sobota, 19 kwietnia 2014

Krotoszyn - Film niczego nie wykazał

Oskarżony Marian J. nie odezwał się podczas tej rozprawy
17 kwietnia w krotoszyńskim sądzie odbyła się czwarta już rozprawa dotycząca śmiertelnego potrącenia 72-letniej Stefanii J.
 

Przypomnijmy: do śmiertelnego w skutkach zdarzenia doszło 26 stycznia ub. roku na przejściu dla pieszych obok sklepu Dino na ul. Rawickiej. Oskarżony kierowca pojazdu osobowego,  58-letni Marian J., mieszkaniec Krotoszyna pracujący w  firmie ochroniarskiej, potrącił późnym wieczorem kobietę, która wskutek uderzenia zmarła w szpitalu. Wątpliwości sądu budziło, czy kobieta zachowała szczególną ostrożność wchodząc na przejście dla pieszych oraz gdzie dokładnie znajdowała się w momencie uderzenia przez auto.

Policjant mało pamięta
Na czwartkowej rozprawie miało zeznawać troje świadków: - funkcjonariusz policji obecny na miejscu zdarzenia oraz dwie osoby z rodziny oskarżonego. Stawiło się tylko dwoje -  34-letni policjant oraz córka oskarżonego. Jej mąż nie mógł przybyć z racji pracy w transporcie zagranicznym. 36-letnia córka Mariana J. skorzystała z prawa do nieskładania zeznań. Wyjaśnienia złożył tylko funkcjonariusz. Powiedział,  że o wypadku został poinformowany przez dyżurnego komendy, który w ramach służby wysłał go na miejsce zdarzenia. Tam wspólnie z technikiem kryminalistyki przeprowadził oględziny miejsca zdarzenia i sporządził szkic powypadkowy. - Przesłuchałem również jednego świadka. Więcej nie pamiętam – stwierdził.
Rodzina zmarłej 72-latki zapytała  m.in., kto zasugerował, że ofiara wypadku była pod wpływem alkoholu (badania wykluczyły taką możliwość, ale na początku w notatkach służbowych policji znalazła się informacja o znikomej ilości alkoholu we krwi denatki.  - Auto oskarżonego zatrzymało się obok budynku nr 18. Czy wcześniej hamowało, bo jeśli tak, to znaczy, że siostra już się na psach znajdowała – zapytał brat ofiary wypadku, Józef Jaśkowiak. - Nie pamiętam. Jeżeli były ślady hamowania, to zostało to odnotowane w protokole - odparł funkcjonariusz.

Na filmie widać mało
Wątpliwości miał rozwiać film z kamery przemysłowej dyskontu Dino. Niestety, widać na nim niewiele. Kobieta o godz. 19.41 została uwieczniona, jak przechodzi przez pasy w kierunku sklepu Dino od strony ulicy Rawickiej, po czym idzie w stronę przejścia dla pieszych naprzeciw urzędu pracy. Tam jednak obiektyw kamery już nie sięga, więc nie wiadomo, czy znajdowała się na pasach, czy nie. Na filmie nie było również widać auta, którym kierował oskarżony.
Obecny na sali Marian J. nie zeznawał. Pełnomocnik rodziny ofiary wniósł o przesłuchanie kolejnego świadka - lekarki, która leczyła 72-latkę. - Kobieta miała dolegliwości  stóp, które znacznie spowalniały jej chód. Tymczasem biegły z zakresu ruchu drogowego wyliczył prędkość jej poruszania, biorąc pod uwagę osobę zdrową. To może mieć wpływ na osąd zdarzenia – poinformował. Sąd przychylił się do tego wniosku.

Rodzinie puściły nerwy
- Zeznania oskarżonego to kłamstwa. Robi się wszystko, żeby wypadek uszedł mu na sucho – powiedział brat zmarłej kobiety. Sędzia nie chciał jednak słuchać argumentów mężczyzny. Jak podkreślił, to sąd wyda wyrok. - To ewidentna wina kierowcy. Nie wiem, na co się czeka.  Najpierw sugerowano, że siostra była pod wpływem alkoholu, a teraz chce się na siłę udowodnić, że sama pod auto weszła. Będziemy walczyć - spuentował J. Jaśkowiak.
Do tematu powrócimy.

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz