poniedziałek, 25 listopada 2013

Piłkarska jesień za nami

Gry „piastunek” nie zdołał odświeżyć nawet doświadczony Krzysztof Kendzia
„Orły” pokazują, że zamierzają szybko wrócić na czwartoligowe boiska
Ekipa „Astry” to dzisiaj skład, który ma graczy doświadczonych i młodych
Podczas sezonu błyszczeli również nasi kibice. Tutaj podczas derby pomiędzy „Astrą”, a „Białym Orłem”
Oficjalnie zakończono rozgrywki rundy jesiennej w piłce nożnej. Niektóre ekipy dzięki sprzyjającej pogodzie rozegrają jeszcze awansem spotkania z rundy wiosennej, ale można śmiało już podsumować jesienne kolejki. W przypadku naszych drużyn nie wszystkie mają powody do zadowolenia.

W sezonie jesiennym swoje mecze rozegrała zdegradowana z III ligi drużyna Piasta Kobylin, spadkowicz z IV ligi – ekipa Białego Orła z Koźmina Wlkp., grająca wciąż na równym poziomie ekipa Astry Krotoszyn, która broniła boisk okręgowych oraz CKS Zduny w klasie A i dwie ekipy w klasie B: Sokół Chwaliszew i Sulimirczyk Sulmierzyce. Zabrakło niestety grającej na boiskach A-klasowych ekipy Błękitnych Biadki, która wycofała się z rozgrywek ze względów finansowych i roszad osobowych.

Piast poniżej oczekiwań
Kobylińska drużyna, która zanotowała spadek do III ligi przed sezonem w IV lidze przeszła sporą metamorfozę. Na stanowisku dotychczasowego trenera, Marcina Kałuży pojawił się Grzegorz Żyto, który miał odmienić oblicze kobylińskiej drużyny, z której tak naprawdę pozostało niewielu graczy, którzy swoim doświadczeniem boiskowym mogli zadziwiać nas kilka lat wstecz. Kadra została odmłodzona i można było przeczuwać, że zespół będzie docierał się w pierwszej części sezonu. Nikt chyba jednak nie spodziewał się, że ostatnie miejsce w tabeli z zaledwie siedmioma punktami i bilansem tylko jednej wygranej, czterech remisów i aż jedenastu przegranych będzie wiosną nie lada wyzwaniem dla piłkarzy, którzy staną przed ciężkim zadaniem utrzymania się w lidze.
Ostatnie spotkanie z ekipą SKP Słupca, która podobnie jak Piast walczyć będzie o utrzymanie było widowiskiem, które pokazało póki co, gdzie znajduje się aktualnie drużyna piastunek.
Mecz w Słupcy od początku był po stronie miejscowych, którzy mocno parli do przodu i już w kilku chwilach zdołali stworzyć więcej sytuacji bramkostrzelnych. Prowadzenie zdobył jednak Piast za sprawą Patryka Kamińskiego, który wykorzystał sytuację sam na sam z bramkarzem Słupcy. Radość piastunek nie trwała jednak długo. Kiedy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się prowadzeniem Piasta w polu karnym dochodzi do faulu na atakującym ze Słupcy. Sędzia dyktuje rzut karny, który na remis zamienił Piotr Głowala.
Lepiej grali miejscowi, którzy zdołali jeszcze dwukrotnie strzelić bramki na miarę zasłużonego zwycięstwa. Ich egzekutorami byli: Mateusz Duszyński i Tomasz Jarecki.
Piast znalazł się na dnie i ciężko będzie mu grać wiosną z bagażem zaledwie siedmiu punktów. Potrzebne są radykalne zmiany, szczególnie w obronie zespołu, który dość łatwo daje się rozmontowywać kolejnym rywalom. Przed trenerem ciężka praca. Czy uda mu się zapewnić piastunkom utrzymanie i zadeklarowaną przynajmniej ósmą pozycję w tabeli? Odpowiedź już niebawem.

Orły wróciły na szczyt
W klasie okręgowej mierzyły się dwa zespoły. Spadkowicz z IV ligi – Biały Orzeł z Koźmina i krotoszyńska Astra. W przypadku pierwszego zespołu od początku było wiadomo, że zespół pod wodzą Macieja Dolaty będzie robił wszystko by na powrót powrócić na czwartoligowe boiska. Po zakończonym, nieudanym sezonie nastroje były bojowe co przełożyło się na grę koźmińskiego zespołu. Nawet ostatni mecz z ekipą z Czekanowa, gdzie udało się tylko zdobyć jedno oczko nie był w stanie zatrzymać rozpędzonego motoru drużyny, która pewnie z dorobkiem 37 punktów przewodzi stawce w lidze okręgowej. Filarami drużyny pozostają wciąż zawodnicy doświadczeni tacy jak: Bartłomiej Ziembiński czy Piotr Karcz. Na sukces pracowała jednak cała drużyna, która ma duże aspiracje i co najważniejsze głód zwyciężania, czego nie można powiedzieć o wielu innych drużynach tej ligi. W ekipie od samego początku grało wszystko, i obrona, i atak, które wspierane dobrą postawą linii pomocy sprawiały, że każde widowisko w wykonaniu orłów stało na wysokim poziomie. Ostatecznie na koniec jesieni Biały Orzeł przegrał tylko dwa spotkania, jedno zremisował, a wygrał aż dwanaście.

Astra nieco niżej
Ostatni mecz jesieni w wykonaniu podopiecznych Patryka Halaburdy  z beniaminkiem klasy,
Sokołem Bralin spowodowało, że Astra awansowała na miejsce dziewiąte w tabeli. W drużynie wiele się działo. Odszedł m.in. doświadczony Janusz Maryniak, który grał w sąsiedniej drużynie w Dobrzycy. Ekipa była przez całą jesień drużyną doświadczonych graczy i młodego narybku Astry i trzeba przyznać, że trener i zarząd wykonał kawał solidnej pracy. Dość często bowiem bramki strzelali młodzi zawodnicy pokroju Karola Krystka czy Dawida Przybyszewskiego. To wespół z dobrą grą starszych zawodników takich jak Ryszard Idkowiak czy Jacek Chromiński przynosiło to wiele dobrych momentów. Niestety ekipie zdarzały się wpadki i dziurawa linia obrony przepuszczała cenne punkty. Ekipa grała też słabiej drugie połowy spotkań i to musi na pewno się zmienić by myśleć o lepszej pozycji na wiosnę. O tym, że Astra jest w stanie to zrobić nie trzeba przekonywać zagorzałych kibiców klubu, który w tym sezonie tłumnie stawiali się na stadionie w Krotoszynie by dopingować swoją drużynę. Astra traci aktualnie tylko 11 punktów do lidera,  ekipy Białego Orła. Teoretycznie zatem wszystko jest możliwe.

Dobry początek cukrowników
Jedyna grająca w A-klasie ekipa ze Zdun początek jesieni miała wręcz wymarzony. Kilka pierwszych remisów, a następnie zwycięstwa sprawiły, że drużyna CKS Zduny pod wodzą Bartosza Zimermanna  zbliżyła się nawet do trzeciego miejsca w tabeli. Im dalej jednak tym było już gorzej. Tak naprawdę nie wiadomo, co było przyczyną tego, że na koniec cukrownicy uplasowali się w spadku na miejscu trzynastym. O ile bowiem doświadczenia zawodnikom nie można odmówić (ekipa grała przez długi czas w lidze okręgowej – przyp. red.), o tyle kondycji już jak najbardziej. Często zdarzało się, że piłkarze ze Zdun mieli zbyt mało siły na drugą połowę i kończyło się to niestety stratą bramek, a to z kolei kończyło się przegraną. Miejmy jednak nadzieję, że wioną te braki zostaną zniwelowane.
W B-klasie bez większych sensacji. Lepiej spisała się ekipa Sokoła Chwaliszew, która zajęła miejsce siódme w tabeli. Sulimirczyk Sulmierzyce jest dopiero dziewiąty.

Uczcili pamięć patronki

Dzieci z wielkim zaangażowaniem odegrały sceny z życia św. Elżbiety
15 listopada dzieci z przedszkola nr 4 Słoneczko w Krotoszynie uczciły uroczystość świętej Elżbiety, patronki sióstr Elżbietanek i przedszkola.
Najpierw przedszkolaki razem z rodzicami wzięły udział we mszy świętej w kościele pw. św. Andrzeja Boboli, gdzie „święta Elżbieta”, w tej roli Zofia Król, obdarowała dzieci i ich rodziców, poświęconymi przez ks. proboszcza, Stanisława Mieszałę, chlebkami. Następnie przedszkolacy zaprezentowali się swoim bliskim w przedstawieniu pt. Róża Świętej Elżbiety.
W barwnej insceniacji dzieci przypomniały wszystkim życie księżnej Elżbiety. Osoba ta urodzona w 1207 roku na Węgrzech była córką króla węgierskiego Andrzeja II i Gertrudy von Andechs (siostry św. Jadwigi Śląskiej). Przez całe przedstawienie dzieci opowiadały o życiu świętej, która mając zaledwie 20 lat została wdową. Z własnej woli odsunęła się od życia dworskiego i osiedliła się z dziećmi w pobliskim Eisenach, gdzie do dzisiaj znajduje się kościół. Potem przeniosła się do Martburga. Przez cały okres wdowiego życia św. Elżbieta nigdy nie zaniedbała akcji dobroczynnej, szczególniejszą zaś opieką darzyła kaleki, ludzi trędowatych i szczególnie pokrzywdzonych przez los. Dla tych celów z własnych funduszy zbudowała najpierw szpital w mieście Gotha. Potem drugi w Wartburgu, w którym przebywała. Pracowała w nim do ostatnich dni swego życia, spełniając w nim wszystkie posługi. Wpatrzona w Chrystusa, którego kochała ponad wszystko i w którym widziała chorych i biednych, pamiętając o słowach Chrystusa: Wszystko cokolwiek uczyniliście jednemu z Moich najmniejszych, Mnieście uczynili (Mt 26,40), miłowała ona tych chorych do oddania wszystkiego, co posiadała. Nie żałowała im sił, czasu, rzeczy. Kochała ich z całego swego serca. Zmarła z przepracowania i wyczerpania organizmu w wieku zaledwie 24 lat z 16 na 17 listopada 1231 roku. Pochowana została w Marburgu.
Uroczystość była bardzo wzruszająca. Dzieci wraz z siostrą dyrektor, Emanuelą Bartkowiak na przedstawieniu jednak nie poprzestały. Jeszcze tego samego dnia odwiedziły Urząd Gminy, gdzie wręczyły wiceburmistrzowi, Ryszardowi Czuszke oraz sekretarz gminy, Beacie Pospiech małe chlebki, które mają przypominać o życiu patronki przedszkola. W podziękowaniu dzieci otrzymały kolorowe ołówki.

Tutaj drzwi zawsze są otwarte

Najmłodsza młodzież na ten dzień przygotowała piosenki i inscenizacje
Na „Drzwiach Otwartych” pojawiło się sporo rodziców
Każdy mógł poczęstować się przygotowanymi przez młodzież wyrobami
"Z roku na rok udaje się nam coraz bardziej pokazywać wszystkim, że młodzież o specjalnych potrzebach tak naprawdę nie różni się od młodzieży z innych szkół. Nasze integracyjne działania pozwalają także na to, że społeczeństwo gminy jest wiadome tego, że takie szkoły jak nasza są potrzebne" - mówiła J. Szóstak
19 listopada w godzinach 10.00-17.00 w Zespole Szkół Specjalnych na ulicy Ostrowskiej w Krotoszynie odbyły się Drzwi Otwarte, w których udział wzięło sporo osób w tym rodzice, nauczyciele z innych placówek i zaproszeni goście. – Nasza szkoła zawsze w listopadzie szeroko otwiera swoje drzwi dla wszystkich, którzy chcą zapoznać się z jej specyfiką – tłumaczy dyrektor szkoły, Jolanta Szóstak.

Punktualnie o godzinie 10.00 rozpoczęło się oficjalne otwarcie tego dnia przez dyrekcję szkoły, która klicznie zebranym rodzicom i zaproszonym gościom przybliżyła krótko bogatą tradycję placówki. Zespół Szkół Specjalnych im. Marii Grzegorzewskiej to dzisiaj trzy szkoły: Szkoła Podstawowa Specjalna, Gimnazjum Specjalne i Zasadnicza Szkoła Zawodowa. – Od 55 lat kształcimy dzieci i młodzież o różnym stopniu niepełnosprawności umysłowej i fizycznej i zróżnicowanych potrzebach edukacyjnych. Mamy bardzo dobrą kadrę nauczycielską, która w pracę wkłada całych siebie i oddaje dzieciom całe swoje serce. Wspieramy uczniów w wyborze przyszłego zawodu i kształcimy ich w tym kierunku. Przychodząc do nas można nie tylko zdobyć zawód, ale również rozwijać swoje zainteresowania – mówiła dyrektorka, J. Szóstak.
Dziś szkoła kształci młodzież w zawodach: cukiernika, krawca, piekarza i kucharza małej gastronomii. Oprócz zajęć dydaktycznych młodzież może się rozwijać podczas zajęć w nowoczesnej pracowni komputerowej, podczas zajęć turystyczno-rekreacyjnych, w świetlicy środowiskowej, podczas zajęć socjoterapeutycznych (muzykoterapia, arteterapia i hipoterapia) oraz w wielu zajęciach sportowych, gdzie uczniowie ZSS odnoszą szereg sukcesów w ramach sekcji olimpiad specjalnych. – Aktualnie zbieramy na namiot dla konika do  zajęć z hipoterapii. Jego koszt to kwota rzędu ok. 39 tys. zł. Do tej pory udało się nam zebrać 15 tys. zł i jeszcze sporo zostało do zebrania. Mamy nadzieję jednak, że grudniowe akcje takie jak sprzedaż ciast podczas kiermaszu, sprzedaż kartek wykonanych przez młodzież i w końcu doroczny bal pozwolą nam zakupić namiot i ruszyć z zajęciami hipoterapii na stałe w nowym roku –kończyła J. Szóstak.
Okolicznościowe przemówienie wypełniały występy młodzieży szkolnej. Najmłodsi bawili publiczność zabawnymi piosenkami, natomiast starsi koledzy przedstawili scenkę kabaretową z życia szkoły. Następnie wszyscy mogli zwiedzić placówkę, która tego dnia tętniła życiem jak nigdy. – To takie założenie, żeby pokazać wszystkim jaką jesteśmy szkołą, jak wygląda w niej dzień powszedni, czym się zajmujemy, jak uczymy naszych uczniów, jaka panujetu atmosfera – podkreśla dyrektorka. Z tego też względu na korytarzach szkoły czekały na wszystkich warsztaty cukiernicze i gastronomiczne. Młodzież specjalnie na ten dzień przygotowała swoje wyroby. Były chleby, rogaliki, pączki i wiele innych potraw, które ciężko było zliczyć. – Cały dzień wczoraj je przygotowywaliśmy. To nasze dzieło. Życzymy smacznego – zachęcał do konsumpcji Miłosz. Każdy mógł również wpisać się do księgi pamiątkowej szkoły.
Oprócz tego można było obejrzeć wystawę pokazującą wiele aspektów szkoły na Ostrowskiej m.in. zdjęcia z kółek zainteresowań czy też występów artystycznych i sportowych wychowanków ZSS w Krotoszynie. W drugim skrzydle szkoły natomiast odbywały się bezpłatne porady psychologiczne, pedagogiczne wczesnego wspomagania rozwoju dziecka i rewalidacji. – Mam nadzieję, że każdy kto odwiedził naszą szkołę miło spędził w niej swój czas. Od lat bowiem przyświecają nam jedne ze słów naszej patronki, że każdy ma prawo do szczęścia i swojego miejsca w społeczeństwie. My takie miejsce dajemy i poprzez działania integrujemy społeczeństwo w naszej gminie – podsumowała J. Szóstak.

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK

Pokazali, że są stąd

Laureaci konkursu literackiego „Jestem stąd” nie kryli swojej dumy i szczęścia
20 listopada w galerii Refektarz odbył się finał konkursu literackiego pt. Jestem stąd. Wzięło w nim udział 35 uczestników ze szkół podstawowych i gimnazjów. Wszyscy udowodnili, że posiadają niezwykłą wrażliwość poetycką, a w zwykłych miejscach naszego miasta potrafią znaleźć elementy, którymi winniśmy się zachwycać.

Przed finałem w galerii Refektarz każda szkoła przeprowadziła eliminacje szkolne, z których do wielkiego finału dostały się maksymalnie po trzy osoby z danej placówki oświatowej w gminie. Młodzież samodzielnie tworzyła wiersze o Krotoszynie, które następnie recytowała, najpierw przed kolegami w swoich szkołach, a następnie na wielkim finale w galerii.
Ta odbyła się punktualnie o godz. 10.00 i gościła młodych poetów w trzech kategoriach: klas I-III szkół podstawowych (9 osób), klas IV-VI klas podstawowych (17 osób) i gimnazjów 9 osób). Recytacji młodzieży przysłuchiwali się obecni z nimi nauczyciele prowadzący oraz specjalnie powołana na tę okazję komisja w składzie: przewodniczący, Marcin Szyndrowski; radny powiatowy i emerytowany nauczyciel języka polskiego, Juliusz Poczta oraz przedstawicielka starostwa, Natalia Szymura.
Wszystkie wiersze wzbudzały w słuchaczach zachwyt. Młodzi poeci ukazywali urokliwe miejsca Krotoszyna z jego znanymi i mniej znanymi zakątkami. Wszyscy mogli przejść się zwykłą krotoszyńską ulicą, jakich wiele jest przecież, zobaczyć Ratusz, krotoszyńskie zabytki z kościołem farnym na czele, usiąść na ławce w parku i pooglądać łabędzie czy też ujrzeć uśmiechnięte dzieci z różnych krotoszyńskich przedszkoli i szkół. – Należą wam się ogromne podziękowania za zaangażowanie i odwagę w mierzeniu się z trudną sztuką poetyckiego słowa. Pokazaliście, że jesteście stąd, z Krotoszyna, z miasta które zawsze będzie w waszych sercach i umysłach. Dziś wszyscy jesteście zwycięzcami – podsumował przewodniczący komisji. Na uwagę zasługują również formy literackie, jakie młodzież obrała w pokazaniu swoich wierszy. Mieliśmy zatem do czynienia z liryką wyznania, formą listu czy też wierszowanych miniatur poetyckich. To wszystko sprawiało, że wybór laureatów nie był wcale taki łatwy i oprócz głównych nagród za pierwsze trzy miejsca, jury przyznało również kilka wyróżnień.
Organizatorami imprezy byli: Krotoszyński Ośrodek Kultury oraz Urząd Gminy w Krotoszynie. Nagrody z kolei ufundowali sponsorzy: firma Saracen z Krotoszyna, księgarnia Lektorat Plus oraz sklep komputerowy Soft z Krotoszyna.

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK
 

Najlepsi młodzi poeci w poszczególnych kategoriach:
Szkoła Podstawowa (klasy I-III)
1. Miłosz Pietrzak    (SP nr 3 Krotoszyn)
2. Bartosz Broda    (SP nr 8 Krotoszyn)
3. Julia Marsałek    (SP Biadki)
Wyróżnienie:  Aleksandra Chudy    (SP nr 4 Krotoszyn)
Szkoła Podstawowa (klasy IV-VI)
1. Zuzanna Gąsiorkiewicz    (SP nr 8 Krotoszyn)
2. Dariusz Szczuraszek    (SP nr 8 Krotoszyn)
3. Iga Frukowska    (SP nr 3 Krotoszyn)
wyróżnienia: Jakub Kulig (SP Kobierno) i Wiktoria Namyślak (SP nr 4 Krotoszyn)
Gimnazjum
1. Aleksandra Kulesza    (Gimnazjum nr 4 Krotoszyn)
2. Julia Bałoniak    (Gimnazjum nr 4 Krotoszyn)
3. Julianna Jagodzińska    (ZS Orpiszew)
Wyróżnienie: Monika Bukowa (Gimnazjum nr 4 Krotoszyn)   

Trójkąt bermudzki na Parcelkach

Oba auta były niezdatne do jazdy. Przez dwie godziny kierowcy czekali na ich odholowanie
19 listopada na skrzyżowaniu ulic Półwiejskiej i Samulskiego miała miejsce groźnie wyglądająca kolizja drogowa. Nikomu na szczęście nic się nie stało.
Mieszkańcy Parcelek, którzy mieszkają na ulicach: Urbanowiczówny, Półwiejskiej i Samulskiego do stłuczek i wypadków w obrębie feralnego skrzyżowania są już przyzwyczajeni. – To taki nasz „trójkąt bermudzki” – śmieje się jeden z mieszkańców ulicy Samulskiego – Nie ma roku żeby auta się nie tłukły i zazwyczaj kończy się to w płocie sąsiada na Półwiejskiej, albo Samulskiego, a na końcu narożnik Urbanowiczówny – dodaje.
Nie inaczej było we wtorek, 19 listopada tuż przed godziną 15.00. Osoby, które widziały zdarzenie niechętnie o tym mówią, bo jak twierdzą niepotrzebne im to żeby stawiać się w sprawie jako świadkowie. Niektórzy jednak mówią chętnie. – Kierowca „matiza” jechał ulicą Półwiejską i nie zatrzymał się przed dojazdem na główną którą jest najpierw Urbanowiczówny, a potem Samulskiego. Skończyło się jak się skończyło. Facet rąbnął w drugie auto, a tamto wjechało impetem w płot na Półwiejskiej – mówi nam anonimowo mieszkaniec z ulicy Urbanowiczówny.
Mężczyzna, który jechał prawidłowo swoją „renówką” miał w aucie jeszcze dwie inne osoby, które do przyjazdu karetki pogotowia nie opuszczały auta. Mężczyzna natomiast już wzywał odpowiednie służby. Te pojawiły się bardzo szybko. Jedną z pasażerek pogotowie zabrało z sobą na obserwację do szpitala. Wiadomo, że nic poważniejszego jej się nie stało. - Mieszkaniec Krotoszyna, który jechał ulicą Półwiejską samochodem marki daewoo matiz nie udzielił pierwszeństwa przejazdu zderzając się z pojazdem marki renault scenic, którego prowadził inny krotoszynianin. Uczestnicy zdarzenia byli trzeźwi. Sprawca został ukarany mandatem karnym w kwocie 500 zł – informuje rzecznik prasowy krotoszyńskiej policji, Włodzimierz Szał.
Jak zwykle w tego typu zdarzeniach na Parcelkach ucierpiało ogrodzenie. – Dopiero co zrobił to ogrodzenie i już znowu ktoś w nie wjechał. Tak jest cały czas. Kierowcy w ogóle tutaj nie myślą. Aż cud, że jak przejazd na ulicy Koźmińskiej był zamknięty nikt tutaj się nie rozbił – mówił inny mężczyzna.
Od kilku lat o poprawę bezpieczeństwa na osiedlu Parcelki apeluje szef rady osiedlowej, Stanisław Szpoper. Jego zdaniem przydałyby się na ulicach progi zwalniające, które na pewno rozwiązałyby problem znacznej prędkości rozwijanej przez kierowców. Póki co jednak jego apele nie odnoszą odpowiednich skutków. Również apele straży miejskiej i policji niewiele na razie wnoszą. – Oczywiście patrolujemy tamte okolice i zwracamy bacznie uwagę na to jak jeżdżą tamtędy kierowcy. Możemy wciąż apelować o rozwagę i o to żeby zwracać uwagę na to, na jakiej drodze się znajdujemy – podkreśla W. Szał.

Złoci wiekiem świętowali

Dzień Seniora w Kobylinie uświetnił występ chóru „Harfa”
W czwartek, 14 listopada w Klubie Seniora w Kobylinie odbyły się uroczyste obchody Dnia Seniora. Na spotkanie przybyło 60 osób skupionych w klubie seniora Złoty Wiek.
Klub Seniora w Kobylinie ma już 36 lat i od tyluż zadziwia swoich mieszkańców mnogością działań i integracyjnych spotkań. Listopadowe spotkanie z okazji Dnia Seniora było dla wszystkich kolejną możliwością wspólnego spotkania i dzielenia się ze sobą troskami i radościami dnia codziennego. – Nasi seniorzy przychodzą do klubu głównie właśnie po to, żeby się spotkać i pogadać. Jest to dla nich takie miejsce, gdzie chętnie rozmawiają ze sobą na różne tematy i wspólnie spędzają wolny czas – zaczyna prezes klubu seniora, Danuta Bednarz. Na dzień seniora przybyło wiele zaproszonych osób, w tym również przedstawiciele gminy z przewodniczącym rady miejskiej, Tadeuszem Dżygałą na czele.
Specjalnie na ten dzień wystąpił dla wszystkich chór Harfa pod dyrekcją Zdzisława Kamińskiego ze Smolic, który dzięki repertuarowi (głównie piosenki przedwojenne i powojenne m.in. takich artystów jak Mieczysław Fogg) porywał zebranych do wspólnego śpiewania, a „...słowa, jak jesienne róże...” wypełniały salę klubową. – Nasi seniorzy to powojenny, zdrowy materiał, który wie jak się bawić. Śpiewów praktycznie nie było końca – dodaje D. Bednarz.
Oprócz tego seniorzy zadbali również o stronę gastronomiczną. Stoły uginały się od smacznego jadła począwszy od kiełbasek, bigosu, sałatek, a skończywszy na słodkich plackach i wypiekach, które kto jak kto, ale seniorki z Kobylina pieką wyśmienite. – Całe spotkanie odbyło się, jak zwykle, w bardzo przyjaznej i miłej atmosferze także jestem przekonana o celowości takich działań w przyszłości – zakończyła szefowa klubu.

Większość pilnych remontów ujęto

PZD zamierza w przyszłym roku przeznaczyć na inwestycje ok. 2 mln zł
Podczas komisji radnych powiatowych, 21 listopada dyrektor Powiatowego Zarządu Dróg, Krzysztof Jelinowski przedstawił propozycję budżetu na kolejny rok. Radni większością głosów zaakceptowali dokument i nie mieli wielu pytań gdyż ujęto w budżecie praktycznie wszystkie newralgiczne odcinki, o których w tym roku burzliwie często dyskutowano.

Budżet na 2014 rok ma wynieść 6 mln 385 tys. 591 zł i będzie niższy od zaplanowanego na ten rok o kwotę 407 tys. zł. Jak podkreślał jednak dyrektor PZD będzie starał się sprostać oczekiwaniom mieszkańców i wywiązywał się z obietnic, które wcześniej deklarował. –Pieniądze są jakie są, ale zrobimy wszystko co w naszej mocy żeby dobrze je spożytkować – mówił dyrektor. Jeżeli chodzi o zwiększenia kwot w proponowanym budżecie to dotyczą one w głównej mierze wynagrodzeń osobowych, które wzrosną o ok. 58 tys. zł i wynieść mają ogółem 885 tys. 264 zł. Na tym samym poziomie czyli 15 tys. zł mają pozostać wydatki na nagrody i wydatki osobowe. – Głównie odzież ochronną i ekwiwalenty za pranie, ręczniki i napoje do prac w okresie letnim – mówił K. Jelinowski. Wzrośnie również o 27 tys. zł wynagrodzenie osobowe pracowników i wyniesie 100 tys. zł. Zmniejszą się natomiast znacząco kwoty m.in. zakupu materiałów o ok. 200 tys. zł. i wyniosą 959 tys. zł. – Zawsze jednak może się coś zdarzyć nieprzewidywalnego, ale póki co w sprzęt nie musimy inwestować i go naprawiać – mówił dyrektor. Koszta zimowego utrzymania to kwota 318 tys. zł. Jest ona mniejsza od tegorocznej o prawie 30 tys. zł.
Najbardziej radnych interesowały jednak wydatki inwestycyjne PZD. – Prosiłbym dyrektora o przedstawienie tych wydatków. Co będziemy robić, a czego nie? – mówił radny, Przemysław Jędrkowiak. Jak się okazuje na ten cel wydatki zwiększono o kwotę niebagatelną, bo aż o 1 mln 97 tys. zł w porównaniu z rokiem bieżącym. W ramach inwestycji PZD zamierza kontynuować przebudowę drogi Skałów – Gościejew (350 tys. zł), przebudowę drogi w Rzemiechowie (350 tys. zł), przebudowę drogi Bożacin – Lutogniew (400 tys. zł), przebudowę drogi w Grębowie (500 tys. zł), rozpoczęcie przebudowy ulicy Kaliskiej w Sulmierzycach (200 tys. zł) oraz rozpoczęcie przebudowy drogi Roszki – Koźminiec (150 tys. zł). – Do tego jeszcze za 40 tys. zł planujemy wykonać dokumentacje techniczne drogi Baszków – Jutrosin, ulicy Chwaliszewskiej w Krotoszynie, ścieżki pieszo-rowerowej przy ul. Mahle i ul. Langiewica w Krotoszynie – puentował K. Jelinowski.
W kolejce na modernizacje i prace pozostało wiele rzeczy, z których na pewno nie będzie zadowolona gmina Rozdrażew i Kobylin. Nie uwzględniono bowiem m.in. budowy chodnika na ulicach: Krotoszyńskiej i Koźmińskiej w Rozdrażewie czy też chodnika na ulicy Baszkowskiej w Kobylinie.
Na koniec dyrektor przedstawił również propozycje powierzchniowych utrwaleń na kolejny rok, które podobnie jak w tym mają zamknąć się w kwocie 400 tys. zł. Prace obejmą półtorakilometrowe odcinki dróg: Wielowieś – Nepomucenów, Kaniew – Dębiogóra, Pogorzałki Małe, Tomnice – Gorzupia, Roszki – Raszków, Nowa Wieś – Budy, Zalesie Małe (Huby) oraz Rozdrażewek – Różopole.
Propozycja budżetu zapewne będzie jeszcze tematem zbliżającej się sesji i całkowity jej kształt poznamy zapewne do końca br.
 

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK

wtorek, 19 listopada 2013

Połączyli pokolenia w Rozdrażewie

Seniorzy pokazali, że role traktują bardzo poważnie
11 listopada, z okazji Święta Niepodległości, w rozdrażewskiej sali wiejskiej odbyła się  akademia z udziałem seniorów z grupy teatralnej Gracja oraz młodzieży szkolnej z grupy teatralnej Iskierki.

Pomysłodawcą projektu Teatr łączy pokolenia był urząd gminy. Przez ponad trzy miesiące członkowie miejscowego Klubu Seniora oraz młodzież z Zespołu Szkół Publicznych pracowali nad spektaklem Myśląc Ojczyzna. Opiekunem seniorów był nasz redakcyjny kolega Marcin Szyndrowski, a uczniów - nauczycielka Jolanta Adamiak. – Początki były bardzo trudne, bowiem nie jest łatwo połączyć dwa pokolenia, jednak kolejne próby coraz bardziej scalały obie grupy, co dało owoc w postaci dwóch spektakli dla rozdrażewskiej publiczności – mówi J. Adamiak.
Uroczystość z okazji 95. rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości  rozpoczęto w Rozdrażewie przemarszem na cmentarz parafialny, gdzie złożono kwiaty i zapalono znicze pod pomnikiem poległych za wolność Polski w latach 1918-1920. Mszę św. w intencji Ojczyzny odprawił w kościele ks. kanonik Sławomir Siewkowski.
Dalszą część uroczystości zorganizowano w sali wiejskiej. Wójt Mariusz Dymarski w swoim przemówieniu nawiązał do długiej walki Polaków o niepodległość Ojczyzny. Mówił też o potrzebie poszukiwania treści współcześnie wypełniających pojęcia wolność i patriotyzm. – Trzeba mieć świadomość tego, że wolność nie jest nam  dana na zawsze. To od nas zależy, jak ją będziemy wykorzystywać, co z nią zrobimy. Dlatego należy przez cały czas pamiętać o tym, co miało miejsce kiedyś, nie zapominać o tych, którzy o wolność i niepodległość Polski walczyli i oddawali za nią życie – podkreślił.
Następnie wystąpiły dwa pokolenia rozdrażewian. Spektakl mówił o historii walki Polaków o wolną Ojczyznę poprzez montaż utworów znanych poetów i pisarzy, m.in. Jana Andrzeja Morsztyna, Andrzeja Frycza Modrzewskiego, Adama Mickiewicza, Juliusza Słowackiego, Cypriana Kamila Norwida, Tadeusza Różewicza, Czesława Miłosza. Deklamacje seniorów uzupełniały piosenki patriotyczne oraz młodzież, która przez praktycznie całość spektaklu z maskami na twarzy nie za bardzo interesowała się tym, co się dzieje. Maski symbolizowały zniewolenie młodzieży przez współczesność, która epatuje ich codzienne życie medialną i internetową papką. Stąd też dzieci bez większego problemu podczas patriotycznych scen grały w tym czasie w gry komputerowe czy też słuchały muzyki.  – Taka jest młodzież dzisiaj. Mówimy o patriotyzmie, ale dla wielu to temat archaiczny i mało interesujący. W pewnym momencie jednak się budzą i doceniają jej wartość  – mówi J. Adamiak.
Spektakl obejrzało blisko sto osób. - Przedstawienie utkwi wszystkim w pamięci na długo. Mówienie o Ojczyźnie przez osoby dorosłe, które mają za sobą kawał życia, ma zupełnie inny wymiar niż deklamowanie wierszy przez dzieci – oceniła występ radna powiatowa Renata Zych-Kordus.
Rozdrażewską uroczystość uświetnił również koncert solistki Emilii Wrzos–Piątkowskiej z Kalisza, której na pianinie akompaniował Zbigniew Piątkowski. Znane utwory, m.in. Radość najpiękniejszych dni, Wspomnienie czy Małe tęsknoty, wprowadziły słuchających w sentymentalny nastrój. Uczestnicy obchodów mogli też obejrzeć wystawę prac plastycznych uczniów ZSP w Rozdrażewie na temat Myśląc Ojczyzna. Spotkanie zakończono przy tradycyjnych rogalach i kawie.
Warto dodać, że następnego dnia patriotyczny spektakl obejrzeli uczniowie Zespołu Szkół Publicznych.

Nowe w Rzemiechowie

„Droga i chodniki we wsi to plan na najbliższy czas” – mówi sołtys
Kończy się remont 183 m drogi. Pozostało jeszcze 277 m
W Rzemiechowie kończy się modernizacja fragmentu drogi powiatowej. Na gruntowny remont czeka wciąż świetlica. O aktualnych potrzebach wsi opowiedział nam sołtys Janusz Pospiech (63 l.).
Janusz Pospiech jest sołtysem Rzemiechowa już siódmy rok. Jak mówi, Rzemiechów to wieś typowo rolnicza, zamieszkała przez 102 osoby. – Większość ma gospodarstwa  mniej więcej dwudziestohektarowe, nastawione na hodowlę trzody chlewnej i bydła – informuje.  – Dostajemy z funduszu sołeckiego około 2,5 tys. zł rocznie. Pieniądze te przeznaczamy na prace melioracyjne i naprawy mostków. Możemy liczyć na przychylność władz gminnych, która pomagają finansowo w wielu przedsięwzięciach. Dostaliśmy na przykład 40 tys. zł na kanalizację.
Palące potrzeby to zdaniem sołtysa dalsza modernizacja drogi i remont świetlicy. Jeszcze w czerwcu br. rozpoczął się remont 183 m drogi, który pochłonął blisko 171 tys. zł. Aktualnie pracownicy Powiatowego Zarządu Dróg wykańczają wjazd na główną drogę Kobylin – Krotoszyn. - Droga prowadzi do pół tutejszych rolników, a także smolickiego Instytutu Hodowli Roślin. To ważny ciąg komunikacyjny, który w końcu doczekał się modernizacji – mówi J. Pospiech. Jak dodaje, całkowitej modernizacji potrzebowało łącznie 460 m drogi. Nowa będzie miała 6 m szerokości i chodniki po obu stronach.
Świetlica ma być remontowana w przyszłym roku. – Tam trzeba sporo zrobić. Wymienić stary, eternitowy dach, wstawić okna, zająć się porządnie stolarką i elewacją, a do tego pomyśleć o ogrzewaniu. Wstępny koszt to jakieś 250 tys., zł. Burmistrz zobligował się, że pomoże  – informuje sołtys. – Może niezbyt często, ale organizujemy u nas imprezy dla dzieci i capstrzyki strażackie. Świetlica byłaby idealnym miejscem na tego typu spotkania.
Nasz rozmówca gospodaruje na 40 hektarach ziemi i pomaga synowi Pawłowi w hodowli trzody chlewnej. – Syn przejął po mnie gospodarkę. Ma około trzystu sztuk  trzody. Oprócz tego uprawia kukurydzę i zboża. Jak na nasze warunki - wystarcza i jest w miarę opłacalne – mówi J. Pospiech.
Wolne chwile sołtys spędza z żoną Haliną. – Za rok kolejna kadencja. Na dzień dzisiejszy jednak nie wiem, czy będę startował w wyborach sołtysa.  Czas pokaże  – kończy rzemiechowianin.
 

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK

Zmiany w odbiorze odpadów

Zmiany wejdą w życie 1 stycznia 2014 r.
Podczas sesji radni podjęli uchwałę zmieniającą dotychczasowy regulamin utrzymania czystości i porządku na terenie gminy. Zmiany dotyczą głównie odbioru odpadów komunalnych od właścicieli nieruchomości.
Zgodnie z obowiązującym od lipca systemem gospodarowania odpadami, właściciel nieruchomości zapewnia pojemniki o odpowiedniej wytrzymałości, odpowiadające obowiązującym normom, w ilości zapewniającej ich nieprzepełnienie i o określonej pojemności - minimum 30 litrów na osobę.
W przypadku nieruchomości, w których jest nie więcej niż 7 lokali mieszkalnych, przy liczbie mieszkańców od 1 do 4, jest to 1 pojemnik 120-litrowy, przy liczbie mieszkańców od 5 do 8 – 1 pojemnik na 240 l lub 2 pojemniki na 120 l, zaś przy liczbie mieszkańców powyżej 8 – kombinacje pojemników 120 l, 240 l  lub  770 l.
Do selektywnej zbiórki odpadów służą worki o pojemności 80 l (szkło białe i kolorowe) i 120 l (tworzywa sztuczne, papier i odpady zielone). 
Odpady od osób, które je segregują,  są odbierane raz w miesiącu. Odpady zmieszane odbiera się raz w miesiącu z nieruchomości, gdzie jest nie więcej niż 7 lokali, a raz w tygodniu z nieruchomości z większą liczbą mieszkań. Obowiązująca stawka za osobę to 12 zł przy segregacji i 18 zł bez niej.
W oparciu o analizę trzymiesięcznego funkcjonowania tych zasad oraz na skutek  sugestii mieszkańców gmina postanowiła wprowadzić kilka zmian, aby od nowego roku usprawnić system. Wprowadzono worki o pojemności mniejszej niż  80 l. Te bowiem służą do zbierania tworzyw sztucznych, papieru, tektury, szkła białego i kolorowego; gromadzenia zarówno szkła białego, jak i kolorowego w jednym worku bądź pojemniku koloru zielonego. Inna zmiana polega na wprowadzeniu możliwości gromadzenia odpadów zielonych w pojemnikach o pojemności 80 l do 1100 l. Kolejna nowość to ograniczenie częstotliwości odbioru odpadów do dwóch razy w miesiącu w nieruchomościach z większą niż 7 liczbą lokali.

To było samobójstwo

Mężczyzna najprawdopodobniej uderzył mocno głową o podłoże nasypu, co spowodowało śmierć
Prokuratura umorzyła postępowanie w sprawie śmierci 64-letniego mężczyzny, który 7 września został znaleziony niedaleko dworca kolejowego w Krotoszynie.

7 września o godz. 3.00 przy torach wiodących do Ostrowa Wlkp. policja odnalazła zwłoki 64-letniego mężczyzny, mieszkańca Wrocławia, poszukiwanego jako osoba zaginiona. Wcześniej, 5 września, kupił on we Wrocławiu bilet na pociąg, którym miał dojechać do Kalisza, gdzie czekał na niego krewny. Policja szukała mężczyzny przez dwa dni. Przy użyciu profesjonalnego sprzętu udało się namierzyć sygnał GPS z telefonu komórkowego zaginionego.
 – Z ustaleń sekcyjnych wynika, że śmierć mężczyzny spowodowana była urazem głowy. Postępowanie w sprawie okoliczności i przyczyn zdarzenia już zakończono. Nie znaleziono znamion przestępstwa. Wykluczono udział osób trzecich. Mężczyzna miewał stany depresyjne, a  zebrany materiał dowodowy potwierdza, że sam targnął się na życie, wyskakując z jadącego pociągu – informuje rzecznik prasowy ostrowskiej prokuratury okręgowej, Janusz Walczak.


foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK

Wybuch gazu w Jankowie Przygodzkim

Słup ognia sięgał nawet 40 metrów
Mieszkańcy Jankowa z niecierpliwością czekali na wieści od swoich bliskich, którzy ucierpieli podczas wybuchu
W wyniku eksplozji zapaliło się dwanaście domów jednorodzinnych. Byli ranni i ofiary śmiertelne

 Jedni z pierwszych na miejscu wybuchu

14 listopada ok. godziny 14.00 w Jankowie Przygodzkim (gm. Ostrów Wlkp.) doszło do wybuchu gazociągu wysokiego ciśnienia. Okoliczne jednostki straży pożarnej okazały się niewystarczające do opanowania zagrożenia. Zadysponowano więc jednostki ościenne. Z naszego powiatu na miejsce udało się pięć zastępów strażackich, które jako jedne z pierwszych zabezpieczali miejsce zdarzenia i brali udział w gaszeniu pożaru.

Całą Polskę obiegła tragiczna informacja o wybuchu starej nitki gazociągu w Jankowie Przygodzkim, gdzie prowadzone są prace modernizacyjne związane z rurociągiem. Uszkodzony został stary rurociąg i doszło do eksplozji, w wyniku której zapaliło się dwanaście domów jednorodzinnych.  Operator gazociągów przesyłowych Gaz-System S.A poinformował na swojej stronie, że awarii uległ gazociąg Gustorzyn-Odolanów o średnicy 500 mm. – Zdarzenie jest na tyle duże, że należało sprowadzić jednostki spoza powiatu – informował media oficer prasowy wielkopolskiego komendanta wojewódzkiego Państwowej Straży Pożarnej, Sławomir Brandt. Dziś wiadomo, że poszkodowanych jest 13 osób. Poparzone w różnym stopniu, przebywają w szpitalu w Ostrowie Wielkopolskim i innych szpitalach w Wielkopolsce. Na pewno zginęły dwie osoby pracujące na miejscu, w tym operator koparki, który prawdopodobnie rozszczelnił gazociąg.

Tego nie da się opisać
Już trzy kilometry przed Jankowem pierwsze radiowozy i objazdy. Cały teren szczelnie obstawiony służbami straży pożarnej i policji kierowały ruchem ulicznym zabezpieczając teren przed wjazdem do strefy zagrożenia. Przez pierwsze dwie udaje nam się jednak przejechać na podstawie legitymacji prasowych. Do trzeciej jednak wstępu nie mamy, gdyż zarówno temperatura powietrza, jak i bezpośrednie zagrożenie kolejnym wybuchem obligowało służby do odmówienia nam wjazdu.
Parkujemy nieco dalej i na piechotę udajemy się do mieszkańców Jankowa, którzy nerwowo oczekiwali na wieści ze strefy, gdzie niedaleko przy ulicy Wrocławskiej wielu ich bliskich i znajomych wciąż przebywało. – Czekamy na jakiś kontakt. To nie do opisania. Tam domy po prostu się stopiły – mówi jeden ze zdenerwowanych mężczyzn. – Stałem akurat w oknie jak nastąpił wybuch. Mieszkam prawie kilometr od tego rurociągu, a dom cały zatrząsł się i szyby zadrżały. Potem zobaczyłem słup ognia na jakieś 40 metrów . To jest nie do opisania – dodaje inny mieszkaniec.
Na miejscu zjawiają się ekipy telewizyjne, które podobnie jak my nie są wpuszczane na miejsce zdarzenia. – Tam jest temperatura blisko 700 stopni celcjusza. Nie mają panowie nawet szans tam wejść – informuje nas policjantka.

Sytuacja opanowana   
Jak się dowiadujemy ewakuowano około 40 mieszkańców pobliskich domostw. Mają oni trafić do miejscowej szkoły. – Trzeba będzie to przeżyć i tyle chociaż już od dłuższego czasu zwracaliśmy się z prośbami do wojewody żeby przyjrzał się pracom przy rurociągu i czy oby tam wszystko jest robione tak żeby nie było żadnego zagrożenia dla nas. Wiadomo to gaz i wszystkie prace przy tego typu rzeczach powinny być nam znane – mówi inny mieszkaniec. – Chcą panowie zdjęcia robić. To najlepiej przez pole. Tylko nie dać się złapać – dodał.
Udaliśmy się zgodnie ze wskazówkami, Udaje się nam zrobić kilka zdjęć. Niestety bliżej nie podchodzimy gdyż policja dość szybko zawraca nas z obranej drogi. – Proszę opuścić to miejsce. Życie panom nie miłe – rzucił w nasza stronę policjant z wojewódzkiej komendy w Poznaniu. – Sytuacja jest już opanowana – usłyszeliśmy od strażaków, którzy czekali na kolejne decyzje. – Teraz słup ognia musi się po prostu wypalić. Pozostaniemy tutaj pewnie do rana żeby zabezpieczać ogień – mówili.

Nasi strażacy w akcji
Z powiatu krotoszyńskiego do Jankowa pojechało pięć zastępów straży pożarnej: dwa wozy z Państwowej Straży Pożarnej w Krotoszynie oraz jednostki ochotnicze z Chwaliszewa, Krotoszyna i Zdun. – W sumie w akcji brało udział szesnastu strażaków. Byliśmy na miejscu jako jedne z pierwszych jednostek. Nasze działania polegały na zabezpieczaniu budynków w epicentrum wybuchu oraz gaszenie ognia – informuje Mariusz Przybył z krotoszyńskiej straży. Dodaje jednocześnie, że sytuacja zmieniała się z minuty na minutę, a działania strażaków odbywały się bardzo szybko i precyzyjnie. – W pewnym momencie poinformowano nas o możliwości wystąpienia drugiego wybuchu. Wszyscy odetchnęliśmy z ulgą kiedy ten komunikat odwołano. My byliśmy na miejscy i robiliśmy swoje. To ogromna tragedia i rozmiar katastrofy. Szczerze współczujemy osobom, które straciły dobytek swojego życia – kontynuuje M. Przybył.  Nasi strażacy jeszcze tego samego dnia zostali zwolnieni do domów. – Pod koniec dnia, w późnych godzinach wieczornych stwierdzono, że już ostrowska straż poradzi sobie z dogaszaniem ognia i da radę kontrolować dogaszający się płomień także nasze działania mogliśmy przerwać  - kończy komendant.
Na miejscu zjawiła się również prokuratura, która będzie teraz wyjaśniać okoliczności i przebieg całego zdarzenia. – Prokuratorzy na pewno wnikliwie będą badać całe zdarzenie pożar pod kątem wystąpienia zdarzenia, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osobom albo mieniu w wielkich rozmiarach. Więcej będzie wiadomo po opanowaniu pożaru. Wówczas będzie konieczne dokonanie oględzin miejsca zdarzenia – mówi Janusz Walczak z ostrowskiej prokuratury.
 

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK

Dwa wypadki w Perzycach


Kierującą fiatem kobietę, która najpoważniej ucierpiała 10 listopada, strażacy musieli wyciągać za pomocą sprzętu hydraulicznego

Auto kierowane przez 23-latka zostało całkowicie zniszczone
Na krajowej piętnastce w Perzycach (gm. Zduny) w ostatnim czasie doszło do dwóch wypadków, w których ucierpiały łącznie cztery osoby. Dwie w stanie ciężkim nadal są leczone w krotoszyńskim szpitalu.

Do pierwszego zdarzenia doszło 10 listopada tuż po godz. 17.00. Obok przystanku autobusowego zderzyły się dwa samochody osobowe. Po zdarzeniu peugeot 206 znajdował się na prawym pasie jezdni, a fiat albea w zatoczce autobusowej. - Ratownicy z OSP Zduny przy użyciu podręcznego sprzętu burzącego dostali się do pasażera fiata, natomiast ratownicy z Krotoszyna przy użyciu sprzętu hydraulicznego usunęli drzwi kierowcy, co umożliwiło ewakuację poszkodowanej na zewnątrz pojazdu – informuje Tomasz Niciejewski z krotoszyńskiej straży. W wyniku zdarzenia trzy osoby w wieku 18, 22, 25 lat trafiły do krotoszyńskiego szpitala. – Dwóch mężczyzn jest już w stanie stabilnym, natomiast kobieta przeszła operację i w stanie ciężkim wciąż przebywa na oddziale intensywnej terapii – mówi dyrektor krotoszyńskiego szpitala, Paweł Jakubek.
Policja bada, co było przyczyną zdarzenia.  Ze wstępnych ustaleń wynika, że to mieszkanka Zdun kierująca fiatem  nie udzieliła pierwszeństwa przejazdu peugeotowi. - Kierujący peugeotem był trzeźwy, natomiast od kierującej fiatem pobrano krew do badań  – informuje rzecznik prasowy krotoszyńskiej policji, Włodzimierz Szał.
Do kolejnego wypadku na tej samej drodze doszło trzy dni później tuż po godzinie 7.00. Na łuku drogi volkswagen golf zderzył się z samochodem ciężarowym.  - Gdy straż dotarła na miejsce, samochód ciężarowy blokował drogę, natomiast samochód osobowy znajdował się około 40 metrów dalej, w rowie. Kierowca samochodu osobowego znajdował  się poza pojazdem i był już pod opieką lekarza – mówi Mariusz Przybył, komendant powiatowy krotoszyńskiej straży pożarnej. – 23-latek w stanie ciężkim trafił do szpitala. Jego obrażenia były poważne i natychmiast przeprowadzono odpowiednie zabiegi chirurgiczne. Obecnie leży  na oddziale chirurgicznym – mówi P. Jakubek.
Wstępne informacje policji wskazują, że kierujący golfem mieszkaniec gminy Kobylin na prostym odcinku drogi z nieustalonych przyczyn zjechał na prawe pobocze drogi. Tam stracił panowanie nad autem. Następnie wjechał na przeciwny pas ruchu, zderzając się z pojazdem ciężarowym. - Kierujący manem był trzeźwy, natomiast kierującemu golfem pobrano krew do badań. Na miejscu wypadku policyjna grupa dochodzeniowo-śledcza przeprowadziła niezbędne czynności. Droga była zablokowana przez ponad trzy godziny. Policjanci w tym czasie zorganizowali objazdy. Funkcjonariusze pod nadzorem prokuratury szczegółowo wyjaśniają okoliczności i przyczyny zdarzenia – informuje W. Szał.
Oba wypadki są komentowane przez lokalną społeczność sugerującą, że w obu przypadkach kierujący byli pod wpływem alkoholu. Na ten temat nie wypowiada się na razie ani dyrektor szpitala, ani policja. – Nigdzie nie powiedziałem, że kierujący pojazdami byli pod wpływem alkoholu. Pobrano jednak od nich krew, żeby to sprawdzić – kończy W. Szał.

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK

wtorek, 12 listopada 2013

Sterta śmieci na cmentarzu. Co na to proboszcz?

Te hałdy śmieci trafiają na kompostownik, który proboszcz urządził za parkingiem
Na kompostownik nie trafiają jednak tylko liście i ziemia. Wśród odpadów są też znicze i resztki wieńców
„Tutaj każdy może wejść i wyrzucić śmieci. Ktoś chce mi zrobić na złość” – powiedział nam ks. A. Nowak

Do naszej redakcji zgłosił się mieszkaniec Zdun -  zbulwersowany, że na cmentarzu parafialnym zalegają sterty śmieci. – To nie do pomyślenia, żeby ksiądz proboszcz jako zarządca cmentarza utrzymywał go w takim stanie – mówi pragnący zachować anonimowość zdunowianin. 

Proboszczem parafii w Zdunach jest ksiądz kanonik Andrzej Nowak, który sprawuje tę funkcję od lipca 2003 r. Dla jednych zdunowian to duszpasterz z powołania, dla innych - osoba konfliktowa. – To bardzo dobry ksiądz. Ci, co gadają na jego temat głupoty, powinni się mocno w pierś bić. Zrobił naprawdę sporo, odkąd jest tutaj. Ciągłe naprawy w kościele, zrobione nagłośnienie i parking, żeby ludzie nie musieli w błocie się paprać. Nie rozumiem, czego od niego chcą – mówi mieszkanka Zdun, zapytana o księdza. – Dla mnie ksiądz poczuł się tutaj, jakby wszystko było jego własnością. Wprowadza swoje zasady i zupełnie nie liczy się z obowiązującymi przepisami. Na Mszach często nawiązuje do polityki, a ostatnio w ogłoszeniach wprowadził obowiązek segregacji śmieci na cmentarzu przez mieszkańców. Przecież to zarządca jest zobowiązany do tego, nie parafianie – mówi inna osoba. 

Poszło o śmieci

W ogłoszeniach parafialnych na oficjalnej stronie parafii oraz gablotach informacyjnych na zewnątrz kościoła czytamy: Prosimy o segregację odpadów na cmentarzu. Dziękujemy tym, którzy już to czynią. Odpady, np. naturalne kwiaty, liście, chwasty, ziemię - zostawiamy na terenie naprzeciw dawnego śmietnika - wywieziemy te odpady jako kompost. Śmieci, np. worki foliowe, doniczki, szkło, znicze itp. - wrzucamy do kontenerów. Zostanie to wywiezione na śmietnisko.
Zdaniem zdunowianina przez takie podejście do sprawy na cmentarzu zalegają śmieci. - Gdyby ksiądz miał odpowiedni pojemnik na śmieci, to by tego problemu nie było. Ksiądz na własną rękę próbuje rozwiązać ten problem, bo szkoda mu pieniędzy na porządny kontener. Do tego za parkingiem zrobił niby kompostownik, który tak naprawdę jest nielegalnym wysypiskiem śmieci. Tam nie tylko ziemia i liście lądują, ale również znicze i resztki wieńców - mówi zainteresowany sprawą zdunowianin.

Kompostownik legalny czy nie?
Udaliśmy się we skazane przez mieszkańca miejsce. Za parkingiem brama otwarta, więc wjechaliśmy problemu. Dawniej były tam stawy. Teraz wszystko zarośnięte. Po prawej stronie w trzech miejscach zauważyliśmy hałdy liści, ziemi i innych rzeczy z cmentarza, w tym zniczy i resztek po wieńcach. – Co panowie tutaj chcieli? – usłyszeliśmy. W naszą stronę zbliżył się sam proboszcz Nowak, spisujący numer rejestracyjny naszego samochodu. Po przedstawieniu sprawy proboszcz porozmawiał z nami. – Dawniej jak wywozem śmieci zajmowała się firma “Choma” to nie było problemu. Teraz jak funkcję tę przejęła firma “Janmar” to nie zawsze odbierają śmieci tak jak powinni. Szczególnie ciężko było przed 1 listopada i po w roku poprzedni, gdy śmieci wywoziła firma „Janmar”. Tutaj tzn. na pole trafiają tylko odpady naturalne – mówi ks. A. Nowak. Na pytanie, skąd wzięły się inne rzeczy, proboszcz odpowiada: – Tutaj każdy może wjechać lub wejść. Może na złość ktoś mi robi. Gospodyni mi powiedziała, że ktoś tutaj wjechał, więc pomyślałem, że złapię go na gorącym uczynku. Tu jest zwykły kompostownik. Wszystko się tutaj rozłoży i nie będzie śladu. Natomiast za inne śmieci nie odpowiadam. Proboszcz dodaje: - Jestem po dziewiątej chemii. Jestem chory na raka. Ktoś po prostu chce mnie zniszczyć i tyle.

Fałszywe dane w deklaracji
Każdy zarządca przed wejściem w życie ustawy śmieciowej zobowiązany był do wypełnienia deklaracji. Ksiądz proboszcz zadeklarował, że posiada pojemnik KP 7 na 7 tys. litrów. Tymczasem na cmentarzu stoją trzy mniejsze pojemniki. Dodatkowo ksiądz zobligował się do segregacji odpadów. – Mają to za niego robić parafianie. Przecież to absurd – mówi nasz rozmówca. – Nie mam sobie nic do zarzucenia. Te pojemniki, co na cmentarzu co mamy są  wystarczające. Zwykle w ciągu całego roku zapełnionych jest 1,5 pojemnika. Problem, jak już wspominałem, pojawia się tylko w okresie listopada.  Informowałem gminę Zduny poprzez sekretariat, że zbliża się 1 listopada żeby powiadomić firmę „ Janmar”, która w imieniu Urzędu Gminy wywozi śmieci. Tłumaczyłem, że przed 1 listopada i w okresie po nim jest więcej wyrzucanych różnych odpadów. Każdy rozsądny człowiek o tym wie. Prosiłem o pomoc pracowników gminy w tej sprawie w przeddzień uroczystości Wszystkich Świętych – tłumaczy ksiądz.
Skontaktowaliśmy się z przewodniczącą zarządu związku Eko-Siódemka, odpowiedzialnego  za system odbioru odpadów. – Ksiądz proboszcz w deklaracji napisał, że ma pojemnik KP 7, którego tak naprawdę nie ma. Przymknęliśmy na to oko i odbieramy od niego śmieci, mimo że ustawił inne pojemniki. Nikt natomiast nie odbierze od niego śmieci, które leżą obok pojemników czy w innych miejscach na cmentarzu. Pracownicy firmy mogą odbierać  tylko odpady z pojemników i robią to raz w miesiącu. Jak wiem, "Janmar" odbiera te śmieci nawet częściej  – mówi Ewa Obal. Dodaje, że to proboszcz, jako osoba odpowiedzialna za cały teren, jest zobligowany do segregacji. – Jeśli tego nie robi, a kontrola, którą zamierzamy przeprowadzić, to wykaże, parafia będzie zmuszona płacić tak jak za odpady nieposegregowane – tłumaczy E. Obal. Czy parafia płaci? – Tak, płaci regularnie jak za śmieci posegregowane. Informacja o kompostowniku jest dla nas zaskoczeniem, bo na to powinno być jakieś pozwolenie, nie można samemu czegoś takiego robić. W najbliższym czasie przeprowadzona zostanie kontrola. Jeśli zostanie stwierdzone, że znajdują się tam inne rzeczy niż naturalne, burmistrz będzie mógł wnioskować o delegalizację tego miejsca– kończy przewodnicząca związku Eko-Siódemka.

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK

Będą zmiany w odbiorze odpadów

Zmiany w gminie nastąpią z dniem 1 stycznia 2014 roku
Podczas sesji radnych gminnych w Rozdrażewie podjęto uchwałę zmieniającą dotychczasowy regulamin utrzymania czystości i porządku na terenie gminy. Zmiany dotyczą głównie odbierania odpadów komunalnych od właścicieli nieruchomości.
Przypomnijmy tylko, że zgodnie z nowym systemem odprowadzania odpadów właściciel nieruchomości zapewnia wyposażenie nieruchomości w pojemniki do zbierania odpadów komunalnych o odpowiedniej wytrzymałości mechanicznej, odpowiadające obowiązującym normom, w ilości zapewniającej ich nieprzepełnienie przy uwzględnieniu częstotliwości odbierania odpadów i o określonej pojemności wynoszącej minimum 30 l na mieszkańca
w przypadku nieruchomości zamieszkałych, na których zlokalizowanych jest nie więcej niż siedem lokali; przy liczbie mieszkańców od 1 do 4 – 1 pojemnik 120 l; przy liczbie mieszkańców od 5 do 8 – 1 pojemnik 240 l lub 2 pojemniki 120 l oraz przy liczbie mieszkańców powyżej 8 – kombinacje pojemników 120 l, 240 l  i/lub  770 l.
Dla potrzeb selektywnej zbiórki odpadów z terenu nieruchomości zamieszkałych, na których zlokalizowanych jest nie więcej niż siedem lokali służą z kolei worki o pojemności 80 l (szkło białe i kolorowe) i 120 l (tworzywa sztuczne, papier i odpady zielone). 
Częstotliwość odbioru odpadów dla osób, które segregują je to odbiór raz w miesiącu. Jeżeli natomiast chodzi o odpady zmieszane to kwestia odbioru raz w miesiącu od właściciela nieruchomości, na których zlokalizowanych jest nie więcej niż siedem lokali oraz odbiór raz w tygodniu od właściciela nieruchomości, na których zlokalizowanych jest więcej niż siedem lokali. Obowiązująca stawka to 12 zł przy segregacji i 18 zł bez niej.
W oparciu o analizę trzymiesięcznego funkcjonowania systemu w gminie oraz wielu sugestii mieszkańców gmina postanowiła jednak wprowadzić kilka zmian, które zdaniem wszystkich mają usprawnić cały system od nowego roku. Zmiany polegają na wprowadzeniu worków o mniejszej pojemności bo 80 l służących do zbierania tworzyw sztucznych, papieru, tektury, szkła białego i kolorowego; gromadzeniu zarówno szkła białego, jak i kolorowego w jednym worku bądź pojemniku koloru zielonego; wprowadzeniu możliwości gromadzenia odpadów zielonych w pojemnikach o pojemności 80 l do 1100 l oraz wprowadzono w przypadku nieruchomości, na których zlokalizowanych jest więcej niż siedem lokali ograniczenie częstotliwości odbioru odpadów do dwóch razy w miesiącu.
Wszystkie zmiany obowiązywać będą od stycznia 2014 roku. Do końca tego roku będą obowiązywały dotychczasowe zasady segregacji i odbioru odpadów.




Zaczęli remont kościółka

Kościółek pw. św. Marii Magdaleny powoli nabiera blasku
Drewniany kościół św. Marii Magdaleny w Krotoszynie w końcu doczekał się pierwszych prac związanych z jego remontem po pożarze, jaki wybuchł tam w maju 2011 roku. Jak na razie wymieniono najbardziej zniszczone drewniane elementy i pokryto je specjalną warstwą ochronną. Całość prac ma pochłonąć ponad 250 tys. zł.
Przypomnijmy, że drewniany kościół św. Marii Magdaleny zbudowany został w roku 1775, na miejscu starszego kościoła istniejącego już w XIII wieku. Odrestaurowany był po pożarze w roku 1930. Do roku 2011 kościół na trwałe wpisał się w świadomość i zabytkowość krotoszyńskiej ziemi. W maju 2011 roku doszło tam jednak do niespodziewanego pożaru. Szybka reakcja jednego z przechodniów i natychmiastowa akcja strażacka umożliwiły uratowanie większości obiektu. Ogień wyrządził jednak sporo zniszczeń. Spaliła się część drewnianej podłogi, deski obijające konstrukcję jednej ze ścian, częściowo zniszczone zostało wyposażenie kościoła, m.in. świece, księgi liturgiczne, dywany, ołtarz oraz zabytkowy obraz przedstawiający patronkę kościoła – świętą Marię Magdalenę. Specjaliści i przedstawiciele głównego konserwatora zabytków oszacowali straty na ponad 250 tys. zł.
Pierwsza pomoc pojawiła się w marcu 2012 roku, kiedy to Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego przeznaczyło 200 tys. zł na renowację obiektów zabytkowych w powiecie krotoszyńskim. Po połowie z tej puli otrzymały: kościół parafialny p.w. św. Marii Magdaleny w Krotoszynie i klasztor bernardyński w Koźminie.
Pomoc przyszła również z urzędu gminy, która wsparła odbudowę blisko stutysięczną dotacją. Pierwsze poważne prace zaczęto dopiero teraz, co u niektórych radnych wzbudziło szereg pytań i wątpliwości podczas ostatniej sesji rady gminy. Parafia wnioskowała bowiem o 150 tys. zł kolejnej dotacji na remont. – W tym roku daliśmy już dotację, a prace nie zostały wykonane. Dlatego moim zdaniem powinniśmy uchylić ten wniosek i w całości przeznaczyć środki na remont dachu w kościele św. Piotra i Pawła – mówił wice burmistrz, Ryszard Czuszke. Tak też radni uczynili przekazując kwotę 200 tys. zł na wspomniany remont dachu kościoła pw. św. Piotra i Pawła.
Czy ta decyzja przyspieszyła prace, nie wiadomo. Fakt, faktem remont nabrał sporego tempa. Na zewnątrz wymieniono drewniane elementy, które najbardziej ucierpiały podczas pożaru oraz przeprowadzono gruntowną impregnację materiałów. Do końca miesiąca prace na zewnątrz powinny się zakończyć. Potem rozpoczną się prace wewnątrz kościółka.

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK

21-latek miał pół promila

Czy gdyby 21-latek trafił do szpitala zaraz po wypadku, ocaliłby życie?
Znana jest zawartość alkoholu we krwi Bartosza, który zmarł po wypadku, do jakiego doszło 14 października około  5.00 w miejscowości Sroki (gm. Kobylin). Młody mężczyzna miał we krwi 0,5 promila alkoholu. Śledztwo w sprawie wypadku wciąż trwa.
Przypomnijmy: z nieustalonych przyczyn 21-letni Bartosz, rozwożący pieczywo z piekarni w Lutogniewie, zjechał na przeciwległy pas jezdni i z impetem uderzył w betonowe ogrodzenie, a następnie w przydrożną kapliczkę. Na skutek obrażeń wewnętrznych zmarł w szpitalu wojskowym we Wrocławiu.
Do zdarzenia doszło przed 5.00, w gęstej mgle. Policyjna grupa dochodzeniowo-śledcza przeprowadziła niezbędne czynności dopiero po otrzymaniu zgłoszenia od dyrekcji szpitala, który przyjął  kierowcę prawie dwie godziny po zdarzeniu. Wcześniej 21-latek został przewieziony z miejsca wypadku przez członka rodziny do domu i dopiero gdy źle się poczuł, żona zawiozła go do szpitala.
Funkcjonariusze pod nadzorem prokuratury nadal wyjaśniają okoliczności zdarzenia. – Szczegółowe wyniki sekcji nie są jeszcze znane. Mamy natomiast wyniki badania krwi na zawartość alkoholu, według których mężczyzna miał pół promila. Nadal bierzemy pod uwagę wiele aspektów sprawy. Badamy stan techniczny pojazdu, bo według materiału dowodowego, jaki do tej pory zebraliśmy, mógł on mieć wpływ na zdarzenie – informuje Janusz Walczak.z ostrowskiej prokuratury okręgowej.
 

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK

Front zabytku gotowy

Dwór w Starkówcu pięknieje z dnia na dzień
Remont zabytkowego dworu w Starkówcu nabrał tempa. Front budynku już prezentuje się okazale.

Za niecałe 239 tys. zł dwór w Starkówcu, pochodzący z 1810 r., kupili lekarze z Wrocławia - Joanna i Grzegorz Świątoniowscy. Byli jedynymi oferentami w drugim przetargu, który odbył się 20 sierpnia br.
Mieszkańcy wsi z podziwem patrzą na zmiany, których już dokonali nabywcy. – Jak ma się pieniądze, to robota idzie. Na razie wykarczowali niepotrzebne krzewy i  zabrali się za część frontową budynku. Jest gotowa i wygląda pięknie – mówi mieszkaniec Starkówca, który nas o tym poinformował.
To jednak nie wszystko. Uszczelniono również fundamenty, osuszono ściany budynku i piwnic. Pojawiły się nowe rynny, wyremontowano część dachu. – Słyszałem, że właściciele zamierzają się wprowadzić możliwie najszybciej. Jestem ciekaw, czy rzeczywiście powstanie tu prywatna onkologia. Teren na pewno by temu służył – kończy nasz informator.
Kiedy rozmawialiśmy na ten temat w kobylińskim magistracie, sekretarz gminy potwierdził część tych informacji. – Pan Grzegorz jest onkologiem, a jego żona lekarzem rodzinnym. Z deklaracji wynika, że chcą jak najszybciej osiedlić się w zabytkowym pałacu. Dodatkowo pan Grzegorz chce rozwinąć onkologię w Krotoszynie – powiedział Mirosław Sikora.
Po sprzedaniu obiektu gmina odetchnęła z ulgą, ponieważ nie miała planów zagospodarowania obiektu. Burmistrz Bernard Jasiński niejednokrotnie podkreślał, że w rękach osób odpowiedzialnych dwór odżyje na nowo. Nabywcy faktycznie zamierzają do tego doprowadzić. 
Za pieniądze ze sprzedaży gmina rozpoczęła w Starkówcu zaplanowaną budowę świetlicy, o czym także dziś piszemy.

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK

wtorek, 5 listopada 2013

Wyprowadzili go z jaskini

W mieszkaniu panuje straszny bałagan

„Zbieram opał na zimę” – mówi pan Grzegorz
Jedynie biurko i ołtarz są w miarę zadbane
Dwa tygodnie temu pisaliśmy o niszczonym przez lokatorów bloku komunalnym przy ulicy Przemysłowej  27 w Krotoszynie. Takich miejsc więcej. 47-letni Grzegorz Z. doprowadził do ruiny mieszkanie przy Kaliskiej 17.

O tym, jak szanują mienie komunalne mieszkańcy niektórych lokali socjalnych, już pisaliśmy. W wielu przypadkach krotoszyńskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej ma jednak związane ręce. – Niszczą wszystko, a i tak pozostają bezkarni, bo nawet jak będziemy chcieli ich usunąć z mieszkań, to musimy im zapewnić inne – tłumaczy szef Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej PGKiM, Zygmunt Witczak.
Po raz pierwszy w tym roku PGKiM zmuszony był do tzw. przeprowadzki kontrolowanej, czyli przeniesienia jednego z mieszkańców kamienicy przy Kaliskiej 17 w inne miejsce. – Mężczyzna doprowadził mieszkanie do ruiny. Żył jak w jaskini, zupełnie nic sobie z tego nie robiąc – tłumaczy inspektor w ZGM, Edward Miński.
Do przeprowadzki doszło 30 października rano. Kiedy zjawiam się na miejscu, pracownicy PGKiM zaraz będą wynosić rzeczy z mieszkania Grzegorza Z. – Powodów jego wyprowadzki jest kilka. Przede wszystkim stan mieszkania, który nie pozwala na dalsze egzystowanie. Do tego dochodzą zaległości czynszowe, które na dzień dzisiejszy wynoszą ponad 11 tys. zł (opłata miesięczna to 209 zł – przyp. red.) – tłumaczy E. Miński.
Eksmitowany mężczyzna na moich oczach wynosi wiaderko z odchodami. Mieszkanie cuchnie stęchlizną i moczem. Pokój jest zawalony kawałkami mebli, drewnianymi płytami i kartonami. Porozrzucane resztki jedzenia, przypalone patelnie i garnki dopełniają całości obrazu. Jedyne w miarę czyste miejsca to biurko w kolejnym pokoju i ołtarzyk Matki Boskiej. Reszta uwłacza godności człowieka, który w centralnym miejscu ściany zawiesił swój dyplom czeladniczy stolarstwa.
Grzegorz ze spokojem na twarzy i powoli zgarnia najważniejsze rzeczy i pakuje je do worka. – Mieszkam sam. Rodzice już nie żyją. Pracuję w „Jutrzence”, więc źle nie mam – mówi. Na pytanie, dlaczego taki u niego bałagan, odpowiada: - Na zimę drzewo chciałem pociąć. Czymś palić trzeba.
- A skąd takie zadłużenie się zrobiło? – pytam – A...  dziewczyna mnie naciągnęła na parę kredytów i teraz spłacam przez komornika. Dlatego tak się zapuściłem. .
Twarz mu smutnieje. Odwraca się i zaczyna wynosić rzeczy. – To nieszczęśliwy człowiek. Powinien mieć opiekę kogoś, kto by nad nim czuwał i pomagał mu. Jest naiwny i to wykorzystali inni – uważa E. Miński.
Mężczyznę przeprowadzono do innego mieszkania. Niedaleko, przy al. Powstańców Wlkp. 10. Tam ma do dyspozycji jeden pokoik z dostępem do wody i piecem kaflowym. – Tamto mieszkanie musimy teraz wyremontować. Zobaczymy, czy doceni, że dostał od nas inne lokum – kończy E. Miński. – Będę o nie dbał – zapewnia Grzegorz.

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK

Honory dla Juliusza Poczty

Juliusz Poczta – nasz Nauczyciel Kraju Ojczystego
22 października w Warszawie 32 działaczy Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego uhonorowano tytułami i medalami Nauczyciel Kraju Ojczystego. W gronie tym znalazł się krotoszynian Juliusz Poczta.
Wyróżnienie przyznawane jest przez PTTK za pracę edukacyjno-wychowawczą w środowisku dzieci i młodzieży, mającą na celu upowszechnianie turystyki i krajoznawstwa. Zaszczytnym tytułem uhonorowano dotychczas 98 osób. Wiceminister edukacji Tadeusz Sławecki oraz prezes zarządu głównego PTTK Roman Bargieł wręczyli medale 32 zasłużonym członkom towarzystwa.
Gratulując odznaczonym, wiceminister podkreślił, że prowadzona przez działaczy PTTK edukacja turystyczno-krajoznawcza stanowi integralną część wychowania patriotycznego. Podziękował za odkrywanie kolejnym pokoleniom Polaków piękna naszego kraju i upowszechnianie walorów prawdziwej turystyki.
– Jestem bardzo szczęśliwy, że otrzymałem ten tytuł. Uznano, że mi się należy, więc nie mam nic do dodania. Może poza tym, że tytuł ten posiada jeszcze krotoszynianka Maria Ciombor, co świadczy o tym, że nasz powiat bardzo dobrze realizuje wszystkie założenia ministerialne, i udowadnia, że nasze działania na rzecz edukacji młodzieży nie idą na marne – powiedział nam J. Poczta.
J. Poczta jest emerytowanym nauczycielem języka polskiego. Od 1978 r. pracował jako polonista w Szkole Podstawowej nr 5 w Krotoszynie, w latach 1995 -1997 był nauczycielem Zespołu Szkół Ponadpodstawowych nr 1 w Krotoszynie. W 1999 r. powierzono  mu zadanie stworzenia Gimnazjum nr 2 z Oddziałami Zamiejscowymi w Krotoszynie. W pracy podyplomowej na studiach z zarządzania oświatą w Kaliszu zajął się profilaktyką przemocy i uzależnień. W ciągu 4 lat kierowania Gimnazjum nr 2 jego priorytetem była wychowawcza rola zajęć pozalekcyjnych.  Ma wiele zasług w turystyce. Zorganizował i poprowadził ponad 25 obozów  wędrownych dla ok. 400 uczniów , a turystyką kwalifikowaną objął w trakcie swej pracy zawodowej około 2000 młodzieży szkolnej. Był radnym Rady Miejskiej w Krotoszynie, od trzech kadencji jest radnym powiatowym.
 

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK