Transformacje na Łacnowej
18 sierpnia od godziny 15.00 w Zdunach
odbywał się finał festiwalu Pogranicze
Kultur. Impreza stała na wysokim poziomie o czym świadczyły nie tylko
bogate stoiska z wszelkiego rodzaju wyrobami rękodzielniczymi, ale również
wystawa rzeźbiarska, która zwykłym mieszkańcom dała na chwilę poczucie
obcowania z kultura przez duże K. Każdy kto tam był przeszedł swoistego rodzaju
metamorfozę. Genialne połączenie lokalnego kolorytu i kultury wysokiej
odwiedziło kilkaset osób nie tylko z powiatu krotoszyńskiego, ale również gmin
ościennych i rejonów całej Polski.
Ostatnie szlify artystów |
Wchodząc
na teren ulicy Łacnowej można było poczuć, że przenosi się w świat zupełnie
inny. Świat pasji i tworzenia. Świat, który zdawać by się mogło, już dawno
przestał istnieć. Nic bardziej mylnego. Wystawa pokazała, że są nadal ludzie,
którzy potrafią pracą własnych rąk zachwycać. Zachwycać do tego stopnia, że
chce się być obok nich i z nimi żeby chociaż na chwile zapomnieć o codziennym
zabieganym życiu. Zewsząd stoiska m. in. wystawców z Kobylina, Krotoszyna,
Rozdrażewa czy Koźmina. Byli jednak i tacy, którzy przyjechali z dalekich zakątków
Polski jak Gniezno czy Poronin. Wszędzie czuć było atmosferę tworzenia. Z
resztą ustawione gdzie niegdzie stoiska zachęcały, szczególnie najmłodszych do
spróbowania swoich sił w tworzeniu w glinie. – Robię kielich. Jakoś mi wychodzi, ale wcale nie jest to łatwe – śmiał
się ośmioletni Michał Miękus ze Zdun, który wspólnie z garncarzem, Jackiem
Arkuszyńskim tworzył pierwszy w swoim życiu wyrób ceramiczny. Z resztą nie
tylko on. Wiele dzieci czekało w kolejce na swój kielich, talerz czy kubek.
Wszystkie prace będą następnie wypalone w specjalnym piecu i dzieci będą mogły
je odebrać w zdunowskim domu kultury.
Jedna z wystaw na pograniczu |
Prezentowane
na wystawie prace były różne. Od wypalanych obrazów, poprzez malarstwo,
kompozycje kwiatowe, wyrobów z drewna czy też miniatur oprawianych w skórze.
Jedna prace można było kupić, inne stanowiły tylko element wystawienniczy. – Każdy może kupić mój obraz jeśli ma w
kieszeni wolne 500 zł – śmiał się malarz, Łukasz Ryba ze Zdun. Pani
Krystyna Nowacka z kolei za żadne skarby swoich miniatur ze skóry sprzedać nie
chciała. – Oczywiście, że mam propozycje,
ale moje prace nie są na sprzedaż. Są dla mnie wyjątkowe i nie chcę się z nimi
rozstawać – mówiła kobylanianka.
Artystyczne
życie kwitło nie tylko na ulicy Łacnowej. Również w pobliskiej kaflarni można było
podziwiać pierwszy etap prac 12-stu przybyłych wcześniej na plener ceramiczny,
rzeźbiarzy z Polski i zza granicy. Olbrzymie rzeźby intrygowały i pozwalały
poczuć coś, co zmienia postrzeganie codziennego życia. Dodatkowo zwiedzenie
budynku kaflarni przenosiło obserwatorów w zupełnie inny świat, który przecież
jeszcze nie tak dawno tętnił swoim życiem. Pozostało jednak ciepło, które już od
wejścia dawało o sobie znać. Praca ludzkich rąk w formie wytworów ceramicznych to
nagroda dla oczu i wewnętrznych skojarzeń każdego odwiedzającego. – Prezentowane prace to inspiracja życiem,
które nieustannie się zmienia i przybiera różne formy transformacji. Każdy z
nas doświadcza różnych ścieżek życia, a powstałe prace maja tylko sugerować
konieczność dalszych poszukiwań, dalszej przemiany w głąb siebie – mówiła
jedna z koordynatorek pleneru rzeźbiarskiego, Agnieszka Lisiak „Skórka” z
Ostrowa Wlkp.
Przemiana
udała się. Wielu ludzi wychodziło z wystawy odmienionych i nakarmionych
artystyczną strawą. Dla tych, którzy jeszcze byli głodni wrażeń wystąpił Don
Vasyl ze swoimi najbardziej znanymi przebojami. Łacnowa zamieniła się w istny
romski świat pięknych historii opowiadanych przez lidera grupy. Nikt kto był na
finale festiwalu nie mógł narzekać. Nawet pogoda dopisała w stu procentach.
foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz