czwartek, 24 sierpnia 2017

„Wierszokleta”, czyli satyry Czesława Herby dozwolone od lat 18

„Wierszokleta” to najnowsza propozycja literacka 88-letniego Czesława Herby z Krotoszyna, która obok „Wspomnień Sybiraka” i „Sagi rodziny Herbów” stanowi zupełnie inną formę wypowiedzi. Jest ostro i prześmiewczo!





Czesław Herba urodził się   1 października 1929 roku w Wolicy Derewlańskiej w powiecie Kamionka Strumiłowa w województwie tarnopolskim. W 1935 roku rodzice kupili gospodarstwo w Dołhe koło Drohobycza. W 1940 r. został przez sowietów wywieziony na Syberię, skąd powrócił dopiero w 1946 r. Dopiero pięć lat temu wydał swoje najbardziej znane dzieło pt. „Wspomnienia Sybiraka”, w których przybliżył swoją tragiczną historię. Następnie wydał bogato ilustrowaną zdjęciami „Sagę rodziny Herbów”, która wzbudziła również sporo emocji. 

Nie ma chyba w Krotoszynie, a i z pewnością w powiecie starszej osoby, która nie znałaby pana Czesława. To wciąż aktywny mężczyzna, który chętnie pokazuje swoje malarstwo na wielu wystawach w Galerii Refektarz, czy Bibliotece Publicznej w Krotoszynie. Chętnie spotyka się również z młodzieżą ze szkół, gdzie opowiada o tragicznej historii i okresie II wojny światowej, której był żywym jeszcze świadkiem. Obok postaci Czesława Herby nie można przejść obojętnie. Często widać go jak przemyka od rana uliczkami Krotoszyna. Na rynku jest takim porannym ptakiem, którego gna w nieznane. - Mam swoją zaplanowaną trasę. Dużo chodzę. Chodzę bo jeszcze żyję i mam się całkiem dobrze - zaczyna pan Czesław. 

Nie tak dawno cały Krotoszyn obiegła informacja o kolejnej pisarskiej książce pana Czesława, która wzbudziła nie lada emocje. Znany piewca radości i życia, tym razem pokusił się o satyrę w zebranych wierszach i tomiku własnego autorstwa pt. „Wierszokleta”. Ci, co czytali nie dowierzali, że coś takiego mógł napisać 88-letni już dziś mężczyzna. Satyra bowiem dotyka  Krotoszyna i powiatu, począwszy od znajomych i przyjaciół Czesława Herby, rodziny, a także przypadkowych ludzi i liczne wydarzenia, które miały miejsce w przeciągu ostatnich lat życia naszego bohatera. 

Tomik można nabyć tylko i wyłącznie u samego autora i funkcjonuje w tzw. podziemiu wzbudzając żywe zainteresowanie mieszkańców Krotoszyna, którzy coś tam słyszeli, ale nie widzieli na oczy najnowszego dzieła pana Czesława. - Poza zalegającym na półce tomikiem poezji Płócienia (Paweł W. Płócienniczak - przyp. red.) dawno już nikt z lokalnych twórców nie wzbudzał tylu emocji. Ludzie pytają o ten tomik, ale ja go nie mam. Można go nabyć u samego autora podobno - informował mnie jeden z księgarzy w Krotoszynie. 

Umówiłem się również na rozmowę z panem Czesławem, który chętnie opowiadał o powstaniu tomiku i o procesie twórczym. W całym zbiorze wierszy dominuje różna tematyka. Cechą spajającą całość tomu jest jego wierszowana forma, która jest przyjemna w odbiorze, a twarz sama się uśmiecha czytając kolejne wiersze. - To satyra. Taki był zamysł. Nie chciałem nikogo obrazić. Takie wierszyki chodziły mi od  dłuższego czasu po głowie, więc je spisałem. Wiele z nich powstawało bardzo szybko na kanwie jakiejś obserwacji czy zdarzenia. Jest tutaj dużo wulgaryzmów, ale taki dzisiaj mamy świat niestety. Nie ucieknę od tego. Z resztą słowo kurwa to dla mnie taki przerywnik w mowie, taka dekoracja - śmieje się pan Czesław Herba, który wręczył mi tomik swoich satyr pt. „Wierszokleta”. 

Dlaczego właśnie wierszokleta? - Bo to samouk. To tak jak amator-plastyk, którym też się czuję. Robię coś, co lubię i kocham robić. Pozwala mi to aktywnie spędzić czas jaki mi pozostał na tym ziemskim padole - mówi Herba. 

W jego wierszach jest kilka z zacięciem autobiograficznym, w których pan Herba pokazuje olbrzymi dystans do samego siebie oraz fakt, że potrafi śmiać się również ze swoich ułomności. Dodatkowo mimo czarnego humoru sporo w nich egzystencjalnych rozterek wyrażonych w najprostszy sposób. Skłaniają one oczywiście do refleksji, bo to taki czysty śmiech przez łzy. Dobrym przykładem jest wiersz pt. „W grudniu przy  deszczu”



Gdy  coś Sybiraka boli, 

Ma to w dupie i pierdoli, 

Boleć musi bo to żywe, 

Życie trzymać trza za grzywę.

Je pokrzywy i nasiona,

Choć go opierdala żona,

Żre korzenia, rybie jaja,

Robi se z choroby jaja.

Je kapustę, trochę grochu, 

I białego sera trochu, 

Pyłek pszczeli no i miodu, 

No i ramol jest do przodu.

Trochę się gimnastykuje, 

Nie narzeka jak te huje, 

Co w aptece żrą pastyle,

Potem puszczają wentyle. 

Nie rusza mięsa kurczaka,

Woli żreć pokrzywę w krzakach, 

Lubi też pikantną rzecz,

A na łące wpieprza mlecz.

Kiedyś spotkał Bazylego, 

Trawę żresz mówi kolego, 

Pewnie rentę małą masz, 

I zielono bez to srasz.

Chłopie - mówię żeby tylko, 

Trawę jem i mleko daję, 

Niby krowa chłopu wzajem,

Kupy robię i nie tylko.

Jak mówiłem gimnastyka, 

Lepiej wtedy zegar tyka, 

I przysiady te głębokie, 

Dają siły niby krokiew.

Łbem do koła ze sto razy, 

Licz dokładnie ile razy,

A na końcu tej fantazy, 

Dostajesz niby ekstazy.

Potem zgięcia i wygięcia, 

Mięśnie cieszą się z wygięcia, 

A Ty stary jeszcze jary,

Akordeon miast gitary.

Porzympoli i się cieszy,

Na nic nigdy się nie spieszy, 

Coś napisze, coś poczyta,

Gamy na obrazach czyta.

Pomaluje, pogryzmoli, 

Nic nie mówi co go boli, 

Czasem łyknie coca coli, 

Pierdnie sobie i pierdoli.

Jedni modlą się do Bozi, 

Inni klnąm aż słowo mrozi, 

Ale wspólna jest ich dola, 

Zakopani będą w polach.

Czy to wiara czy nie wiara,

Wielkich złota tego czara,

Ale cała ta Niagara,

To dla Bozi zwykła siara.

Wszystkim Bozia daje równo, 

I zrozumieć to jest trudno, 

Kiedy zamieniasz się w gówno, 

Ponoć w niebie też jest równo. 



Skoro Herba potrafi śmiać się z siebie nie mogło zabraknąć satyry z innych osób. W tomiku znalazło się ich całkiem spore grono. Jak już wspomnieliśmy są tutaj znajomi pana  Czesława - sąsiedzi, osoby znane w środowisku lokalnym jak np. były proboszcz Biadek czy też szef rozdrażewskiej firmy Scorpion oraz przypadkowe osoby. - Oj, ile ja się nasłuchałem. Niektórzy nawet sądami mnie straszyli, ale kiedy wytłumaczyłem, że to przecież satyra jest - jakoś się uspokoiło - mówi Czesław Herba. Ciekawym przykładem lokalności niech będzie wiersz „Na kolana”, który pokazuje też, że dla Herby nie ma tak naprawdę żadnych świętości, a śmiać się można tak naprawdę ze wszystkich i wszystkiego. 



W Biadkach ksiądz obraził babcię, 

Chciała mu przyjebać papciem, 

Nie trafiła go niestety,

Napisała do gazety. 

A w gazecie jako to chujki,

Przykleili księdzu dujki, 

Że ksiądz gospodarzy doi, 

Nawet Boga się nie boi.

No i się zaczęła chryja, 

Obić też ktoś ktoś chciał mu ryja, 

Przyszła ponoć ludzi kupa, 

Pismo rypli do biskupa.

I przyjechał biskup Janiak,

Z policją robił nagrania, 

Opierdolił chłopów zdrowo, 

I na babcię rzeknął - krowo.

Mordy w kubeł na kolana,

Modlić się kurwy od rana, 

Wieczór czasem no i w nocy, 

Nie ma na biskupa mocy.

Każdy ogon wziął pod siebie, 

Janiak ryczy wszystkich jebie, 

Do różańca całe Biadki, 

Świnie, pieski i psubratki.

Ale sołtys z babcią razem, 

Tego nie odpuszczą płazem, 

Janiak to jest z kaliskiego, 

Napiszem do Gądeckiego.

Bo Gądecki to Poznaniak,

I zjebany będzie Janiak, 

A jak i ten nie pomoże, 

Niech sam se w kościele orze. 



Innych mocnych satyr w tomiku „Wierszokleta” nie brakuje. W każdej Herba jawi się jako bardzo wnikliwy obserwator rzeczywistości i otaczającego go świata. Z jednej strony pociąga go lokalna rzeczywistość, a z drugiej ta ogólnopolska, a nawet światowa, na których też potrafi się skupić. W każdej z tych rzeczywistości pojawia się jednak element spójny: współczesny człowiek w pogoni za szybszym i lepszym światem, do którego dąży. Herba już nie goni. Jedynie patrzy i na  swój sposób zachęca czytelnika do wejścia w jego poczucie humoru, które bawi, ale i momentami irytuje nawarstwieniem wulgaryzmów; bawi i jednocześnie zmusza do refleksji, co z pewnością jest niezamierzone, bowiem jak mówi Herba to tylko „lotne” przemyślenia, które chciał wydać. Dobrym przykładem jest wiersz pt. „Nowe czasy”, który porusza współczesne problemy.



Przyszły teraz takie czasy, 

Że chłop jest już do okrasy, 

Baby idą w biznes women, 

Każda seks uprawia z kumem.

Chłop to teraz dekoracje, 

Baby wszędzie mają rację,

Żony, wdowy i lesbije, 

Każda chłopa w mordę bije.

A jak się który postawi, 

I chce uznać swoją rację, 

Każda nogę mu podstawi, 

Sąd mu zrobi dekorację. 

Dawniej chłop to był opoka, 

Dzisiaj skrzeczy niby sroka, 

Był rodziny utrzymaniem, 

Dzisiaj prawie mu nie stanie. 

Dawniej żony był honorem, 

Dziś zrównany z pomidorem, 

Jest przeważnie bezrobotny, 

Małomówny, nieobrotny. 

Po co chłop jak dekorator, 

Kiedy włączysz se wibrator, 

I nie śmierdzi, i nie dycha, 

Nie grymasi i nie kicha.

Idziesz dzisiaj do sex shopu, 

Z wybieraniem żaden szkopuł, 

Giętki, sztywny, z dekoracją, 

A jak chcesz to i z wibracją.

Dzisiaj baby sobie radzą,

Wszędzie palec wsadzą,

Albo słoneczne blondyny, 

Do seksu są jak sprężyny. 

Kiedy znajdziesz się na balu, 

Patrzy ile ty masz szmalu, 

I nie możesz być wesoły, 

Jak masz tyłek goły. 

Baba dzisiaj to gieroj, 

A chłop dwoi się i troi, 

Czasem wyrżnie flachę piwa, 

I się kiwa, i się kiwa.

Baba w wojsku i policji, 

Baba nawet jest na misji, 

Nawet siedzi w sejmie, 

I niedługo wszystko przejmie. 

Baba może być pilotem, 

A chłop w domu z kotem, 

Bawi dzieci i je myje, 

Pierze, czyści no i ryje.

Ze śmieciami nosi wiadra, 

Nie pomaga mu już wiagra, 

Takie przyszły nowe czasy, 

Że chłop zszedł na psy. 

Lubicie aktualną politykę? Jeśli tak to w „Wierszoklecie” i na  nią znalazły się odpowiednie satyry. I chyba w tych właśnie utworach odzwierciedla się najbardziej antyklerykalizm Herby, do którego otwarcie się przyznaje. Do tego iście groteskowa i surrealistyczna wizja otaczającego nas świata, która zastanawia i ponownie mocno bawi. Przykładów jest sporo. Specjalnie dla Państwa wybrałem wiersz pt. „Lubim Tuska na kolanach”



Ludzie się dziwią, że Tusk ma poparcie, 

Dziś nie ma pracy liczy się żarcie, 

Nie ma idei ni pariotyzmu, 

Kochają Tuska nie chcą kaczyzmu. 


Choć miał aferę z grą hazardową, 

Lecz dla zachodu jest dojną krową, 

Dziś Solidarność no i ten kler, 

Puścili Polskę rekinom na żer. 



Gdzie te modlitwy i spędy Wojtyły, 

My chcemy Boga miliony wyły, 

A on pouczał na wszystkich rundach, 

Podobny jak w Chinach, 

Głos Mao Tse Tunga.



Chcemy wolności dla wszystkich równo, 

Chcemy zachodu, a Ruskim gówno, 

Matka Boska dla Pinocheta dana, 

Prezydentowa przekupna dama. 



Wszystko co nasze sprywatyzować, 

Zajebiesz milion masz dobrze schować, 

Do sejmu idą kto w Boga wierzy, 

I rozkradają wszystko w macierzy. 



Księży, biskupów się nakociło, 

We wszystkich dziedzinach maczają ryło, 

W policji, wojsku, straży i wszędzie, 

I jeszcze każdego doją w kolendzie. 



Zamiast roboty mają różańce, 

W sejmie siedzą proboszczów wybrańce,

Największego Chrystusa mamy na świecie, Największe bezrobocie też nas gniecie. 



Chrystus potęgą w tym kraju stoi, 

Rusek pewnie się teraz nas boi, 

In vitro kościółek nam zabiera, 

I wielodziectwo na Glępa popiera. 



Papież kondomy każe zakładać, 

Lecz przy dupczeniu dużo nie gadać, 

Modlić się każe za pedałów, 

Których w sułtannach mamy nie mało. 



Kaczor u Tadzia zaczyna gadać, 

Że członków w PIS’ie zaczyna spadać, 

Przerżnął biedak prezydenturę, 

Teraz z Rydzykiem szemrają w rurę. 



A w Krotoszynie są dwa paieże, 

Z zakładów pracy zostało pierze, 

Znowuż wygrali bożokościelni, 

Kit nam wciskają stale beszczelni. 



O Boże Święty Salve Regina, 

Ile ten padoł jeszcze wytrzyma, 

Polsko kochana i katolicka,

Dlaczego wszyscy nas mają za Icka. 



Krotoszyn dość często z resztą pojawia się w satyrach Herby, dla którego tak naprawdę niewiele trzeba by stworzyć prześmiewczy poem. - To zależy od natchnienia. Czasami szybko idzie, a czasami dość długo. Wszystko zależy co w danej chwili czuję i jak się czuję - mówi Czesław Herba. Dobrym przykładem niech będzie fragment wiersza pt. „W lumpeksie w Krotoszynie”



Na kobierskim narożniku, 

Ciasno kurwa jak w kurniku, 

Buty lumpy na najdory, 

Jeszcze kurwa pomidory. 

Kaśka stara mandolina, 

Co się chłop jej ledwo zgina, 

Nawet gówno by sprzedała, 

Byle hajsu dużo miała. 

Kiedy wchodzisz do lumpeksu, 

Możesz nabyć tu kompleksu, 

Już na wejściu stare dupy, 

Grzebią w pomidorach kupy. 



Czasami bodźcem staje się konkretne zdarzenie, których w życiu naszego wierszoklety nie brakuje. Fragment wiersza pt. „18 V 2016” traktuje np. o szpitalu w Krotoszynie. 



Na Krotoszyn przyszła kara, 

Szpital 13,5 miliona zajarał, 

Nowego ma on dyrektora, 

Co lewizny zaczął orać.

Zwalnia byłych przekrętaczy, 

Lecz kapłana nie zahaczy, 

Z biskupami trzeba kręcić, 

Ktoś odnowę musi święcić. 

Najbiedniejsze są salowe, 

Dać każdemu są gotowe, 

No i związki zawodowe, 

Poczta goda, że są płowe.

Od ministra Radziwiła, 

Idzie Jarka nowa siła, 

Trzeba tepić wszelkie burdy, 

Biały czarny czy też rudy. 

Przejebali se chłopaki, 

Platformersi i pokraki, 

A teraz po dysze do paki, 

Pokutować nieboraki. 

Gdy rządziła tu Platforma, 

Błogosławił jej i ornat, 

Kiedy rządzi Sprawiedliwość, 

Ornat jej oddaje miłość. 

Tak jak kot na cztery łapy, 

Kler zakony i psubraty, 

Nie od razu lecz na raty, 

Wprowadzają konkordaty. 

Masz się modlić i spowiadać, 

Nic nie czytać i nie gadać, 

Milczeć choć Cię pedzio jebie, 

A zasługi będą w niebie. 


Wiele wierszy powstało w zaledwie kilkanaście chwil. To bowiem magia pióra tego 88-letniego poety-amatora, wierszoklety, który przez życie zawsze idzie z podniesioną i dumną głową. Jak sam twierdzi, wiele już w życiu doznał - tego złego i tego dobrego. W zeszłym roku po chorobie umarła Herbie żona. - Te satyry są dla mnie taką odskocznią i właściwie one i malarstwo trzymają mnie jeszcze na tym padole łez. Jeśli sprawię tym komuś satysfakcję to oczywiście się cieszę. Nie każę przecież na siłę nikomu czytać moich rzeczy - kończy Czesław Herba.