![]() |
Katarzyna Musiałowska |
- Kiedy zdecydowałaś się zostać dawcą szpiku?
Był marzec 2013 roku. Była akcja rejestracji dla Marty Patryniak. Jej ojciec uczył mnie w Szkole podstawowej. Postanowiłam się zarejestrować i tak się to potoczyło dalej.
- Dość szybko znaleziono osobę, której mogłaś pomóc. Jaka była twoja reakcja?
Po około pół roku dostałam telefon. Zamurowało mnie, ale się zgodziła. Okazało się, że chora ma 61 lat i jest kobietą z Polski. Po dokładnych badaniach i wypełnieniu kwestionariuszy okazało się, że mój szpik jest zgodny w stu procentach z tym, jakiego potrzebuje chora.
- Jak wyglądała cała procedura?
Najpierw badania krwi. Potem szczegółowe badania na miejscu czyli w Gliwicach skąd pochodziła chora. Następnie przez kilka dni musiałam przyjmować czynnik wzrostu, apotem już był zabieg.
- Czy to bolało?
Nie. Zupełnie nie bolało. Wyglądało to jak zwykła transfuzja krwi i trwało jakieś 40 minut. Potem byłam trochę osłabiona, ale już na następny dzień czyściłam dywany także wszystko w porządku.
- Poznałaś kobietę, której pomogłaś?
Aktualnie czekam na spotkanie z nią. Musi bowiem minąć pewien czas zanim może dojść do spotkania. Już nie mogę się doczekać.
- Jak bliscy i znajomi zareagowali na twoją decyzję?
Mama się trochę bała, ale po rozmowach dała mi przyzwolenie. Znajomi byli pełni podziwu dla mnie za to, co robię.
- A ty jak się czujesz?
Na pewno jestem dumna i radosna, że mogłam pomóc uratować komuś życie. Zrobiłam to z potrzeby serca.
- Gdybyś miała zachęcić krotoszynian do wzięcia udziału w akcji to powiedziałabyś?
To nic strasznego. Warto na pewno to zrobić bowiem to tylko chwila, a dla kogoś wygrane życie.
Rozmawiał Marcin Szyndrowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz