Wszystkie koty są już odrobaczone i przeszły specjalistyczne badania |
O kocim fetorze w bloku na ulicy Kobylińskiej pisaliśmy wielokrotnie. Problem zgłosili gazecie mieszkańcy bloku. Właścicielka kotów nie chciała nas wpuścić do środka, mimo że kilka razy próbowaliśmy z nią porozmawiać. Powiadomiliśmy Sanepid i weterynarię. Niestety, służby te także nie zostały przez panią Dorotę wpuszczone. Mieszkańcy bloku nie rezygnowali, pisząc pisma do Sanepidu i TOZ, gdzie po sugestii, że kotom może dziać się krzywda, wszczęto procedurę umożliwiającą wejście. W końcu 21 grudnia ub. roku udało się odebrać jej zwierzęta.
W sumie kobiecie odebrano 19 dorosłych kotów i jedno kociątko. Wszystkie zwierzęta były zapchlone i zarobaczone. Miały też zmiany skórne.
Koty mają się dobrze
W trakcie grudniowej interwencji okazało się, że koty przebywały w strasznych warunkach. Niektóre między sobą walczyły i miały liczne rany. Trzy kotki były ciężarne. Większość kotów była jednak dobrze odżywiona. Obecna na miejscu lekarz weterynarii Patrycja Polcyn zadecydowała, że wszystkie zwierzęta przejdą odpowiednie badania i odrobaczenie. - W końcu znalazłyśmy miejsce dla kotów. Czternaście zostało zawiezionych do Konstancina do zaprzyjaźnionej fundacji „Koci świat”. Aktualnie kilka kotów przebywa jeszcze u nas pod opieką. Wciąż są trochę zalęknione, ale powoli się aklimatyzują i jak dojdą do siebie to będziemy również dla nich szukać domu – informuje prezes TOZ Katarzyna Hirszfeld-Odrowska.
Pomocne w całej sprawie okazały się wpłaty od ludzi dobrej woli, których było całkiem sporo. – Dzięki nagłośnieniu całej sprawy i apelowi na łamach waszej gazety udało się zebrać trochę pieniędzy potrzebnych na leczenie kociaków. Uzbierane jest około dwóch tysięcy złotych, ale to wszystko poszło do fundacji no bo jednak koszt wyżywienia i samego leczenia takich kotów to spora suma – kontynuuje pani prezes.
40-latka pod opieką
Historia kotów to jedno. Pomocy potrzebuje nadal ich właścicielka. – Dla pani Doroty to osobisty dramat. W dalszym ciągu ją odwiedzamy i jesteśmy w stałym kontakcie telefonicznym. Jej mieszkanie zostało całkowicie wysprzątane. Teraz załatwiamy jej różne rzeczy. Już się udało meblościankę wstawić i tapczan, żeby miała na czym spać. Oprócz tego ma również stół i szafę na rzeczy. Żadnych kotów nie sprowadza już także jedsteśmy dobrej myśli – tłumaczy K. Hirszfeld-Odrowska.
Jak dodaje prezes kobieta porządkuje swoje mieszkanie i zaczyna wychodzić z domu, a to dla niej najważniejsze teraz. – Kobieta stara się odzyskać swoją córkę. Zrobiła olbrzymi krok do przodu i mam nadzieję, że będzie dalej szła do przodu, a wszystko jakoś się ułoży – zakończyła pani prezes.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz