poniedziałek, 4 marca 2013

Koci problem?

"Kocie kupki" w ogródkach. Mówimy stop!
Do naszej redakcji zgłosiła się anonimowa mieszkanka ul. Samulskiego w Krotoszynie, która ma nietypowy problem. Ma dość kotów, które bezkarnie wchodzą na jej podwórko i załatwiają swoje potrzeby w przydomowym ogródku. – Ludzie je do tego przyzwyczaili. Karmią je, a one potem łażą i wszędzie srają. Najgorsze, że nic z tym zrobić nie mogę bo zaraz będą się czepiać ci od praw zwierząt – mówi mieszkanka Parcelek.

Jak do tej pory pisaliśmy na łamach naszej gazety głównie o psach. W ostatnim numerze powróciliśmy nawet do problemu psich odchodów i nieodpowiedzialnych właścicieli, którzy nie sprzątają po swoich czworonożnych przyjaciołach. Dziś słów kilka o kotach, które sprawiają problemy niektórym mieszkańcom na krotoszyńskich Parcelkach. – Jest ich sporo. Ja rozumiem, że ktoś lubi koty, ale to nie powód żeby łaziły gdzie popadnie i robiły co im się rzewnie podoba. Ostatnio przegoniłam jednego z piwnicy. Wlazł przez otwarte okienko i nalał tak, że nie szło wytrzymać przez kilka dni. Mocz kota ma intensywny zapach. Teraz boję się, że wróci więc zamknęłam okienko. Znajomi mówią, że mogę mieć problem bo jak dowiedzą się ci od praw zwierząt to mogą mi mandat wlepić bo koty w Polsce mają ochronkę. O co chodzi? – pyta mieszkanka Parcelek.
Faktycznie na osiedlu wałęsa się sporo kotów. Niektóre mają nawet dzwoneczki przyczepione do szyi co świadczy o tym, że nie są bezdomne. Większość jednak nie wiadomo skąd się bierze. – Mi tam koty nie przeszkadzają, ale są tacy, którzy nawet z wiatrówki do nich strzelają – mówi pani Anna z ulicy Wojciechowskiego. Ktoś inny dodaje, że to wina starszych osób, które przyzwyczaiły koty do siebie. - One czują się bezkarnie. Nie raz widzę jak jedna z pań wyrzuca z okna resztki jedzenia. Koty same tam lgną. Jak raz nie wyrzuci przenoszą się do innego domu i tak opanowały całe Parcelki. Jeden nawet pod „Lewiatanem” przesiaduje łasząc się o coś do jedzenia – mówi pan Paweł.
Problem kotów jest bardzo dobrze znany krotoszyńskiemu towarzystwu opieki nad zwierzętami. Jak się okazuje, koty wolno żyjące to zwierzęta dzikie, które w myśl art. 21 ustawy z dnia 21 sierpnia 1997 r. o ochronie zwierząt (Dz. U. z 2003, Nr 106, poz. 1002 z późn. zm.) stanowią dobro ogólnonarodowe i powinny mieć zapewnione warunki rozwoju i swobodnego bytu. Stanowią one stały element ekosystemu miejskiego, a ich obecność w budynkach w zdecydowany i naturalny sposób zapobiega obecności i rozmnażaniu się gryzoni (myszy i szczurów), które mogą być potencjalnym źródłem niebezpiecznych chorób. Koty wolno żyjące nie są zwierzętami bezdomnymi, w związku z tym, nie wolno ich wyłapywać, wywozić, ani utrudniać im bytowania w danym miejscu. Utrudnianie, czy zamykanie dostępu do ich naturalnych schronień w terenie zabudowanym, jakim są przede wszystkim piwnice, jest niehumanitarne.
Ponieważ najczęstszą przyczyna narzekań ludzi jest bałagan panujący na niektórych osiedlach towarzystwo apeluje do mieszkańców. - Miejsce dokarmiania kotów powinno być w miarę możliwości zaciszne, z dala od ludzi i ruchu ulicznego. Najlepiej stałe, gdzie karmiciele będą mogli o nie zadbać. Resztki jedzenia powinny być na bieżąco usuwane, a miseczki czyste. Nie zostawiajmy resztek rozkładającego się jedzenia, gdyż jest to najczęstszy powód niezadowolenia lokatorów. Niezbyt ładnie wyglądają również poniewierające się tacki, reklamówki i papierki  rozwiewane wokół bloku . Nie zostawiajmy pustych puszek i opakowań. Jesteśmy przekonani również o tym, że idzie pogodzić dobro zwierząt i dobro ludzi.  Im mniej niezadowolonych lokatorów i przeciwników kotów, tym nasze zwierzaki są bezpieczniejsze – mówi prezes TOZ, Katarzyna Hierszfeld-Odrowska.
Towarzystwo dodaje jednocześnie, że w przypadku chorych zwierząt wszystkie osoby proszone są o kontakt z przedstawicielami Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, którzy w miarę możliwości pomogą w leczeniu. W przypadku zdarzeń drogowych z udziałem kotów, kotów potrąconych itp. należy poinformować Policję lub Straż Miejską, którzy zobligowani są do powiadomienia lekarza weterynarii.

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz