaprezentowali się wyjątkowo. Po tańcach odbył się matematyczny pokaz mody, który udowodnił, że matematyka jest obecna wszędzie, nawet w modzie, a na tegorocznych ulicach królować będą geometryczne wzory i neonowe liczby.  Oprócz tego w szkole można było podziwiać wystawę prac plastycznych zatytułowaną Roztańczone liczby oraz zapoznać się z ciekawymi sentencjami znanych matematyków. Dopełnieniem wszystkiego był test pn. “Szkolny Mistrz Matematyki”, który pozwolił wyłonić mistrzów na poszczególnych poziomach. – Całość imprezy okazała się strzałem w dziesiątkę. To ważne żeby poprzez zabawę również edukować. Młodzież dobrze się bawiła, a i stara dobra matematyka okazała się nie taka straszna – podsumowała dyrektor, Emanuela Czwojdzińska.

Nie pójdzie do więzienia

69-latek miał dużo szczęścia

Albin R. (42 l.), który w listopadzie ub. roku przy śniadaniu uderzył ojca tasakiem nie trafi za kratki. Okazuje się, że mężczyzna w momencie gdy zadawał cios ojcu był niepoczytalny. Teraz czeka go leczenie w szpitalu psychiatrycznym.

Aktualnie w prokuraturze gostyńskiej opracowywany jest wniosek w sprawie umorzenia sprawy mężczyzny, który uderzył ojca tasakiem. Mężczyzna ma trafić na oddział zamknięty szpitala psychiatrycznego. Przypomnijmy, że w listopadzie ub. roku w jednym z domów w Pogorzeli doszło do tragedii. Z samego rana, bo około godz. 8.00, podczas śniadania, miała miejsce sprzeczka ojca z synem, w trakcie której 42-letni Albin Z. chwycił za tasak masarski i uderzył nim w głowę 69-latka. Następnie zadzwonił na pogotowie by zgłosić zaistniały fakt. Pokrzywdzony ojciec z obrażeniami głowy trafił do szpitala w Lesznie. Cios spowodował poważne uszkodzenia twarzoczaszki. Poszkodowany przeszedł operację, a syn trafił do policyjnego aresztu. W momencie zaatakowania ojca był trzeźwy. Prokurator rejonowy skierował wniosek do sądu o jego tymczasowe aresztowanie. Już kilka dni po zdarzeniu ustalono, że mężczyzna może mieć problemy psychiczne. Potwierdzili to biegli psychiatrzy. Mężczyzna trafił na oddział śledczy szpitala psychiatrycznego. Przebywając tam, był cały czas badany przez lekarzy, którzy niedawno dostarczyli prokuraturze swoją opinię. Uznano, że 42 -latek w czasie feralnego zdarzenia był niepoczytalny. Mężczyzna będzie przebywał na oddziale zamkniętym szpitala psychiatrycznego. O tym jak długo zdecyduje teraz sąd.

Nowy prezes KTT

Waldemar Wronecki

Waldemar Wronecki został nowym prezesem zarządu Krotoszyńskiego Towarzystwa Tenisowego. O planach na najbliższy sezon chętnie opowiada na łamach Rzeczy.
Do wyboru nowych władz doszło na ostatnim walnym zebraniu zarządu. Nowy zarząd będzie liczył pięć osób, a nie jak do tej pory trzy osoby. Takie działanie motywowane jest chęcią odmłodzenia dotychczasowego gremium oraz odświeżenia całej struktury tenisowego stowarzyszenia. Nowym prezesem został przedstawiciel starostwa, Waldemar Wronecki. Na jego zastępcę wybrano Stanisława Sumińskiego oraz Henryka Marcisza. Skarbnikiem został Andrzej Kaźmierczak, a członkiem zarządu Macieja Przewoźnego.
Sezon tenisowy oficjalnie otwarto w miniony piątek podczas oficjalnego spotkania sympatyków tenisa na krotoszyńskich kortach przy ul. Ogrodowskiego. – Korty są już prawie gotowe. Na ich renowację wydaliśmy w sumie ok. 4 tys. zł. Zakupiliśmy potrzebną do odświeżenia mączkę z glinką. – mówi W. Wronecki. Wskutek tego, że od lat nie zmieniała się kwota wynajmu kortów ma zmienić się też cena za godzinę. – Do tej pory było to 15 zł/h. Od tego roku mamy propozycję by opłata ta kształtowała się na poziomie 20 zł/h. To i tak cena konkurencyjna do wynajmu innych kortów, które kosztują od 40-50 zł/h. Główną motywacją jest kwestia renowacji, którą trzeba robić cyklicznie, a wiadomo, że koszta z roku na rok wzrastają – tłumaczy prezes. Dodaje jednocześnie, że w sezonie letnim dzieci i młodzież do godz. 14.00 mogą w dalszym ciągu korzystać z kortów nieodpłatnie.
W tym roku KTT organizuje trzy duże imprezy: turniej deblowy o puchar burmistrza (koniec maja), mistrzostwa powiatu indywidualne (koniec czerwca) oraz otwarte mistrzostwa Wielkopolski (wrzesień). Oprócz tego odbędzie się również turniej dla dzieci i młodzieży. – Myślimy również o uruchomieniu w tym roku naszej strony internetowej żeby być bardziej dostępnymi w środowisku medialnym. Te działania mają uświadomić wszystkim, że nie jesteśmy elitą, która gra sobie w tenisa lecz stowarzyszeniem otwartym dla wszystkich. Myślimy również o uruchomieniu ligi tenisa ziemnego, która jak gdyby wypływa z zapotrzebowania wielu osób pasjonujących się tą dyscypliną sportu – zakończył W. Wronecki.

Prezenty z Holandii

Jacomien Grave van der Linde była zachwycona Miszą, która na co dzień służy w dogoterapii

W ubiegłym tygodniu w konarzewskim Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym wizytę złożyli państwo Jacomien i Henk Grave van der Linde z Holandii. Goście byli pod dużym wrażeniem działalności ośrodka.

Wizyta gości z Brumenn była dla wszystkich miłą niespodzianką. Holenderskie małżeństwo w asyście dyrekcji ośrodka zwiedziło całość placówki i mogło obserwować podopiecznych w ich codziennych zajęciach m.in. z hipoterapii, arteterapii czy warsztatatach teatralno-muzycznych. Następnie Jacomien, która została przed laty wyróżniona tytułem “Zasłużony dla Krotoszyna” wraz z mężem obdarowała podopiecznych prezentami. - Przywiozła rzeczy, przydatne w funkcjonowaniu ośrodka, między innymi pomoce do pracy terapeutycznej z wychowankami. Były wśród nich piłki, puzzle, sportowe bluzy dla chłopców, pościel, koce i zestaw dydaktyczny do diagnozowania naszych uczniów – informuje wicedyrektor, Iwona Nowacka.
To nie pierwsza tego typu wizyta w konarzewskim ośrodku. - Przyjaciele z Holandii odwiedzili nas już kilkakrotnie. Zawsze pytają o nasze potrzeby i starają się pozyskiwać dla nas to, co jest najpotrzebniejsze. Na podziw zasługuje fakt, że nie tylko organizują zbiórkę rzeczy czy funduszy u siebie, w Holandii, ale przywożą to wszystko swoimi prywatnym samochodem – kończy I. Nowacka.
W tym roku goście pojawili się w towarzystwie naczelnika wydziału zajmującego się promocją Krotoszyna i współpracą z gminami partnerskimi, Jacka Kępy.

Sezon motocyklowy rozpoczęty

Otwarcie w wykonaniu klubu "Oldtimers"

W sobotę, 20 kwietnia oficjalnie sezon motocyklowy rozpoczął krotoszyński klub motocyklowy „Oldtimers”. Tydzień wcześniej na trasę wyruszyli również motocykliści z klubu „Ignis Ardens”. Ja co roku policja apeluje do wszystkich o rozwagę.

Punktualnie o godz. 10.00 przed krotoszyńskim ratuszem stawiło się kilkunastu motocyklistów, którzy oficjalnie zainaugurowali sezon motocyklowy. Wybrali się w podróż do Gołuchowa by w ten sposób pożegnać na dobre dłuższą niż zwykle zimę. – Pogoda jest super także myślę, że wszystko wypali bardzo dobrze. Oczywiście będziemy jechać ostrożnie i gdzie się da propagować ogólnopolska akcję „Patrz w lusterka. Motocykle są wszędzie” – poinformował przed wyjazdem prezes „Oldtimers”, Michał Woźniak.
Motory oficjalnie wyjechały na drogę. Dla policji to wzmożony okres pracy. Dlatego apeluje o szczególna rozwagę. - Apelujemy do motocyklistów o zachowanie umiaru podczas jazdy motocyklami i motorowerami. Policjanci coraz częściej odbierają sygnały o brawurze na „ścigaczach”. Motocykle, które  pojawiają się na naszych drogach posiadają niebezpieczną dla nierozważnych kierowców moc. Należy pamiętać, że nawierzchnia jezdni jest miejscami zanieczyszczona i przyczepność motocykla nie jest prawidłowa. Twarde, nierozgrzane opony tych pojazdów stają się śliskie, co powoduje dodatkowe niebezpieczeństwo. Duże natężenie ruchu i zła nawierzchnia dróg (miejscami dziury w jezdni) również nie sprzyjają tego typu pojazdom. Warto zadbać także o właściwe ubranie, w tym m.in. kombinezon  oraz kask z atestami – przypomina rzecznik krotoszyńskiej policji, Włodzimierz Szał.

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK

Srebro dla Justyny

Justyna z trenerem A. Dwojakiem
Zawodniczka już przygotowuje się do czerwcowych MP w K1


21 kwietnia w Zgierzu (woj. łódzkie) odbył się Puchar Polski Środkowej w MMA. Udany debiut zaliczyła zawodniczka zdunowskiego klubu “Pitbull”, Justyna Jankowska, która w bardzo dobrej stawce zawodniczek z całego kraju wywalczyła II miejsce i srebrny medal.

Justyna ma 28 lat. Pochodzi z Czatkowic (gm. Milicz). Na co dzień jest terapeutką w Domu Pomocy Społecznej w Miliczu. Posiada również dyplom z Ratownictwa Medycznego. Pasją sportów walki zaraziła się kilka lat temu i zaczęła trenować pod okiem Arkadiusza Dwojaka w zdunowskim klubie “Pitbull” jako kickbokserka. Pierwsze turnieje ma już za sobą. Jak sama jednak twierdzi, były to głównie turnieje lokalne i do startu w Zgierzu największym sukcesem był złoty medal na turnieju o puchar burmistrza Zdun.
Debiut na prestiżowym turnieju MMA (mieszane style walki – przyp. red.) był dla Justyny bardzo udany. Justyna wystartowała w kat. do 65 kg. W pierwszej walce mierzyła się z Barbarą Nalepką z klubu “Fightman” Bochnia, która ma na swoim koncie już starty w amatorskiej lidze MMA. Wygrała tę walkę przez poddanie się tej zawodniczki. W drugiej stanęła naprzeciw Katarzyny Sadury (klub “Gracie Barra” Łódź). – Mimo, że od początku obydwie walczyłyśmy na zasadzie walki w stójce przegrałam przez werdykt sędziów. Miałam szansę w 30 sekundzie by zakończyć tę walkę przed czasem, ale nie wykorzystałam tej szansy. Zdobyłam srebro i jestem z tego wyniku zadowolona – kontynuuje Justyna.
Na twarzy dziewczyny widać jeszcze ślady stoczonych walk. Jak sama mówi, na turnieju nie brakowało złamanych nóg i rąk. – MMA uczy pokory. To jest sport dla ludzi twardych i wytrwałych. Tym bardziej cieszy mnie srebro – dodaje zawodniczka.
Rodzina Justyny aprobuje jej pasję. – Mąż, Rafał nawet trochę się o mnie bał, ale wszyscy mi gratulowali i byli pełni podziwu, że osiągnęłam tak wiele – mówi Justyna. Do gratulacji przyłączył się również trener klubu. – Justyna posiada mocny charakter i wolę walki, a to ważne w tym sporcie. To bardzo rozwojowy zawodnik sportów walki i myślę, że jeszcze nie raz o niej usłyszymy. Czeka ją jednak ciężka praca, ale o tym doskonale wie – powiedział A. Dwojak.
Obecnie zdunowska figterka odpoczywa, ale już ostro trenuje przed kolejną imprezą, na której ma zamiar wystartować. – W czerwcu zamierzamy, już szerszą grupą zawodników pojechać na Mistrzostwa Polski w K1. Oczywiście będę robić wszystko by stanąć na tej imprezie na podium – zakończyła J. Jankowska.

Szczęśliwa „13” dla karateków

A. Kujawski z „Nippona” został mistrzem w kumite – 75 kg
Zwycięzcy kumite z „Shodana”– 60 kg: W. Adamski (1.m) i Maciej Fila (2.m)

13 kwietnia w Warszawie odbyły się Mistrzostwa Polski w karate. Zawodnicy zdunowskiego i krotoszyńskiego klubu nie zawiódli oczekiwań trenerów i przywieźli w sumie 24 medale w tym aż dziewięć złotych.

Mistrzostwa w Warszawie zgromadziły ponad 400 zawodników, którzy walczyli nie tylko o tytuł Mistrza Polski, ale również o miejsce w reprezentacji Polski na majowe Mistrzostwa Europy we Włoszech. Dla zawodników Shodana Zduny był to naprawdę szczęśliwy dzień który przyniósł 7 złotych, 6 srebrnych i 4 brązowe medale Indywidualnych Mistrzostw Polski Karate PZKF Kadetów, Juniorów, Młodzieżowców i Seniorów.
Po całodziennej rywalizacji sześciu karateków klubu Shodan stawało na najwyższym stopniu podium, a Wiktor Adamski dokonał tego dwukrotnie. Swoje pierwsze tytuły mistrzowskie wywalczyli Kacper Wysocki (pierwszy tytuł w historii Sulmierzyc) i Adam Szyrner, którzy bezdyskusyjnie pokonali swych przeciwników w kolejnych pojedynkach.
Do ogromnej kolekcji tytuły Mistrza Polski dołożyli również: Anna Olejnik, Jagoda Młynarz i Dariusz Młynarz. – To, co złożyło się na ten sukces to ogromne zaangażowanie, długotrwała codzienna praca i dobra atmosfera w klubie, na którą wszyscy razem pracujemy. Chodzi mi głównie o zawodników, rodziców oraz ludzi nam życzliwych.  W tym miejscu chciałbym podziękować również gminie, która wspiera finansowo działalność naszego klubu – podsumowuje szkoleniowiec Shodana, Jarosław Adamski.
Z kolei krotoszyński klub Nippon łącznie zdobył siedem medali tym samym potwierdzając swoje wysokie aspiracje. Wszyscy zostali również powołani do Kadry Narodowej Polskiego Związku Karate Fudokan na rok 2013. - Cieszę się, że do grona naszych młodzieżowców doszli kadeci: Kamil Lechel i Dawid Fortuniak. Chłopcy ci włożyli dużo pracy aby osiągnąć takie sukcesy i to przyniosło skutek. Jest to niezbity dowód, że systematyczna praca treningowa się opłaca. Myślę, że jest szansa na powtórzenie wspaniałych wyników z zeszłego roku, gdzie nasi zawodnicy zdobyli aż 7 medali na mistrzostwach Europy w Spale – powiedział trener, Cezary Grenda.

Wyniki Shodana Zduny:
Mistrzowie Polski:
Kacper Wysocki – kumite kadetów – 60 kg
Wiktor Adamski – kata juniorów
Wiktor Adamski -  kumite juniorów – 60 kg
Adam Szyrner – kumite juniorów – 75 kg
Jagoda Młynarz – kumite młodzieżowców – 53 kg
Anna Olejnik  – kata młodzieżowców
Dariusz Młynarz  – kumite młodzieżowców – 59 kg
Wicemistrzowie Polski:
Aleksandra Kuś – kumite juniorów – 55 kg
Maciej Fila – kumite juniorów – 60 kg
Anna Olejnik – kumite młodzieżowców – 60 kg
Magdalena Mazajczyk – kata seniorów
Magdalena Mazajczyk – kumite seniorek – 53 kg
Sylwia Bełza – kumite seniorek – 60 kg
Brązowe medale:
Karolina Gremblewska – kumite kadetów – 48 kg
Miłosz Poczta – kumite juniorów + 75 kg
Wiktor Adamski – kumite juniorów/open
Sławomir Maciaszek – kumite seniorów + 90 kg
Aleksandra Kuś – kata juniorów

Wyniki Nippona Krotoszyn:
Mistrzowie Polski:
Artur Kujawski – kumite młodzieżowców –75 kg
Damian Kaźmierczak – kumite młodzieżowców – 82 kg
Wicemistrzowie Polski:
Martin Grunek – kumite młodzieżowców –64 kg
Dawid Bielski – kumite młodzieżowców – 69 kg
Brążowe medale:
Piotr Bielawski – kumite seniorów – 90 kg
Dawid Fortuniak – kumite kadetów – 70 kg
Kamil Lechel – kata kadetów

niedziela, 21 kwietnia 2013

Na motorku jedzie śmierć

Mniej gazu - więcej wyobraźni
Sezon motocyklowy w naszym powiecie rozpoczął się na dobre. To jak zwykle wzmożony okres pracy dla policji, która już apeluje o rozwagę i zachowanie należytej ostrożności na drogach. Statystyka za miniony rok przeraża. W całej Polsce zginęło w sumie 261 motocyklistów. W tym roku już dwie osoby.

„Niefortunne rozpoczęcie sezonu motocyklowego z udziałem motocyklisty miało miejsce 7 kwietnia 2013 roku, w Opocznie”, „W dniu 2 marca około 19.00 w Alwerni na ulicy Mickiewicza doszło do wypadku drogowego ze skutkiem śmiertelnym. Zginął 46-letni motocyklista”, „Motocyklista z niewiadomych przyczyn wypadł z jezdni na drodze nr 211 Żukowo – Kartuzy”,  „W Grojcu na ul. Beskidzkiej wczoraj rano doszło do wypadku drogowego z udziałem motocyklisty”. To tylko nieliczne z tegorocznych zdarzeń z udziałem motocyklistów. W zeszłym roku doszło ogółem do 2368 wypadków z udziałem motocykli, w których zginęło 309 osób, a 2445 zostało rannych. Samych motocyklistów zginęło 261 (w tym 12 pasażerów), a rannych zostało 2176 (287 pasażerów). W tym roku doszło już do sześciu wypadków, w których zginęły dwie osoby, a sześć zostało rannych. (dane z Komendy Głównej Policji w Warszawie na dzień 19 kwietnia 2013 roku).

Mniej gazu – więcej wyobraźni
Oficjalnie w całej Polsce rozpoczyna się sezon motocyklowy. Wielu pasjonatów tego typu podróżowania po drogach kończy powoli przygotowania swoich maszyn. W Krotoszynie oficjalnie dwa tygodnie temu sezon rozpoczął klub motocyklowy „Ignis Ardens”. W minioną sobotę na drogi wyruszył drugi klub „Oldtimers”. – Maszynę mam już gotową także czas ruszyć w drogę. Oczywiście jeżdżę ostrożnie i nie obawiam się niczego, ale wiadomo, że trzeba być przezornym bo nie wszyscy kierujący autami respektują motocykle, które przecież są wszędzie – mówi anonimowo jeden z motocyklistów krotoszyńskiego klubu „Oldtimers”.
Od wielu lat kluby motocyklowe organizują akcje, które mają zmniejszać ryzyko kolizji z ich udziałem. Taką akcją jest na pewno program, który odbywa się na terenie całego kraju pod nazwą: „Patrz w lusterka. Motocykle są wszędzie”. - Koordynację nad tą akcją sprawuje Polski Ruch Motocyklowy. Akcja ta polega na uczulaniu kierowców, że nie są jedynymi użytkownikami dróg i aby częściej spoglądali w lusterka. Kierowcy którzy wysłuchali naszego apelu mieli naklejane naklejki na znak poparcia naszej akcji. Choć ta akcja jest skierowana do kierowców samochodów to miałbym taką mały apel również do kolegów motocyklistów: Mniej gazu – więcej wyobraźni – powiedział prezes klubu „Oldtimers”, Michał Woźniak.

Policja przestrzega
O bezpieczeństwie wzorem poprzednich lat mówi policja, która uczula wszystkich użytkowników dróg gminnych i powiatowych. – Użytkownikami dróg są zarówno kierowcy samochodów jaki motocykliści. Kierowca samochodu powinien bezwzględnie korzystać z lusterek zanim zmieni pas ruchu, unikać gwałtownych zmian kierunku jazdy na pasie ruchu oraz pamiętać o tym, że wyprzedzając motocykl, skuter czy rower musi zachować odległość co najmniej jednego metra. Motocyklista ma prawo natomiast do jazdy równoległej obok innego uczestnika ruchu, omijania pojazdów stojących w korku, przejeżdżając wolno środkiem pomiędzy pasami ruchu oraz wyprzedzania z prawej strony na jezdniach o wyznaczonych co najmniej dwóch pasach ruchu służących do jazdy w tym samym kierunku na obszarze zabudowanym – mówi rzecznik prasowy krotoszyńskiej policji, Włodzimierz Szał.
Przed rozpoczęciem sezonu motocyklowego podstawową sprawą jest sprawdzenie, czy nasz jednoślad jest w pełni sprawny technicznie. Nie wystarczy odpalić i jechać. Po kilku miesiącach bez ruchu wiele elementów może niedomagać. Wystarczy zapomnieć choćby o rdzawym nalocie na tarczach, a droga hamowania może zaskoczyć nas swoją długością. Stan techniczny to nie wszystko. Po zimie trzeba na nowo przyzwyczaić się do jazdy jednośladem. - Apelujemy o większą rozwagę, zwłaszcza w pierwszych tygodniach sezonu – kończy Szał.
Jak do tej pory w powiecie krotoszyńskim najgłośniejszym wypadkiem z udziałem motocyklisty był wypadek podczas zlotu w sierpniu 2010 r. 27-letni motocyklista uderzył motorem w przechodniów na skrzyżowaniu ulic Wiśniowej i Stawnej w Krotoszynie. Jeden z potrąconych, 22-letni krotoszynianin, zmarł na miejscu. Drugi trafił do szpitala z otwartym złamaniem podudzia. W szpitalu z powodu odniesionych obrażeń umarła 15-letnia leszczynianka, pasażerka sprawcy.

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK

Statystyki wypadków motocyklowych za rok 2012*
                                    ZABICI    RANNI       
MOTOCYKLISTA     249           1889
PASAŻER                   12             287
SPRAWCY                 151           1046

Liczba ofiar motocyklistów 2007-2012*
2007     2008     2009     2010     2011    2012
215       193       290       259       290      261

* Komenda Główna Policji (na dzień 19 kwietnia 2013 roku)



Instalator mistrzem ligi

W finale 3:1 dla "Instalatora"

Mistrz KLS 2012/13
W minioną sobotę na hali sportowej CSiR w Krotoszynie zakończyła się XI edycja krotoszyńskiej ligi siatkówki. Nowym – starym mistrzem sezonu 2012/13 została ekipa Instalatora K. Marciniak, która pokonała w finale drużynę At Wit Cars 3:1. Trzecie miejsce przypadło team’owi ASM Krotoszyn.

Krotoszyńska Liga Siatkówki oficjalnie istnieje już od 2002 roku, lecz już wcześniej istniały grupy sympatyków siatkówki, którzy spotykali się, by dla rozrywki i utrzymania kondycji fizycznej pograć w siatkówkę. Grupy te następnie zaczęły sparingi między sobą, aż w końcu, w 2002 roku powstała Krotoszyńska Liga Siatkówki, która z roku na rok prężnie się rozwija. W sezonie 2005/06 opiekę nad rozgrywkami KLS przejęło Krotoszyńskie Towarzystwo Piłki Siatkowej, utworzone przez grających w lidze zawodników różnych drużyn. W tym samym sezonie patronat nad ligą przyjął również starosta i burmistrz Krotoszyna.
W ubiegłym roku tryumfowały w kolejności ekipy: Instalatora, G&M oraz At Wit Cars. W tym roku było nieco inaczej. W rozgrywkach brało udział w sumie siedem zespołów, które przez długi okres czasu rywalizowały ze sobą o prym najlepszej. Nic dziwnego, że niedzielne rozgrywki przyciągnęły rzesze wiernych sympatyków siatkówki, którzy dopingowali swoje drużyny w sportowej rywalizacji.
W meczu o piąte miejsce drużyna Ochmann dopiero po tie-breaku zapewniła sobie wygrana nad stawiającymi opór zawodnikami Team’u Tabakiera. Ostateczny cios zadali im dopiero w dogrywce miażdżąc przeciwników 15:4.
W ścisłym finale zacięty mecz toczył się pomiędzy ekipami G&M oraz ASM Krotoszyn. W pierwszym secie wygrała ekipa ASM – 26:24. W drugim zdecydowaną przewaga zwyciężyli siatkarze G&M – 25:16 by powtórzyć dobrą passę w kolejnym secie – 25:23. Czwarty set to jednak mobilizacja ASM i wygrana 26:24. W dogrywce lepsi okazali się zawodnicy ASM zgarniając trzecie miejsce na pudle przy wyniku 16:14.
Najwięcej emocji wzbudził jednak finał. Ubiegłoroczny mistrz walczył tym razem z drużyną At Wit Cars, której udało się tylko raz pokonać mistrzów w drugim secie 25:22. Wszystkie inne były na korzyść Instalatora, który punktował kolejno: 25:23, 25:16 i 25:19 zapewniając sobie tytuł mistrzowski 2012/13.
Puchary, medale, nagrody i dyplomy wręczali starosta krotoszyński, Leszek Kulka oraz zastępca burmistrza, Ryszard Czuszke. Wyróżniono również najbardziej wartościowych zawodników całej ligi. Do lat 30-stu został nim Łukasz Marszałek (Instalator), a powyżej 30 lat – Artur Basiński (G&M). – Jak co roku poziom rozgrywek i umiejętności zawodników zasługują na ogromne brawa. To tylko pokazuje, że idea KLS jest bardzo ważna i potrzebna. W tym miejscu chciałbym podziękować dyrekcji CSiR za udostępnienie sali na mecze finałowe, sędziom za bardzo dobre sędziowanie oraz wszystkim sponsorom, bez których liga nie mogłaby istnieć – podsumował imprezę prezes Krotoszyńskiego Towarzystwa Piłki Siatkowej, Krzysztof Kapała.

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK
 

Składy drużyn: Instalator K. Marciniak: R. Chojnicki, T. Horyza, B. Kosiarski, Ł. Król, Ł. Marszałek, P. Mintus, M. Walczak, G. Wiertlewski, T. Wojtkowiak; At Wit Cars: M. Augustyniak, M. Deringer, A. Jaśkowiak, J. Łyskawa, J. Marcisz, M. Nowacki, M. Wita, R. Wita, L. Witek; ASM: P. Koczorowski, D. Kubeczak, R. Malczewski, M. Paluszek, A. Radojewski, K. Sobczyk, M. Stachowiak, T. Woltman

Parking wyleciał kosztem chodników

Parking wyleciał kosztem chodników
Podczas posiedzenia komisji powiatowych radnych 17 kwietnia wiele miejsca poświęcono na omówienie zmian w budżecie na 2013 rok. – W styczniu mówiliśmy, że nie będzie inwestycji. Dziś okazuje się, że wprowadzamy nowe, a tymczasem mamy nie załatwione stare tematy. To jakieś nieporozumienie – mówił radny, Henryk Jankowski.

Okazuje się, że na dzień 17 kwietnia br. powiat posiada rezerwę ogólną w kwocie ok. 3,5 mln. zł. Jak tłumaczył skarbnik powiatu pojawiła się zatem szansa na zwiększenie wydatków i odmrożenie niejako inwestycji, których w tym roku miało nie być. – Ponad milion chcemy przeznaczyć na Powiatowy Zarząd Dróg, co motywowane jest dodatkowymi dyzurami, zatrudnieniem pracowników sezonowych oraz pensją dla zastępcy dyrektora. Dodatkowo za 100 tys. zł zakupiona ma być masa na gorąco oraz ok. 500 tys. zł zostanie przeznaczone na pozimowe utrwalania dróg – zaczął Andrzej Jerzak.
W dalszej części pozostałe pieniądze wydatkowane mają być na inwestycje. – I tutaj pewnie rozgorzeje dyskusja bowiem 270 tys. zł chcemy zabezpieczyć jako nasz wkład w remont drogi Skałów-Gościejew, 60 tys. zł ma iść na dokumentację związaną z budową sześciu chodników (ul. Kozala w Krotoszynie, ulice: Krotoszyńska i Koźmińska w Rozdrażewie, ul. Krotoszyńska w Kobiernie, ul. Baszkowska w Kobylinie oraz ulica w Smolicach – przyp. red.), 70 tys. zł to koszt budowy parkingu na ulicy Floriańskiej, 200 tys. zł na remont drogi w Bożacinie i 180 tys. zł na remont drogi w Rzemiechowie – mówił skarbnik. Dodawał jednocześnie, że dodatkowe pieniądze z rezerwy pozwolą również na zabezpieczenie doposażenia szpitala w sprzęt za kwotę 352 tys. zł oraz położenie posadzki w szpitalu za kwotę 180 tys. zł.
Z takimi propozycjami nie zgadzali się niektórzy radni, którzy wprost wyrazili swoją dezaprobatę zaistniałą sytuacją. – Ja tutaj czegoś nie rozumiem. Miało nie być inwestycji, a są i do tego wprowadzamy tylnimi drzwiami nowe inwestycje jak np. budowa parkingu na Floriańskiej, a tymczasem inne tematy, które ciągną się od lat pozostają nie załatwione. Wnioskuję oficjalnie o ujęcie z inwestycji Skałów-Gościejew 70 tys. zł na chodnik w Rozdrażewie oraz o 100 tys. z drogi na Bożacin na odwodnienie drogi w Grębowie – mówił zdenerwowany Henryk Jankowski z Rozdrażewa. – O inwestycji Skałów-Gościejew już mówiliśmy w październiku ub. roku. To nasze wspólne zadanie z gminą Koźmin oraz istniejącą szansą na pozyskanie dofinansowania z tzw. schetynówki. I pieniędzy stad bym nie zabierał. Jeżeli chodzi o odwodnienie drogi w Grębowie to z tego co wiem wszystko jest zrobione tak jak potrzeba i to nie wina drogi, ale przepustu. Chodnik z kolei na ul. Koźmińskiej według projektu to koszt 198 tys. zł, a nie 70 tys. zł, o które pan radny wnioskuje – odpowiadał starosta, Krzysztof Kaczmarek. – Tak chyba chodnik do samego Koźmina z lampami i palmami panie starosto. Ja już kilka lat składam ten sam wniosek i wiem za ile chodnik może być zrobiony. Te 70 tys. zł wystarczą w zupełności – odparowywał rozdrażewski radny.
Sytuację próbowała załagodzić przewodnicząca, Renata Zych – Kordus. – Mam propozycję żeby może pan starosta teraz spotkał się z sołtysem i mieszkańcami Grębowa i raz na zawsze rozwiązał ten problem, a nie jak do tej pory odbijana jest piłeczka w jedną i drugą stronę. Natomiast faktycznie, wprowadzamy nową inwestycję budowy parkingu na Floriańskiej, a tymczasem dwa chodniki w Rozdrażewie są nie zrobione – mówiła radna.
Do dyskusji włączył się również radny, Albin Batycki, który był skonsternowany całą sytuacją. – Myśleliśmy, że rezerwa, która została zostanie poddana jakimś konsultacjom. Tymczasem otrzymaliśmy projekt zarządu, nad którym możemy sobie jak zwykle podyskutować. Patrząc na to dziwię się. Dlaczego? 40 tys. zł dla Policji, 50 tys. zł dla Straży Pożarnej, a my wciąż pompujemy masę pieniędzy w szpital, który przecież podpisuje kontrakty i sam się finansuje. Dlatego ja bez skrupułów wnioskuję o usunięcie budowy parkingu na korzyść chodnika przy ul. Poznańskiej w Koźminie – zakończył Batycki.
Po dość burzliwej naradzie postanowiono, że radny H. Jankowski wycofa swój wniosek formalny i wspólnie z radnym A. Batyckim kosztem budowy parkingu na ul. Floriańskiej złoży wniosek na budowę chodników w Rozdrażewie i Koźminie. Radni zaakceptowali taki kształt projektu zmian w budżecie.


Mateusz odebrał nagrodę

Mateusz podczas wręczania nagrody
17 kwietnia Mateusz Leśniewicz (10 l.) z Długołęki (gm. Kobylin) otrzymał nagrodę
Europejskiego Stowarzyszenia Numeru Ratunkowego 112 (EENA) w kategorii „Nagroda obywatelska”. Z dumą odebrał statuetkę podczas gali finałowej w Rydze.

Mateusz Leśniewicz to mały bohater, którego wojewoda wielkopolski wyróżnił podczas Dnia Numeru Alarmowego 112 w Poznaniu w ub. roku. Chłopiec został nagrodzony, bo wykazał się rozwagą, której pozazdrościć mógłby niejeden dorosły. Mateusz o numerze 112 dowiedział się w przedszkolu, gdy miał 4 lata. Dzięki temu, w sierpniu 2011 roku uratował życie swojej babci, która nagle zasłabła w domu. Podczas rozmowy z dyspozytorem dokładnie opisał miejsce zdarzenia i stan poszkodowanej babci. Jego dom jest usytuowany przy polnej drodze, wyszedł więc na skrzyżowanie, żeby karetka nie błądziła. Mateusz został doceniony przez międzynarodowe środowisko za wyjątkową odwagę i rozsądek, a jego historia może stanowić inspirację i przykład dla rówieśników z całej Europy.
Wyjazd był sfinansowany przez wojewodę wielkopolskiego. Do Rygi na Łotwie mały bohater pojechał wraz z tatą i ekipą filmowców, którzy na początku tego roku nakręcili krótki film o Mateuszu w jego rodzimej miejscowości. – Fajnie było patrzeć jak wszyscy patrzą na film. Czułem się trochę jak na wręczaniu „oscarów” – śmieje się Mateusz. Najważniejsza była gala, ale jak mówi Mateusz sam wyjazd był nie lada przeżyciem. – Mieliśmy czas na zwiedzanie miasta. Jest piękne. Niestety wszystkiego nie mogliśmy zobaczyć. Może kiedyś jeszcze uda się tutaj wrócić – mówi Mateusz.
Od pamiętnego wydarzenia z 2011 roku upłynęło już sporo czasu. Teraz jednak na powrót czekają Mateusza gratulacje od kolegów i koleżanek z klasy. – Każdy by postąpił pewnie podobnie na moim miejscu – kontynuuje Mateusz. Dziś chłopiec jest uczniem trzeciej klasy Szkoły Podstawowej im. J. Tuwima w Kobylinie. Uczy się bardzo dobrze, bo jak sam mówi to ważne w życiu. Oprócz tego nasz bohater interesuje się współczesną techniką motoryzacyjną i rolnictwem. – Marzę o własnej farmie, na której miałbym i bydło i drób. Do tego oczywiście uprawa kukurydzy bo ona dzisiaj jest najbardziej opłacalna. Chciałbym również mieć ciągnik taki jak „New Holland” – rozmarzył się Mateusz.


Fałszywi wnuczkowie i cyber przestępcy

Podczas ostatnie komisji społecznej powiatowych radnych zastępca komendanta głównego krotoszyńskiej policji, Mariusz Jaśniak przedstawił sprawozdanie o stanie bezpieczeństwa i porządku publicznego w powiecie za ubiegły rok.

Sprawozdanie rozpoczął M. Jasniak od ukazania poziomu zatrudnienia powiatowych struktur policji. W ubiegłym roku w sumie Policja dysponowała 120 etatami w tym 7 wolnymi wakatami w Krotoszynie, 16 etatami w Koźminie, 8 etatami w Zdunach i 7 etatami w Kobylinie. – Żadne decyzje co do likwidacji posterunków w Zdunach i Kobylinie póki co nie zapadły. Mamy nadzieję, że pozostaną one na swoich miejscach – mówił zastępca komendanta.
Jeżeli chodzi o poziom bezpieczeństwa publicznego to jest on dość dobrze monitorowany przez policję i nie ma z tym większych problemów. – Znacznie ograniczyły się zdarzenia związane z przestępczością typu: kradzież z włamaniem, kradzieże samochodów czy też bójki. Niestety wzrosły przestępstwa na tle gospodarczym, związane z narkotykami i niestety wzrósł odsetek czynów popełnianych przez nieletnich, a to jest w pewien sposób niepokojące – kontynuował M. Jaśniak. W tym miejscu zastępca komendanta podkreślił ogromną rolę rodziców i nauczycieli, którzy współpracując z policją wciąż niezłomnie współtworzą szereg działań prewencyjnych, które z roku na rok odnoszą swoje skutki.
Jeżeli chodzi o bezpieczeństwo w ruchu drogowym to ubiegły rok był rokiem wielu tragedii. Zginęło w sumie 10 osób, o dwie osoby więcej niż w roku 2011. – Najtragiczniejszy wypadek miał miejsce w Józefowie, gdzie śmierć poniosła czwórka nastolatków. W tym roku jak na razie mamy do czynienia tylko z jednym przypadkiem. Chciałoby się żeby w ogóle do śmiertelnych zdarzeń na drogach nie dochodziło bo czy będzie to jedna czy siedem osób to i tak zawsze jest to zdecydowanie za dużo – puentował M. Jaśniak.
Ogromnym wyzwaniem dla policji pozostają jednak tzw. kradzieże na wnuczka czy też działania tzw. cyber przestępców. – Zarówno w jednym, jak i drugim przypadku przestępcy dysponują bardzo dobrym przygotowaniem i żerują na ludzkiej naiwności. Duża rola tutaj wszystkich, w tym prasy by przestrzegać przed tego typu oszustami – mówił zastępca.
Na zakończenie M. Jaśniak podziękował staroście za pomoc i angażowanie się w działania policji. – Mam nadzieję, że możemy liczyć na dalsza przychylność – kończył zastępca komendanta . Starosta nie pozostawał dłużny odpowiadając: - Oczywiście, że tak. Chciałbym tylko podkreślić, że właśnie przekażemy 40 tys. zł, które powinno zabezpieczyć ostatnie prace związane z remontem budynku komendy w Krotoszynie – mówił Krzysztof Kaczmarek.


W ub. roku pod wpływem alkoholu zatrzymano:
319 – kierujących jednośladami
142 – kierujących samochodami

Prace PZD pod lupą?

Podczas posiedzenia komisji w starostwie radny, Albin Batycki zapytał czy istniałaby możliwość udostępnienia na stronach internetowych gmin harmonogramu prac wykonywanych przez Powiatowy Zarząd Dróg w Krotoszynie. – Mieszkańcy mogliby przyjrzeć się pracom PZD i zgłosić np. fakt ich niepoprawnego wykonywania – tłumaczył radny.

Jak stwierdził radny Batycki pytanie wypłynęło z sugestii mieszkańców gminy Koźmin, którzy chcieliby wiedzieć kiedy dokładnie wykonywane są prace i co leży w ich zakresie. – Myślę, że to żadna tajemnica, a wielu sołtysom ułatwiłoby to życie. Wiedzieliby dokładnie kiedy i co jest robione. Mieszkańcy również mogliby przyjrzeć się tym pracom i zgłosić ewentualne roszczenia co do jakości wykonywanych prac – mówił radny. W słowo wszedł mu radny, Andrzej Szeszycki, któremu pomysł się nie spodobał. – To niedorzeczne jest. Ci ludzie wykonują pracę za pieniądze i wykonują zlecone zadania. Mieszkańcy maja ich kontrolować z pracy jaką wykonują? To absurd – mówił radny. – Gdyby taki harmonogram był to by poprawiła się ta jakość na pewno – odparowywał A. Batycki. – Dla mnie to upokarzające żeby dyrektor musiał się tłumaczyć z pracy swoich pracowników. To żenujące. Obdarzyliśmy tego człowieka zaufaniem, a teraz mielibyśmy robić coś takiego – odpowiadał Szeszycki.
Sytuacje załagodził wice starosta, który tłumaczył, że wszystkie prace jakie wykonuje PZD są jawne i istnieje taki harmonogram. – Myślę, że gdy taki harmonogram pojawił się na stronach gminnych to wzbudzilibyśmy tylko niepotrzebne emocje. Dlaczego? Wiele prac ze względu na pogodę jest np. przesuwanych i pracownicy robią akurat coś innego. Podobnie np. wybierają raz taki, a raz inny odcinek niekoniecznie od tej strony jakiej oczekiwaliby mieszkańcy. Prace są jednak przez dyrektora monitorowane i mamy szczegółową rozpiskę co dani pracownicy robili tego, a tego dnia dokładnie. Taki harmonogram zatem istnieje i jest jakoby obroną dyrektora kiedy mieszkańcy pytają, a co było robione. To wszystko mamy – puentował Krzysztof Kaczmarek.

Żyje ze słupem w bramie

Pan Mieczysław P. (52 l.) od ponad 15 lat mieszka na ulicy Madalińskiego w Krotoszynie. Nic w tym dziwnego gdyby nie pewien szkopuł. W bramie wjazdowej na posesję gdzie ulokowany jest garaż stoi słup energetyczny. Żeby wjechać i wyjechać autem mieszkaniec musi nieźle się namęczyć.
Słup przeszkadza mieszkańcowi
Słup energetyczny o prawie 20 cm wchodzi w przestrzeń bramy wjazdowej na posesję. Wjechać autem można, ale trzeba bardzo uważać by nie zahaczyć przypadkiem stojącego słupa. Pan Mieczysław próbował w tej sprawie interweniować kilkakrotnie. Niestety jego próby spełzły na niczym. – Jakieś 10 lat temu dzwoniłem do energetyki i mówiłem, że słup przeszkadza mi w codziennym egzystowaniu. Jest tak dziwnie postawiony, że należałoby go przesunąć trochę. Oczywiście słup był pierwszy, ja później robiłem sobie bramę, ale nie miałem gdzie jej zrobić jak właśnie w tym miejscu. Przeszkadza co tu dużo mówić – mówi pan Mieczysław. Energetyka nie widziała wówczas problemu z przesunięciem słupa i zadeklarowała, że może to zrobić, ale na koszt mieszkańca czyli ok. 10 tys. zł. – To duże pieniadze, których nie jestem w stanie im zapłacić. Nie można jakoś inaczej tego problemu rozwiązać? – pyta na łamach gazety.
Skontaktowaliśmy się z przedstawicielem firmy Energa Operator S.A. oddziałem w Kaliszu odpowiedzialnym za rejon Krotoszyna. Okazuje się, że żadne pismo w tej sprawie odnośnie ewentualnego przesunięcia słupa nie wpłynęło. – Jeżeli ten pan tylko dzwonił to stanowczo za mało. Powinien wystosować odpowiednie pismo, w którym opisze całą sytuację. Uargumentuje to, że słup mu przeszkadza i w jaki sposób. Może dodać nawet zdjęcia, które zilustrują dany problem. To wszystko powinien wysłać na adres naszej firmy czyli Energa Operator S.A., Aleja Wolności 8, 62-800 Kalisz. Wtedy osoby kompetentne przyjrzą się sprawie i zdecydują czy przesunięcie słupa jest uzasadnione. Jeśli tak to rozważą również opcje, kto będzie płacił za jego ewentualne przesunięcie – poinformował Krzysztof Dziewulski z Centrum Zgłoszeniowego w Kaliszu.

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Zebrali 2,6 tys. złotych dla Bartka

1 piętro było wyśmienitym miejscem dla wystawy

Motocykle prezentowały się okazale

Jeden z zespołów "One Soul"

Bartek Bryske z rodzicami
Trzydniowa wystawa motocykli w krotoszyńskiej galerii przeszła już do historii i trzeba przyznać, że jak do tej pory była najbardziej okazałą wystawą jaką udało się zorganizować krotoszyńskiemu klubowi Oldtimers.

Zabytkowe maszyny zaczęły pojawiać się już w czwartek w nocy. Organizatorzy włożyli wiele wysiłku by motory pojawiły się niemalże w całej przestrzeni krotoszyńskiej galerii. Zarówno w pasażu jak i na pierwszym piętrze każdy odwiedzający sklepy klient mógł podziwiać perły motoryzacyjnej techniki w tym nasze rodzime marki jak: Junak, WSK, Jawa czy też różne wersje Rometów w tym znaną wszystkim dobrze „motorynkę”. - Ta wystawa to strzał w dziesiątkę. Nie spodziewałem się, że tak świetnie wszystko zostanie wyeksponowane. Sama przestrzeń jest genialna. Wielkie brawa dla organizatorów – mówi Piotr Mazurek z Krotoszyna, który oglądał akurat sędziwego Harleya. – Takich akcji w galerii powinno być coraz więcej. Przez trzy dni, jak nigdy tętniła ona życiem. Miało to również odzwierciedlenie wśród klientów sklepów. Do tego muzyka na żywo i wystawy. Super impreza – mówi pani Angelika ze sklepu Dan-Hen.
Sama wystawa to jednak nie wszystko. Przyświecał jej bowiem szczytny cel jakim była zbiórka pieniędzy dla 6-cioletniego Bartosa Bryske z Krotoszyna, który choruje na autyzm. Pieniądze do specjalnych puszek przez trzy dni zbierali wolontariusze z Centrum Wolontariatu Ziemi Krotoszyńskiej. – Ludzie chętnie udzielają się w akcji. Ci, co przychodzą nie szczędzą pieniędzy – mówi jedna ze zbierających, Justyna. Obecna na imprezie mama Bartosza nie kryje swojego szczęścia. – Cieszę się, że ludzie tak spontanicznie zareagowali. Chciałabym im w tym miejscu podziękować – mówi mama Bartka – Agnieszka Bryske. Sam Bartek był zafascynowany tym, co się wokół działo. – Super motory – rzucił uśmiechnięty. Jakież było jego zadowolenie gdy w niedzielę z występem specjalnie dla niego zaprezentowali się jego koledzy i koleżanki z grupy przedszkolnej. – Nic o tym nie wiedzieliśmy. To dla nas ogromne zaskoczenie. Aż łzy się cisną do oczu – zakończyła wzruszona pani Agnieszka.
Podczas wystawy nie zapomniano o całości oprawy. Przez trzy dni prezentowały się bowiem zespoły grające na co dzień w krotoszyńskim Ośrodku Kultury. Rockowo-bluesowe brzmienia w wykonaniu: Gamaya, One Soul czy tez zespołu Sześć Siedem powodowały, że galeria zamieniała się chwilami w imprezę muzyczną. Młodzi w większości artyści nieźle warsztatowo radzili sobie z coverami takich kapel jak Nirvana, Metallica czy tez bardziej standarowych twórców jak The Beatles czy Jimi Hendrix. – Nawet nie wiedziałem, że mamy tyle kapel w Krotoszynie. Myślę, że galeria mogłaby śmiało jakiś przegląd dla kapel zorganizować. Pokazała, że akustyka jest naprawdę niezła – mówi zadowolony Jakub Grygiel z Krotoszyna.
Oprócz muzyki na pierwszym piętrze każdy mógł również obejrzeć wystawę krotoszynianek: Arletty Zmyślonej i Klaudii Milewskiej pt. „Wzajemnie milcząc”. Zbiór kilkudziesięciu zdjęć ze zlotów motocyklowych plus rysunki o różnej tematyce pozwalały odwiedzającym poczuć magię motocyklowego świata. Puszczane w tle filmy zlotowe dopełniały całości i zapowiadały  zbliżający się już sezon motocyklowy oraz sierpniową imprezę na Błoniach. Prawdziwą perełką był film z lat 80-tych, na którym można było zobaczyć m.in. burmistrza, Juliana Joksia, który jako młody motocyklista świetnie bawił się podczas jednego ze zlotów. – Trzy dni wystawy i muzyki za nami. Wszystko odbyło się tak jak powinno. Było bezpiecznie ponieważ nad porządkiem czuwało sporo osób. Najważniejszy cel jakim była zbiórka pieniędzy również udało się zrealizować. Cóż mogę powiedzieć. Cieszymy się, że impreza spodobała się ludziom i mamy nadzieję, że kolejne będą równie tłumnie oblegane jak ta – podsumował prezes krotoszyńskiego klubu Oldtimers, Michał Woźniak.

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK

Echa publikacji

Pracownicy dementują doniesienia
Stanęli murem za kierowniczką
W ostatnim numerze w art. „Mobbing w Lidlu?” przedstawiliśmy zarzuty anonimowych pracowników sklepu pod adresem kierowniczki Justyny W., która ich zdaniem sprawia, że pracownicy boją się przychodzić do pracy bo ta wprowadza tam istny terror. W obronie kierowniczki stanęli aktualni pracownicy firmy, którzy z imienia i nazwiska przedstawiają swoje stanowisko.

Po artykule na forum naszej gazety zawrzało. Komentarzy potwierdzających sytuację w krotoszyńskim Lidlu oraz tych, które broniły kierowniczki pojawiło się bardzo wiele. Większość niestety, ze względu na obraźliwy charakter, w ogóle nie zostało zamieszczonych. Fakt – faktem, cała sytuacja wprowadziła zamęt w dotychczasowym funkcjonowaniu sklepu, a pracujące tam osoby całą sprawą poczuły się zbulwersowane. Wystosowały do naszej redakcji oświadczenie, w którym ustosunkowują się do zarzutów pod adresem pani kierownik. – Pracujemy z tą panią od 11 lat i wszystko co na jej temat pojawiło się w anonimie to zwykłe oszczerstwa. Ktoś kto nie miał nawet odwagi podpisać się z imienia i nazwiska najzwyczajniej w świecie próbuje tę panią oszkalować i tyle. Nigdy nie byliśmy świadkami opisywanych zdarzeń i jest nam przykro, że ktoś mógł coś takiego w ogóle napisać – informuje Kamila Wronecka, która przyszła do redakcji z oświadczeniem podpisanym przez załogę krotoszyńskiego sklepu (15 podpisów pracowników).
Zdaniem pracowników, jeśli ktoś kto już twierdzi, że tak jest, powinien zgłosić ten fakt osobom zajmującym się takimi sprawami w firmie, a nie roztrząsać ją na łamach lokalnej gazety. – Poinformowali o tym gazetę aby popsuć opinię kierownikowi sklepu. Nie mieli odwagi podpisać się pod tymi oszczerstwami. Nie zgadzamy się z zarzutami, bo są one nieprawdziwe. Z kierowniczką nigdy nie mieliśmy żadnego problemu. Przykro nam, że w ogóle do całej tej sytuacji doszło – kończy załoga sklepu.
Przypomnijmy, że anonim trafił również do rzecznika prasowego firmy. Jak poinformowała nas Anna Biskup w najbliższym czasie w krotoszyńskim Lidlu zostanie przeprowadzona kontrola ze szczególnym uwzględnieniem aspektu ewentualnego mobbingu.


Kierowniczka to trudny człowiek
Oprócz głosów dementujących jakoby kierownik krotoszyńskiego Lidla dopuszczała się znęcania nad swoimi pracownikami na forum pojawiły się tez opinie potwierdzające takie działania. Na rozmowę zgodziły się dwie osoby.


Dlaczego zgodzili się panowie na rozmowę?

Michał: Kiedy przeczytałem artykuł to coś we mnie pękło. Wszystko to najprawdziwsza prawda. Poczułem się jakbym tam znowu był. W końcu wyszło szydło z worka. Poza tym nic mnie już nie łączy z tą firmą i mogę śmiało mówić.
Tomasz: Pani kierownik zawsze była trudnym człowiekiem. Za znęcanie się nad pracownikami już raz wyleciała z roboty w Intermarche. To chyba o czymś świadczy.

Co panowie robiliście w Lidlu?

Tomasz: Świadczyłem usługi dla tej firmy. Była jedną z wielu, którą obsługiwałem. Głównie wykonywaliśmy doraźne prace związane z porządkiem i drobnymi naprawami.
Michał: Ja przez trzy lata sprzątałem tam.

Czyli, de facto, nie byliście pracownikami Lidla?

Michał: Nie, ale mieliśmy kontakt z kierowniczką i widzieliśmy jak się zachowuje i traktuje pracowników. Nie raz widziałem panie, które płakały bo kierowniczka podchodziła do nich i mówiła żeby się spieszyły bo to nie urlop, a jak się nie podoba to może to odnotować i przekazać dalej.
Tomasz: Często chodziła i wpisywała pracownikom uwagi bo np. za wolno towar rozkładano czy też za długo ktoś się zbierał do kasy bo akurat miał inną zleconą przez kierowniczkę pracę, ale ta chyba zapominała o tym. Obrywało się im za byle co?

Waszym zdaniem to mobbing?
Tomasz: Jeżeli wziąć pod uwagę taktykę pani kierownik to tak.

Taktykę?

Tomasz: Upokarzanie, nieuzasadnioną krytykę, wyśmiewanie, sarkazm, obraźliwe gesty, zastraszanie. To raczej nie są działania normalne.
Michał: Podam przykład. Jak sprzątałem i już kończyłem to musiałem iść z listami do kierowniczki żeby mi je podbiła. Oczywiście musiała sprawdzić najpierw jak to zrobiłem. Nie było dnia żebym nie czekał na nią 20-30 minut. Nie spieszyło się jej. W tym czasie ludzie już chodzili do Lidla. Ktoś rzucił niedopałek, jakiś dzieciak papierek i co. Pani wychodziła i mi się za to obrywało, że niby nie sprzątam.
Tomasz: Do mnie dość często podchodzili pracownicy i żalili się, że nic nie mogą zrobić bo co to da. Tylko pracę stracą.

Mogli przecież zgłosić to osobie zaufanej w firmie bądź powiadomić kogoś z przełożonych sklepu?

Tomasz: To pół na pół. Jak Pan myśli, czy firma chciałaby żeby coś takiego miało miejsce. Zwolniliby albo pracowników, albo kierowniczkę. Jak do tej pory ona jest, a wśród pracowników jest rotacja. Mi osobiście Lidl wisi pieniądze za wykonane usługi i to niemałe. Jakoś dziwnym trafem poginęły poświadczenia wykonanych prac i pieniędzy nie mam do dziś. Ja w przeciwieństwie do pracowników typowo z Lidla zgłosiłem ten fakt do Działu Ekspansji Lidla i cisza do dziś, a minęło już sporo czasu.
Michał: Osób zaufanych tam nie ma. Część się nie wychyla, a druga część stoi murem za kierowniczką i tyle. Ja niestety też czuję się oszukany przez kierowniczkę. Nie otrzymałem bowiem wynagrodzenia za część wykonanej przez siebie pracy. Też zgłaszałem to na infolinię Lidla i do Działu Ekspansji. Do dzisiaj nie ma odzewu.

Dlatego panowie odważyli się mówić?
 

Tomasz: Nie. To nie ma nic wspólnego ze mną. Ja już nie współpracuję z tym sklepem i tą panią. Po prostu jak przeczytałem artykuł to coś we mnie drgnęło. A jak zobaczyłem te komentarze broniące kierowniczki to normalnie krew mnie zalała. Teraz to dopiero tam musi być gehenna.
Michał: Ja podobnie. Mam nadzieję, że kontrola przełożonych spowoduje, że ci co do tej pory milczeli powiedzą swoje zdanie. Mają do tego prawo.

Gdyby doszło do konfrontacji* z kierownik zgodziliby się panowie powiedzieć jej to w oczy?
 

Michał: Bez problemu. Proszę tylko o kontakt. Nie mam nic do ukrycia, a przeciwnie z chęcią posłucham wyjaśnień tej pani.
Tomasz: Ja niekoniecznie, aczkolwiek jeśli taka będzie potrzeba to przemyślę te propozycję.
 

*Kierowniczka Lidla podtrzymuje, że wszystkie zarzuty są nieprawdziwe i stanowią tylko zwykłe pomówienia mające na celu oczernienie jej osoby.  W rozmowie z nami zgodziła się na ewentualną konfrontację, ale w obecności swoich przełożonych.

Mobbing - według art. 943 § 2. Kodeksu Pracy oznacza działania lub zachowania dotyczące pracownika lub skierowane przeciwko pracownikowi, polegające na uporczywym i długotrwałym nękaniu lub zastraszaniu pracownika, wywołujące u niego zaniżoną ocenę przydatności zawodowej, powodujące lub mające na celu poniżenie lub ośmieszenie pracownika, izolowanie go lub wyeliminowanie z zespołu współpracowników. Istotnym jest fakt, że osobą dopuszczającą się mobbingu nie musi być pracodawca, lecz może to być przełożony lub współpracownik.
 

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK
.

Pierwszy wśród równych sobie

Wiesław Legutko
Przedsiębiorstwo  Hodowlano-Nasienne  w Smolicach ma już 20 lat. 7 kwietnia jego właściciel, Wiesław Legutko został odznaczony tytułem Wielkopolskiego Rolnika Roku 2012. To kolejne wyróżnienie dla prężnie działającej firmy na naszym terenie, która zatrudnia aktualnie blisko 300 osób.

Minęło już 20 lat od chwili, gdy na ogrodniczym rynku nasiennym pojawiły się torebki ze znaczkiem promowanym przez Wiesława Legutko (61 l.) .  Przez cały ten czas wysiłek pracowników firmy skierowany był na tworzenie szerokiego, atrakcyjnego asortymentu oferowanych gatunków i odmian.
Dzisiaj przedsiębiorstwo dysponuje jednym z najbogatszych, nie tylko w Polsce, ale i w Europie asortymentem nasion gatunków i odmian roślin ozdobnych, warzyw i ziół.
Oferta firmy skierowana jest do posiadaczy ogródków przydomowych i działkowych oraz producentów wielkotowarowych, zarówno w kraju jak i za granicą. Aby oferta była w pełni wartościowa i atrakcyjna, Przedsiębiorstwo prowadzi ścisłą współpracę z Katedrą Genetyki, Hodowli i Biotechnologii Roślin Ogrodniczych SGGW w Warszawie, skąd corocznie przejmuje do hodowli zachowawczej i reprodukcji najnowsze odmiany wybranych warzyw. Charakterystykę wielu z tych odmian rozpoczyna określenie „Pierwsza polska odmiana” co świadczy, że są to formy nowe, dotychczas u nas mało znane.

Zaczynał od 4,5 ha gospodarstwa
Wszystko zaczęło się Bojanowie gdzie pan Wiesław się wychował. Jak sam mówi nigdy nie lubił gospodarki, ale jako dziecko musiał na niej pracować. – Wiadomo, że jako dziecko musiałem pomagać rodzicom na gospodarce, chociaż zawsze ciągnęło mnie bardziej do kwiatów niż do uprawy ziemi jako tako. To tam dostałem przysłowiowego „kopa” do pracy chociaż nie było tak lekko – wspomina W. Legutko. Kiedy przejął gospodarkę po rodzicach rozpoczął tez naukę na Akademii Rolniczej w Poznaniu. Wkrótce zaczął tez pracę w Instytucie Doświadczalnym w Smolicach. – Zajmowałem się krzyżówką nowych odmian roślin. W sumie odkryłem ich 200. Część z nich wciąż jest w sprzedaży – dodaje pan Wiesław. Budowę znanego na całym świecie przedsiębiorstwa zaczynał razem z żoną i dziećmi. – W 1994 roku zapanował głód nasion. Sprzedawaliśmy je na początku w papierowych torebkach. Potem przyszła myśl, żeby je produkować i tak się zaczęło. W 1998 roku byliśmy już silną firmą w Polsce, a w 2000 roku ruszyliśmy na Europę – kontynuuje W. Legutko.
Obecnie firma znajduje się w Jutrosinie, ale same nasiona hodowane są w Smolicach na areale ponad kilkuset hektarów. – Zatrudniamy blisko 300 osób. Jest to ważne bowiem rynek zbytu mamy bardzo obszerny. Mając na celu stworzenie nowoczesnej bazy technicznej, hodowlanej i administracyjnej, w 2008 roku siedziba firmy została przeniesiona do Jutrosina - Nad Stawem, odległego o kilka kilometrów od Smolic. Na miejscu w Smolicach i Jutrosinie prowadzona jest hodowla nowych odmian dalii i begonii, papryki, pomidora, ogórków oraz hodowla zachowawcza reprodukowanych odmian. Mając na uwadze atrakcyjność oferty i jakość oferowanych nasion, nasza firma współpracuje z wieloma uznanymi firmami nasiennymi w kraju i za granicą. Produkcja nasion warzyw, roślin ozdobnych i ziół prowadzona jest przez doświadczonych producentów w Polsce, krajach europejskich, azjatyckich, Afryce, Ameryce Płd. i Płn. – mówi W. Legutko. (W. Legutko zna płynnie 5 języków. Języka angielskiego i rosyjskiego używa najczęściej – przyp. red.)

My musimy siać
Wyróżnienie, które odebrał W. Legutko na gali w Poznaniu jest dla niego bardzo ważne z kilku względów.  Już czwarty raz z rzędu firma dostawała propozycję by wziąć w konkursie udział, ale jak twierdzi W. Legutko nigdy nie było na to czasu. – W końcu się zgodziłem i nie żałuję bowiem członkowie kapituły oceniającej przedsiębiorstwa to naprawdę uznanej rangi autorytety w wiecie nauki – mówi W. Legutko. – To, co predysponowało mnie do tej nagrody mogę zamknąć w kilku aspektach. Po pierwsze, stworzyłem na bazie małego gospodarstwa w Bojanowie światową firmę. Po drugie stworzyłem unikalną bazę przerobową nasion tj. zbiór nasion, ich opracowanie oraz sprzedaż i po trzecie, posiadamy wykwalifikowaną kadrę, która napędza cały mechanizm oraz laboratorium badawcze jakości nasion jakiego w Polsce nie ma nikt – dodaje siewca roku.
O firmę, W. Legutko, się nie boi bowiem dwójka dzieci już pracuje w jego firmie na stanowiskach dyrektorskich. – Pracuje mi się z dziećmi bardzo dobrze. Ja jeśli kiedyś odszedłbym na emeryturę wróciłbym do tego co robiłem na początku czyli krzyżowania nowych odmian – mówi pan Wiesław.
Póki co na brak zajęć nie narzeka. Dzień pracy zaczyna wcześnie rano już po 6.00. Pracuje do 18.00 by wrócić do domu, przespać się półtorej godzinki i wrócić o 19.00 do godziny 24.00 z powrotem. – To całe moje życie. Ja robię to, co lubię, a to chyba najważniejsze w życiu każdego człowieka. Na gali wypowiedziałem takie słowa: „Nie wolno nam ni sił, ni dnia marnować. Musimy siać, musimy tworzyć cud. Nie wolno nam po spichrzach ziarna chować. Na świecie głód. Na świecie ciągle głód. A nas tak mało, tych co ponoć ze swych spichlerzy szczyptę braciom dać. Więc róbmy swoje. My musimy siać.” Myślę, że to jest właśnie to, co robię i chcę robić do końca – kończy W. Legutko.

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK