poniedziałek, 27 stycznia 2014

Baszków - Trzeba wyciszyć tę sprawę

Krzysztof Szczotka (kierownik DPS w Baszkowie)
Pan Tomasik musi sam się ubezpieczyć w kwocie 330 zł, o czym niejednokrotnie był informowany, ale z dwukrotnej propozycji nie skorzystał. Pan Janusz aktualnie otrzymuje 813 zł z czego 660 zł od byłej żony i 153 zł z tytułu zasiłku. Z tej sumy potrącane powinno być 70 proc. Na rękę panu Tomasikowi zostaje zatem 243,90 zł. Teraz, jeśli pan Tomasik ubezpieczyłby się to z kwoty 813 zł minus 330 na ubezpieczenie pozostaje kwota 483 zł. I to z tej kwoty pobierane byłoby 70 proc. przez DPS. (resztę kwoty opłaca MOPS – przyp. red.) Na rękę zostawałoby panu Januszowi 144,90 zł.
Sporo miejsca podczas komisji spraw społecznych, 22 stycznia poświęcono wnioskowi radnego Zbigniewa Brodziaka, który apelował o zorganizowanie spotkania z mieszkańcem Domu Pomocy Społecznej, którego w ostatnim czasie dyrekcja próbowała ubezwłasnowolnić ponieważ mężczyzna od dwóch lat pozostaje nieubezpieczony. Komisja odrzuciła ten wniosek.

Radny Zbigniew Brodziak argumentował we wniosku, że należy niezwłocznie doprowadzić do spotkania z Januszem Tomasikiem (64 l.), którego dyrekcja DPS w Baszkowie chciała ubezwłasnowolnić za to, że pozostaje on nieubezpieczony. Dodawał, że trudna sytuacja mieszkańca spowodowana jest konfliktami z dyrekcją i kierownictwem ośrodka, które trwają już od dwóch lat. Spotkanie miałoby się odbyć wspólnie ze starostą Leszkiem Kulką, przedstawicielami Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Krotoszynie, kontrolerem z zewnątrz oraz chętnymi radnymi żeby rozwiązać konflikt jaki panuje w DPS-ie.

Temat powraca jak bumerang
O konflikcie w DPS Baszków pisaliśmy na łamach naszej gazety dwukrotnie w ub. roku będąc niejako nawet mediatorem w całej sprawie. Przypomnijmy tylko, że Janusz Tomasiewicz jest mieszkańcem Domu Pomocy Społecznej w Baszkowie już piąty rok. Zgłosił się najpierw do naszej redakcji twierdząc, że kierownictwo ośrodka uwłacza jego godności osobistej. Od dwóch lat nie jest ubezpieczony. Pan Janusz trafił do DPS-u ze schroniska św. brata Alberta we Wrocławiu. Jest schorowanym człowiekiem. Cierpi na osteoporozę i ma cukrzycę drugiej grupy. Do tego amputowano mi jedną nogę. Zdaniem kierownictwa ośrodka to człowiek bardzo konfliktowy. Jeden z przykładów opisywanych przez nas dotyczył zachowania się mężczyzny, który mimo zakazu regulaminowego wciąż przynosił na teren ośrodka rzeczy zakupione na pobliskich „wystawkach” oraz nadużywania alkoholu.
Jak tłumaczyła nam dyrekcja i kierownictwo ośrodka od marca 2011 do czerwca 2011 i następnie od czerwca 2012 roku do chwili obecnej nie płaci pełnej odpłatności za pobyt w ośrodku. – Powtórzę tylko to, co już wcześniej mówiłem. Na początku pobytu p. Janusza w DPS w Baszkowie współpraca układała się bardzo dobrze, p. Janusz często i chętnie uczestniczył w zajęciach terapii zajęciowej i wydarzeniach kulturalno-oświatowych. Problemy zaczęły się od kiedy p. Janusz uzyskał spłatę majątku dorobkowego z byłego małżeństwa i na tej podstawie MOPS Wrocław zmienił decyzję o odpłatności i wstrzymał wypłatę zasiłku stałego ze względu na otrzymywany dochód z tytułu w/w spłaty majątku. Pan Tomasik odwoływał się od tej decyzji, ale jak do tej pory wszystkie odwołania utrzymywały w mocy decyzję MOPS Wrocław – tłumaczy kierownik DPS w Baszkowie, Krzysztof Szczotka. Początkowo pieniądze, ze spłaty majątku i zasiłek pielęgnacyjny wpływały na konto DPS-u i tam na podstawie ustawy o pomocy społecznej i pisemnej zgody p. Tomasika automatycznie potrącane było 70 proc. za jego pobyt. Aktualnie miesięczny koszt pobytu wynosi 3.060,00 zł. Potem jednak pan Janusz założył swoje własne, indywidualne konto i pieniądze od byłej żony zaczęły wpływać tam. Na konto do DPS wpływa tylko zasiłek pielęgnacyjny. Przestał płacić za pobyt i tym samym żyje teraz kosztem innych mieszkańców i wszystkich podatników.

Próbowali go ubezwłasnowolnić
DPS nie posiadał żadnych instrumentów prawnych żeby zmusić pana Janusza do wpłat za pobyt. – Na podstawie ustawy o pomocy społecznej część pieniędzy pokrył ośrodek pomocy we Wrocławiu, ale teraz chce zwrotu tego, co wpłacił. Sprawą egzekucji tych pieniędzy zajmuje się teraz Urząd Skarbowy w Krotoszynie. Niestety prawo nie dopuszcza możliwości wydalenia mieszkańca z DPS na podstawie uchylania się od obowiązku ponoszenia odpłatności, tym samym tacy mieszkańcy jak p. Janusz Tomasik, żyją na koszt innych mieszkańców DPS i wszystkich ciężko pracujących podatników – kontynuuje kierownik. Co do ubezpieczenia pana Tomasika to sprawa jest rozwojowa. Wskutek tego, że mężczyzna zagrażał sam sobie złożono wniosek o częściowe ubezwłasnowolnienie. – Niestety prokuratura odrzuciła ten wniosek nie znajdując żadnych podstaw ku takiemu działaniu. Problem zatem pozostał – mówił na komisji starosta Leszek Kulka.

To nie nasze kompetencje
Obecni na komisji radni nie rozumieli zupełnie wniosku, nad którym mieli głosować. Dyskusję otworzyła radna Sławomira Fedorowicz, która negowała jego zasadność. – Nie wiem czy my jako radni jesteśmy kompetentni by rozstrzygać jakiś wewnętrzny spór, który toczy się w DPS – mówiła. – To sprawa wewnętrzna tego ośrodka. Tam jest dyrektor, są osoby kierujące ośrodkiem. Nie powinniśmy ingerować w działania dyrekcji. Szanowni radni ja i tak, z pewnością jak wy wszyscy, jestem pełen podziwu że mając pod sobą ponad trzystu ludzi udaje się dyrektorowi nad tym wszystkim tak dobrze panować – dodawał radny Andrzej Piesyk. Głos zabrał również starosta, który tłumaczył, że temat konfliktu w DPS był omawiany przez wiele godzin na jednym z posiedzeń zarządu. – Rozmawialiśmy z dyrektorem i kierownikiem. Sprawdziliśmy również to czy dyrekcja miała prawo wystosować taki wniosek o częściowe ubezwłasnowolnienie pana Janusza i okazało się, że tak, bowiem swoimi działaniami szkodzi sam sobie, a przecież jego zdrowie jest najważniejsze. Spotkałem się również z tym panem i przekonywałem go do tego że powinien się ubezpieczyć. Stwierdził po rozmowie ze mną, że dopiero teraz zrozumiał, że to ważne i że to zrobi. Jak widać tego nie zrobił – mówił Leszek Kulka.
Radni jednogłośnie odrzucili wniosek Zb. Brodziaka. Starosta stwierdził jednak, że sprawą trzeba się zająć żeby wyciszyć całą sytuację. – Na pewno będę chciał się spotkać jeszcze raz ze wszystkimi zainteresowanymi i wyjaśnić całą sprawę. Taki konflikt niczemu dobremu nie służy i szkodzi tylko wizerunkowi DPS, który przecież jest jednym z najlepszych ośrodków w Polsce. Trzeba ten temat wyciszyć i będę próbował coś z tym zrobić – puentował starosta.

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK




Dąbrowa - Prace ruszą już w marcu

Najważniejszym elementem remontu świetlicy będzie montaż c.o.
Około 600 tys. zł w kosztorysie ma pochłonąć remont świetlicy wiejskiej w Dąbrowie. To sporo, ale biorąc pod uwagę aktywność mieszkańców wsi i mnogość organizowanych tam imprez warto w nią tyle zainwestować. Przekonany jest o tym sołtys Wiesław Jankowski.

Już niedługo bo 1 lutego na świetlicy w Dąbrowie odbędzie się bal karnawałowy przygotowany przez panie z Koła Gospodyń Wiejskich. Ma się tam bawić około 40 par, które bardzo chętnie i bez problemów przeznaczyły na ten cel po 120 zł. Tydzień później, 8 lutego kolejny bal karnawałowy. Tym razem zorganizowany przez radę rodziców z tutejszej szkoły, która w ten sposób będzie chciała pozyskać pieniążki na swoją placówkę. – Wiele u nas na świetlicy się dzieje. Mamy już nawet zarezerwowaną ją na wesele w tym roku na bagatela 180 osób – mówi W. Jankowski.
Nie trudno się dziwić, że modernizacja tej świetlicy jest bardzo ważna dla lokalnej społeczności. – Kosztorys opiewa na 600 tys. zł, ale wierzę w to, że przetarg który ma ruszyć lada dzień zmniejszy tę kwotę do jakichś 500 tys. zł – kontynuuje sołtys. Środki pochodzić będą z gminy Rozdrażew. Na ten cel pójdzie również fundusz sołecki w wysokości ok. 10 tys. zł. Do zrobienia jest sporo. Sołtys wymienia beż zastanowienia najważniejsze prace. – Malowanie dachu, elewacji z zewnątrz oraz malowanie wewnątrz. Do tego wymiana podłogi na sali i wymiana ogrzewania elektrycznego na c.o. – wylicza W. Jankowski.
Całość prac powinna rozpocząć się w marcu i zakończyć w przeciągu kilku miesięcy. – Nie powiększamy sali. Spokojnie mieści ona 120-140 osób. Poza tym dbamy o nią i praktycznie co dwa lata malujemy ją wewnątrz sami – mówi sołtys.
Oprócz prac związanych ze świetlicą wieś wciąż oczekuje na naprawy dróg we wsi. – Szczególnie część powiatowa nadaje się ciągle do naprawy. Jak jechać w stronę Kobierna to jest jedna wielka dziura, którą przydałoby się w końcu załatać – dodaje. Oprócz tego sołtys zwraca uwagę na rosnące przy drodze topole, które jego zdaniem powinny być jak najszybciej usunięte albo chociaż poobcinane z gałęzi, które nagminnie się łamią. – Topole to chwasty wśród drzew. Były za blisko drogi sadzone i korzenie wchodzą pod asfalt, który niedługo będzie pękał. Do tego należy przycinać gałęzie, które się łamią i stwarzają niebezpieczeństwo dla kierowców. Powinni się tym tematem jak najszybciej zająć. Może apel w gazecie coś pomoże – zakończył W. Jankowski.

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK

Konarzew - Młodzież czarowała słowem

Młodzi artyści zadbali o odpowiednią choreografię i stroje
Jury miało twardy orzech do zgryzienia. Wszystkie występy były bardzo dobre
23 stycznia w Konarzewie odbył się V międzyszkolny konkurs kolęd, pastorałek i pieśni zimowych. Ponad 60 uczestników rywalizowało z sobą w trzech kategoriach. Trzeba przyznać, że poziom przygotowania uczestników był naprawdę wysoki, a i dobór repertuaru z górnej półki gwarantował niesamowite doznania.
Przegląd w Konarzewie skierowany był do dzieci, młodzieży i dorosłych niepełnosprawnych intelektualnie z regionu południowej Wielkopolski.  Organizatorem Konkursu było stowarzyszenie na rzecz dzieci niepełnosprawnych Motylek oraz  Specjalny Ośrodek Szkolno – Wychowawczy im. ks. Jana Twardowskiego w Konarzewie. Celem konkursu była  prezentacja wartościowych pod względem artystycznym kolęd, pastorałek i pieśni o tematyce zimowej, dorobku artystycznego uczestników, promocja  twórczości artystycznej osób niepełnosprawnych intelektualnie oraz kultywowanie tradycji religijnych. Inicjatorem i  koordynatorem  konkursu ja co roku była niezastąpiona Mariola Snela-Mosińska,  nauczycielka religii  w tamtejszym ośrodku.- W tym roku z powodu panującej gołoledzi do rywalizacji przystąpili uczestnicy  z ośmiu placówek specjalnych z regionu południowej Wielkopolski m.in. z Jarocina, Pleszewa czy Ostrowa. Trzeba podkreślić, że wszyscy spisali się bardzo dobrze, a samo uczestnictwo w konkursie to już ogromny sukces. Profesjonalne podkłady muzyczne i przygotowanie młodzieży spowodowały, że poziom był naprawdę wysoki – mówi M. Snela-Mosińska.
Młodzież rywalizowała z sobą w kategorii szkół podstawowych, gimnazjum oraz klas przysposabiających do pracy i dorosłych. Występy oceniało jury w składzie: sołtys Konarzewa Mirosława Sajur, dyrektorka konarzewskiego ośrodka Daria Rakowiecka, dyrektorka Domu Pomocy Społecznej dla dzieci i młodzieży intelektualnie niepełnosprawnej w Zdunach Anna Wojciechowska, ojciec z zakonu franciszkanów z Kobylina Walenty Piechaczek oraz chórzystka chóru św. Wojciecha z krotoszyńskiej Fary Anna Gardiasz.
Po pięknych występach, w których widać było olbrzymie zaangażowanie młodzieży w kat. szkół podstawowych wyróżniono dwie osoby. Pierwsze miejsce zajęła Katarzyna Wasiewicz z ZPS z Pleszewa, a drugi był Mateusz Kopacz z ośrodka w Konarzewie.
W  kategorii gimnazjum wszystkie miejsca zgarnęli wychowankowie z ZSS z Jarocina. W kolejności laury odbierali: Patrycja Musielak, Anna Żurek i Izabela Fonspaniak.
W najstarszej kategorii pierwsze miejsce zdobyła podopieczna konarzewskiego ośrodka Daria Droszcz, która oczarował publiczność przepięknym wykonaniem kolędy Przybieżeli do Betlejem. Za nią znaleźli się: Kinga Biegańska z WTZ Tęcza z Ostrowa Wlkp. oraz Maria Banasiak z SOW Zgromadzenia Sióstr św. Elżbiety w Ostrowie Wlkp. – Atmosfera konkursu była niesamowicie rodzinna, podczas koncertu laureatów wszyscy obecni na sali śpiewali kolędy razem z wyróżnionymi uczestnikami  oraz obiecali , że na pewno wrócą tu za rok – podsumowała dyrektor D. Rakowiecka.

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK

Krotoszyn - Karate na wysokim poziomie

24 medale zdobyli karatecy KS „Krotosz” podczas zawodów Enoeda Cup w Przeźmierowie
Udane starty zaliczyli w minionym roku karatecy krotoszyńskiego Krotosza. Jak podkreśla prezes klubu Włodzimierz Figaj krotoszyńska grupa karateków zrzeszona w federacji JKA rozwija się bardzo prężnie i co roku promuje aktywnie Krotoszyn na arenach całej Polski i Europy.
W roku 2013 w klubie ćwiczyło ogółem ok. 45 zawodników i zawodniczek w różnym przedziale wiekowym. Pod czujnym okiem trenerów: Mariusza Kaja (IV Dan) oraz Dariana Paszka (I Dan) młodzi zawodnicy zdobywali swoje szlify karate i z dumą prezentowali umiejętności na wielu prestiżowych zawodach i turniejach karate. – Karatecy przynależą do federacji JKA (Japan Karate Association) , która aktualnie zrzesza 156 krajów z całego świata. Ilość ćwiczących określa się na ponad 24 miliony. W tej mnogości klubów i ludzi jest również miejsce dla zawodników „Krotosza” – tłumaczy W. Figaj.
Jak podkreśla prezes KS Krotosz w krotoszyńskim karate ważna jest jednak nie tylko masowość uprawiania karate. Szczególny nacisk kładą trenerzy na równomierny nacisk na rozwój fizyczny i psychiczny adeptów karate, nie stroniąc od studiów anatomii, motoryki i kultury fizycznej w ogólnym tego słowa znaczeniu. – Młodzież bardzo chętnie trenuje i na treningach daje z siebie wszystko. Potem to procentuje na licznych imprezach, na których zawodnicy KS „Krotosz” sięgają po najwyższe laury.
Około dwudziestu startów klubowych robi wrażenie. Do najważniejszych należy zaliczyć marcowe starty podczas Enoeda Cup w Przeźmierowie, w których udział wzięło ponad 150 zawodników z 14 klubów karate z całej Polski. Ważnym aspektem tej prestiżowej imprezy był fakt wyłonienia kadry narodowej na zbliżające się w kwietniu i maju Mistrzostwa Europy Juniorów i Seniorów w Niemczech oraz Mistrzostwa Europy Dzieci, Kadetów i Juniorów w Serbii. – Nasi zawodnicy spisali się na medal i kilkoro z nich pojechało potem na mistrzostwa wracając oczywiście z medalami – tłumaczy W. Figaj. Oprócz tej imprezy karatecy zaliczyli jeszcze ważne zawody w ramach Mistrzostw Polski, również w Przeźmierowie czy też szereg imprez i turniejów pomniejszych w całej Polsce skończywszy na własnej imprezie u siebie w ramach mikołajkowego turnieju karate. – Na każdej imprezie KS „Krotosz” dał się poznać jako aktywny klub, który ma się czym pochwalić, a radość młodzieży, która niejednokrotnie lądowała na pudle to dla nas najlepsza nagroda – puentuje prezes.
Karate w Krotoszu to nie tylko treningi i starty w imprezach. Klub stara się również dzielić własnym doświadczeniem z innymi klubami, w tym tymi zza granicy. Stąd też w czerwcu ub. roku nasi karatecy gościli w Papenburgu w Niemczech. Wizyta umożliwiła prezentację umiejętności zawodników karate. Nasz klub został bardzo wysoko oceniony przez działaczy niemieckich, którzy za około dwa miesiące przybyli do Krotoszyna z rewizytą. Ta współpraca ciągle się rozwija i zapewne jeszcze nie raz usłyszymy o wspólnych polsko-niemieckich działaniach.
Karate w KS Krotosz to jednak utalentowana młodzież. Warto w tym miejscu wyróżnić kadrę z Mistrzostw Europy w składzie: Maria Kubiak, Anita Daniłowicz, Martyna Kaj, Wiktoria Jarek, Nikola Piotrowiak, Katarzyna Kościelna, Paweł Grzegorzewski, Stanisław Swora, Łukasz Błaszczyk, Kacper Dolata i Eryk Rogalka. – Każdy może zawsze do nas dołączyć. Treningi odbywają się na sali przy ulicy Sportowej na stadionie w Krotoszynie w każdy wtorek i czwartek od godziny 16.00. Serdecznie zapraszamy – zakończył W. Figaj.

Krotoszyn - 5 tysięcy to żaden budżet

Andrzej Piesyk
Podczas komisji spraw społecznych, 22 stycznia naczelnik wydziału spraw obywatelskich Andrzej Wichłacz przedstawił sprawozdanie z prac komisji bezpieczeństwa i porządku w 2013 roku. Wielu radnych postulowało zwiększenie kwoty na budżet komisji.

W minionym roku komisja pracowała w składzie: starosta krotoszyński Leszek Kulka, burmistrz Krotoszyna Julian Jokś, burmistrz Kobylina Bernard Jasiński, burmistrz Koźmina Maciej Bratborski, zastępca komendanta krotoszyńskiej policji Mariusz Jaśniak, naczelnik wydziału ruchu drogowego krotoszyńskiej policji Karol Budziński, radni powiatowi: Tomasz Chudy i Andrzej Piesyk, prokurator rejonowy w Krotoszynie Maria Kołodziejczyk oraz komendant PSP w Krotoszynie Mariusz Przybył.
Jak informował A. Wichłacz komisja pełniła funkcję wspierającą działania starosty w zakresie zwierzchnictwa nad powiatowymi służbami, inspekcjami i strażami oraz zadaniami określonymi w ustawach i uchwałach w zakresie ochrony bezpieczeństwa obywateli i porządku publicznego. W roku 2013 komisja odbyła cztery posiedzenia. – Wpłynęło do nas sporo wniosków dotyczących bezpieczeństwa na naszych ulicach. Głównie dotyczyły one poprawy bezpieczeństwa w miejscach obok osiedli i szkół. Wszystkie były dyskutowane przez komisje i na bieżąco przekazywane zarządowi – tłumaczył naczelnik – Oprócz tego udało się mimo skromnego budżetu zorganizować po raz kolejny akcje „Bezpieczna droga do szkoły”, konferencję „Młody kierowca” czy też plebiscyt „Dzielnicowy roku” – puentował A. Wichłacz.
O budżet komisji jako pierwszy spytał radny Andrzej Piesyk. – Cały budżet to 5 tys. zł. To żaden budżet. Weźmy np. plebiscyt na najlepszego dzielnicowego. Ile taki policjant dostaje 500 zł? Może podnieśmy budżet do przynajmniej 10 tys. zł i niech to będzie jakaś porządna suma – mówił radny. Innym ten pomysł się spodobał. – Przy tak skromnym budżecie jesteśmy i tak pełni podziwu dla mnogości akcji jakie komisja zrobiła – mówił radny Janusz Baszczyński. – Powinniśmy podnieść budżet tej komisji – dodawał radny Albin Batycki.
Obecny na sali starosta Leszek Kulka nie widział w tym większego problemu. – Zrobimy jakieś stosowne przesunięcia w budżecie i znajdziemy te środki jeśli radni widzą taką potrzebę – puentował starosta.

Krotoszyn - Integracyjne strzelanie

Wszyscy strzelcy musieli wykazać się nie lada precyzją
18 stycznia na strzelnicy myśliwskiej w Krotoszynie odbyły się zawody strzeleckie trap zorganizowane przez koło łowieckie Knieja oraz przedstawicieli krotoszyńskiego banku BZWBK. Oprócz sportowej rywalizacji liczył się również wspólnie spędzony czas w iście biiesiadnej atmosferze.
Organizatorem biesiady było koło myśliwskie Knieja, które zarządza strzelnicą myśliwską. Na początek wszystkich zebranych przywitano oraz przedstawiono krótko historię koła, które swoją bogatą historią sięga roku 1951. Wspólne strzelanie w ramach trapu (trap to dziedzina strzelectwa sportowego, w której z gładkolufowych strzelb śrutowych oddaje się strzały do ceramicznych rzutków wyrzucanych z maszyny pod różnym kątem – przyp. red.) to kolejna po ubiegłorocznej biesiadzie myśliwskiej akcja skierowana do lokalnej społeczności. – Chcemy pokazać, że strzelectwo nie wiąże się tylko i wyłącznie z elitarną grupą osób – zaczyna jeden z członków koła Przemysław Jędrkowiak. - Warto tutaj dodać, że nieustannie współpracujemy ze szkołami z okolic między innymi w ramach zbiórki kasztanów dla danieli. W szkołach, z którymi współpracujemy, istnieją bardzo prężnie działające koła ekologiczne. Właśnie dzięki dużemu zaangażowaniu w poznawanie przyrody nie tylko z książki, ale także z zajęć praktycznych zacieśnia się nasza współpraca, a łowiectwo przestaje być postrzegane poprzez pryzmat myśliwego, który tylko strzela do zwierząt – kończy myśliwy i jednocześnie radny powiatowy.
Na sobotnie strzelanie zgłosiło się w sumie 18 zawodników, którzy przez dobre dwie godziny walczyli o prym najlepszego strzelca. Zwyciężył Paweł Błażutycz przed Leszkiem Kraśniewskim i Edwardem Zabiegło. Podczas imprezy na wszystkich czekała leśna uczta z grillem i grochówką oraz wszelkiego rodzaju napojami. – Impreza udała się na sto procent i będziemy chcieli ją kontynuować w przyszłości zapraszając do wspólnego strzelania kolejne grupy z naszej społeczności lokalnej by pokazać, że to fajne spędzanie wolnego czasu – podsumował P. Jędrkowiak.

foto by P.W. PłÓCIENNICZAK

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Zduny - Proboszcz zrobił porządek?

Komisja sprawdzała porządek na cmentarzu
Na cmentarzu pojawił się deklarowany przez księdza kontener
Z kompostownika znikły cmentarne śmieci
W czwartek, 16 stycznia na terenie cmentarza przy parafii św. Jana Chrzciciela w Zdunach miała miejsce wizja lokalna przeprowadzona przez urzędników z gminy oraz przedstawicieli związku Eko-Siódemka. Powodem była opisywana przez nas sprawa bałaganu na zdunowskim cmentarzu.
Informację o wizji lokalnej przyniósł do naszej redakcji jeden z zainteresowanych mieszkańców gminy, który od początku był zaniepokojony bałaganem i faktem, że proboszcz nie robi sobie nic z tego, że w życie weszła nowa ustawa o odbiorze nieczystości. – Wszyscy ludzie jakoś się do tego przystosowali i płacą za wywóz śmieci, a ksiądz robił to tak jak on chciał. Okazało się jednak, że po waszych artykułach tematem w końcu się zajęli i nagle jakoś spokorniał nam proboszcz – mówi anonimowo nasz informator.
Przypomnijmy tylko, że ksiądz kanonik Andrzej Nowak sprawujący w Zdunach funkcję proboszcza jako zarządca przed wejściem w życie ustawy śmieciowej zobowiązany był do wypełnienia deklaracji. Ksiądz proboszcz zadeklarował, że posiada pojemnik KP 7 na 7 tys. litrów. Tymczasem na cmentarzu stały trzy mniejsze pojemniki o pojemności 3 tys. litrów. Dodatkowo ksiądz zobligował się do segregacji odpadów, czego ponoć nie czynił. Dodatkowo za parkingiem przy parafii utworzył też kompostownik, na który wywoził rzekomo odpady roślinne z cmentarza tj. kwiaty i liście. Trafiały tam jednak nie wiadomo skąd również znicze, wieńce i szarfy, a więc odpady z cmentarza, które winne być umieszczane w kubłach.
Kiedy udaliśmy się na miejsce faktycznie na cmentarzu trwała wizja lokalna. Kiedy jednak podjechaliśmy bliżej wszystkie obecne osoby udały się w stronę plebani. Na pierwszy rzut oka widać jednak, że cmentarz posprzątano, a na miejscu trzech małych kontenerów pozostał tylko jeden brązowy na odpady roślinne, natomiast w miejsce dwóch innych pojawił się kontener, który wcześniej był deklarowany. Na kompostowniku nadal znajduje się hałda liści i kwiatów. O dziwo nie widać tam żadnych innych śmieci. Czyżby zatem ksiądz zrobił porządek?
Próbowaliśmy skontaktować się z proboszczem. Wysłaliśmy mu również pytania drogą e-mailową. Do momentu składu gazety żadna odpowiedź jednak nie przyszła. Związek Eko-Siódemki jest również oszczędny w komentarzach. – Na dzień dzisiejszy nie jestem w stanie udzielić interesujących pana odpowiedzi. Ksiądz dostał pewne wytyczne i my byliśmy sprawdzić czy zastosował się do nich. Jakie będą kolejne kroki w tej sprawie teraz nie odpowiem. Proszę o wysłanie pytań na e-mail. Po konsultacji z radcą prawnym udzielę ich w stosownym czasie – poinformowała nas szefowa Eko-Siódemki Ewa Obal.
Do tematu powrócimy.

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK

Raszewy - Przydałby się chodnik

Chodnik w tym miejscu zapewniłby dzieciom bezpieczny powrót do domu ze smolickiej szkoły
Raszewy to małe sołectwo w gminie Kobylin liczące ok. 150 mieszkańców. Stale jednak się rozrasta obserwując powstające tam nowe domy. Zdaniem sołtysa wieś jest dobrze zintegrowana. Wiele prac wykonują bowiem sami mieszkańcy.
Tylko w ubiegłym roku udało się odnowić nieco świetlicę wiejską, w której odbywają się zebrania sołeckie i spotkania mieszkańców. – Większość robią sami mieszkańcy. Nie trzeba ich namawiać. Jak trzeba coś zrobić to w czynie społecznym wykonujemy wiele prac – zaczyna sołtys Andrzej Szymański. Do najważniejszych działań ubiegłego roku zalicza sołtys budowę boiska dla dzieci. Wstawiono tam bramki, zamontowano słupy do siatki, posiano trawę oraz ogrodzono cały teren. – Powoli nabiera to kształtu. Teraz planujemy zakup siatek, a w dalszej kolejności myślimy o doposażeniu tego terenu w jakiś sprzęt dla dzieci żeby mógł tam powstać plac zabaw – kontynuuje.
Na ten rok sołectwo otrzymało ok. 6 tys. zł funduszu sołeckiego, które mają być spożytkowane na plac zabaw i boisko. – Liczę na jakieś wsparcie ze strony burmistrza. Będziemy chcieli żeby miały one tutaj takie swoje miejsce – mówi sołtys.
Najbardziej newralgiczną częścią wsi jest jednak powiatowa droga w kierunku Smolic. – Nie ma tam żadnego chodnika, a nasze dzieci chodzą nią do Smolic do szkoły. Dla bezpieczeństwa naszych pociech przydałby się tam chodnik, który jednocześnie łączyłby Raszewy ze Smolicami – kończy A. Szymański.
Dyrektor Powiatowego Zarządu Dróg w Krotoszynie zobligował się, że tematem się zainteresuje. – Dobrze by było żeby sołtys złożył wniosek do nas o tego typu działanie. Warto by było również przedstawić ten temat radnym gminnym, którzy mogliby szerzej poruszyć ten temat. My ze swojej strony ten temat na pewno przeanalizujemy i jeśli będzie taka potrzeba to ujmiemy w planach na ten rok – powiedział Krzysztof Jelinowski.

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK

Grębów - Nie samą drogą żyją ludzie

Plac zabaw w Grębowie ma pojawić się obok świetlicy
W ostatnim numerze w art. Chodniki jak klocki lego pisaliśmy o pieniądzach jakie pójdą na długo oczekiwane prace drogowe we wsi. Mieszkańcy cieszą się z tego faktu, ale podkreślają, że równie ważne jak drogi jest również integrowanie mieszkańców.

Przypomnijmy tylko, że w tegorocznym budżecie gminy Grębów może liczyć łącznie na prawie 79 tys. zł z czego 50 tys. zł to dofinansowanie do przebudowy drogi powiatowej, a 25 tys. zł przygotowanie dokumentacji na drogę. Powiat krotoszyński z kolei dołożył do inwestycji drogowej 500 tys. zł. – Plany są. Jestem tylko ciekawa czy gmina nie zapomni o równie ważnej inwestycji jaką jest zrobienie placu zabaw i boiska we wsi – mówi jedna z mieszkanek Grębowa. Dodaje, że kiedy remontowano w 2012 roku świetlicę we wsi już wtedy mówiono o tym, że obok powstanie plac zabaw, a w późniejszym czasie boisko. – Jesteśmy małą wsią, ale integracja dla nas jest ważna. Chcemy mieć tutaj swoje miejsce gdzie będziemy mogli się spotykać i wspólnie spędzać czas. Minął cały 2013 rok, a tutaj ani drogi porządnie nie zrobili, ani obiecanego placu i boiska – kończy.
Świetlica wiejska we wsi już stoi. Odremontowana w całości przez kotlińską firmę Romana Hajdysza za ponad 200 tys. zł robi wrażenie. Plac zabaw ma pojawić się jeszcze w tym roku. Na ten cel gmina zabezpieczyła w budżecie ponad 8 tys. zł. Dodatkowo na zagospodarowanie boiska w tym sołectwie ma iść 15 tys. 525 zł. Aktualnie gmina jest na etapie rozpisywania przetargów do tematu zatem powrócimy.

Rzemiechów - Czekają na dokończenie prac

W tym roku dokończona zostanie nawierzchnia we wsi
Mieszkańcy wsi z niecierpliwością czekają na dalsze prace związane z modernizacja nawierzchni. Jak twierdzą to bardzo ważne bowiem jeśli nie zrobi jej się teraz to później trzeba będzie robić wszystko od nowa.
Dokładnie 15 czerwca ub. roku rozpoczęto prace związane z modernizacją nawierzchni w Rzemiechowie. Do całkowitej modernizacji nawierzchni nadaje się 460 mb drogi. W ubiegłym roku za 171 tys. zł udało się położyć nowy asfalt na długości 183 mb. Wszystkie prace wykonywała firma DrogBud z Ostrowa Wlkp. Nowy dywanik na wyremontowanej części jezdnej ma 6 m szerokości i z obu stron położone są już krawężniki pod chodniki. – Wszystko fajnie. Mamy nadzieję, że teraz wszyscy dotrzymają słowa i pociągną tą inwestycję dalej. To ważna droga. Prowadzi ona bezpośrednio do pół, które rolnicy uprawiają. Cieszymy się, że w końcu doczekała się modernizacji – mówi jeden z mieszkańców wsi.
Dyrektor Powiatowego Zarządu Dróg deklaruje, że w tym roku inwestycja zostanie zakończona. – Ta droga jest uwzględniona do dalszych prac i zamierzamy dokończyć pozostałą część nawierzchni i położyć chodniki. Wcześniej nie mogliśmy tego zrobić bo trwały tutaj prace z modernizacją linii energetycznej – mówi Krzysztof Jelinowski.
Nie tylko na nawierzchnię może liczyć w tym roku Rzemiechów. Gmina Kobylin postarała się też aby ruszyć z tematem budowy we wsi świetlicy wiejskiej. W tym roku radni zabezpieczyli kwotę 20 tys. zł na wykonanie dokumentacji na przebudowę budynku komunalnego z przeznaczeniem na świetlicę wiejską. – Czas pokaże. Pewnie, że świetlica by się u nas przydała. Jak już dali na dokumentację, to i może kiedyś wybudują – kończy ostrożnie inny mieszkaniec.

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK

Smolice Kolonia - Dobrze, że zima była łagodna

Ta droga to koszmar
Droga we wsi jest w katastrofalnym stanie. Głębokie dziury to zmora mieszkańców, którzy muszą bardzo uważać ja jeżdżą by nie uszkodzić swoich samochodów.

- Mamy XXI wiek, a u nas wygląda tak jakbyśmy mieszkali na przysłowiowym zad....u. Może jak opiszecie tę drogę to w końcu ktoś nam pomoże i chociaż ją utwardzi tak, żeby można było spokojnie przejechać – mówi jeden z mieszkańców Smolic Kolonii.
Przejechaliśmy się wspomniana drogą. Niestety zrezygnowaliśmy po kilku metrach ponieważ dziury były tak duże, że szkoda było nam zawieszenia w aucie. Mieszkańcy są bezradni i twierdzą, że nikt się nie interesuje ich drogą. – Wszystkie pieniądze pompuje się w Smolice. Teraz nawet dali 250 tys. zł na prace w świetlicy, a wcale nie jest taka zła. Tymczasem my wciąż na końcu jesteśmy – mówią.
Dyrekcja Powiatowego Zarządu Dróg zna problem, ale bez oficjalnego wniosku w tej sprawie niewiele może zrobić. – Nikt nam nie zgłaszał tego problemu. Aktualnie do końca lutego pracujemy nad opracowaniem lokalnego dokumentu strategicznego dotyczącego naszych dróg. I wszystkie sugestie sołtysów i włodarzy gmin są przez nas rozpatrywane. Jeśli będzie taka sugestia ze strony mieszkańców wsi to oczywiście ją uwzględnimy – tłumaczy Krzysztof Jelinowski.

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK

Wyśmienity rok dla pływaków

Konrad Powroźnik (drugi z prawej) na igrzyskach był czwarty
Rozpoczynamy dziś cykl artykułów podsumowujących osiągnięcia zawodników skupionych w klubie KS Krotosz. Karate, lekkoatletyka, pływanie i tenis stołowy to cztery sekcje klubowe, które od 2003 roku przynoszą chlubę miastu i powiatowi na wielu imprezach rangi krajowej i zagranicznej.

Aktualnie w klubie skupionych jest łącznie ok. 210 zawodników i zawodniczek, którym trenerzy i opiekunowie poświęcają 45 h tygodniowo. Cztery sekcje: tenis stołowy, pływanie, lekkoatletyka i karate przyciągały i przyciągają w dalszym ciągu rzesze nowych zawodników, a osiągnięcia na arenie Polski, Europy i świata są najlepszym dowodem na to, że klub promuje Krotoszyn i z powodzeniem konkuruje z innymi zawodnikami w tych dyscyplinach sportu.– Robimy to, co do nas należy. Propagujemy sport wśród wszystkich grup wiekowych aktywnie uczestnicząc w życiu sportowym regionu i poza nim na arenach Europy i świata. Dążymy do osiągania najlepszych wyników sportowych i kształtujemy odpowiednie postawy moralne.– mówi Włodzimierz Figaj.

Nasi pływacy to skarb
Rok 2014 to dla krotoszyńskich pływaków kolejny rok startów i ciężkich treningów. – Otrzymaliśmy dotację z miasta na kwotę 43 tys. zł. W ubiegłym była to kwota o 2 tys. zł większa. Będziemy starali się wykorzystać tę sumę możliwie jak najlepiej żeby zapewnić naszym zawodnikom wszystkie zaplanowane starty na licznych imprezach – tłumaczy prezes. Aktualnie pływanie obejmuje pięć grup treningowych: I i II grupa najmłodszych dzieci trenuje 4 razy w tygodniu po godzinie w poniedziałek, wtorek, czwartek i sobotę; III grupa w te same dni po 1,5 h natomiast grupa V ma możliwość trenowania 1,5 h codziennie. – Staramy się stwarzać najlepsze warunki jakie możemy by nasi pływacy mogli jak najlepiej się rozwijać. Jak na Krotoszyn to nasza oferta jest bardzo dobra – kontynuuje W. Figaj.
Młodzież dzięki odpowiedniej bazie i trenerom: Jackowi Łazarskiemu, Wiesławowi Ciórko i Włodzimierzowi Figajowi stale podnosi swoje umiejętności i z powodzeniem startuje na wielu imprezach. – Póki co na ilość chętnych do pływania nie narzekamy i ilość utrzymuje się na podobnym poziomie co w latach poprzednich. Najlepsi są co roku wyróżniani stypendiami sportowymi, a część kontynuuje swoją karierę pływacką w klubach „Warty” Poznań czy „Śląska” Wrocław – puentuje prezes.

Rok udanych startów
Dla pływaków miniony rok to mocne rozpoczęcie podczas międzynarodowych zawodów w Poznaniu, gdzie młodzi pływacy zdobyli aż 27 medali w każdym możliwym odcieniu. Następnie były kolejne imprezy począwszy od zimowych Mistrzostw Polski poprzez ogólnopolskie mityngi, grand prix Śremu, mistrzostwa Wielkopolski, a skończywszy na mikołajkowych zawodach w Ostrowie Wlkp. Łącznie ok. stu medali robi wrażenie. Podczas wszystkich imprez wielu pływaków i pływaczek zapisało się złotymi literami w historii klubu. Warto tutaj odnotować takie nazwiska jak: Miłosz Brdys, Hubert Dolata, Patryk Gromski, Monika Jadczak, Kamil Klotzek, Wiktoria Mielcarek, która otrzymała również w minionym roku prestizowe wyróżnienie na krotoszyńskiej Gali Sportu jako nadzieja powiatu w sporcie, Artur Pauter, Konrad Powroźnik, Julia Rozum i Julia Ściślak. Szczególnych powodów do dumy dostarczył K. Powroźnik, który na przełomie lipca i sierpnia brał udział w Igrzyskach Olimpijskich Głuchych w Sofii, gdzie zajął 4. miejsce na dystansie 200 metrów stylem motylkowym.
Teraz pływacy już o minionym roku muszą zapomnieć. Zaczął się bowiem nowy sezon. – Pierwsze starty już niebawem także młodzież trenuje by realizować stawiane przed nią cele. Mam nadzieję, że tegoroczny rok będzie równie dobry jak ten, co minął – zakończył W. Figaj.

wtorek, 14 stycznia 2014

Krotoszyn - Krytycznie o decyzji proboszcza

Cmentarz czeka porządna inwentaryzacja oraz uporządkowanie tematu wywozu śmieci
Po ostatnim artykule pt. Proboszcz zwolnił grabarzy do naszej redakcji zaczęły zwracać się osoby, które mają wiele krytycznych spostrzeżeń związanych z podjętą przez niego decyzją.
Przypomnijmy, że od 1 stycznia administrowaniem na cmentarzu przy ulicy Raszkowskiej zajmuje się Marek Wieczorek z Zakładu Kamieniarsko-Betoniarskiego w Krotoszynie. Dotychczasowym grabarzom podziękowano za pracę. Zadaniem nowego administratora, który podpisał z parafią umowę na okres próbny będzie przeprowadzenie inwentaryzacji cmentarza i uporządkowanie gospodarki śmieciowej. Proboszcz parafii pw. św. Jana Chrzciciela Andrzej Gendera nie chce komentować całej sytuacji. Głosy jednak w tej sprawie się pojawiły.

To ewidentna partyzantka
Paweł Witecki (46 l.) pracował jako grabarz na krotoszyńskim cmentarzu. Jego praca rozpoczęła się w 1992 roku kiedy razem ze szwagrem, Waldemarem Handke założył spółkę i wykonywał swoją pracę. W tamtym okresie panowie podpisali umowę z ówczesnym proboszczem, Kazimierzem Ciszewiczem. W zakres prac grabarzy wchodziły m.in. prace związane z wykopaniem grobu i utrzymywaniem na cmentarzu porządku. – Przyszedł okres w moim życiu, że musiałem przerwać wykonywanie pracy. Wystąpiłem ze spółki i od tamtej pory usługi świadczył mój szwagier. Wróciłem do Krotoszyna w 2008 roku i na powrót nająłem się u niego wykonując swoją pracę do końca grudnia – zaczyna P. Witecki. O decyzji księdza proboszcza podobnie jak szwagier dowiedział się na koniec roku. – Nie mam oficjalnie zerwanej umowy. Do dnia dzisiejszego żadnego wypowiedzenia nie otrzymałem. (w umowie, którą pokazał nam grabarz istnieje zapis o trzymiesięcznym okresie wypowiedzenia – przyp. red.). Do dzisiaj też żadnej umowy mój szwagier nie otrzymał i z tego co wiem to pan Wieczorek też żadnej umowy z księdzem nie posiada – kontynuuje.
Zdaniem P. Witeckiego to co zrobił ksiądz to pogwałcenie ludzkich praw i ewidentna partyzantka. – Z tego co wiem to w takim przypadku powinien być chyba ogłoszony jakiś przetarg czy konkurs. Dlaczego akurat wybrał firmę pana Wieczorka, a nie np. inną firmę zajmującą się pogrzebami – mówi grabarz.
W całej historii naszemu rozmówcy chodzi jednak o jedno: - Obecnie wiszę w powietrzu i nie mam pracy. Chciałbym dalej wykonywać swoją pracę, ale pan Wieczorek póki co twierdzi, że ma ludzi i nie będę zatrudniony, a ja chciałbym po ludzku mieć pracę na godny byt egzystencji – zakończył P. Witecki.

Nikt się nikomu nie tłumaczył
Inna osoba, która przyszła do naszej redakcji miała więcej krytycznego podejścia. - Czy proboszcz pytał wszystkich? Bo ja jestem parafianinem Fary. Nikt się nikomu nie tłumaczył. Nikt przed starym rokiem nie powiedział tego, że będzie zmiana na cmentarzu. Grabarze jacy są, tacy są.  Oni nie płaczą. Są wybudowani i nie mają źle, Tylko kopać groby i się cmentarzem opiekować to jest ciężka praca. Robili to 23 lata, a proboszcz potraktował ich tak jak potraktował – zaczyna Artur Luźny z Krotoszyna.
W dalszej kolejności mężczyzna skupił się na kompetencjach nowego administratora cmentarza. - Jestem ciekawy czy będzie tak jak mówi pan Wieczorek, że trzy miesiące i wszystko tak komputerowo zrobi (chodzi o inwentaryzację cmentarza – przyp. red.). Mi się wydaje, że to chodzi o kasę, bo teraz wszędzie pełno jest tych kamieniarzy i myślą, że tak łatwo jest cmentarzem zarządzać. Dodatkowo psują to, co było, bo śmieci leżały, ale to wina nie grabarzy, ale ludzi – kończy A. Luźny.

To decyzja proboszcza
Firmy pogrzebowe, które zdaniem naszych rozmówców mogłyby być zainteresowane ewentualnym tematem administrowania na krotoszyńskim cmentarzu dementuja te informacje. – Na ten temat nie będę się wypowiadała. Powiem tylko, że nawet gdyby był przetarg to i tak wiadomo, która firma by wygrała. Tak się jednak nie odbyło i wreszcie ktoś przytrał nosa co poniektórym – mówi Monika Piotrowska z Centrum Pogrzebowego. Tomasz Gulczyński dodaje więcej. – Ten teren zawsze był terenem parafii i to proboszcz decyzduje kto będzie nim zarządzał. Dlaczego akurat taki padł wybór nie wiem i nie chcę w to wchodzić głębiej. Nie powiem też czy to dobre rozwiązanie, czy też nie. Zainteresowania nie wykazuje również firma Hades – Ja nie będę się proboszczowi wtrącał do jego pracy. To on podjął taką decyzję. Natomiast problem z grabarzami to już wewnętrzna sprawa parafii i to oni sami muszą ten problem rozwiązać. Dla nas jest po staremu. Zwracamy się tylko do innej osoby, którą jest obecnie pan Wieczorek – puentuje Bartłomiej Stefański.

Administrator odpowiada
Marek Wieczorek zupełnie nie rozumie formułowanych przez rozmówców zarzutów. Jak mówi ma do wykonania swoją pracę, która została mu powierzona i zamierza się z niej wywiązać. – Czeka mnie inwentaryzacja i uporządkowanie polityki smieciowej. Mam co robić – zaczyna. Dodaje jednocześnie, że w kwestii umów to wszystko jest jak nabajrdziej uregulowane. – Jeżeli chodzi o pana Witeckiego to nie wiem czy pan wie, ale musiał zrezygnować ze spółki bo odbywał karę we więżieniu. Ostatnia umowa jaka była obowiązywała już tylko pana Waldemara Handke i była podpisana z proboszczem Adamaem Modlińskim, kytóry postawił sztywne ramy czasowe, które już nie obowiązują. Aktualnie ja mam podpisaną umowę z proboszczem i pan Waldemar z dwójką swoich pracowników też – kontynuuje.
Pytany o to czy zatrudni pana Witeckiego odpowiada: - Nie wiem. Mam teraz mnóstwo pytań do samego siebie. Nie wykluczałem tego, bo znam pana Witeckiego bardzo dobrze, ale w tym momencie tracę do niego zaufanie. Nie chciałbym go skreslać, ale jak ktoś opowiada takie niestworzone historie to tracę do niego zaufanie. On nie ma żadnych praw do jakichkolwiek roszczeń w moją stronę – zakończył M. Wieczorek.

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK


Kobylin - Przetarg na ulice już ruszył

W rejonie, gdzie budowane będą ulice w 2012 roku położono już kanalizację

Ponad 1,6 miliona złotych kosztować będzie gminę budowa ulic: Jodłowej, Jałowcowej, Modrzewiowej i Świerkowej w Kobylinie. Procedura przetargowa już ruszyła. Po wyłonieniu firmy roboty mają zakończyć się do końca sierpnia br.

Wspomniane ulice to nowa część Kobylina, gdzie znajdują się tzw. osiedla domków jedno i wielorodzinnych. Ich tematem zainteresowano się już w roku 2010 kiedy to położono tam kanalizację sanitarną. Wykonawcą tej inwestycji było Przedsiębiorstwo Produkcyjno - Usługowe Eko-Wark ze Szczecina, które wykonało do końca 2012 roku całość robót za kwotę ponad 10,5 mln zł.
Konsekwencją tego są kolejne działania gminy zmierzające teraz do budowy porządnych ulic w tym rejonie. Jak mówi burmistrz gminy, Bernard Jasiński całość powinna pójść dość gładko. Liczy również na nieco niższą cenę po przetargu. – Ruszamy już przetargiem. Nie ukrywam, że liczymy na dobrą cenę, która pozwoli nieco jeszcze z tej szacunkowej ceny zejść. Czas pokaże – tłumaczy burmistrz.
Przewidziane do budowy ulice zlokalizowane są w obrębie ulic: Berdychowskiej i Kolejowej. Ich istniejący stan to pasy drogowe o szerokości 12 i 15 metrów. Posiadają one uzbrojenie w infrastrukturę gazową, wodociągową, telekomunikacyjną oraz sanitarną. Dodatkowo znajduje się tam już oświetlenie uliczne. – W ramach zadania planuje się budowę ulic i chodnik…ów z kostki brukowej oraz budowę brakujących gdzie niegdzie odcinków kanalizacji deszczowej – informuje burmistrz.
Na oferty gmina czeka do 24 stycznia. Potem mają ruszyć już pierwsze prace. – Planujemy jak najszybciej rozpocząć roboty. Jak pozwoli pogoda jeszcze w lutym – kończy włodarz.
Oprócz wspomnianych ulic na przetarg czekają jeszcze ulice: Krótka, Sportowa i część Grobli. – Niedługo i na te ulice ogłosimy przetarg – puentuje B. Jasiński.  Koszt budowy tych ulic to kwota 1,7 mln zł.
To jednak nie koniec inwestycji w mieście. W budżecie zaplanowano również 250 tys. zł na dalsze prace z modernizacją ulic: Wałowej i Kościelnej, gdzie powstaną parkingi; 70 tys. zł na remont chodnika przy ulicy Al. Powst. Wlkp. czy też 250 tys. zł na remont dachu kobylińskiego gimnazjum.

Maciejew - Fundusz pójdzie na chodnik

Chodnik we wsi to priorytet w tym roku
31 tys. zł to kwota, która pozwoli na budowę w centrum wsi chodnika, który zdaniem sołtysa zapewni lepsze bezpieczeństwo i komfort mieszkańców Maciejewa.

W zeszłym roku za pół miliona złotych zakończyła się pierwsza część modernizacji drogi we wsi. Droga do Maciejewa została poszerzona i wyłożona nowym dywanikiem asfaltowym. – Wszyscy sobie chwalimy teraz tę drogę. Dalsza część modernizacji przewidziana jest na lata 2015-17. Miejmy nadzieję, że bez większych napraw ta droga wytrwa do tego czasu i nie trzeba będzie później do niej wracać – zaczyna sołtys Maciejewa, Irena Kurasz.
W tegorocznym budżecie wieś również ujęto. Tym razem zabezpieczono środki na budowę chodnika w centrum wsi. – Gmina daje 20 tys. zł, a my z funduszu sołeckiego opiewającego na 13 tys. zł dajemy większość bo aż 11 tys. zł. Wielu mieszkańców też wcześniej się zadeklarowało i mamy małą sumkę dodatkową na wjazdy do posesji – kontynuuje sołtys.
Jak się okazuje krawężniki zostały już zamontowane w ub. roku. Kostka aktualnie jest kupiona, także tylko czekać na rozpoczęcie pierwszych prac. – Mamy nadzieję, że jak pozwoli pogoda to prace ruszą niebawem. W końcu będziemy mieli porządny chodnik – dodaje I. Kurasz.
Nowy chodnik na długości ok. 220 mb pojawi się tylko z jednej strony wsi, bowiem druga strona nie wchodzi w grę. – Za wąska byłaby po prostu jezdnia, a wiadomo, że musi być odpowiednia żeby było bezpiecznie. Chodnik na pewno spowoduje, że będzie u nas bezpieczniej. Mamy teraz ok. 20 dzieci, które chodzą tędy na przystanek, także będziemy o nie nieco spokojniejsi – mówi sołtys.
Mimo ciągłych prac inwestycyjnych w Maciejewie mieszkańcy mają też inne potrzeby i oczekiwania. Marzy im się m.in.: plac zabaw przy świetlicy wiejskiej oraz rozbudowa budynku, w którym należałoby zamontować ogrzewanie c.o. oraz chłodnię. – To wszystko spowodowałoby, że integracja mieszkańców byłaby na pewno jeszcze lepsza. To są jednak plany długoterminowe – zakończyła I. Kurasz.



PZD nie próżnuje

Prace związane z wycinką cieszą okolicznych mieszkańców
Wszystko wskazuje na to, że zimowa aura omija jak na razie krotoszyński powiat. Zdaniem dyrektora Powiatowego Zarządu Dróg w Krotoszynie to dobry czas by wykorzystywać sprzęt, który najczęściej o tej porze roku jest niewykorzystywany. Właśnie rozpoczęły się zakrojone na dużą skalę prace związane z wycinką poboczy.

Ciężki sprzęt rozpoczął pracę 9 stycznia na trasie Krotoszyn – Wróżewy. Aktualnie równane są pobocza i wycinane zachwaszczenia i krzaki. – Trzeba wykorzystywać dobrą pogodę. Odpowiadamy w ten sposób na apele sołtysów i mieszkańców – tłumaczy Krzysztof Jelinowski. Prace idą pełną parą. Mają na celu poprawić bezpieczeństwo na drogach, ale nie tylko. – Dzięki wycince dbamy też o aktualny stan nawierzchni dróg. Dzięki temu woda zbierająca się na nawierzchniach będzie mogła swobodnie spływać na okoliczne pola i łąki – dodaje dyrektor.
Z pomocą PZD przyszli też mieszkańcy okolicznych miejscowości, którzy zadeklarowali się sami odbierać ziemię ze ścinki. – Sołtysi sami się deklarowali i podstawiają wywrotki by zabierać ziemię. Dzięki temu zaoszczędzamy dodatkowe pieniądze związane z wywozem ziemi – mówi K. Jelinowski.
Koszt wycinki to kwota rzędu kilku tysięcy złotych. Prace mają objąć szersze obszary. Do końca stycznia PZD zamierza pracować jeszcze na trasach: Krotoszyn – Kobierno i Krotoszyn – Świnków. – Jak utrzyma się pogoda, w co wierzę, to przejdziemy na drogi w gminie Kobylin – puentuje K. Jelinowski.
 

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK

Trzemeszno - Zrobią przepust i drogę?

Czy kwota starczy zaledwie na remont przepustu?
129 tys. zł przeznaczono w tegorocznym budżecie gminy na modernizację uliczną w miejscowości Trzemeszno. Mieszkańcy mają wątpliwości czy ta suma wystarczy.

Już w ubiegłym roku próbowano przebudować we wsi przepust drogowy, który zdaniem mieszkańców pozwoliłby uniknąć podtopień części Trzemeszna i pobliskiego Grębowa. Niestety ogłoszony przez gminę przetarg opiewający w kosztorysie na 75 tys. zł nie przyniósł rozstrzygnięcia bowiem startujące firmy znacznie przekraczały zaproponowaną przez gminę kwotę. Temat odłożono w czasie. Podczas projektowania budżetu okazało się, że można połaczyć modernizację przepustu z modernizacją całej drogi w sołectwie. Zabezpieczono na ten cel kwotę 129 tys. zł. – Z tej sumy łatwo policzyć, że nieco ponad 50 tys. zł pójdzie na drogi. Nie chce mi się wierzyć żeby tak wiele się zmieniło. Sam przepust to masa pieniędzy, a gdzie kasa na drogę – mówi jeden z mieszkańców wsi. Inni dodają, że zadeklarowana kwota może w ogóle w całości pochłonąć remont przepustu – Ostatnio tyle właśnie mniej więcej oferowała jedna z firm (najniższa cena w odbytym przetargu na remont przepustu, który został unieważniony to 128 tys. 754 zł – przyp. red.). Reszta nie starczy nawet na jakiekolwiek utrwalanie – kończą mieszkańcy.
Gmina póki co zbiera się do ogłoszenia przetargu. Jej rezultat poznamy niebawem i będziemy informowali o postępach w tej sprawie.

Grębów - Chodniki jak klocki lego

Remont chodników ujęty jest w ramach modernizacji drogi
Sołectwo Grębów doczekało się wreszcie pierwszych pieniędzy, które mają rozpocząć dużą, bo opiewającą na 2,6 mln zł modernizację ciągu drogowego we wsi. Mieszkańcy chcieliby żeby w pierwszej kolejności ktoś naprawił im chodniki, które z dnia na dzień coraz bardziej niszczeją.
W tegorocznym budżecie gminy Grębów może liczyć łącznie na prawie 79 tys. zł z czego 50 tys. zł to dofinansowanie do przebudowy drogi powiatowej, 25 tys. zł przygotowanie dokumentacji na drogę oraz 8 tys. 831 zł na urządzenie miejsca rekreacji. Powiat krotoszyński z kolei dołożył do inwestycji drogowej 500 tys. zł. Zdaniem mieszkańców to dobry ruch ze strony zarówno gminy, jak i powiatu. – Jakaś suma to już jest i może jak zaczną to w końcu zrobią nam drogę do końca. Po tylu latach starań w końcu coś w tym temacie drgnęło – mówi jeden z mieszkańców Grębowa. W pierwszej kolejności warto by było zainteresować się chodnikami we wsi, które są w opłakanym stanie. – One wyglądają jak rozwalone klocki lego. Kupę kostek już brakuje bo co poniektórzy ją kradną. Chodniki szpecą i są niebezpieczne. Nie raz auta jak najadą na krawężnik to kostka leci wprost na ulicę. To może spowodować tragedię – kończy nasz anonimowy informator. O pilnej potrzebie załatwienia tego tematu jest przekonany również sołtys wsi, Grzegorz Czajka. – Niech pan sam spojrzy jak wyglądają te chodniki. Strach się bać tędy chodzić – mówi.
Skontaktowaliśmy się z dyrektorem Powiatowego Zarządu Dróg w Krotoszynie, który deklaruje się zająć problemem. – W tegorocznym budżecie są już pierwsze pieniądze na modernizację sieci drogowej w Grębowie. Dziwne by było jednak żeby w pierwszej kolejności robić chodniki jak będziemy zajmować się drogą – zaczyna Krzysztof Jelinowski. W pierwszej kolejności w Grębowie raz na zawsze w ramach środków na rok 2014 uregulowana zostanie sprawa kanalizacji. – Ten temat oficjalnie będziemy chcieli zamknąć jak najszybciej i zrobić remont drogi w centrum wsi. Wtedy też naprawione zostaną porządnie chodniki. Do tego czasu je na pewno zabezpieczymy – kontynuuje dyrektor.
Kiedy rozpoczną się prace. – Jak tylko utrzyma się taka pogoda to będziemy chcieli zaraz po pracach związanych ze ścinką poboczy wkroczyć do akcji. Wszystko jednak uzależnione jest od wyniku przetargu, który już ogłosiliśmy. Myślę, że to kwestia najbliższego czasu – zakończył K. Jelinowski.

Nowa Wieś - Nowa sala za 120 tysięcy

„Cieszymy się, że powstanie nowa sala” – mówi G. Stachowiak

W tegorocznym budżecie zabezpieczono pieniądze na rozpoczęcie prac związanych z budową nowej sali gimnastycznej w Zespole Szkół w Nowej Wsi. O celowości takiego działania przekonana jest cała społeczność wsi z dyrektor szkoły na czele.
O budowie sali gimnastycznej w szkole w Nowej Wsi mówi się od lat. Zarówno mieszkańcy miejscowości, jak i dyrekcja placówki cieszą się, że w końcu pomysł doczekał się etapu realizacji. – Od momentu modernizacji szkoły jakieś pięć lat wstecz mówiło się już o tym żeby zainwestować w nową salę, która umożliwiała by naszym uczniom godne warunki do ćwiczeń – zaczyna dyrektorka szkoły, Grażyna Stachowiak.
Aktualnie młodzież ćwiczy na tzw. małej sali, która jest w stanie pomieścić maksymalnie 10 osób. – Mamy dziś łącznie sześć klas podstawówek i trzy klasy gimnazjalne. W każdej przeciętnie uczy się 15-16 osób także nowa sala jest jak najbardziej wskazana. Na tej co mamy odbywają się głównie proste ćwiczenia i gimnastyka. Gry zespołowe to domena boiska, ale tylko jak pogoda na to pozwala – tłumaczy dyrektorka.
Nowa sala ma powstać obok szkoły i stanowić z nią łącznik, w którym będzie można stworzyć również porządne szatnie i przebieralnię. –Lada chwila mają zacząć się pierwsze dokumentacje. Później to już kwestia prac, które mam nadzieję zakończą się do końca roku – mówi dyrektorka.
Czy kwota 120 tys. zł wystarczy na budowę sali? – To tylko pieniądze na dokumentację. Na pewno sala kosztować będzie więcej. Gmina jednak zadeklarowała, że sala powstanie także czekamy cierpliwie na pierwsze prace – kończy G. Stachowiak.
Na nową salę czekają najbardziej uczniowie szkoły, którzy z uśmiechami odpowiadają, że fajnie by było pograć np. w siatkówkę zimą. – Większość zajęć typowo grupowych mamy w cieplejszych miesiącach. Tak to musimy jakoś radzić sobie na małej sali, a tam trochę ciasno jest – mówi Agnieszka i Katarzyna z gimnazjum. – Nowa sala to nasza najpilniejsza z potrzeb. Tak to gmina dba o inne rzeczy i na bieżąco zabezpiecza potrzeby z jakimiś awariami czy drobnymi remontami. Sala rozwiąże raz na zawsze problem z zajęciami wychowania fizycznego i pozwoli na dalszy rozwój naszej placówki – zakończyła dyrektorka.
Sala, na której aktualnie ćwiczy młodzież służyć będzie dalej szkole na zajęcia korekcyjne.

Zrobiłam to z potrzeby serca

Katarzyna Musiałowska
Pierwsza krotoszynianka, która oddała szpik kostny chorej na białaczce kobiecie, Katarzyna Musiałowska (24 l.) opowiada o tym, dlaczego zdecydowała się zostać dawcą.

- Kiedy zdecydowałaś się zostać dawcą szpiku?
Był marzec 2013 roku. Była akcja rejestracji dla Marty Patryniak. Jej ojciec uczył mnie w Szkole podstawowej. Postanowiłam się zarejestrować i tak się to potoczyło dalej.

- Dość szybko znaleziono osobę, której mogłaś pomóc. Jaka była twoja reakcja?
Po około pół roku dostałam telefon. Zamurowało mnie, ale się zgodziła. Okazało się, że chora ma 61 lat i jest kobietą z Polski. Po dokładnych badaniach i wypełnieniu kwestionariuszy okazało się, że mój szpik jest zgodny w stu procentach z tym, jakiego potrzebuje chora.

- Jak wyglądała cała procedura?
Najpierw badania krwi. Potem szczegółowe badania na miejscu czyli w Gliwicach skąd pochodziła chora. Następnie przez kilka dni musiałam przyjmować czynnik wzrostu, apotem już był zabieg.

- Czy to bolało?
Nie. Zupełnie nie bolało. Wyglądało to jak zwykła transfuzja krwi i trwało jakieś 40 minut. Potem byłam trochę osłabiona, ale już na następny dzień czyściłam dywany także wszystko w porządku.

- Poznałaś kobietę, której pomogłaś?
Aktualnie czekam na spotkanie z nią. Musi bowiem minąć pewien czas zanim może dojść do spotkania. Już nie mogę się doczekać.

- Jak bliscy i znajomi zareagowali na twoją decyzję?
Mama się trochę bała, ale po rozmowach dała mi przyzwolenie. Znajomi byli pełni podziwu dla mnie za to, co robię.

- A ty jak się czujesz?
Na pewno jestem dumna i radosna, że mogłam pomóc uratować komuś życie. Zrobiłam to z potrzeby serca.

- Gdybyś miała zachęcić krotoszynian do wzięcia udziału w akcji to powiedziałabyś?
To nic strasznego. Warto na pewno to zrobić bowiem to tylko chwila, a dla kogoś wygrane życie.

Rozmawiał Marcin Szyndrowski

O wiele łatwiej jest trafić szóstkę w lotto

Ojciec Patryka (drugi z prawej) liczy na to, że wśród osób, które zarejestrują się jako dawcy znajdzie się ktoś, kto mu uratuje życie
9 stycznia o godz. 12.00 w siedzibie krotoszyńskiego starostwa odbyło się spotkanie odnoście akcji pn. Pomóż Patrykowi i innym, która ma odbyć się 26 stycznia w krotoszyńskim ratuszu. Celem akcji jest znalezienie jak największej liczby potencjalnych dawców szpiku kostnego dla chorych osób na białaczkę.
Białaczka to zdradliwa choroba, która może zaatakować każdego. Jest to jedna z chorób nowotworowych układu krwiotwórczego. Nazwa historycznie wywodzi się od białawego koloru próbki krwi chorego na ostrą białaczkę. Białaczka charakteryzuje się ilościowymi i jakościowymi zmianami leukocytów we krwi, szpiku i narządach wewnętrznych (śledzionie, węzłach chłonnych). Występuje częściej u mężczyzn niż u kobiet w proporcji 3:2.
Zmienione leukocyty powstają z komórek macierzystych w wyniku tzw. transformacji białaczkowej. Dochodzi do trwałych zmian cytokinetycznych, metabolicznych i antygenowych. Ich przyczyną może być kilka współdziałających ze sobą czynników, np. retrowirusy, predyspozycje osobnicze (geny), czynniki zewnętrzne np. promieniowanie jonizujące, środki chemiczne, zanieczyszczenie środowiska, zakażenia. Czynniki te ułatwiają transformację białaczkową lub osłabiają układ immunologiczny.

Na ratunek Patrykowi
Spotkanie zorganizował starosta Leszek Kulka, który zaprosił również przedstawicielkę warszawskiej fundacji Wspólnie przeciw białaczce, Joannę Mejner-Olszewską; ojca chorego na białaczkę Patryka, Grzegorza Woźnego oraz jedyną osobę z powiatu krotoszyńskiego, która była dawcą szpiku kostnego, Katarzynę Musiałowską. – Wcześniej bo o godz. 10.00 mieliśmy spotkanie z burmistrzami i opowiadaliśmy o akcji. Jest ona zaplanowana na 26 stycznia w godzinach 10.00-16.00 w krotoszyńskim ratuszu. To nic nie kosztuje, a może uratować komuś życie – mówił starosta.
Następnie głos zabrał ojciec chorego Patryka, który opowiedział jego historię. Patryk ma 30 lat. Przez całe życie był aktywnym chłopakiem, który raczej unikał lekarzy. – Chodził tak jak każdy. Kiedy musiał – mówił pan Grzegorz. Młody mężczyzna pracował w jednej z krotoszyńskich firm. Kiedy skończyły mu się badania lekarskie poszedł je uaktualnić. – Lekarska diagnoza nas powaliła. Okazało się, że ma białaczkę. Dla wszystkich był to szok. Nikt, nawet lekarz nie wie skąd wzięła się ta choroba. To był kwiecień ub. roku – tłumaczy ojciec chłopaka.
Patryk był zaręczony. Miał już wspólnie z narzeczoną wyznaczoną datę ślubu. Niestety choroba pokrzyżowała te plany. – Aktualnie Patryk jest po szóstej chemioterapii. Walczy. My razem z nim. Akcja ma na celu znalezienie dawcy dla niego. Nawet jeśli nie dla niego to dla innych chorych. Mam świadomość, że łatwiej jest trafić szóstkę w totka niż znaleźć dawcę dla chorego na białaczkę – zakończył G. Woźny.

Czekają na odpowiedzialne osoby
Obecna na spotkaniu przedstawicielka fundacji Wspólnie przeciw białaczce tłumaczyła, że rejestracja jest tylko pierwszym krokiem w kierunku pomocy innej osobie. – To nic nie boli. Krążą pewne mity na temat dużych igieł i tego, że po zabiegu dawca będzie sparaliżowany. Obalamy te mity i zachęcamy do poczytania na temat białaczki na oficjalnych stronach na jej temat. Sam zabieg jest krótki i praktycznie bezbolesny – tłumaczyła J. Mejner-Olszewska.
Podała przykład krotoszynianki, Katarzyny Musiałowskiej, która wzięła udział w akcji rejestracji w marcu 2013 roku podczas poszukiwań dawcy dla chorej Marty Patryniak (mimo znależienia dawcy za granicą Marcie nie udało się pomóc – przyp. red.). – Już po pół roku znalazła się osoba, której mogłam pomóc. Całość procedury trwała niedługo. Najpierw badania krwi, potem badania szczegółowe w Gliwicach skąd pochodziła chora pani, a potem już oddanie szpiku na zasadzie autotransfuzji. Trwało to 40 minut. Byłam trochę osłabiona, ale na następny dzień już czułam się dobrze i nawet czyściłam dywany – mówiła Katarzyna. – W Polsce co godzinę stawiana jest komuś diagnoza: nowotwór krwi albo białaczka. Dla wielu pacjentów jedyną szansą na wyzdrowienie jest przeszczepienie szpiku od dawcy. Dlatego prosimy o przyjście odpowiedzialnych i chcących naprawdę pomóc osób by się zarejestrowały. Dla chętnych to tylko pięć minut, dla chorych całe życie – spuentowała przedstawicielka fundacji.
 

foto by P.W.PŁOCIENNICZAK
 

Ponad 700 osób zarejestrowało się podczas akcji dla chorej Marty Patryniak w marcu 2013 roku
400 tys. osób jest zarejestrowanych jako potencjalni dawcy szpiku
900 osobom udało się w Polsce już pomóc

Przywrócili piękną tradycję

Korowód zatrzymywał się w każdym domu by głosić radosną nowinę
Barwny korowód przeszedł ulicami miasta budząc żywe zainteresowanie mieszkańców
Oprócz seniorów w jasełkach wzięły również udział dzieci
5 grudnia w Rozdrażewie seniorzy ze stowarzyszenia Od Nowa zaprosili wszystkich mieszkańców do uczestniczenia w niezwykłych jasełkach. W barwnym korowodzie 35 osób chodziło od domu do domu głosząc radosną nowinę by następnie zwieńczyć swoją drogę przedstawieniem w rozdrażewskim kościele.
Jasełkowy orszak to zdaniem szefowej stowarzyszenia Od Nowa (powstało ono po rozłamie w listopadzie 2013 roku grupy Babiniec – przyp. red.) nawiązanie do staropolskich tradycji ludycznych, misteriów i korowodów. - Przechodzący ulicami radosny korowód przypomina zapomniane obyczaje. Jest także formą zabawy, w której podejmowany jest dialog z ludźmi spotkanymi na ulicy.  Scenariusz nawiązuje do tradycji jasełek i jest oparty na przekazie biblijnym – mówi Maria Stasik.

Wspólne kolędowanie
W samym korowodzie brało udział 35 osób. Oprócz seniorów skupionych w stowarzyszeniu Od Nowa brali w nim udział mieszkańcy gminy. Całość akcji rozpoczęła się spod sali katechetycznej. Następnie korowód przeszedł ulicami Rozdrażewa śpiewając kolędy i życząc każdemu napotkanemu po drodze zdrowia i szczęścia w nowym roku . Na koniec wszyscy udali się do kościoła, gdzie z mieszkańcami Rozdrażewa i okolic śpiewali radosne kolędy.
Sam dobór ról był naprawdę bardzo udany. Sołtys Rozdrażewa Roman Poczta wcielił się w króla Heroda. Radna powiatowa Renata Kordus-Zych w Maryję , której towarzyszył proboszcz Sławomir Siewkowski w roli Józefa. - Dzieci i młodzież przemieniły się na tę chwilę w pastuszków i aniołów. My jako stowarzyszenie odgrywaliśmy role: Żyda, diabła, baby, dziada, pasterzy, turonia i śmierci. Na samym początku korowodu niesiona była gwiazda betlejemska – relacjonuje M. Stasik. - Aranżacją, strojami oraz rekwizytami zajęliśmy się sami. Każdy coś wniósł do naszej grupy – dodaje prezes stowarzyszenia.

Odrodzona tradycja
Jasełka mają w Polsce bardzo bogatą tradycję. Pierwotnie organizowane były tylko w kościołach. Na tle dekoracji z grotami, skałami, roślinnością, obok żłóbka ustawiano nieruchome, adorujące postacie pastuszków, zwierząt, trzech wschodnich królów.
W wieku XVI jasełka ulegają uatrakcyjnieniu. Przed żłóbkiem, zbudowanym najczęściej w kształcie szałasu występował braciszek zakonny ubrany w strój pielgrzyma z Ziemi Świętej i opowiadał o Betlejem, Jeruzalem i Golgocie, po czym zbierał od widzów i słuchaczy datki.
Rozkwit tradycji jasełek następuje w XVII — XVIII wieku. W miejsce pełnych prostoty średniowiecznych misteriów powstają sceny odznaczające się przepychem i bogactwem. Atrakcyjność tych przedstawień oraz dochody uzyskiwane ze składek i darów doprowadziły do rywalizacji na tym polu pomiędzy zakonami i parafianami.
Widowiska jasełkowe przeniosły się z czasem do karczm, szop, większych izb, na place i ulice miast. Z rąk duchowieństwa przeszły w ręce zwykłych ludzi, którzy kultywują tę przepiękną tradycję po dziś dzień. Stowarzyszeniu Od Nowa na pewno się to udało. - Mamy nadzieję, że za rok będzie nas więcej by wspólnie radować się tym co robimy i czynimy dla siebie i naszej społeczności – zakończyła M. Stasik.

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK

Krotoszyn - Dwa rozbite auta i płot

Ten samochód już nigdzie nie pojedzie...
...podobnie zresztą jak to "volvo"


W momencie kiedy dochodzę na miejsce obok sklepu spożywczego na chodniku stoi terenowe auto marki land rover. Cały przód rozbity. Spod spodu wycieka olej.  Kierowca zbiera elementy samochodu i nerwowo chodzi wkoło. Drugie auto znajduje się w płocie naprzeciwko. Volvo na zagranicznych blachach wygląda jeszcze gorzej. Młody mężczyzna z rozbitą głową dzwoni gdzieś nerwowo. Z domu, gdzie doszło do uszkodzenia płotu wychodzą ludzie. Mężczyźni z rozbitych aut bez większych emocji zaczynają rozmawiać. Nie chcą wzywać ani policji, ani pogotowia. – Chcą się dogadać. Nic przecież się nie stało – rzuca w moją stronę jeden z gapiów. Z relacji innych dowiadujemy się jak doszło do stłuczki. – Facet z „volvo” jechał od strony Benic. Ten z „land rovera” chciał skręcić w stronę ulicy Urbanowiczówny. Nie zauważył tego z „volvo” i się walnęli. Nie jechali wcale szybko – mówi jeden z mieszkańców Parcelek.
Po chwili pojawia się laweta, która zabiera rozbite auta. – Kierowcy się dogadali i nie ma co robić szumu – mówi inny mężczyzna, który nie życzy sobie zdjęć – Proszę stąd odejść – rzuca w moją stronę. Rozmawiam z jednym z mieszkańców uszkodzonego płotu. – To dwa przęsła do wymiany. Zapłacą. Nie ma co wzywać policji – mówi.
Mniej entuzjastyczni są inni mieszkańcy Parcelek. – Gdyby tam ktoś akurat szedł to tragedia gotowa bez dwóch zdań. Dziwię się mieszkańcowi domu, gdzie uszkodził facet płot, że nie wezwał policji. Ten kierowca miał rozwaloną głowę. Podobnie było z tym młodym piekarzem. Też niby nic nie było, a potem nagle w szpitalu okazało się, że nie można już mu pomóc i zmarł (mowa o tragicznym wypadku w Srokach w ub. roku – przyp. red.) – mówi znajoma kobieta, którą spotykamy w sklepie u pana Andrzeja Gruszki.
Samochody odholowano, a rozbite części aut szybko posprzątano. Zadbano nawet o to, by zlikwidować plamy po oleju. Wszystko tak, jakby nic się nie stało. Ile jest takich sytuacji w całym powiecie aż strach pomyśleć. Według prawa jednak kierowcy mają taką możliwość żeby się przysłowiowo „dogadać”.  Policja musi być na miejscu, kiedy jest zabity lub ranny. Gdy na pierwszy rzut oka widać obrażenia, ktoś ma złamaną rękę czy nogę, leci mu krew, nie może się ruszać albo - odpukać - jest nieprzytomny, trzeba natychmiast wezwać funkcjonariuszy. Gorzej, że czasem nie widać poważnych obrażeń np. ktoś ma zawroty głowy, bóle brzucha, które mogą być skutkiem zderzenia. W tym przypadku tego nie było. Czy to było rozsądne działanie kierujących i mieszkańców? Pozostawiam odpowiedź otwartą.


22. finał WOŚP - powiat krotoszyński

Kobyliński sztab miał pełne ręce roboty
W Koźminie wystąpili najmłodsi mieszkańcy. Tutaj uczniowie SP nr 1
Atrakcją w Krotoszynie okazało się stoisko militarne
W Sulmierzycach muzycznie rozgrzewała publiczność orkiestra dęta
Światełko do nieba w Zdunach

Zebrali łącznie ponad 76 tysięcy
12 stycznia Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy zagrała po raz 22. W powiecie krotoszyńskim zebrano 76 tys. 782 zł, co jest wynikiem lepszym od ubiegłorocznego.

Było spokojnie. – Nie było żadnych niepokojących sygnałów. Zbiórka pieniędzy odbywała się prawidłowo, a nad bezpieczeństwem kwestującym czuwali nasi funkcjonariusze. Nie odnotowaliśmy też żadnych przypadków zakłócenia finałów w miejscach, gdzie odbywały się imprezy – mówi zastępca rzecznika prasowego krotoszyńskiej policji, Piotr Szczepaniak.

Więcej kasy niż rok temu
W krotoszyńskiej gminie w tym również w Benicach i Roszkach przez cały dzień kwestowało ponad 170 wolontariuszy, co dało wymierny efekt. Podczas tegorocznej edycji udało się zebrać w sumie ponad 27,5 tys. zł. Wieczorem na rynku Krotoszyński Ośrodek Kultury przygotował kilka atrakcji. Na schodach ratusza pojawił się i zaśpiewał Zbigniew Młynarczyk, który w zeszłym roku zajął trzecie miejsce w organizowanym przez naszą redakcję konkursie karaoke Śpiewamy do Rzeczy. Członkowie grupy Infernal ze stowarzyszenia Twoja Alternatywa po raz kolejny udowodnili, że nikt nie umie się obchodzić z ogniem w taki sposób, jak oni. Wystąpili też członkowie grupy paramilitarnej SGS Krotoszyn w pełnym umundurowaniu i uzbrojeniu. Poza tym na środku rynku wzniesiono namiot, gdzie można było strzelać z replik broni. W planach był również pokaz ratownictwa medycznego i działań przy wypadkach drogowych, ale nie odbył się, ponieważ KOK nie zorganizował na czas wymaganego do tego typu pokazu samochodu. Tradycyjnie odbyła się również licytacja orkiestrowych gadżetów. W tym roku dzięki hojności mieszkańców podczas aukcji uzbierano ponad 1 tys. 670 zł. Na zakończenie odbyło się światełko do nieba, czyli pokaz fajerwerków.

Ponad 11 tysięcy z Kobylina
Orkiestra w gminie Kobylin zaczęła się już w sobotę na sali OSP w Smolicach. Tam dla wszystkich zagrały dwa lokalne zespoły:  Antari Fog Machine i Black Moon. Finał odbył się już w niedzielę w sali na ulicy Strzeleckiej w Kobylinie. Każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Na początek można było porozmawiać z ubiegłoroczną mistrzynią świata w kickboxingu, Różą Gumienną. Oprócz tego odbyły się: pokaz ratownictwa medycznego w wykonaniu strażaków ochotników, recital duetu  Klaudia & Klaudia, pokaz sztuk walki młodych karateków z kobylińskiego klubu Ukemi czy też zajęcia z aerobiku. Zwieńczeniem finału był koncert zespołu Elixir, który porwał wszystkich do wspólnej zabawy. Jeszcze światełko do nieba i koniec. – Impreza udała się w stu procentach, a tłumy ludzi, które nas odwiedziły świadczą o tym, że nasz program był dobrze zmontowany. W kwestę zaangażowało się 60 osób, które łącznie zebrały kwotę 11 tys. 812,57 zł – podsumował szef kobylińskiego sztabu, Karol Gozdek.

Koźminianie z zaangażowaniem
W Koźminie już od rana rozpoczęła się zbiórka pieniędzy. Wolontariusze zbierali pod Kościołami na ulicach Koźmina, okolicznych wiosek oraz w sali kina Mieszko. W sumie udało się zebrać 16 tys. 120,42 zł. Lokalny sztab liczył w tym roku 75-ciu wolontariuszy. Na  rynku miasta można było zobaczyć pokaz koźmińskiej straży pożarnej. W godzinach popołudniowych w Koźmińskiej sali widowiskowo – kinowej Mieszko uczniowie Szkół Podstawowych nr 1 i nr 3 z Koźmina, uczniowie Szkoły Podstawowej w Mokronosie, wychowankowie Specjalnego Ośrodka Szkolno – Wychowawczego Im. J. Korczaka w Borzęciczkach oraz przedszkolaki z Przedszkola Parkowe Skrzaty z Koźmina przedstawiły bożonarodzeniowe jasełka. Ponadto na scenie pojawiły się lokalne zespoły taneczne oraz dzieci przedstawiające balet i taniec nowoczesny. Wystąpił też zespół Castle składający się z uczniów ZSP. Swe umiejętności wokalne przedstawił też Zygmunt Ziętkiewicz z Klubu Seniora. Występy uczniów i lokalnych artystów przeplatane były licytacjami bombek pomalowanych specjalnie na tą okazję przez koźmińskich vipów czyli włodarzy, samorządowców, dyrektorów szkół i przedstawicieli poszczególnych wiosek, którzy swe dzieła wykonali podczas grudniowej imprezy mikołajkowej Piernikowe Figle . Licytowano również gadżety Wielkiej Orkiestry, chętnych do licytacji nie brakowało, mieszkańcy gminy z radością przebijali kwoty wiedząc, że pieniądze idą na tak szczytny cel. O godzinie  20:00 tradycyjne światełko do nieba rozbłysło nad Koźminem, tym razem mieszkańcy miasta i gminy zebrali się pod fontanną w koźmińskim parku aby podziwiać przepiękne fajerwerki.

Muzycznie w Sulmierzycach i kwesta w Rozdrażewie
Zbiórka pieniędzy w Sulmierzycach rozpoczęła się już o godz. 8.00 i trwała do godz. 13.00. Następnie impreza przeniosła się do domu kultury, gdzie uczniowie Zespołu Szkół Publicznych zaprezentowali się w koncercie pt. Muzyczny przekładaniec. Były popisy indywidualne i grupowe. Mieszkańcom na długo pozostanie m.in. koncert w wykonaniu orkiestry dętej, która pod dyrekcją Piotra Lenartowicza wykonała standardy muzyki rozrywkowej. Oprócz tego odbywały się licytacje, które prowadził dyrektor SDK Mariusz Kaźmierczak. Sulmierzyczanie zebrali łącznie 5 tys. 596,90 zł.
W Rozdrażewie odbyła się tylko kwesta na rzecz WOŚP. Uczniowie Zespołu Szkół Publicznych już od rana z uśmiechami na twarzach zachęcali mieszkańców do wspierania szczytnego celu. Udało się zebrać 4 tys. 738,23 zł. Dodatkowo w Nowej Wsi młodzież uzbierała 1,2 tys. zł.

Niecała dycha w Zdunach
Finał WOŚP został poprzedzony działaniami Biblioteki Publicznej i Fundacji Rozwoju Społeczeństwa Informacyjnego akcją Biblioteka to miejsca przyjazne sztabom WOŚP. W piątek 10 stycznia filia biblioteki w Baszkowie zorganizowała zamkniętą imprezę Zagraj z sercem, w której koncert dali uczniowie Gimnazjum w Zdunach pod kierunkiem Adama Szczuraszka oraz quiz Zagraj z sercem. W niedzielę 12 stycznia impreza rozpoczęła się o godz. 16.00 pod zdunowskim urzędem, a sceną była naczepa TIR-a z firmy Kruk - Transport. To na niej odbyła się licytacja różnych gadżetów, których sprzedaż zasili kasę WOŚP, m.in. apteczki, kubka, tortu z symbolem serca czy pióra marszałek sejmu. Na scenie pomiędzy licytacjami koncert dali najmłodsi mieszkańcy gminy śpiewając kolędy. Na parkingu wystąpił teatr ognia Infernal z Młodzieżowego Klubu Środowiskowego Rivendell w Krotoszynie. W czasie imprezy można było skosztować gorącej grochówki przygotowanej przez Klub Przedsiębiorców Ziemi Zdunowskiej. W Kawiarni Czekolada w Ratuszu działała kawiarenka Wielkiej Orkiestry. Zdunowski Ośrodek Kultury zadbał o najdrobniejsze szczegóły, czego zwieńczeniem było światełko do nieba. Zdunowianie przekazali na WOŚP łącznie 9 tys. 793,63 zł.

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK, Liliana Trawińska, Łukasz Cichy