sobota, 19 kwietnia 2014

Bożęciczki - Niech ten pan powie mi to w oczy

Mieszkaniec zarzuca Barbarze Zakrzewskiej, że zatrudnia rodzinę i wykorzystuje dzieci.
Do naszej redakcji zgłosił się, chcący pozostać anonimowy, mieszkaniec Borzęciczek, który po artykule Ośrodek pod lupą (RK 15/2014) zarzucił dyrektorce placówki Barbarze Zakrzewskiej nepotyzm.
 

Mężczyzna mieszka niedaleko ośrodka i twierdzi, że jest bacznym obserwatorem działań pani dyrektor. Do rozmowy nakłonił go ostatni artykuł w Rzeczy, w którym pisaliśmy, że kontrola przeprowadzona przez krotoszyńskie starostwo wykazała szereg nieprawidłowości w korzystaniu z funduszu socjalnego i działaniu placówki. - A tam dochodzi do jawnego nepotyzmu - sugeruje mężczyzna.

Rodzina i harówka
- U pani dyrektor pracuje jej mąż, bratowa i dwie kuzynki. Tak nie powinno być, żeby w jakiejkolwiek instytucji tyle osób z jednej rodziny pracowało. Dla siebie robią czy dla ludzi? – mówi.
Twierdzi także, że często był świadkiem wykorzystywania przy licznych pracach młodzieży z ośrodka. - Te dzieciaki robią tam wszystko. Pani dyrektor zrobiła tam takie minizoo, a dzieci gnój wynoszą i robią przy tym. Ostatnio garaże z tyłu za ośrodkiem firma rozbierała, to też dzieci tam robiły. One mają się tam uczyć i rozwijać, a nie harować jak woły - bulwersował się mieszkaniec.
Nasz rozmówca zastanawia się, czy nie zgłosić sprawy do prokuratury.

Jestem mocno poruszona
Barbara Zakrzewska jest dyrektorem Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego od 2001 r. Oskarżeniami jest mocno poruszona i nie wierzy w to, co od nas usłyszała. - To  zwykłe pomówienia i kłamstwa - mówi.
Na zarzuty mieszkańca odpowiada po namyśle. - Jeżeli chodzi o rodzinę, którą niby zatrudniłam, to ten pan jest w błędzie. Moja mama była wychowawczynią ośrodka dawno temu, a od 28 lat jest na emeryturze. Mój mąż jest nauczycielem od 1982 roku. Brat jest opiekunem nocnym. Oprócz nich zatrudniona była bratowa jako referent, ale też już jest na emeryturze. Pracuje jeszcze żona kuzyna. Wszystkie te osoby były jednak zatrudnione nie przeze mnie, ale przez moich poprzedników – tłumaczy.
Dodaje przy tym, że w ośrodku nie ma żadnych układów rodzinnych. - Ja zaczynałam  pracę też jako wychowawczyni. Oddałam całe swoje serce tutaj. Jestem mocno poruszona tymi oskarżeniami – kontynuuje.

Dzieci nie wykorzystuję
Jeżeli chodzi o udział dzieci w pracach, to pani dyrektor zupełnie nie rozumie oskarżeń. - Dzieci bardzo chętnie angażują się w wiele robót. Są to głównie uczniowie klas przysposabiających do pracy, którzy czują się potrzebni wykonując je tutaj. Garaże były rozbierane jakieś dwa lata temu. Młodzież brała udział w tych  pracach, ponieważ tworzona była tam tzw. ścieżka ekologiczna. Do dzisiaj zresztą ją pielęgnują, uprawiając ogród i dbając o zwierzęta. O ciężkiej pracy nie ma mowy. Ten pan jest w błędzie. Ja sama zakładam często kalosze, idę tam i wynoszę gnój. Nie wykorzystuję uczniów – podkreśla rozżalona Barbara Zakrzewska.

Proszę mieć godność
Pani dyrektor jest zdeterminowana i zamierza wyjaśnić całą sprawę. Jako gazeta musimy jednak chronić personalia naszego rozmówcy. Pani dyrektorka jest tego świadoma, ale ma widzi rozwiązanie sytuacji.
- Proponuję spotkanie z tym panem. Na neutralnym gruncie, np. u państwa w gazecie. Jeżeli w czymś uchybiłam jako dyrektorka, to przyznam się do tego publicznie. Nie mam jednak sobie nic do zarzucenia. Niech ten pan ma godność spotkać się ze mną i powiedzieć mi to wszystko prosto w oczy. Z chęcią wyjaśnię wszystkie niedomówienia - kończy Barbara Zakrzewska.
Nasz rozmówca, póki co, chce jednak poczekać na artykuł w tej sprawie. - Wtedy zdecyduję co dalej – odpowiada na przekazaną przez nas propozycję dyrektorki ośrodka.

W starostwie szok
Skontaktowaliśmy się również z wicestarostą, który twierdzi, że w urzędzie nikomu na ten temat nic nie jest wiadomo. - Sprawa nieprawidłowości została już wyjaśniona. Pani dyrektor złożyła stosowne wyjaśnienia i jest realizowany program naprawczy. Jeżeli chodzi o to, co teraz słyszę, to powiem szczerze, że jestem w szoku. Jeżeli ten ktoś anonimowo takie rzeczy opowiada, to powinien mieć odwagę stanąć wprost przed panią dyrektor i to powiedzieć.  Ja rozumiem, że gazeta podjęła temat, ale zawsze to inaczej, jak oskarżyciel osobiście wystąpi przeciw komuś z imienia i nazwiska. Anonimowo można wiele krzywdzących i nieprawdziwych informacji udzielić. Do nas żadne takie informacje nie trafiły - powiedział nam Krzysztof Kaczmarek.

Czy będzie na tyle odważny?
Jaki będzie finał tej sprawy? - Nie ukrywam, że będę chciała oskarżyć tego pana o zniesławienie. Mam nadzieję, że będzie na tyle odważny, by się ujawnić - mówi Barbara Zakrzewska.
Do tematu powrócimy.

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz