poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Miał zostać kierownikiem, a został z niczym

To w tym budynku doszło do kradzieży
Andrzej K. (56 l.) z Kobylina od ponad dwudziestu lat pracował jako monter na Posterunku Energetycznym ENEA Operator S.A. Mieszkał w tym samym budynku gdzie mieści się filia firmy. W kwietniu miał zostać nowym kierownikiem placówki. Plany przekreśliło jednak jego nieetyczne zachowanie. Okazało się, że wykorzystuje posterunek energetyczny do nielegalnego poboru energii elektrycznej. Sprawę bada policja. Najprawdopodobniej zostanie przekazana prokuraturze.

O całej sprawie poinformował gazetę chcący pozostać anonimowym mieszkaniec Kobylina, który jest zbulwersowany całą sytuacją. – Pan Andrzej K.  razem z drugim panem, Piotrem K. byli w Kobylinie nietykalni. Odcinali ludziom prąd bez jednego mrugnięcia okiem, a sami ten prąd kradli na potęgę przez kilkanaście lat. Wiem, że zostali zwolnieni, ale doszły mnie słuchy, że pan Andrzej ma zostać niby przywrócony do pracy. Zainteresujcie się tym – mówił nasz rozmówca.

Pierwsza dyscyplinarka od wielu lat

Jako, że cała sprawa była anonimem podeszliśmy do niej bardzo ostrożnie wystosowując odpowiednie pismo do rzecznika prasowego ENEI Operator S.A. oraz próbowaliśmy skontaktować się z dyrekcją podległej jednostki w Kobylinie. Po kilku dniach udało się potwierdzić informacje. Okazało się, że zarówno pan Andrzej, jak i pan Piotr od lat nielegalnie narażali firmę na stratę energii elektrycznej i korzystali z niej na własny użytek. Obydwaj panowie zostali dyscyplinarnie zwolnieni z tytułu paragrafu 52 Kodeksu Pracy. –Pan Andrzej miał zostać kierownikiem. Praktycznie już wszystko formalnie było przygotowane do podpisania przez niego umowy. Otrzymaliśmy jednak niepokojący anonim, który należało sprawdzić. Niestety okazał się prawdziwy i musieliśmy rozwiązać z panem Andrzejem umowę w trybie dyscyplinarnym. Drugi pan należał do podmiotu, który wykonywał dla nas pracę i został zwolniony przez swoich podwładnych na tej samej zasadzie. Mogę powiedzieć tyle, że jest to pierwsze od ponad dziesięciu lat zwolnienie dyscyplinarne w naszej firmie, która obecnie zatrudnia ponad 130 osób – informuje dyrektor ENEI Operator S.A w Kościanie i Lesznie, Danuta Wolniewicz. Dodaje jednocześnie, że nie było cienia wątpliwości, co do nieetycznego i niemoralnego zachowania się mężczyzny. Jest jej również przykro, że do całej sytuacji doszło. – Pan Andrzej oczywiście odwoływał się od decyzji u głównego prezesa ENEI, ale ten podtrzymał decyzję. Przykra jest cała sytuacja bowiem za cztery lata pan Andrzej mógł spokojnie przejść na emeryturę., a swoim zachowaniem praktycznie przekreślił wszystko – kończy dyrektor.

A jednak kradł prąd

Więcej informacji otrzymaliśmy od rzecznika prasowego firmy. – W przypadku pana Andrzeja nastąpiło ciężkie naruszenie obowiązków pracownika i został dyscyplinarne zwolniony z pracy z art. 52 Kodeksu Pracy. Nie przewidujemy ponownego przyjęcia wspomnianego pracownika na żadne stanowisko. Standardowo powiadomiliśmy organy ścigania i wiemy, że sprawa jest w toku – mówi Danuta Tabaka z ENEI Operator S.A. Dodaje jednocześnie, że wszyscy pracownicy spółki podlegają takim samym procedurom kontrolnym jak wszyscy odbiorcy. - Przeprowadzamy  niezapowiedziane kontrole układów pomiarowych, które wykonywane są przez podmioty zewnętrzne. W przypadku wykrycia nielegalnego poboru energii elektrycznej u pracownika spółki rozwiązujemy z nim umowę o pracę z cytowanego już art. 52 Kodeksu Pracy – kończy rzecznik.

To był dobry monter

Na kobylińskim posterunku praca odbywa się normalnie. Chociaż echa tego, co miało miejsce są widoczne gołym okiem. – Co panu powiem. Szkoda faceta i tyle. Na stare lata bajzlu se zrobił i tyle. To był dobry gość, a teraz gdzie robotę znajdzie z takimi papierami – rzucił jeden z pracowników.
Pan Andrzej nie chciał za bardzo z nami rozmawiać. Jego wyraz twarzy mówił jednak wiele. Na zadawane pytania odpowiadał zdawkowo i ze smutkiem – Porobiło się i tyle. Nie byłem tego świadom. Miałem być kierownikiem, ale nie jestem. Niech pan zostawi telefon to jak co to zadzwonię – powiedział pan Andrzej. Nie zadzwonił. Z drugim panem nie udało się nam skontaktować. Nikt z pracowników, których pytaliśmy o niego nie mógł nic na jego temat powiedzieć.
Obecnie sprawę bada policja, która została o wszystkim poinformowana. Na posterunku w Kobylinie poinformowano nas, że sprawa jest badana. – Póki co nic do nas nie trafiło. Najpierw to policja musi zakończyć swoje dochodzenie – mówi Maria Kołodziejczyk z krotoszyńskiej prokuratury.
Na jaką skalę kradł prąd pan Andrzej i pan Piotr nie wiemy. Ile trwało to czasu również nie ustaliśmy. Ma to wyjaśnić postępowanie, które obecnie dopiero się rozpoczęło. Do tematu powrócimy na łamach naszej gazety.

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK  

Art. 52. § 1. 
Pracodawca może rozwiązać umowę o pracę bez wypowiedzenia z winy pracownika w razie:
1)  ciężkiego naruszenia przez pracownika podstawowych obowiązków pracowniczych,
2) popełnienia przez pracownika w czasie trwania umowy o pracę przestępstwa, które uniemożliwia dalsze zatrudnianie go na zajmowanym stanowisku, jeżeli przestępstwo jest oczywiste lub zostało stwierdzone prawomocnym wyrokiem, 
3) zawinionej przez pracownika utraty uprawnień koniecznych do wykonywania pracy na zajmowanym stanowisku.

2 komentarze: