środa, 22 sierpnia 2012

Jedyny taki festiwal


Transformacje na Łacnowej
18 sierpnia od godziny 15.00 w Zdunach odbywał się finał festiwalu Pogranicze Kultur. Impreza stała na wysokim poziomie o czym świadczyły nie tylko bogate stoiska z wszelkiego rodzaju wyrobami rękodzielniczymi, ale również wystawa rzeźbiarska, która zwykłym mieszkańcom dała na chwilę poczucie obcowania z kultura przez duże K. Każdy kto tam był przeszedł swoistego rodzaju metamorfozę. Genialne połączenie lokalnego kolorytu i kultury wysokiej odwiedziło kilkaset osób nie tylko z powiatu krotoszyńskiego, ale również gmin ościennych i rejonów całej Polski.
Ostatnie szlify artystów

Wchodząc na teren ulicy Łacnowej można było poczuć, że przenosi się w świat zupełnie inny. Świat pasji i tworzenia. Świat, który zdawać by się mogło, już dawno przestał istnieć. Nic bardziej mylnego. Wystawa pokazała, że są nadal ludzie, którzy potrafią pracą własnych rąk zachwycać. Zachwycać do tego stopnia, że chce się być obok nich i z nimi żeby chociaż na chwile zapomnieć o codziennym zabieganym życiu. Zewsząd stoiska m. in. wystawców z Kobylina, Krotoszyna, Rozdrażewa czy Koźmina. Byli jednak i tacy, którzy przyjechali z dalekich zakątków Polski jak Gniezno czy Poronin. Wszędzie czuć było atmosferę tworzenia. Z resztą ustawione gdzie niegdzie stoiska zachęcały, szczególnie najmłodszych do spróbowania swoich sił w tworzeniu w glinie. – Robię kielich. Jakoś mi wychodzi, ale wcale nie jest to łatwe – śmiał się ośmioletni Michał Miękus ze Zdun, który wspólnie z garncarzem, Jackiem Arkuszyńskim tworzył pierwszy w swoim życiu wyrób ceramiczny. Z resztą nie tylko on. Wiele dzieci czekało w kolejce na swój kielich, talerz czy kubek. Wszystkie prace będą następnie wypalone w specjalnym piecu i dzieci będą mogły je odebrać w zdunowskim domu kultury.
Jedna z wystaw na pograniczu
Prezentowane na wystawie prace były różne. Od wypalanych obrazów, poprzez malarstwo, kompozycje kwiatowe, wyrobów z drewna czy też miniatur oprawianych w skórze. Jedna prace można było kupić, inne stanowiły tylko element wystawienniczy. – Każdy może kupić mój obraz jeśli ma w kieszeni wolne 500 zł – śmiał się malarz, Łukasz Ryba ze Zdun. Pani Krystyna Nowacka z kolei za żadne skarby swoich miniatur ze skóry sprzedać nie chciała. – Oczywiście, że mam propozycje, ale moje prace nie są na sprzedaż. Są dla mnie wyjątkowe i nie chcę się z nimi rozstawać – mówiła kobylanianka.
Artystyczne życie kwitło nie tylko na ulicy Łacnowej. Również w pobliskiej kaflarni można było podziwiać pierwszy etap prac 12-stu przybyłych wcześniej na plener ceramiczny, rzeźbiarzy z Polski i zza granicy. Olbrzymie rzeźby intrygowały i pozwalały poczuć coś, co zmienia postrzeganie codziennego życia. Dodatkowo zwiedzenie budynku kaflarni przenosiło obserwatorów w zupełnie inny świat, który przecież jeszcze nie tak dawno tętnił swoim życiem. Pozostało jednak ciepło, które już od wejścia dawało o sobie znać. Praca ludzkich rąk w formie wytworów ceramicznych to nagroda dla oczu i wewnętrznych skojarzeń każdego odwiedzającego. – Prezentowane prace to inspiracja życiem, które nieustannie się zmienia i przybiera różne formy transformacji. Każdy z nas doświadcza różnych ścieżek życia, a powstałe prace maja tylko sugerować konieczność dalszych poszukiwań, dalszej przemiany w głąb siebie – mówiła jedna z koordynatorek pleneru rzeźbiarskiego, Agnieszka Lisiak „Skórka” z Ostrowa Wlkp.
Przemiana udała się. Wielu ludzi wychodziło z wystawy odmienionych i nakarmionych artystyczną strawą. Dla tych, którzy jeszcze byli głodni wrażeń wystąpił Don Vasyl ze swoimi najbardziej znanymi przebojami. Łacnowa zamieniła się w istny romski świat pięknych historii opowiadanych przez lidera grupy. Nikt kto był na finale festiwalu nie mógł narzekać. Nawet pogoda dopisała w stu procentach.

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz