![]() |
4 marca pani Krystyna postawiła całe osiedle Sikorskiego na nogi. Takie sytuacje mają się już nie powtarzać |
Do naszej redakcji
zgłosiła się pani Danuta K. (imię i nazwisko do wiadomości redakcji), która
jest zaniepokojona zachowaniem się pani Krystyny K. Przypomina, że nie tak
dawno, bo 4 marca, na osiedlu Sikorskiego miało miejsce zdarzenie, w którym
zachodziło podejrzenie, że kobieta chciała targnąć się na swoje życie. – Już
wtedy gadała coś do siebie. straszyła wszystkich, że ma dość wszystkiego. Bóg
jeden wie, co do głowy jej mogło wpaść. Jakby odkręciła gaz to by blok mogła w
powietrze wysadzić. A jakby z balkonu się rzuciła? – mówi pani Danuta. Jak
się okazuje obecny na miejscu przedstawiciel Powiatowego Centrum Pomocy
Rodzinie wspólnie z lekarzem postanowili, że kobieta trafi do szpitala w
Miliczu. Tam też się znalazła. Jak się okazuje na krótko, bowiem teraz sytuacja
się powtarza. – Znowu zamyka się w domu. Nikogo nie wpuszcza. Mówi sama do
siebie. Nie chce żadnego kontaktu z rodziną. Boimy się o nią i o nas samych –
kończy nasza rozmówczyni.
Choroba, która postępuje
Skontaktowaliśmy się z
rodziną pani Krystyny. Okazuje się, że mieszka ona samotnie. Ma jednak siostrę
i siostrzeńca, z którymi jeszcze jakieś trzy lata wstecz utrzymywała dobre
kontakty. – Ciocia nie zawsze była taka. Jak pracowała w kwiaciarni to było
wszystko dobrze. Odwiedzałem ją, robiłem jej zakupy. Odwiedzaliśmy się też
nawzajem. Spędzaliśmy razem święta. Potem nagle coś się stało. Zaczęła widzieć
w nas inne osoby. Jakieś dwa lata temu lekarz zdiagnozował u niej schizofrenię
paranoidalną. I tak się zaczęło – mówi nam pan Dariusz. Od tego momentu
pani Krystyna nie chce nikogo widzieć, z nikim rozmawiać. Rodzina martwi się o
jej zdrowie, ale niewiele może zrobić. – Ciocia żyje jak zwierzę w domu.
Wszystko demoluje. Śpi na podłodze. Nie chce jednak naszej pomocy. Wizyty w
szpitalu kończą się zawsze tak samo. Wychodzi. Chwilę jest dobrze i na powrót
zaczynają się takie sytuacje, że stawiane na nogi są służby i znowu ląduje w
szpitalu. Nie jesteśmy w stanie przypilnować jej nawet żeby brała leki –
kontynuuje pan Dariusz.
Jedyne rozwiązanie to ubezwłasnowolnienie
Jak poinformował nas
Tadeusz Ciesiółka z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie, póki co, rola ośrodka
sprowadza się do mediacji w tej sprawie. – O stanie zdrowia i ewentualnym
umieszczeniu kobiety w szpitalu np. na stałe decyduje lekarz. My nie mamy
takiej władzy, ani możliwości. Ta pani wymaga opieki i spokoju. Stwarza na
pewno zagrożenie nie tylko dla siebie, ale też innych osób mieszkających w
bloku. Decyzja jednak o zamknięciu jej na oddziale nie jest zależna tylko od
nas – mówi dyrektor.
Rodzina działa w tą
stronę. Dokładnie 13 maja miała odbyć się sprawa o ubezwłasnowolnienie pani
Krystyny. Niestety z powodu jej niestawiennictwa sprawa została odroczona w
czasie. – Czekamy aktualnie na kolejny termin sprawy i myślę, że kiedy do
niej dojdzie uda się wszystko załatwić. Będziemy starać się o umieszczenie
cioci w odpowiedniej placówce, dla jej własnego dobra. To ciężka decyzja, ale
my jej pomóc nie umiemy, chociaż bardzo chcielibyśmy to robić. Miejmy nadzieję,
że tam jej pomogą. Chcemy tylko żeby godnie żyła, a nie jak teraz, bez prądu i
gazu bo musieli jej odciąć żeby wyeliminować zagrożenia dla mieszkańców –
kończy pan Dariusz.
Wszyscy zainteresowani
zatem powinni uzbroić się w cierpliwość, bowiem bezczynności służbom i rodzinie
chorej kobiety, zarzucić nie można. Pewnych procedur prawnych, po prostu, nie
można przeskoczyć. Miejmy nadzieję, że rychła sprawa o ubezwłasnowolnienie
zakończy się pozytywnie i pani Krystyna rozpocznie nowe życie w odpowiedniej
placówce, która udzieli jej potrzebnej pomocy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz