poniedziałek, 28 stycznia 2013

Bezradni wobec BM?

Aktualnie BM sprzedaje detalicznie węgiel
Spółka BM Kobylin działająca na terenie byłej cukrowni zdaje się zwodzić za nos już nie tylko mieszkańców osiedla Madalińskiego, ale również urzędników gminnych. Mimo zakazu składowania na terenie placu węgla prowadzi tam sprzedaż detaliczną „czarnego złota”. – Za nic mają wszystkich. Mają pieniądze, a wiadomo, że za pieniądze ,można wszystko – mówi Roman Fórmański, wieloletni pracownik cukrowni.

O spółce BM Kobylin piszemy dość często na łamach naszej gazety. Wiadomo jedno, że po połączeniu z firmą Barter S.A. – potentatem węglowym z Górnego Śląska firma na dobre zakorzeniła się w świadomości odbiorców węgla i tych wielkich firm jak i odbiorców detalicznych. Problem jednak w tym, że plac buraczany po byłej cukrowni w Zdunach nie jest w dalszym ciągu przystosowany do odbioru dużej ilości tego asortymentu. Nie widać na nim praktycznie żadnych zmian od składanych w ubiegłym roku deklaracji. Samochody jednak podjeżdżają i węgiel wyładowują. Większe ilości składowane są na terenie po byłym Bacutilu przed Baszkowem.

BM działa wbrew prawu?
Spółka BM jeszcze w ubiegłym roku wystosowała skargę do Naczelnego Sądu Administracyjnego w sprawie użytkowania placu na działalność związaną z sortowaniem węgla i jego rozładunkiem. Przypomnijmy, że na skutek protestów mieszkańców, szczególnie osiedla Madalińskiego w Zdunach graniczącego bezpośrednio z byłą cukrownią, placem zainteresowały się zarówno władze gminne jak i powiatowe. Nadzór budowlany kategorycznie zakazał jakiejkolwiek działalności związanej z węglem. – Na wspomnianym placu nie powinno być ani składowania węgla, ani sortowania surowca póki firma „BM” Kobylin nie przedstawi raportu środowiskowego. Orzeczenie jest prawomocne i nie przysługuje do niego żadne odwołanie – tłumaczy rzecznik prasowy Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Poznaniu, Tadeusz Geremek.
Przedstawiciel BM na sprawę patrzy jednak z goła odmiennie. – Oczywiście użytkowanie placu jest wstrzymane. Nie odbywa się tam żadne sortowanie węgla. Małe ilości są sprzedawane natomiast detalicznie. To teraz sprawdzamy pod kątem prawnym, bo wydaje mi się, że taką działalność możemy prowadzić. Póki co czekamy na wyrok i ustosunkujemy się do niego – informuje Dariusz Wit.

Co na to gmina?
Póki co gmina Zduny ma związane ręce. W ostatnim numerze pisaliśmy, że dochód od spółki z tytułu podatków to kwota rzędu 1,5 mln zł, a więc sporo biorąc pod uwagę szczupłość zdunowskiego budżetu. – O sprzedaży detalicznej słyszałem i byłem to sprawdzić. Faktycznie jest tam węgiel, ale nie w takiej ilości jak do tej pory. Z tego co wiem to przeznaczony jest na sprzedaż detaliczną. Czy spółce wolno to robić czy też nie po prostu nie wiem – tłumaczy wice burmistrz, Dariusz Obal. My jesteśmy przekonani o tym, że węgiel spółka może sprzedawać, a nawet powinna bo to jeden z wielu asortymentów na sprzedaż w działalności firmy. Problem tylko w tym, że wspomniany węgiel nie powinien znajdować się na terenie cukrowni bo taki zakaz został tam wprowadzony. – Wszystko tam mogą trzymać, ale nie węgiel ponieważ taka decyzja zapadła i sąd to potwierdził. Jeśli tego stosują to trudno. Będziemy monitować i w razie nieprawidłowości podejmiemy stosowne sankcje prawne – mówi Danuta Zbonikowska-Serek z powiatowego inspektoratu nadzoru budowlanego w Krotoszynie. Co na to włodarz gminy Zduny? – Z tego co wiem to spółka otrzymała zakaz na sortowanie węgla, a nie na sprzedaż detaliczną. Więc byłbym póki co ostrożny i o karach finansowych na razie nie mówił – ucina D. Obal.

Wprowadzą ograniczenia tonażu
Problem węgla wożonego przez samochody spółki BM Kobylin coraz częściej jednak zahacza o lokalne drogi. Sama droga prowadząca do siedziby firmy w Zdunach jest już mocno wyeksploatowana, nie wspominając o tych prowadzących do składowiska na terenie Bacutilu gdzie aktualnie dociera większość transportu. – To są ogromne ciężary sięgające kilkunastu ton, które jeżdżą po naszych drogach i powodują, że ich stan jest jaki jest. Najważniejsze, że biznes się kręci – mówi R. Fórmański, który od kilku lat walczy o godne życie z dala od pylenia oferowanego mu przez spółkę. – W tym temacie mieliśmy taką niepisaną umowę, że spółka miała we własnym zakresie podejmować naprawy najbardziej zniszczonych przez sprzęt odcinków. Póki co tego nie robią. Jeśli trzeba będzie to wprowadzimy znaki ograniczające ruch po naszych drogach samochodom z dużym tonażem. Wtedy będzie problem bo firma będzie musiała wozić węgiel mniejszymi samochodami – tłumaczy wice burmistrz.
Jak będzie nie wiadomo. Zarówno gmina jak i mieszkańcy czekają wciąż na obiecane przez spółkę spotkanie, które póki co nie zostało zorganizowane. – Będziemy chcieli doprowadzić do tego spotkania. Jak zapewniał nas ostatnio przedstawiciel przedstawione zostaną wszystkie aspekty zmiany użytkowania placu na sortowanie i rozładunek węgla zgodnie z zaleceniami środowiskowymi i nadzoru budowlanego oraz sugestiami mieszkańców. Poczekamy i zobaczymy – zakończył D. Obal.

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz