poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Dla chcącego, nic trudnego

W kasie brakuje wciąż ponad 20 tys. zł od posiadaczy psów w gminie za rok 2013
Do naszej redakcji zgłosił się mieszkaniec Krotoszyna, który ma pytania w sprawie lokalnej opłaty za swojego psa. – Rok temu zapłaciłem przelewem 42 zł. Nie wiedziałem, że opłata wzrosła. Po roku otrzymałem aż trzy pisma o zapłacie. Czy gmina dopiero teraz przyjęła moją wpłatę? – pyta.

Od 1 stycznia  2008 roku w Polsce do opłat podatkowych wprowadzono przepis, że obowiązkowo należy uiszczać opłatę za psa. Decyzja kto ma płacić owy podatek i ile wynosi decyduje rada gminy. W Krotoszynie aktualnie obowiązuje opłata w wysokości 48 zł za jednego psa. – Nie wiedziałem o tym, że opłata wzrosła. Nie muszę przecież śledzić stron gminy. Powinni raczej mnie na piśmie o tym poinformować – zaczyna nasz rozmówca. – Oczywiście zapłaciłem podatek, bo podatki trzeba płacić. Czemu jednak dopiero rok po wpłacie dostałem monit o zaległości. Przecież mogli już w marcu mnie o tym poinformować – kończy.
W tej sprawie udaliśmy się do krotoszyńskiego magistratu, aby uzyskać informację, a tym samym odpowiedzieć na zadane przez naszego czytelnika pytania. Skierowano nas do zastępcy skarbnika, która udzieliła nam stosownych informacji. - Gmina ma pięć lat na ubieganie się o zwrot za podatki lokalne. Wszelkie decyzje o odpłatnościach i zmianach w wysokości samych opłat są ogólnodostępne na stronie internetowej gminy, tablicy informacyjnej i prasie lokalnej. Nikt nie może mieć pretensji, że tych informacji nie ma- mówi Wioleta Kaźmierczak. - Dla chcącego nic trudnego, wystarczy się postarać – dodaje.
Zapytana przez nas, dlaczego mężczyzna otrzymał aż trzy pisma odpowiada: -
Każde z pism (pismo o wszczęciu postępowania o zaległej należności, informacja o siedmiodniowym okresie ustosunkowania się do zapłaty i decyzja o zapłacie – przyp. red.) kosztuje ok. 5,60 zł za wysłanie. Monit, który stosujemy wysyłając od razu trzy pisma jest o wiele szybszy i tańszy.
Jak się okazuje, problemem nie jest jednak wysyłanie samych pism, lecz zadłużenie podatników, które dziś sięga ogółem 1,2 mln zł. – Są to zaległości tylko i wyłącznie za 2013 rok. Jak widać jest ich sporo. Łatwo jest mieć pretensje o to, że np. pismo przychodzi po jakimś czasie, ale przy takiej skali zadłużenia decyzji do wystawienia mamy naprawdę sporo – kończy zastępca skarbnika.
Suma robi wrażenie. Za 1,2 mln zł można by przecież śmiało zrobić kawałek, ba nawet całą ulicę w Krotoszynie na jakimś osiedlu lub niejeden chodnik. Podatnicy zatem, miast krytykować brak inwestycji gminnych, być może powinni najpierw sami opłacić należne gminie podatki, a wtedy być może pytania o brak realizacji pewnych przedsięwzięć byłyby uzasadnione.

W 2013 roku gmina wystosowała:
575 decyzji o zaległościach za opłatę od posiadania psa
1592 decyzje o zaległościach za podatek od nieruchomości oraz podatki leśny i rolny
Mieszkańcy są dłużni gminie 1 mln 251 tys. 477 zł

PAMIĘTAJ KLIKNĄĆ W REKLAMY NA MOJEJ STRONIE!!!

Zalesie Wielkie - Wybrali nowego sołtysa

“Czeka mnie 1,5 roku próby” – mówi Zenon Miedziński
6 sierpnia o godz. 19.30 w Domu Strażaka w Zalesiu Wielkim odbyły się wybory nowego sołtysa wsi wskutek rezygnacji z tego stanowiska po osiemnastu latach, Ireneusza Nowaka. W wyborach wzięło udział 54 mieszkańców, którzy wybrali Zenona Miedzińskiego.

Podczas zebrania wyborczego mieszkańcy głosowali na dwóch przedstawicieli swojej wsi, którzy zostali wytypowani do pełnienia funkcji i wyrazili swój akces wzięcia udziału w tajnym głosowaniu. Głosy mieszkańców były podzielone pomiędzy Bogusławę Błażejczyk i Zenona Miedzińskiego. Większą ilość głosów otrzymał pan Zenon i to on został nowym sołtysem Zalesia Wielkiego.
Pan Zenon ma 55 lat. Urodził się w Krotoszynie. Na stałe jednak osiadł w Zalesiu, gdzie przejął gospodarstwo od swojego ojca. Mieszka wspólnie z żoną, Elżbietą. Wspólnie dochowali się syna, Macieja, który aktualnie studiuje w Poznaniu. – Sam ukończyłem studia w Poznaniu na kierunku zootechniki. Nie poszedłem jednak w tym kierunku, bowiem musiałem przejąć gospodarkę po ojcu – zaczyna pan Zenon. Dziś nowy sołtys gospodarzy na 12 ha gospodarstwa, w którym hoduje trzodę chlewną i bydło. – Dzisiaj to jakieś 100 świń i 15 sztuk bydła. Póki co dajemy radę. Żona wspiera mnie w mojej pracy i razem żyjemy tutaj jakoś – kontynuuje.
Z wyboru na sołtysa jest nasz rozmówca zaskoczony. – To dopiero pierwszy dzień jak jestem sołtysem także zobaczymy jak to będzie. Ja traktuję to jako półtoraroczną próbę. Jak się sprawdzę to pomyślę nad kandydowaniem w 2014 roku ponownie – mówi pan Zenon. Do najważniejszych zadań jakie stoją teraz przed nim należeć będą przede wszystkim zabiegi o to, żeby poprawić stan dróg we wsi, odbudować rowy przydrożne oraz doprowadzić do końca przedsięwzięcie z boiskiem do piłki nożnej we wsi, które nota bene, było jednym z powodów rezygnacji dotychczasowego sołtysa, I. Nowaka. – Nie boję się krytyki mieszkańców. Będę robił wszystko tak żeby wszyscy byli zadowoleni. Zawsze jestem otwarty na ewentualne rozmowy – kończy Z. Miedziński.
Pan Zenon ma mało czasu, ale kiedy tylko może to ogląda różnorakie programy sportowe. Sam gra w brydża sportowego. Jest tradycjonalistą, dla którego ważne są: dom, rodzina i praca.

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK


PAMIĘTAJ KLIKNĄĆ W REKLAMY NA MOJEJ STRONIE!!!

Kobylin - Wjazd zabroniony bo ulica jest wąska?

Na ulicę Mickiewicza nie można wjechać bowiem z obu stron ustawione zostały znaki zakazu wjazdu

Ulica Mickiewicza w Kobylinie od kilku tygodni nie daje spokoju jednemu z mieszkańców, który na łamach gazety prosi o uzasadnienie zamknięcia tej ulicy dla ruchu pojazdów. Jego zdaniem, to drogowa groteska, która nijak ma się do rzeczywistości.

Są dziwy na tej ziemi, o których nie śniło się nawet filozofom, jak pisał nasz wieszcz narodowy. To pierwsza myśl jaka nasuwa się obserwując to, co dzieje się na ulicy Mickiewicza w Kobylinie. Z obu stron ulica jest bowiem niedostępna dla ruchu aut. – Jeszcze do niedawna była to droga jednokierunkowa i można było spokojnie wjechać nią na rynek. Teraz postawili z obu stron zakazy wjazdu i tyle. Mieszkańcy zaczęli traktować tę drogę jako własny teren i ustawiają tam własne auta na całej długości tej ulicy po obu stronach. Teraz jak coś nie daj Bóg się stanie np. wybuchnie pożar to co? Strażacy będą mieli czas, żeby latać po mieszkańcach i prosić ich o przestawienie aut? To prawdziwy absurd – mówi nam anonimowy mieszkaniec Kobylina.
Kiedy dojechaliśmy na miejsce jego słowa potwierdziły się. Cała ulica zastawiona była autami. Z zakazu wjazdu nie robili sobie też nic niektórzy kierowcy, którzy bez problemu przecinali tę ulicę i kierowali się w kierunku rynku. – Postawili znaki bo ponoć ta ulica jest za wąska i nie można nią jechać. Jak Pan sam widzi jednak i tak jeżdżą i tak. Wieczorem jednak jest tak zawalona autami, że naprawdę jakby cos się działo to ani karetka, ani straż tam nie wjedzie – mówi jedna z pań w pobliskim sklepie spożywczym.
Skontaktowaliśmy się z krotoszyńską policją, która tłumaczy całą sytuację. – Faktycznie droga jest wąska. Dlaczego jednak zmieniono jej użyteczność z drogi jednokierunkowej i zamknięto ją całkowicie wyłączając z tego mieszkańców nie orientuję się. Prosiłbym o kontakt z naczelnikiem, Karolem Budzińskim. On jest osoba kompetentna i wyjaśni wszystko jak trzeba – informuje Piotr Szczepaniak z krotoszyńskiej policji.
Próbowaliśmy się skontaktować z naczelnikiem. Niestety przebywa aktualnie na urlopie wypoczynkowym i może udzielić nam informacji dopiero po powrocie. Do tematu zatem powrócimy.

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK

PAMIĘTAJ KLIKNĄĆ W REKLAMY NA MOJEJ STRONIE!!!


Rozdrażew - Powinni wprowadzić ograniczenie

Skutek zbytniej prędkości na łuku ulicy Koźmińskiej. Auto wbiło się w dom
W ubiegłym tygodniu na ulicy Koźmińskiej w Rozdrażewie doszło do groźnie wyglądającego zdarzenia drogowego. Mieszkańcy twierdzą, że nie pierwszy raz bowiem łuk drogi jest bardzo ostry, a wielu kierowców rozwija w tym miejscu zawrotną prędkość. – Tu musi być ograniczenie prędkości – tłumaczy Zdzisław Pauter.
O całym zdarzeniu, które miało miejsce na początku sierpnia wiadomo niewiele, bowiem nie ma żadnej oficjalnej notki ani na stronie policji, ani na stronie straży pożarnej. Ludzie jednak, mówią o tym chętnie. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy z niewiadomych przyczyn kierujący autem marki VW Passat jadąc późnym wieczorem od strony rozdrażewskiego rynku ze znaczną prędkością wchodził w łuk drogi Koźmińskiej. Tam niestety nie zapanował nad pojazdem i z impetem staranował dwa przęsła ogrodzenia jednego z domów i uderzył w przód budynku. – Siedziałem akurat w oknie. Wyglądało to okropnie. Huku było co nie miara. W aucie eksplodowały dwie poduszki powietrzne. Faceta zabrali od razu do szpitala. Żyje, ale ponoć połamany cały – mówi jeden z mieszkańców domu, w który uderzyło auto. – Nie dodawałem niczego na stronę ze względu na to, że otrzymaliśmy zawiadomienie o zasłabnięciu kierowcy. Było wiele innych zdarzeń i akurat tego nie dodaliśmy – tłumaczy Piotr Szczepaniak z krotoszyńskiej policji. Mieszkańcy twierdzą jednak, że sprawę chciano zatuszować bowiem autem kierował ponoć kuzyn burmistrza Koźmina, Macieja Bratborskiego. – Nie znam szczegółów zdarzenia. Trudno mi się do tego ustosunkować – odpowiedział P. Szczepaniak.
Nie to zdaniem mieszkańców, jest jednak najważniejsze. – Powinni niezwłocznie zająć się i postawić tutaj znak ograniczający prędkość. Przynajmniej do 40 km/h. Przydałyby się też patrole policji i radary. Może to rozwiązałoby problem – mówi Z. Pauter, który mieszka dom dalej od feralnego budynku. – Tutaj naprawdę musi dojść do tragedii żeby coś się w tej sprawie zmieniło. Zbieraliśmy już podpisy pod petycją o ustawienie znaku, ale póki co pozostaje to bez odzewu – kończy nasz rozmówca.
Próbowaliśmy się skontaktować z naczelnikiem z policji odpowiedzialnym za infrastrukturę drogową. Niestety, jak nas poinformowano osoba odpowiedzialna za udzielenie nam informacji czyli pan Karol Budziński, przebywa na urlopie wypoczynkowym i odpowiedź będzie możliwa dopiero po jego powrocie. Do tematu zatem powrócimy.

Kobylin - Odnowią wieżę zegarową

Zabytkowa wieża czeka na gruntowną renowację 
Już niedługo rozpoczną się prace związane z renowacją zabytkowej wieży zegarowej znajdującej się na ulicy 3 Maja obok kobylińskiej podstawówki. Wykona je firma, którą gmina wybierze w ogłoszonym przez siebie przetargu.

Przypomnijmy. Wieża zegarowa mieszcząca się przy ulicy 3 Maja i będąca ozdobą miasta Kobylina, to pozostałość po dawnym zborze ewangelickim, wybudowanym według różnych źródeł historycznych w 1632 roku. Kościół podczas pożarów miasta w latach 1682, 1683 i 1689 doszczętnie spłonął. W 1691 roku budynek wzniesiono ponownie, po czym w roku 1763 znowu uległ spaleniu. Rok później został na powrót odbudowany i był użytkowany do 1945 roku. Po II wojnie światowej z niewiadomych przyczyn, decyzją władz miejskich budynek kościoła ewangelickiego został rozebrany, a pozostała po nim tylko wieża zegarowa.
Obiekt obecnie jest pamiątką po budownictwie drewnianym. Górę wieży zwieńcza barokowy hełm z latarnią, podbity blachą cynkową, na szczycie zakończony chorągiewką, na której widnieje data 1815 (jest to najprawdopodobniej czas budowy lub wymiany nowego pokrycia hełmu). Obiekt posiada również drzwi wejściowe oraz okna wyposażone w drewniane żaluzje. Cały budynek jest podpiwniczony i nie posiada elektryczności. – Na dzień dzisiejszy wszystkie elementy drewniane konstrukcji wymagają impregnacji i oszalowania ścian preparatami zabezpieczającymi drewno przeciw korozji biologicznej, atmosferycznej i rozprzestrzeniania się ognia – informuje Paweł Wasielewski z kobylińskiego magistratu.
O ile stan techniczny budynku wieży jest w miarę dobry to o drzwiach zewnętrznych już tego powiedzieć nie można. – Drzwi trzeba naprawić. Planujemy wymianę zniszczonych desek i impregnację wszystkich elementów. Jaki będzie koszt robót na razie nie wiadomo. Pod koniec tygodnia poznamy najniższą cenę. Prace powinny jednak zakończyć się najpóźniej 10 października – kończy P. Wasielewski.

Po co są ścieżki rowerowe?

Ścieżka rowerowa na Parcelkach jest. Rzadko kto jednak z niej korzysta.

Do naszej redakcji zgłosiła się 30-letnia Anna, mieszkanka ulicy Samulskiego w Krotoszynie, która prosi o interwencję w sprawie chodnika przy jej posesji. – Często chodzę tamtędy na spacery z dzieckiem i muszę naprawdę uważać bo jeden baran z drugim jedzie sobie rowerem i nic sobie nie robi z tego, że idę z dzieckiem. Ścieżkę rowerową ma z drugiej strony, ale woli sobie jechać akurat chodnikiem – mówi na łamach gazety.

Problem ze ścieżkami rowerowymi nie jest tylko wymysłem pani Anny. Kiedy pytaliśmy innych mieszkańców zauważają ten sam problem. – Sklepy są akurat usadowione po stronie gdzie nie ma ścieżki więc wszyscy jeżdżą sobie tą stroną, a tymczasem ścieżka jest z drugiej strony – tłumaczą mieszkańcy. Tymczasem według prawa, jeżeli jest wytyczona ścieżka rowerowa to rowerzyści winni z niej korzystać i basta. – Jeden raz to facet nawet mnie wyzwał, że całym chodnikiem idę. Powiedziałam mu, że po drugiej stronie jest ścieżka. Wzdrygnął się tylko i pojechał. Policja powinna tutaj stanąć to trochę by się może nauczyli – kończy zdenerwowana Anna.
Skontaktowaliśmy się z policją, która tłumaczy wszystko bardzo dokładnie. Okazuje się, że jeśli na danej ulicy są wytyczone ścieżki rowerowe to rowerzyści bez żadnej dyskusji winni poruszać się właśnie nimi. Nie mają prawa jeździć ani po jezdni, ani jak w tym przypadku po chodniku, gdzie nie ma ścieżki rowerowej. – Oczywiście przyjrzymy się temu problemowi na osiedlu Parcelki. Dość często monitujemy te tereny. Według taryfikatora osoba, która mając dostępną ścieżkę rowerową, a porusza się ulicą bądź w innym miejscu do tego nie przeznaczonym może zostać ukarana mandatem karnym nawet do 50 zł – poinformował rzecznik prasowy krotoszyńskiej policji, Włodzimierz Szał.

Udany występ Konrada na olimpiadzie

Konrad podczas walki o brązowy medal
W dniach 24 lipca-4 sierpnia w Sofii (Bułgaria) odbyły się XXII Igrzyska Olimpijskie Głuchych. Bardzo dobrze zaprezentował się na nich Krotoszynianin, Konrad Powroźnik, który wywalczył 4. miejsce w pływaniu stylem motylkowym.

Występ Konrada na igrzyskach należy uznać do bardzo udanych. Świadczy o tym chociażby udział krotoszynianina w siedmiu finałach na olimpijskiej pływalni. I tak w kolejności Konrad brał udział w sześciu  konkurencjach indywidualnych w następujących stylach: 50 m delfin, 100 m delfin, 200 m delfin, 200 m zmienny, 400 m zmienny oraz 1500 dowolny oraz w trzech sztafetach: 4x100 stylem zmiennym, 4x100 stylem dowolnym i 4x200 stylem dowolnym.
Pierwszego dnia eliminacji Konrad startował na 1500 m stylem dowolnym i z szósym czasem 17:16,91 dostał się finału, który rozgrywany był w drugim dniu startów. Zaraz po tym starcie reprezentacja Polski brała udział w eliminacjach sztafet na 4x100 m stylem zmiennym, w której to Polska dostała się z siódmym czasem do finału popołudniowego i ostatecznie zakończyła rywalizację na wysokim, piątym miejscu z czasem 4:11,25.
Drugiego dnia zmagań Powroźnik startował w porannych eliminacjach na 100 m motylem i z siódmym czasem 0:59,86 dostał się do popołudniowego finału. W popołudniowych finałach było trudno ze względu na to, że Konrad zaraz po starcie na 100 metrów motylem starował również na 1500 metrów stylem dowolnym. Ostatecznie w drugim dniu finałów Konrad zajął ósme miejsce na 100 metrówmotylem poprawiając czas z eliminacji na 0:59,72 i bardzo dobre szóste miejsce na 1500 stylem dowolnym również poprawiając czas na 17:17,68.
Kolejnego dnia na olimpijskiej pływalni Powroźnik startował na 200 m stylem zmiennym i siódmym czasem 2:17,89 dostał się do popołudniowego finału. W porannych eliminacjach startował również w sztafecie 4x100 stylem dowolnym. Reprezentacj Polski w tej konkurencji zakwalifikowała się do popołudniowego finału z szóstym czasem 3:48,68. - W finałach Konrad odpuścił swoją indywidualną konkurencję i dopłynął na ostatnim, ósmym miejscu. Zaraz ze zmiennego wchodził na słupek do sztafety by walczyć z reprezentacją Polski o olimpijski medal. Ostatecznie reprezentacja w sztafecie zajęła piate miejsce – relacjoinuje opiekunka Konrada, Agnieszka Rozum.
Czwarty dzień dla Konrada był szczególnie udany. Startował bowiem na 200 m stylem motylkowym i z szóstym czasem 2:15,44 dostał się do popołudniowego finału. W finale po zaciętej walce o brązowy medal z zawodnikiem z Brazyli, starszym od niego o 8 lat, zajął wysokie 4 miejsce poprawiając czas z eliminacji o prawie 3 sekundy. Trochę szkoda bo Konradowi do medalu zabrakło zaledwie 4 sekundy. Taki jest jednak sport – kontynuuje opiekunka.
Kolejne dwa dni to kolejne starty, w których nasz zawodnik zajmował kolejno następujące miejsca: na 400 m stylem zmiennym był piąty, . w sztafecie na 4x200 m stylem dowolnym zajął z kolegami również piątą pozycję, a na 50 m stylem motylkowym był dopiero piętnasty. Trzeba powiedzieć otwarcie, że Konrad był jednym z najmłodszych zawodników w pływackich zmaganiach na olimpiadzie. Tym bardziej jego udział na tej rangi imprezie jest wielkim sukcesem. Konrad pobił również trzy rekordy Polski niesłyszących na 100 m i 200 m stylem motylkowycm i na 200 m i 400 m stylem zmiennym. Wszyscy jesteśmy z niego bardzo dumni – zakończyła A. Rozum.


Bożacin - Renowacja wiaduktu

Renowacja wiaduktu potrwa do końca sierpnia

Przez most kolejowy w Bożacinie wciąż można przejechać stosując się do ruchu wahadłowego. Trwa tam bowiem renowacja obiektu. Wszystkie prace powinny zakończyć się do końca czerwca.

Renowację wiaduktu w Bożacinie przeprowadza firma Domost z Małkini koło Warszawy. – Odnawiamy całość konstrukcji. Nie robimy nic z nośnością mostu i żadnych prac związanych z tonażem czy innymi rzeczami remontowymi. Tylko odnawiamy i dodatkowo izolujemy całość wiaduktu – tłumaczył nam kierownik prac.
Prace w Bożacinie związane są, jak się okazuje, z większymi pracami realizowanymi przez Generalną Dyrekcję Dróg i Autostrad w Poznaniu. Od początku czerwca trwają w sumie remonty dwóch wiaduktów na drodze krajowej nr 11 i dwóch mostów na DK 15 i DK 92. Wprowadzony został, lub zostanie ruch wahadłowy. Kierowcy muszą liczyć się z utrudnieniami w Ocieszynie, Pile, Koźminie Wielkopolskim i Słupcy. Koszt łączny wszystkich przedsięwzięć to ponad 12 mln zł.
Oprócz wiaduktu w Bożacinie inną inwestycją w naszym powiecie jest remont mostu przez rzekę Orlę w Koźminie w ciągu drogi krajowej nr 15. - Za remont odpowiedzialna jest  firma “Inkomont” z Poznania. W zakres prac wchodzi odtworzenie całej konstrukcji mostu: płyty nośnej, izolacje płyty mostu oraz wykonanie warstw nawierzchniowych. W ramach tego zadania wykonane zostaną dwa nowe chodniki dla pieszych, oraz wzmocnione zostaną podpory pod obiektem. Remont mostu zostanie wykonany do  końca września br. Wartość  zadania to ponad 1 mln zł – poinformowała Alina Cieślak z GDDKiA w Poznaniu.

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK

KLIKNIJ W REKLAMY NA MOJEJ STRONIE!!!



poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Inwestycja warta 12 milionów

Plac budowy nowego zakładu firmy Euro Doner Poland w Zdunach
Ömer Akyüz – niemiecki inwestor z firmy Euro Doner Poland w swoim gabinecie w siedzibie firmy w Kobiernie
Siedziba firmy w Kobiernie
Prace nad kolejnym zakładem firmy Euro Doner Poland, który będzie zajmował się produkcją kebabu w Zdunach są mocno zaawansowane. Prezes firmy, Ömer Akyüz twierdzi, że produkcja może ruszyć na początku przyszłego roku, a zatrudnienie w firmie ma znaleźć docelowo 220 mieszkańców gminy Zduny.

Firma Euro Doner Poland posiada długoletnie doświadczenie w produkcji kebabu. Firma w Kobiernie aktualnie produkuje 20 ton produktu na dobę i zatrudnia obecnie 90 pracowników w nowoczesnym zakładzie o powierzchni 3,5 tys. m kw.. Prowadzi sprzedaż do takich krajów jak, Niemcy, Belgia, Dania, Szwecja, Włochy, Francja czy Hiszpania.  Jak podkreśla Ömer Akyüz jednym z najważniejszych elementów w procesie produkcji jest przestrzeganie przez pracowników  standardów  higienicznych i zdrowotnych. - W tym celu pracownicy, co jakiś czas przechodzą  przeszkolenie, organizowane zarówno wewnątrz firmy, jak i przez  wyspecjalizowane firmy zewnętrzne.  Ponadto w pewnych odstępach  czasowych właściwe urzędy państwowe przeprowadzają w naszym zakładzie kontrolę. Kebaby są produkowane przy użyciu najnowocześniejszych urządzeń technicznych, ale w procesie produkcji wykorzystujemy również tradycyjne metody gdzie każdy szczegół jest dokładnie kontrolowany. Dzięki temu produkujemy najsmaczniejsze i zdrowe kebaby – mówi prezes.

Dlaczego kebab jest smaczny?
Produkcja gwarantuje wysoką jakość wszelkich rodzajów kebabu. Wyszkolony personel używając produktów o wysokiej jakości zachowuje wysokie standardy higieniczne.  Euro Döner Poland produkuje  kebab zgodnie z wymaganiami klientów  z dobranego specjalnie mięsa i specjalnych przypraw. Mięso, oraz przyprawy do produkcji, pochodzą ze znanych źródeł, dlatego są świeże i najwyższej jakości. Smak i aromat produktu opiera się na ścisłej recepturze mieszanki przypraw z dalekiego wschodu, oraz na opinii klientów, co czyni go wyjątkowym. - Większość z naszych klientów posiada bary bądź restauracje z kebabem, gdzie produkty są oferowane ostatecznemu konsumentowi. Kebab można serwować na talerzu bądź w bułce. Przygotowywany ze specjalnymi przyprawami podawany jest z rożnymi sałatkami i może odpowiadać smakowi każdej osoby. Celem jest odniesienie sukcesu handlowego w Polsce oraz stworzenie firmy, która będzie prowadziła planowanie i strategię zgodnie z własnymi zasadami, będzie rozwijała i  kierowała rynkiem, będzie wzorem dla innych, będzie umiała wprowadzić teorie pracy w praktykę. Jako młoda i dynamiczna ekipa chcemy zakładem stworzyć nowe możliwości i nie będziemy szczędzić wysiłków, aby znaleźć się na szczycie w tym sektorze – tłumaczy prezes.
W zakładzie zostały całkowicie zapewnione higieniczne standardy  pracy będące podstawowym warunkiem uzyskania wyrobu o wysokiej jakości HACCP . W tym celu często wizytowani są dostawcy firmy. Wszyscy dostawcy wybierani są spośród firm, prowadzących  produkcję zgodnie z normami Unii Europejskiej. Oprócz kontroli przeprowadzonej przez Urząd Weterynaryjny  również specjaliści odpowiedzialni za technologię i higienę ściśle nadzorują  proces produkcji.
Nic więc dziwnego, że kolejne restauracje filialne powstają jak grzyby po deszczu w całej Wielkopolsce. Mieszkańcy poszczególnych miejscowości doceniają walory produkowanego przez firmę produktu i chętnie korzystają z tego typy jedzenia. Nie tak dawno w Zdunach otworzono taką restaurację niedaleko urzędu gminy na rynku. – Tego typu działania to swoistego rodzaju integracja z mieszkańcami, z którymi staramy się zawsze rozmawiać i wspierać. Już dwukrotnie m.in. przekazaliśmy środki finansowe na Zgromadzenie Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego a' Paulo w Zdunach. Staramy się zawsze wspierać takie inicjatywy. Nie kategoryzujemy ludzi. Dla nas każdy człowiek jest człowiekiem – kontynuuje O. Akyüz.

Szansa na większy rozwój
Powstający w Zdunach zakład będzie obok zakładu w Kobiernie kolejnym punktem rozwojowym w historii firmy. Podobnie jak tam nie będzie prowadzony ubój rytualny bowiem firma jak mówi prezes handluje z liberalnymi odbiorcami krajów muzułmańskich. – Aktualnie po uzgodnieniach z gminą prace idą pełną parą i liczymy na ich zakończenie w styczniu 2014 roku. Koszt całej inwestycji to ponad 12 mln zł – mówi O. Akyüz.
W Zdunach ma odbywać się produkcja głównie mięsa drobiowego i cielęciny. W Kobiernie pozostanie produkcja mięsa wieprzowego. Na potrzeby rozwoju firmy przeniesionych do Zdun ma być 80-ciu pracowników. Resztę, czyli 220 pracowników firma będzie chciała pozyskać wśród mieszkańców gminy. – Dla mnie priorytetem jest danie pracy miejscowym ludziom. Jeśli okazałoby się jednak, że nie będzie tylu chętnych będziemy posiłkować się pracownikami z innych terenów lub nawet zagranicy – kontynuuje prezes. Zakład w Zdunach ma produkować docelowo 60 ton produktu dziennie. – Dzięki temu zakładowi rozszerzymy swoją produkcję oraz pozyskamy większą ilość klientów. To nasz główny cel – kończy niemiecki bismesmen, Ömer Akyüz.

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK

NIE ZAPOMNIJ KLIKNĄĆ W REKLAMY!!!


Cuchnie tak, że nie idzie dychać Panie

Niektórzy mieszkańcy tych bloków skarżą się na uporczywy fetor
Do naszej redakcji napisał anonimowy mieszkaniec wsi Wronów, który ma dość fetoru, jaki rozchodzi się po całej wsi. Winą za to obarcza nowego właściciela przedsiębiorstwa Rusko, które zajmuje się hodowlą bydła.

Kiedy wjechaliśmy do Wronowa w nasze nozdrza od razu wdarł się przenikliwy zapach charakterystyczny dla terenów rolniczych, gdzie odbywa się hodowla krów. Kiedy pytaliśmy okolicznych mieszkańców o problem, który uwypuklił nam jeden z czytelników odpowiadali różnie. Jedni twierdzili, że śmierdzi, bo śmierdzieć musi, jak to na wsi, gdzie ludzie są przyzwyczajeni do takich zapachów. Inni podzielali ton naszego anonimowego informatora i twierdzili, że odkąd firmę przejął przedsiębiorca z Białego Dworu fetor znacznie się zwiększył. Szczególnie teraz kiedy na zewnątrz panuje prawdziwa gorączka. - Odkąd zmienił się właściciel dawniejszych PGR nie można normalnie żyć we Wronowie. Smród, bo inaczej nie można tego zapachu jaki się unosi w całej miejscowości nazwać jest nie do zniesienia. Ludzie nie wychodzą z domów, nie mówiąc o wywieszeniu prania na balkon. To jest coś okropnego, że w XXI wieku takie rzeczy mają miejsce. Jesteśmy załamani – mówili nam niektórzy mieszkańcy.
Skontaktowaliśmy się z dyrekcją firmy, która tłumaczy całą sytuację. – Aktualnie rozwozimy po okolicznych polach obornik. Zapach jest, jaki jest. Dziwię się ludziom, którzy tutaj mieszkają przez całe życie, że nagle ten zapach im przeszkadza. Zgodnie z prawem nie możemy rozwozić obornika od miesiąca listopada do miesiąca marca. Teraz jest dobry czas na takie działania i to robimy. Jednocześnie podkreślam, że sytuacja ta niedługo się ustabilizuje. To kwestia jeszcze około tygodnia. Kiedy obornik wsiąknie w ziemię ten zapach, który przeszkadza niektórym po prostu zniknie – tłumaczy dyrektor firmy, Przemysław Majchrzak.
Przypomnijmy tylko, że przedsiębiorstwo Rusko zajmuje się hodowlą bydła. Aktualnie jest tam ok. 260 krów oraz jałówek i cielaków. Zatrudnienie ma tam ok. 20 osób w tym również osoby z Wronowa.

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK


KLIKNIJ W REKLAMY - TO TWOJE ZADANIE!!!

O nowej linii mogą zapomnieć

Na więcej połączeń mieszkańcy będą musieli poczekać do rozpoczęcia roku szkolnego przez młodzież
Do naszej redakcji napisało kilku mieszkańców gminy Kobylin, którzy mają duży problem z transportem z i do Kobylina. Linie autobusowa i kolejowa bowiem mają zbyt duże odstępy czasowe pomiędzy kolejnymi kursami, co realnie wydłuża czas podróży. Niestety, lepiej nie będzie.
Mieszkańcom, którzy zgłosili się do naszej redakcji chodzi w głównej mierze o dwa dni targowe w Krotoszynie, a mianowicie wtorki i piątki. Jak piszą, nie każdy mieszkaniec gminy Kobylin posiada własne auto lub transport do Krotoszyna. Pozostają im środki publicznego transportu takie jak autobus czy pociąg. Problem jednak z tym, że kursów jest niewiele. – Rano są tylko dwa połączenia do Krotoszyna. Biorąc pod uwagę, że ktoś już się dostanie i załatwi swoje sprawy to potem czeka kupę czasu na kolejny autobus z powrotem, który najwcześniej jest o 12.30, a ostatni po 15.00. Zdecydowanie powinno być więcej połączeń – piszą mieszkańcy.Sprawdziliśmy. Żeby dostać się do Krotoszyna mieszkańcy mogą skorzystać z połączeń kolejowych Kolei Wielkopolskich o godzinach: 6.29, 13.38, 15.36, 16.34 i 19.34. Z powrotem mogą wrócić o godzinach: 6.07, 8.18, 15.22, 17.19 i 18.40. Jeżeli chodzi o połączenia autobusowe to mieszkańcy mają do dyspozycji przewoźnika z Leszna, który odjeżdża z Kobylina w wakacje o godzinie 9.58 lub przewoźnika prywatnego, Bogdana Cierniewskiego z krotoszyńskiej firmy Bob Com, który wyjeżdża w godzinach 7.11, 14.36 i 15.46. Żeby dostać się z powrotem do Kobylina jedyny autobus linii PKS Leszno odjeżdża o godzinie 12.30, a prywatnego przewoźnika w godzinach: 6.30, 14.05 i 15.03. – Musimy albo się spieszyć, jak coś załatwiamy w Krotoszynie, albo pędzić na ostatni pociąg bo innej opcji nie mamy – kończą mieszkańcy.

Skontaktowaliśmy się z urzędem gminy w Kobylinie, który problem połączeń w wakacje bardzo dobrze zna. – Nie każdy mieszkaniec posiada własny środek transportu, a często nawet w rodzinie nikt auta nie ma więc uzasadnionym jest chęć większej ilości połączeń dla takich osób. Oczywiście rozmawialiśmy z przewoźnikami na ten temat, ale stanęło na tym, że po wyliczeniach wyszło, że musieliby dopłacać do takich kursów bo są one po prostu dla nich nierentowne i nieopłacalne żeby dla kilku osób tworzyć takie kursy – informuje sekretarz gminy, Mirosław Sikora.
Dodaje jednocześnie, że problem jest mocno palący w okresie wakacyjnym. – W roku szkolnym nie ma takiego problemu, bo kursuje więcej autobusów ze względu na dowóz dzieci i młodzieży do szkół. Część jednak tych kursów odpadła w wakacje i stąd całe zamieszanie – dodaje sekretarz.
Pojawia się tylko pytanie. Jeśli dla PKS Leszno i prywatnego przewoźnika kursy są nierentowne to może tę funkcję na okres wakacji przejęłaby krotoszyński MZK. – My tam linii w ogóle nie mamy. Najdalej jedziemy do Staregogrodu przez Romanów i Kuklinów. Do Kobylina jednak nie dojeżdżamy. Wiadomo, że 70-80 proc. połączeń to te od września i to one są najbardziej rentowne. Reszta to 20 proc. i jeśli chcielibyśmy nawet taką linię otworzyć to musielibyśmy do niej sami dokładać ze względu na małą liczbę podróżujących. Dla nas też to jest nieopłacalne – spuentował prezes MZK w Krotoszynie, Wiesław Gałęski.

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK


KLIKNIJ W REKLAMY NA MOJEJ STRONIE!!!

Tryumf kolarzy z Biadek

 Drużynowy mistrz Mini Tour de Pologne 2013 – MLUKS “AS” Biadki
Kolarze z Biadek na starcie wyścigu
31 lipca w Katowicach blisko 400 dzieci pojawiło się na starcie II edycji Nutella Mini Tour de Pologne 2013. Mali kolarze wystartowali na trasie, na której kilka godzin później pojawili się najlepsi cykliści globu, rywalizujący w 70. Tour de Pologne UCI World Tour. Kolarze z Biadek nie zawiedli i drużynowo zajęli pierwsze miejsce.

Kolarski klub MLUKS AS w Biadkach powtórzył wynik z 2010 roku kiedy to również został drużynowym mistrzem Mini Tour de Pologne. Jadąc do Katowic na prestiżową imprezę nikt nawet nie myślał, że młodzi adepci kolarstwa w Biadkach osiągną tak wiele. – Liczyliśmy co prawda na dobre wyniki indywidualne, bowiem nasi chłopcy mocno trenowali przed tą imprezą. O zwycięstwie drużynowym też się mówiło, ale nie do końca wszyscy w to wierzyli – mówi z uśmiechem opiekun grupy i jednocześnie przewodniczący rady powiatowej Zrzeszenia LZS, Mariusz Karbowiak.
Ekipa z Biadek stanęła na starcie wyścigu w sześcioosobowym składzie. W kolejności o zwycięstwo walczyli: Konrad Aleksandrzak, Konrad Kowalski, Kacper Nowak, Jakub Poczta, Michał Przekwas i Dawid Wojtysiak. – Chłopcy stali w pierwszej linii i od początku mocno jechali. Trasa była dość trudna, a blisko 400 zawodników też chciało wygrać także walka trwała do samego końca – kontynuuje M. Karbowiak.
Na trasie przebiegającej obok katowickiego Spodka na kolarzy czekała ponad dwukilometrowa runda. Do końca rodzice młodych kolarzy z Biadek dopingowali ich głośno w zmaganiach z innymi zawodnikami. Najlepiej z kolarzy grupy AS poradził sobie D. Wojtysiak, który zajął piąte miejsce. Dziesiąty był M. Przekwas, a jedenasty – K. Aleksanrzak. Pozostali zawodnicy z Biadek zajęli miejsca w przedziale 20-23. – Chłopcy byli dobrze przygotowani. Sport jednak rządzi się swoimi prawami i nie zawsze można wygrywać indywidualnie. Ich miejsca jednak na taką stawkę zawodników dobrze rokują na przyszłość, a obserwatorzy świata kolarskiego bacznie przyglądali się naszym chłopcom także o ich kolarską przyszłość byłbym spokojny – mówi opiekun grupy. Indywidualnie zwyciężył Kacper Siński z Katowic przed Kacprem Simińskim i Jakubem Byczkowskim (z Tarnowskich Gór).
Indywidualne pozycje zawodników okazały się wystarczające żeby zdobyć mistrzostwo drużynowe. – Chłopcy stanęli na podium i powtórzyli wynik z 2010 roku. Czuli się jak prawdziwi mistrzowie, a cała otoczka medialna zrobiła na nich ogromne wrażenie. W nagrodę otrzymali wiele cennych gadżetów z imprezy – kończy M. Karbowiak.
Wyjazd chłopców był możliwy dzięki dużemu zaangażowaniu gminy Krotoszyn, która ufundowała przejazd oraz rodziców dzieci, którzy promują kolarstwo w Biadkach na wyścigach w całej Polsce.

NIE ZAPOMNIJ KLIKNĄĆ W WYBRANĄ REKLAMĘ NA MOJEJ STRONIE!!!

Droga już gotowa

Jak na razie zmodernizowano 183 mb drogi
Dwa tygodnie temu zakończył się remont odcinka drogi w Rzemiechowie. Nowy asfalt pojawił się na długości 183 mb za łączną kwotę 171 tys. zł. To początek inwestycji. Do położenia wciąż pozostaje jeszcze 277 mb.

Przypomnijmy, że dokładnie 15 czerwca oficjalnie zainicjowano rozpoczęcie przyszłych prac związanych z modernizacją nawierzchni w Rzemiechowie. O tym, że nowa nawierzchnia w Rzemiechowie jest bardzo potrzebna nie trzeba nikogo było przekonywać. Droga jest bowiem mocno zdegradowana i gdyby nie wystająca gdzie niegdzie kostka brukowa to byłaby praktycznie nieutwardzona i narażona na jeszcze większe rozjeżdżanie przez auta.
Do całkowitej modernizacji nawierzchni nadaje się 460 mb drogi. Nowa droga będzie miała 6 m szerokości i z obu stron będą znajdować się chodniki. Wcześniej udało się położyć kanalizację także nawierzchnia jest jak gdyby kontynuacją dalszych prac. – Na ten rok udało się przeznaczyć 171 tys. zł i starczyło to na położenie 183 mb nowej nawierzchni. Jeszcze w tym roku położone zostaną krawężniki i dwie nakładki asfaltowe. W roku następnym będziemy chcieli dokończyć pozostałą część nawierzchni i położyć chodniki. Wcześniej nie możemy ich zrobić bo jeszcze będą trwały tutaj prace z modernizacją linii energetycznej – mówi dyrektor Powiatowego Zarządu Dróg w Krotoszynie, Krzysztof Jelinowski.
Wszystkie prace na wspomnianym odcinku wykonała firma DrogBud z Ostrowa Wlkp. – To bardzo ważna droga, która prowadzi bezpośrednio do pół, które rolnicy uprawiają. Dodatkowo swoje pola ma tutaj również Instytut Hodowli Roślin w Smolicach dlatego to ważny punkt komunikacyjny, który w końcu doczekał się modernizacji – podsumował radny powiatowy, Wiesław Popiołek.

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK 

NIE ZAPOMNIJ KLIKNĄĆ W WYBRANĄ REKLAMĘ NA MOJEJ STRONIE!!!

Oświetlenie już gotowe

Nowe lampy stanęły m.in. w parku obok terenu PKP w Kobylinie
W gminie Kobylin zakończono już wszystkie prace związane z montażem nowych lamp oświetleniowych. Oficjalnie na terenie całej gminy Kobylin stanęły w sumie 63 lampy za kwotę 237 tys. 828,74 zł.

Temat oświetlenia był dość częstym tematem obrad stałych komisji w gminie. Wielu radnych oraz sołtysów wsi widziało olbrzymią potrzebę zamontowania dodatkowych lamp w różnych punktach gminy. Już od marca br. gmina solidnie wzięła się do pracy i zaczęła realizować zapotrzebowanie wielu osób. W pierwszej kolejności o lampy wzbogacił się sam Kobylin. 7 lamp stanęło na Drodze Królewskiej. Na ul. Berdychowskiej pojawiły się dwie nowe lampy. Najwięcej bo aż 102.185,67 tys. zł kosztowały nowe lampy na tej samej ulicy, ale za torami kolejowymi. Powstało ich aż 16. Dodatkowo w parku, w okolicach PKP  pojawiło się jeszcze 7 lamp.
Oprócz Kobylina o nowe oświetlenia wzbogaciły się miejscowości: Rojew – 7 lamp, Łagiewniki – 16 lamp Zalesie Małe – 6 lamp i Górka – 3 lampy – Śmiało możemy powiedzieć, że wszystkie wnioski, które zostały ujęte przez gminę na oświetlenie zostały zrealizowane. Oczywiście mamy świadomość, że będą kolejne ponieważ są jeszcze w gminie miejsca, które potrzebują oświetlenia. Dzięki takim działaniom zwiększy się na pewno bezpieczeństwo w tych miejscach, co jest dla nas bardzo ważne – tłumaczy sekretarz gminy, Mirosław Sikora.
Oprócz oświetlenia gmina zamierza również zacząć myśleć o adaptacji starej kawiarni na rynku. Przypomnijmy, że pod koniec grudnia ub. roku w sądzie w Łodzi zakończyła się procedura ustalenia właścicieli obiektu. – Właścicielami były osoby narodowości żydowskiej. Okazało się, że na terenie kraju nie ma spadkobierców mających prawo do nieruchomości i tym samym to gmina otrzymała wpis do księgi wieczystej – mówi sekretarz. 
Co dalej stanie się z budynkiem? Jak tłumaczył włodarz, Bernard Jasiński  w pierwszej kolejności będzie on skanalizowany, a następnie być może sprzedany. Radni widzą jednak zupełnie inną formę adaptacji budynku. Padały propozycje hotelu, restauracji, domu kultury czy też budynku mieszkalnego. - Żadna jednak z tych opcji póki co nie nabrała żadnej mocy prawnej w postaci chociażby wniosku czy też wstępnej dokumentacji. Zobaczymy. Póki co obiekt musi zostać skanalizowany. Nie wiem czy będziemy go na cokolwiek adoptować. Budynek jest bowiem dość mocno zniszczony - zakończył M. Sikora. Najprawdopodobniej stara kawiarnia zostanie zatem przez gminę sprzedana.

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK 

NIE ZAPOMNIJ KLIKNĄĆ W WYBRANĄ REKLAMĘ NA MOJEJ STRONIE!!!


Problem z barierkami

W przyszłości barierki pojawią się też po drugiej stronie
Na ulicy Zdunowskiej w Krotoszynie należącej do Generalnej Dyrekcji Dróg i Autostrad w Lesznie położono nowe chodniki i zamontowano barierki. Nic w tym dziwnego, gdyby nie fakt, że barierki zdaniem anonimowego mieszkańca Krotoszyna, nie są zamontowane prawidłowo.

Dla chcącego pozostać anonimowym mieszkańca Krotoszyna zamontowane na ulicy Zdunowskiej barierki to groteska. – Niech Pan tylko spojrzy. Co one mają ochraniać. Powinny być ustawione od strony drogi, a one stoją obok płotów po drugiej strony. Nie tak powinno być chyba. Przecież powinny chronić przed jadącymi samochodami, a nie krzakami – mówi nasz rozmówca.
Zwróciliśmy się do dyrekcji GDDiA w Lesznie, która jednak tłumaczy celowość takiego, a nie innego ustawienia barierek. – Inwestor, który robił tam chodniki stwierdził, że właśnie tam mają te barierki stanąć. Na tej ulicy jest wiele uskoków na chodniku i ostrych płotów na terenach prywatnych. Jeśli jakiś rowerzysta wjechałby np. w taki prywatny płot to byłby kłopot. Celowo barierki tam właśnie ochraniają rowerzystów od tego typu płotów czy zakrzaczeń – tłumaczy dyrektor, Rajmund Jakuszkowiak.
A co z brakiem barierek od strony ulicy? – Oczywiście tam też powinny być barierki. Powstałby wtedy taki tunel z barierek. Niestety póki co nie mamy środków finansowych na ich zamontowanie. Są jednak one w naszej gestii i myślimy o nich – zakończył dyrektor.
Na barierki czekają również mieszkańcy ulicy Sienkiewicza w Krotoszynie. Takie przydałyby się m.in. na całej długości naprzeciwko dyskontu Lidl. – Rozwiązałby się problem z przechodzeniem przez jezdnię w tym miejscu. Ludziom nie kwapiłoby się gdyby musieli pokonać taką barierkę – dodaje nasz rozmówca. – Nad tym też myślimy. To jednak równie złożony problem jak z barierkami na Zdunowskiej. Wszystko uzależnione jest od finansów – puentuje R. Jakuszkowiak.

foto P.W.Płócienniczak

TERAZ KLIKANIE NA REKLAMY TO TWOJE ZADANIE!!!

Co z terenem wokół świetlicy?

Staw we wsi wymaga odszlamienia i uporządkowania
Sołtys Wyganowa, Leon Torczyński przez 25 lat sprawowania swojej funkcji zdołał zupełnie odmienić oblicze swojej miejscowości. Dziś jednak stają przed nim kolejne wyzwania. Próbuje nadal coś robić. Póki co jednak gmina nie ujmuje jego zadań w swoim budżecie.

Wyganów to małe sołectwo w gminie Kobylin, gdzie mieszka obecnie ok. 228 mieszkańców. To teren typowo rolniczy, gdzie przywiązanie do ziemi stoi jeszcze na pierwszym miejscu. Znajduje się tutaj Ochotnicza Straż Pożarna, Koło Gospodyń Wiejskich, a nawet piłkarska drużyna Huragan Wyganów. – Ludzie są tutaj pracowici i jak wszędzie mają swoje potrzeby – zaczyna L. Troczyński, który w tym roku liczy już sobie 82 wiosny i wciąż zadziwia swoją aktywnością mieszkańców wsi.
Przez 25 lat sprawowania funkcji sołtysa zdołał wiele zrobić. Począwszy od drogi w kierunku Fijałowa do Staregogrodu, założeniu oświetlenia we wsi czy remoncie sali OSP. – To wszystko było robione w dawnych czasach sięgających lat dziewięćdziesiątych. Dziś wiele się zmieniło i trzeba robić dalej. Wnioskujemy do gminy i starostwa o kolejne inwestycje. Póki co jednak nie są one ujmowane w planach finansowych tych instytucji – tłumaczy sołtys.
Zdaniem pana Leona, pilnie należałoby we wsi położyć chodnik. – Część jest, ale teraz przydałby się chodnik od przystanku i koło cmentarza, bo tam najczęściej ludzie chodzą. Pisałem już do dyrekcji Powiatowego Zarządu Dróg, ale na tym się skończyło – kontynuuje L. Troczyński. Oprócz tego są we wsi miejsca gdzie brakuje lamp ulicznych. – Wszędzie w innych sołectwach gdzieś tam po kilka postawili. Ja tez prosiłem i wnioskowałem o oświetlenie. W budżecie gminy tego jednak nie uwzględnili i są miejsca, gdzie aż strach w nocy wychodzić – mówi.
Najbardziej drażliwą potrzebą jest jednak teren wokół świetlicy i sam obiekt, który remontowany w 1997 roku swoje lata świetności ma już za sobą. – Sala powinna być przebudowana. W szczególności odnowiona powinna być elewacja bo już naprawdę jest mocno zniszczona. Do tego dochodzi teren wokół świetlicy. Obok znajduje się staw, który jest tak zanieczyszczony, że sam nie wiem jak się za niego zabrać. Wnioskowaliśmy, ale i ten temat pozostaje do tej pory nie załatwiony. Staw stwarza realne zagrożenie dla mieszkańców, bo jest nieogrodzony i łatwo podczas np. zabawy w świetlicy do niego wpaść  – kończy L. Troczyński.
Kobyliński magistrat zna bardzo dobrze problemy wyganowskiej społeczności. – Wszystko to, o czym sołtys mówi faktycznie jest nam znane, ale z różnych względów nie zostało ujęte w tegorocznym budżecie. Jeżeli chodzi o oświetlenie to jest ono jednak zaplanowane i pojawi się we wskazanych miejscach, ale w drugim etapie działań związanych z oświetleniem w gminie. Jeżeli natomiast chodzi o świetlicę i teren wokół niej to potrzebna jest jakaś wspólna wizja tego przedsięwzięcia. Myślę, że dobrym rozwiązaniem będzie spotkanie z sołtysem i wspólne wypracowanie jakiegoś stanowiska – spuentował sekretarz gminy, Mirosław Sikora.

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK

TERAZ KLIKANIE W REKLAMY TO TWOJE ZADANIE!!!