wtorek, 5 listopada 2013

Wyprowadzili go z jaskini

W mieszkaniu panuje straszny bałagan

„Zbieram opał na zimę” – mówi pan Grzegorz
Jedynie biurko i ołtarz są w miarę zadbane
Dwa tygodnie temu pisaliśmy o niszczonym przez lokatorów bloku komunalnym przy ulicy Przemysłowej  27 w Krotoszynie. Takich miejsc więcej. 47-letni Grzegorz Z. doprowadził do ruiny mieszkanie przy Kaliskiej 17.

O tym, jak szanują mienie komunalne mieszkańcy niektórych lokali socjalnych, już pisaliśmy. W wielu przypadkach krotoszyńskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej ma jednak związane ręce. – Niszczą wszystko, a i tak pozostają bezkarni, bo nawet jak będziemy chcieli ich usunąć z mieszkań, to musimy im zapewnić inne – tłumaczy szef Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej PGKiM, Zygmunt Witczak.
Po raz pierwszy w tym roku PGKiM zmuszony był do tzw. przeprowadzki kontrolowanej, czyli przeniesienia jednego z mieszkańców kamienicy przy Kaliskiej 17 w inne miejsce. – Mężczyzna doprowadził mieszkanie do ruiny. Żył jak w jaskini, zupełnie nic sobie z tego nie robiąc – tłumaczy inspektor w ZGM, Edward Miński.
Do przeprowadzki doszło 30 października rano. Kiedy zjawiam się na miejscu, pracownicy PGKiM zaraz będą wynosić rzeczy z mieszkania Grzegorza Z. – Powodów jego wyprowadzki jest kilka. Przede wszystkim stan mieszkania, który nie pozwala na dalsze egzystowanie. Do tego dochodzą zaległości czynszowe, które na dzień dzisiejszy wynoszą ponad 11 tys. zł (opłata miesięczna to 209 zł – przyp. red.) – tłumaczy E. Miński.
Eksmitowany mężczyzna na moich oczach wynosi wiaderko z odchodami. Mieszkanie cuchnie stęchlizną i moczem. Pokój jest zawalony kawałkami mebli, drewnianymi płytami i kartonami. Porozrzucane resztki jedzenia, przypalone patelnie i garnki dopełniają całości obrazu. Jedyne w miarę czyste miejsca to biurko w kolejnym pokoju i ołtarzyk Matki Boskiej. Reszta uwłacza godności człowieka, który w centralnym miejscu ściany zawiesił swój dyplom czeladniczy stolarstwa.
Grzegorz ze spokojem na twarzy i powoli zgarnia najważniejsze rzeczy i pakuje je do worka. – Mieszkam sam. Rodzice już nie żyją. Pracuję w „Jutrzence”, więc źle nie mam – mówi. Na pytanie, dlaczego taki u niego bałagan, odpowiada: - Na zimę drzewo chciałem pociąć. Czymś palić trzeba.
- A skąd takie zadłużenie się zrobiło? – pytam – A...  dziewczyna mnie naciągnęła na parę kredytów i teraz spłacam przez komornika. Dlatego tak się zapuściłem. .
Twarz mu smutnieje. Odwraca się i zaczyna wynosić rzeczy. – To nieszczęśliwy człowiek. Powinien mieć opiekę kogoś, kto by nad nim czuwał i pomagał mu. Jest naiwny i to wykorzystali inni – uważa E. Miński.
Mężczyznę przeprowadzono do innego mieszkania. Niedaleko, przy al. Powstańców Wlkp. 10. Tam ma do dyspozycji jeden pokoik z dostępem do wody i piecem kaflowym. – Tamto mieszkanie musimy teraz wyremontować. Zobaczymy, czy doceni, że dostał od nas inne lokum – kończy E. Miński. – Będę o nie dbał – zapewnia Grzegorz.

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz