poniedziałek, 27 stycznia 2014

Baszków - Trzeba wyciszyć tę sprawę

Krzysztof Szczotka (kierownik DPS w Baszkowie)
Pan Tomasik musi sam się ubezpieczyć w kwocie 330 zł, o czym niejednokrotnie był informowany, ale z dwukrotnej propozycji nie skorzystał. Pan Janusz aktualnie otrzymuje 813 zł z czego 660 zł od byłej żony i 153 zł z tytułu zasiłku. Z tej sumy potrącane powinno być 70 proc. Na rękę panu Tomasikowi zostaje zatem 243,90 zł. Teraz, jeśli pan Tomasik ubezpieczyłby się to z kwoty 813 zł minus 330 na ubezpieczenie pozostaje kwota 483 zł. I to z tej kwoty pobierane byłoby 70 proc. przez DPS. (resztę kwoty opłaca MOPS – przyp. red.) Na rękę zostawałoby panu Januszowi 144,90 zł.
Sporo miejsca podczas komisji spraw społecznych, 22 stycznia poświęcono wnioskowi radnego Zbigniewa Brodziaka, który apelował o zorganizowanie spotkania z mieszkańcem Domu Pomocy Społecznej, którego w ostatnim czasie dyrekcja próbowała ubezwłasnowolnić ponieważ mężczyzna od dwóch lat pozostaje nieubezpieczony. Komisja odrzuciła ten wniosek.

Radny Zbigniew Brodziak argumentował we wniosku, że należy niezwłocznie doprowadzić do spotkania z Januszem Tomasikiem (64 l.), którego dyrekcja DPS w Baszkowie chciała ubezwłasnowolnić za to, że pozostaje on nieubezpieczony. Dodawał, że trudna sytuacja mieszkańca spowodowana jest konfliktami z dyrekcją i kierownictwem ośrodka, które trwają już od dwóch lat. Spotkanie miałoby się odbyć wspólnie ze starostą Leszkiem Kulką, przedstawicielami Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Krotoszynie, kontrolerem z zewnątrz oraz chętnymi radnymi żeby rozwiązać konflikt jaki panuje w DPS-ie.

Temat powraca jak bumerang
O konflikcie w DPS Baszków pisaliśmy na łamach naszej gazety dwukrotnie w ub. roku będąc niejako nawet mediatorem w całej sprawie. Przypomnijmy tylko, że Janusz Tomasiewicz jest mieszkańcem Domu Pomocy Społecznej w Baszkowie już piąty rok. Zgłosił się najpierw do naszej redakcji twierdząc, że kierownictwo ośrodka uwłacza jego godności osobistej. Od dwóch lat nie jest ubezpieczony. Pan Janusz trafił do DPS-u ze schroniska św. brata Alberta we Wrocławiu. Jest schorowanym człowiekiem. Cierpi na osteoporozę i ma cukrzycę drugiej grupy. Do tego amputowano mi jedną nogę. Zdaniem kierownictwa ośrodka to człowiek bardzo konfliktowy. Jeden z przykładów opisywanych przez nas dotyczył zachowania się mężczyzny, który mimo zakazu regulaminowego wciąż przynosił na teren ośrodka rzeczy zakupione na pobliskich „wystawkach” oraz nadużywania alkoholu.
Jak tłumaczyła nam dyrekcja i kierownictwo ośrodka od marca 2011 do czerwca 2011 i następnie od czerwca 2012 roku do chwili obecnej nie płaci pełnej odpłatności za pobyt w ośrodku. – Powtórzę tylko to, co już wcześniej mówiłem. Na początku pobytu p. Janusza w DPS w Baszkowie współpraca układała się bardzo dobrze, p. Janusz często i chętnie uczestniczył w zajęciach terapii zajęciowej i wydarzeniach kulturalno-oświatowych. Problemy zaczęły się od kiedy p. Janusz uzyskał spłatę majątku dorobkowego z byłego małżeństwa i na tej podstawie MOPS Wrocław zmienił decyzję o odpłatności i wstrzymał wypłatę zasiłku stałego ze względu na otrzymywany dochód z tytułu w/w spłaty majątku. Pan Tomasik odwoływał się od tej decyzji, ale jak do tej pory wszystkie odwołania utrzymywały w mocy decyzję MOPS Wrocław – tłumaczy kierownik DPS w Baszkowie, Krzysztof Szczotka. Początkowo pieniądze, ze spłaty majątku i zasiłek pielęgnacyjny wpływały na konto DPS-u i tam na podstawie ustawy o pomocy społecznej i pisemnej zgody p. Tomasika automatycznie potrącane było 70 proc. za jego pobyt. Aktualnie miesięczny koszt pobytu wynosi 3.060,00 zł. Potem jednak pan Janusz założył swoje własne, indywidualne konto i pieniądze od byłej żony zaczęły wpływać tam. Na konto do DPS wpływa tylko zasiłek pielęgnacyjny. Przestał płacić za pobyt i tym samym żyje teraz kosztem innych mieszkańców i wszystkich podatników.

Próbowali go ubezwłasnowolnić
DPS nie posiadał żadnych instrumentów prawnych żeby zmusić pana Janusza do wpłat za pobyt. – Na podstawie ustawy o pomocy społecznej część pieniędzy pokrył ośrodek pomocy we Wrocławiu, ale teraz chce zwrotu tego, co wpłacił. Sprawą egzekucji tych pieniędzy zajmuje się teraz Urząd Skarbowy w Krotoszynie. Niestety prawo nie dopuszcza możliwości wydalenia mieszkańca z DPS na podstawie uchylania się od obowiązku ponoszenia odpłatności, tym samym tacy mieszkańcy jak p. Janusz Tomasik, żyją na koszt innych mieszkańców DPS i wszystkich ciężko pracujących podatników – kontynuuje kierownik. Co do ubezpieczenia pana Tomasika to sprawa jest rozwojowa. Wskutek tego, że mężczyzna zagrażał sam sobie złożono wniosek o częściowe ubezwłasnowolnienie. – Niestety prokuratura odrzuciła ten wniosek nie znajdując żadnych podstaw ku takiemu działaniu. Problem zatem pozostał – mówił na komisji starosta Leszek Kulka.

To nie nasze kompetencje
Obecni na komisji radni nie rozumieli zupełnie wniosku, nad którym mieli głosować. Dyskusję otworzyła radna Sławomira Fedorowicz, która negowała jego zasadność. – Nie wiem czy my jako radni jesteśmy kompetentni by rozstrzygać jakiś wewnętrzny spór, który toczy się w DPS – mówiła. – To sprawa wewnętrzna tego ośrodka. Tam jest dyrektor, są osoby kierujące ośrodkiem. Nie powinniśmy ingerować w działania dyrekcji. Szanowni radni ja i tak, z pewnością jak wy wszyscy, jestem pełen podziwu że mając pod sobą ponad trzystu ludzi udaje się dyrektorowi nad tym wszystkim tak dobrze panować – dodawał radny Andrzej Piesyk. Głos zabrał również starosta, który tłumaczył, że temat konfliktu w DPS był omawiany przez wiele godzin na jednym z posiedzeń zarządu. – Rozmawialiśmy z dyrektorem i kierownikiem. Sprawdziliśmy również to czy dyrekcja miała prawo wystosować taki wniosek o częściowe ubezwłasnowolnienie pana Janusza i okazało się, że tak, bowiem swoimi działaniami szkodzi sam sobie, a przecież jego zdrowie jest najważniejsze. Spotkałem się również z tym panem i przekonywałem go do tego że powinien się ubezpieczyć. Stwierdził po rozmowie ze mną, że dopiero teraz zrozumiał, że to ważne i że to zrobi. Jak widać tego nie zrobił – mówił Leszek Kulka.
Radni jednogłośnie odrzucili wniosek Zb. Brodziaka. Starosta stwierdził jednak, że sprawą trzeba się zająć żeby wyciszyć całą sytuację. – Na pewno będę chciał się spotkać jeszcze raz ze wszystkimi zainteresowanymi i wyjaśnić całą sprawę. Taki konflikt niczemu dobremu nie służy i szkodzi tylko wizerunkowi DPS, który przecież jest jednym z najlepszych ośrodków w Polsce. Trzeba ten temat wyciszyć i będę próbował coś z tym zrobić – puentował starosta.

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz