poniedziałek, 13 maja 2013

Czy związki zawodowe są potrzebne?

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK

Ostatnio w krotoszyńskiej firmie Mahle znów zawrzało. Jak twierdzą niektórzy pracownicy firmy, jej nowe kierownictwo robi wszystko, by zmniejszyć pensje ciężko pracujących tam ludzi. Winą obarczają też związki zawodowe, według nich będące tylko pionkami rozstawionymi na planszy zarządu.

Przypomnijmy: w marcu ub. roku wieloletnia zastępczyni prezesa Andrzeja Kosickiego, Agata Bocheńska, podjęła decyzję o zakończeniu pracy w Mahle. Na jej miejsce zarząd powołał dwie osoby. Dyrektorem finansowym został Michał Lejkowski, który odpowiedzialny jest także za kontrolę. Wcześniej pracował w Gorzycach w spółce Federal-Mogul, produkującej m.in. tłoki do samochodów. Sprawami kadrowymi zajęła się natomiast Lilia Stachowicz, przedtem zatrudniona w spółce Kraft Foods Polska, gdzie odpowiadała za płace i rekrutację.

Wycenią stanowiska
Zdaniem naszych rozmówców, od pewnego czasu coraz bardziej odczuwalne są działania nowych osób z zarządu. - Prezes ostatnio spotulniał, dając wolną rękę nowemu kierownictwu. Głośno mówi się o budowie biurowca na terenie firmy i wycenach naszych stanowisk pracy, co ma spowodować zmniejszenie pensji nawet o 30 proc. Nie rozumiemy tego, a najgorzej, że kiedy mówimy o tym przedstawicielom związków,  to nas zbywają tekstami, że jeszcze nic nie  wiadomo. Tylko my, po ludzku, boimy się o pracę. Wielu z nas ma kredyty i każda obniżka wynagrodzenia to dla nas nóż w plecy - mówi jeden z anonimowych pracowników firmy.
Inni odsyłają na forum koncernu. Jeden z internautów pisze: Wycena stanowisk wpłynie na nasze pensje. (...) Panią, która sobie to wymyśliła, zapraszamy na odlewnię żeliwa i aluminium w okresie letnim. Niech zobaczy, jak jest miło i przyjemnie. Nie dość, że nie płacą "szkodliwego", to jeszcze chcą obniżyć pensje! Hutnictwo, górnictwo, odlewnictwo to najgorsze zawody. Praca za 2.000 zł w takich warunkach to hańba i wstyd dla firmy!

W sprawie związków - podzieleni
Od początku kwietnia w Mahle zewnętrzna firma z Wrocławia przeprowadza tzw. wyceny stanowisk, na podstawie których ma przygotować propozycje regulacji wynagrodzeń. - My tam pracujemy i chyba nasz mistrz czy kierownik wie lepiej, ile trzeba poświęcić czasu, żeby daną rzecz wykonać, ile się przy tym narobić. Tymczasem pani Stachowicz przysyła nam ekipę "wykształciuchów", którzy o pracy fizycznej nic nie wiedzą, ale to oni będą decydowali, czy my nie zarabiamy za dużo - denerwują się nasi rozmówcy. Część negatywnie ocenia przedstawicieli związków zawodowych. - A co robią związki? Nic. Mają bronić naszych miejsc pracy i pensji. Zapowiadali, że będą walczyć o podwyżki, a tylko wchodzą w d... zarządowi – uważają.

Związki dementują
Tadeusz Kubiak z Solidarności i Maciej Ratajczak z Metalowców odpowiadają na te zarzuty. T. Kubiak w ten sposób: - W 2011 roku firma "Mahle" wypracowała zysk rzędu 108 mln zł, a skoro tak, to właściciel powinien podzielić się częścią zysku lub dać podwyżki osobom, które przyczyniły się do tego, czyli pracownikom wytwarzającymi dane komponenty. Będę podejrzewał, że pracownicy tej firmy wrocławskiej pierwszy raz w życiu widzieli nasze produkty, więc ich kompetencje w tej sprawie są... Wiem, że wycena się odbywa, ale jeszcze żadne wiążące decyzje w tej sprawie nie zapadły. Nie jest jednak prawdą, że będą ciąć pracownikom po 30 proc. pensji. To plotka, rozdmuchana jak zwykle przez niedoinformowanych pracowników. Ja oczywiście ubolewam nad tym, że jedyny zakład w kraju produkujący tuleje jest teraz skazywany na zewnętrzną firmę, która wyceni nasze stanowiska. Są u nas fachowcy pracujący po 30, 40 lat. To doświadczeni majstrzy, którzy moim zdaniem wiedzą lepiej, ile ta praca nas kosztuje. Do tego  wypracowany i wspomniany przeze mnie zysk upoważnia nas na pewno do lepszych zarobków. Pragnę nadmienić, że wynik finansowy za 2012 r. prawdopodobnie będzie jeszcze wyższy, a zyski pójdą do właściciela.  A biurowca nie będzie, tak ostatnio nas poinformowano.
Obniżenie wynagrodzeń dementuje również Maciej Ratajczak: - Z zarządem nie mieliśmy jak dotąd żadnych większych problemów, co nie oznacza, iż podczas spotkań nie padają mocne argumenty z naszej strony, jak i ze strony zarządu, na różne tematy związane  z funkcjonowaniem naszego zakładu. Jeśli chodzi o obniżenie płac, co niby ma być związane z wyceną stanowisk, to na ostatnim spotkaniu z zarządem "Mahle" zostaliśmy zapewnieni, że żaden z pracowników "nie pójdzie na minus". Jeśli chodzi o samą wycenę stanowisk, to propozycję otrzymamy w późniejszym czasie. Zaznaczam, że to będzie propozycja. Wtedy będziemy analizować temat, korzystając z porad naszych prawników ze związkowej federacji.
Średnia płaca miesięczna brutto w firmie wynosiła w zeszłym roku 3 tys. 305 zł. - Z moich informacji wynika, że najmniejsze wypłaty to ok. 2000 zł, ale nie wliczając  niektórych pracowników firmy "Sanpro" na tzw.  umowach śmieciowych. Dwukrotnie pisaliśmy do zarządu "Mahle Polska" o wsparcie finansowe do talonów świątecznych, które pracownicy otrzymują z ZFŚS, lecz odpowiedz była jedna - inwestycje. Przepisy prawne mówią, że pracodawca nie musi dzielić się zyskami z pracownikami, lecz z drugiej strony to dzięki tym pracownikom w dużej mierze jest wynik na plus. Docenienie ich zaangażowania w wykonywaną pracę byłoby jak najbardziej wskazane – kończy Ratajczak.

Kubiak i Ratajczak: pomagamy załodze
O potrzebie istnienia związków są przekonani nie tylko ich przedstawiciele, ale również  pracownicy, bo jednak tylko część z nich krytykuje. - Jednostka nic nie wskóra w takiej machinie jak "Mahle"", ale dobrze by było, gdyby skuteczność związków była większa - uważa jeden z pracowników. Tadeusz Kubiak jest zdania, że związki zawodowe w Polsce nie w pełni rozumieją, że razem można wiele zdziałać.  - Przykładem może być strajk w jednej z firm lotniczych w Niemczech, w którym udział bierze praktycznie cała załoga. Tam związki rzeczowo, merytorycznie przedstawiają swoje argumenty. U nas na razie wszystko jest na etapie niepotrzebnych nieporozumień. Nie umniejsza to jednak roli związku, ponieważ pracownik pojedynczo niczego nie zdziała - mówi T. Kubiak.  - Związek ma być pośrednikiem w sytuacjach problemowych pomiędzy pracownikiem a zarządem. Mamy blisko 600 członków. Praktycznie nie ma dnia, żebyśmy nie rozwiązywali jakiegoś problemu - większego czy mniejszego. W tak dużej firmie, jak "Mahle",  dużo jest problemów indywidualnych, o których nie mówimy na forach, ponieważ osoby zainteresowane chcą pozostać anonimowe, ale w niektórych przypadkach tylko poprzez związki można zażegnać nieporozumienia czy rozwiązać problemy. Istnieją także problemy grupowe. Jak mamy sygnały od naszych członków czy innych pracowników, staramy się od razu reagować, w większości przypadków na zasadzie porozumienia można sprawę załatwić bezpośrednio na stanowisku, a jeśli problem jest duży, załatwiamy drogą służbową – informuje z kolei szef Metalowców.
Szefowie obu związków w Mahle podkreślają, że ich celem jest dbanie o pracowników, a w szczególności o członków związków, bo to oni płacą składki, dzięki czemu możliwa jest pomoc informacyjna i prawna oraz szkolenia.Staramy się też cały czas integrować związkowców i ich rodziny. Organizujemy wycieczki, festyn związku "Metalowcy” dla członków związku i ich rodzin. W zeszłym roku uczestniczyło w nim około 500 osób. Szkolenia, które odbywały się pod kierownictwem federacji z Poznania w Krotoszynie, dały nam dużo informacji. Jako przedstawiciele naszych związkowców licznymi grupami manifestowaliśmy pod Sejmem RP przeciwko zmianom emerytalnym, a  niedawno wspieraliśmy strajk śląski na manifestacji w Poznaniu – kończy M. Ratajczak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz