poniedziałek, 28 stycznia 2013

Śmiertelne potrącenie

Nie wiadomo, w którym miejscu znajdowała się kobieta chcąc przejść przez ulicę Rawicką.

W sobotę, 26 stycznia w godzinach wieczornych w Krotoszynie na ulicy  Rawickiej doszło do potrącenia 72-letniej kobiety. Trafiła ona bezpośrednio do krotoszyńskiego szpitala gdzie niestety lekarze przegrali walkę o jej życie.
Do zdarzenia doszło o godz. 19.40. Z relacji świadków nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że Stefania J. mieszkająca na ulicy Langiewicza przechodziła w niedozwolonym miejscu, praktycznie vis a vis budynku mieszkalnego nr 18, niedaleko super marketu Dino. Uderzył w nią jadący w kierunku Salni samochód, którym kierował 58-letni krotoszynianin.  –Usłyszałam tylko huk. Jak wyszłam na zewnątrz to widziałam tylko jak mężczyzna stoi nad kobietą i pyta się czy wszystko z nią dobrze. Próbowała chyba się podnieść, ale zaraz inni ludzie, którzy się zbierali kazali jej leżeć spokojnie i czekać na karetkę. Kobieta najwyraźniej chciała skrócić sobie drogę, mimo że niedaleko znajduje się przejście dla pieszych.– relacjonuje jedna z mieszkanek ulicy Rawickiej.
Sprawa jak się okazuje jest jednak rozwojowa i zajmuje się nią policja.. - Jak wstępnie ustalono, kierujący samochodem osobowym marki Renault Kangoo, 58-letni mieszkaniec Krotoszyna, na prostym odcinku drogi, na wysokości budynku nr 18,  potracił pieszą - 72-letnią mieszkankę Krotoszyna. Kobieta, z miejsca wypadku została zabrana do szpitala w Krotoszynie. Tam o godzinie 23:30 zmarła. Policjanci ustalili, że kierujący autem był trzeźwy. W szpitalu pieszej pobrano krew na zawartość alkoholu. Wynik to 0,07 promila. Funkcjonariusze pod nadzorem prokuratury szczegółowo wyjaśniają okoliczności i przyczyny tego tragicznego zdarzenia – informuje rzecznik prasowy KPP w Krotoszynie, Włodzimierz Szał. Podkreśla jednocześnie, że należy, szczególnie porą zimową, zwracać szczególną uwagę na to co dzieje się wokół nas. – Dotyczy to zarówno kierujących samochodami, jak i pieszych. – dodaje W. Szał.
Niejasności wzbudza tylko miejsce przejścia kobiety. Nie do końca wiadomo jest czy kobieta przechodziła w niedozwolonym miejscu. – Zgłosił się jeden świadek, który twierdzi, że kobieta przechodziła na pasach. Dlatego aktualnie apelujemy do mieszkańców ulicy Rawickiej, którzy byli świadkami zdarzenia o zgłaszanie się do nas żeby ustalić, w którym dokładnie miejscu znajdowała się kobieta w momencie przekraczania jezdni – kończy W. Szał.
Zdaniem Prokuratury Okręgowej w Ostrowie, na dzień dzisiejszy, nie można wyrokować kto zawinił w tym zdarzeniu. – Wszystkie czynności nadzorowane są przez prokuraturę w Krotoszynie. Aktualnie zbieramy cały materiał dowodowy w tej sprawie. Na obecnym etapie trudno rozstrzygnąć po czyjej stronie leży wina. Żaden akt oskarżenia jeszcze nie wpłynął. Sprawa jest wciąż badana i potrzeba czasu żeby przeanalizować wszystkie okoliczności i przebieg samego zdarzenia – informuje rzecznik prasowy ostrowskiej prokuratury, Janusz Walczak.


Groźna czołówka

Usuwanie skutków zderzenia trwały blisko trzy godziny
21 stycznia po godz. 19.00 na ulicy Zdunowskiej w Krotoszynie doszło do zderzenia dwóch samochodów osobowych. W wypadku ucierpiały cztery osoby, w tym dwójka dzieci. Ich życiu nie zagraża już niebezpieczeństwo.
Poniedziałek, 21 stycznia po raz kolejny zaskoczył kierowców opadami śniegu, które utrzymywały się praktycznie do godzin wieczornych. Śliska miejscami nawierzchnia była najprawdopodobniej przyczyną groźnego zdarzenia na ulicy Zdunowskiej. Tuż po godzinie 19.40 zderzyły się z sobą w tym miejscu dwa samochody osobowe.  - Po dojechaniu na miejsce okazało się, że zderzyły się z sobą dwa auta. Osoby jadące pojazdami opuściły auta o własnych siłach. Ratownicy zabezpieczyli teren. Jedna osoba uskarżała się na ból głowy. Ponieważ nie posiadała żadnych widocznych obrażeń, udzielono wsparcia psychicznego. Po przybyciu na miejsce Zespołu Ratownictwa Medycznego niezwłocznie przekazano tę osobę ratownikom medycznym. Ruch na drodze odbywał się wahadłowo wolnym pasem drogi. Lekarz po przebadaniu uczestników zdarzenia podjął decyzję o przewiezieniu ich do szpitala. Wśród dwóch dorosłych osób do szpitala trafiła również dwójka dzieci. Ich życiu jednak nic już nie zagraża– informuje mł. bryg. Tomasz Niciejewski z krotoszyńskiej Straży Pożarnej.
Sprawą zajęła się też krotoszyńska policja. - Kierująca samochodem marki Opel Astra, mieszkanka gminy Krotoszyn nie zachowała należytej ostrożności podczas wykonywania manewru omijania pieszego. W wyniku zdarzenia pojazd zjechał na przeciwny pas i zderzył się czołowo z prawidłowo jadącym samochodem marki Fiat Stilo. Uczestnicy zdarzenia byli trzeźwi. Sprawczyni została ukarana mandatem karnym w kwocie 250 zł – dodaje rzecznik prasowy KPP Krotoszyn, Włodzimierz Szał.

Radny Styburski zrzekł się mandatu

Radny zaprzecza jakoby decyzja motywowana była CBA
Podczas ostatniej sesji większością głosów przyjęto uchwałę o wygaśnięciu mandatu radnego Wojciecha Styburskiego, który kilka dni wcześniej złożył oficjalną rezygnację. W sesji nie uczestniczył. Oficjalnym powodem są sprawy rodzinne.
Wojciech Styburski był do tej pory przewodniczącym komisji budżetowej kobylińskiej rady miasta. Przed posiedzeniem komisji złożył na ręce burmistrza Bernarda Jasińskiego rezygnację z pełnionej funkcji oraz mandatu radnego. – Radny nie tylko mnie zaskoczył swoją decyzją, ale rozumiem, że musiał takową podjąć. Tłumaczył, że przy swoim aktywnym życiu nie jest w stanie w pełni wykonywać obowiązków radnego – poinformował burmistrz.
W. Styburski prowadzi działalność gospodarczą i gospodarstwo rolne. Jest członkiem lokalnego stowarzyszenia Kuklinów oraz stowarzyszenia prywatnych podmiotów gospodarczych doradztwa rolniczego Akros z Suwałk.  To właśnie w tej ostatniej działalności wiele osób widzi przyczynę zrzeczenia się mandatu.
Przed piątkową sesją w kuluarach wrzało. Radni powtarzali - jak twierdzili - informacje zasłyszane. O co więc naprawdę chodzi? Podobno powodem ustąpienia radnego są kontrole prowadzone przez funkcjonariuszy Centralnego Biura Antykorupcyjnego w firmie, którą kieruje Styburski, czyli biurze doradztwa rolniczego Styburski – Goliński z Kuklinowa. Zdaniem kilku radnych CBA znalazło tam wiele nieprawidłowości, chociaż sam zainteresowany zaprzecza temu tłumacząc, że kontrole były rutynowymi działaniami.  – Oficjalnym powodem mojej rezygnacji są sprawy osobiste. Teraz chcę poświęcić się rodzinie – ucina były radny.
Podczas sesji radni większością głosów przyjęli rezygnację Styburskiego. Teraz, według przepisów prawa, do końca kwietnia muszą zostać rozpisane wybory uzupełniające. Wezmą w nich udział mieszkańcy Kuklinowa, Lipówca, Rojewa i Staregogrodu.
O sprawie będziemy informować na bieżąco.

Bezradni wobec BM?

Aktualnie BM sprzedaje detalicznie węgiel
Spółka BM Kobylin działająca na terenie byłej cukrowni zdaje się zwodzić za nos już nie tylko mieszkańców osiedla Madalińskiego, ale również urzędników gminnych. Mimo zakazu składowania na terenie placu węgla prowadzi tam sprzedaż detaliczną „czarnego złota”. – Za nic mają wszystkich. Mają pieniądze, a wiadomo, że za pieniądze ,można wszystko – mówi Roman Fórmański, wieloletni pracownik cukrowni.

O spółce BM Kobylin piszemy dość często na łamach naszej gazety. Wiadomo jedno, że po połączeniu z firmą Barter S.A. – potentatem węglowym z Górnego Śląska firma na dobre zakorzeniła się w świadomości odbiorców węgla i tych wielkich firm jak i odbiorców detalicznych. Problem jednak w tym, że plac buraczany po byłej cukrowni w Zdunach nie jest w dalszym ciągu przystosowany do odbioru dużej ilości tego asortymentu. Nie widać na nim praktycznie żadnych zmian od składanych w ubiegłym roku deklaracji. Samochody jednak podjeżdżają i węgiel wyładowują. Większe ilości składowane są na terenie po byłym Bacutilu przed Baszkowem.

BM działa wbrew prawu?
Spółka BM jeszcze w ubiegłym roku wystosowała skargę do Naczelnego Sądu Administracyjnego w sprawie użytkowania placu na działalność związaną z sortowaniem węgla i jego rozładunkiem. Przypomnijmy, że na skutek protestów mieszkańców, szczególnie osiedla Madalińskiego w Zdunach graniczącego bezpośrednio z byłą cukrownią, placem zainteresowały się zarówno władze gminne jak i powiatowe. Nadzór budowlany kategorycznie zakazał jakiejkolwiek działalności związanej z węglem. – Na wspomnianym placu nie powinno być ani składowania węgla, ani sortowania surowca póki firma „BM” Kobylin nie przedstawi raportu środowiskowego. Orzeczenie jest prawomocne i nie przysługuje do niego żadne odwołanie – tłumaczy rzecznik prasowy Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Poznaniu, Tadeusz Geremek.
Przedstawiciel BM na sprawę patrzy jednak z goła odmiennie. – Oczywiście użytkowanie placu jest wstrzymane. Nie odbywa się tam żadne sortowanie węgla. Małe ilości są sprzedawane natomiast detalicznie. To teraz sprawdzamy pod kątem prawnym, bo wydaje mi się, że taką działalność możemy prowadzić. Póki co czekamy na wyrok i ustosunkujemy się do niego – informuje Dariusz Wit.

Co na to gmina?
Póki co gmina Zduny ma związane ręce. W ostatnim numerze pisaliśmy, że dochód od spółki z tytułu podatków to kwota rzędu 1,5 mln zł, a więc sporo biorąc pod uwagę szczupłość zdunowskiego budżetu. – O sprzedaży detalicznej słyszałem i byłem to sprawdzić. Faktycznie jest tam węgiel, ale nie w takiej ilości jak do tej pory. Z tego co wiem to przeznaczony jest na sprzedaż detaliczną. Czy spółce wolno to robić czy też nie po prostu nie wiem – tłumaczy wice burmistrz, Dariusz Obal. My jesteśmy przekonani o tym, że węgiel spółka może sprzedawać, a nawet powinna bo to jeden z wielu asortymentów na sprzedaż w działalności firmy. Problem tylko w tym, że wspomniany węgiel nie powinien znajdować się na terenie cukrowni bo taki zakaz został tam wprowadzony. – Wszystko tam mogą trzymać, ale nie węgiel ponieważ taka decyzja zapadła i sąd to potwierdził. Jeśli tego stosują to trudno. Będziemy monitować i w razie nieprawidłowości podejmiemy stosowne sankcje prawne – mówi Danuta Zbonikowska-Serek z powiatowego inspektoratu nadzoru budowlanego w Krotoszynie. Co na to włodarz gminy Zduny? – Z tego co wiem to spółka otrzymała zakaz na sortowanie węgla, a nie na sprzedaż detaliczną. Więc byłbym póki co ostrożny i o karach finansowych na razie nie mówił – ucina D. Obal.

Wprowadzą ograniczenia tonażu
Problem węgla wożonego przez samochody spółki BM Kobylin coraz częściej jednak zahacza o lokalne drogi. Sama droga prowadząca do siedziby firmy w Zdunach jest już mocno wyeksploatowana, nie wspominając o tych prowadzących do składowiska na terenie Bacutilu gdzie aktualnie dociera większość transportu. – To są ogromne ciężary sięgające kilkunastu ton, które jeżdżą po naszych drogach i powodują, że ich stan jest jaki jest. Najważniejsze, że biznes się kręci – mówi R. Fórmański, który od kilku lat walczy o godne życie z dala od pylenia oferowanego mu przez spółkę. – W tym temacie mieliśmy taką niepisaną umowę, że spółka miała we własnym zakresie podejmować naprawy najbardziej zniszczonych przez sprzęt odcinków. Póki co tego nie robią. Jeśli trzeba będzie to wprowadzimy znaki ograniczające ruch po naszych drogach samochodom z dużym tonażem. Wtedy będzie problem bo firma będzie musiała wozić węgiel mniejszymi samochodami – tłumaczy wice burmistrz.
Jak będzie nie wiadomo. Zarówno gmina jak i mieszkańcy czekają wciąż na obiecane przez spółkę spotkanie, które póki co nie zostało zorganizowane. – Będziemy chcieli doprowadzić do tego spotkania. Jak zapewniał nas ostatnio przedstawiciel przedstawione zostaną wszystkie aspekty zmiany użytkowania placu na sortowanie i rozładunek węgla zgodnie z zaleceniami środowiskowymi i nadzoru budowlanego oraz sugestiami mieszkańców. Poczekamy i zobaczymy – zakończył D. Obal.

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK

O prawko nie będzie tak łatwo

W praktyce nic praktycznie się nie zmieniło
Od stycznia obowiązują nowe wytyczne związane ze zdawaniem na popularne prawko. Chodzi głównie o egzamin teoretyczny, który do tej pory dla większości polegał na wkuciu na pamięć zestawów pytań dostępnych wcześniej podczas nauki. Oprócz tego na motor o poj. 125 cm sześc. będą mogły starać się osoby od 24 roku życia, a nie jak do tej pory od 18 lat.
Nowe przepisy dość mocno namieszały w życiu zwykłego człowieka. O ile ci, którzy nie posiadają prawa jazdy nie za bardzo się tym przejmują, to doświadczeni kierowcy są mniej entuzjastyczni. – Wiadomo, że w życiu różne sytuacje się zdarzają. Mój kuzyn ostatnio miał stłuczkę. Wskazano jego winę i musi robić po roku prawko jeszcze raz. Współczuję mu bo będzie raczej ciężko mu przy nowych zasadach zdać egzamin ponownie – mówi Adam R. z Krotoszyna, który od 12 lat jest zawodowym kierowcą. Inne podejście mają osoby, które szkolą nowych kierowców. – Trzeba poczekać do pierwszych testów tego typu. My ze swojej strony przekazujemy wiedzę rzetelnie także ci, którzy naprawdę się przyłożą ze zdaniem testu nie powinni mieć problemu – informuje Krzysztof Grajca z prywatnej nauki jazdy. Co takiego naprawdę się zmieniło?
Do tej pory podczas egzaminu teoretycznego obowiązywał zestaw 18 z 500 pytań testowych. Czas na odpowiedź wynosił 25 minut. Egzamin zdany to popełnienie maksymalnie dwóch błędów. Wiele osób uczyło się więc testów na pamięć i bez większych problemów radziło sobie z tym etapem. Obecnie zdający będą stawiani przed 32 z ponad 3 tys. pytań testowych. Czas na odpowiedź to 20 sekund na jedno pytanie bez możliwości powrotu do niego później. Daje to nieco ponad 10 minut ogółem. Zdany egzamin to wynik w przedziale 68-74 punkty. – Ma to zapobiegać zdawaniu prawa jazdy przez osoby, które później jeżdżą bez znajomości przepisów ruchu drogowego. Zakres samej wiedzy się nie zmienia. Natomiast ważnym ogranicznikiem jest brak dostępu do pytań przez szkolących nowych kierowców. Wszystko to ma wpłynąć na zwiększenie bezpieczeństwa na naszych drogach oraz na zdobywanie wiedzy z zakresu przepisów przez wszystkich bez wyjątku – informuje dyrektor Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu rogowego w Kaliszu, Stanisław Piotrowski.
Nowe przepisy definitywnie kończą również z młodymi fascynatami jednośladów, którzy bardzo często są sprawcami kolizji drogowych czy też wypadków. Do tej pory żeby zdawać prawko na motor wystarczyło ukończyć 18 lat. Nowe przepisy zwiększają limit wiekowy do lat 24. – I bardzo dobrze. Większość maszyn o pojemności 125 cm sześć. Znacznie przekracza 100 km/h. Technika idzie na przód i niestety nowe motory z pozoru małe mają ogromną moc. Do motoru trzeba dojrzeć i tyle – ucina prezes krotoszyńskiego klubu „Oldtimers”, Michał Woźniak.
Wszystkim osobom, którym uda się zdobyć prawo jazdy na nowych warunkach zostanie wydany dokument już na podstawie nowego wzoru. Dokument ma przypominać kartę płatniczą. Dokument nie będzie już wydawany bezterminowo, ale maksymalnie na 15 lat. Po upływie tego czasu należy przejść badanie lekarskie i wymienić dokument na nowy. – Osoby, które obecnie posiadają wydane prawo jazdy bezterminowo dopiero za 15 lat będą zobowiązane wymienić swój dokument na nowy. Będą musieli również przejść badanie lekarskie – kończy W. Piotrowski. Wśród zmian, które mają wejść w najbliższym czasie znalazły się również zapisy dotyczące obowiązku odbycia pomiędzy 4, a 8 miesiącem od uzyskania prawa jazdy na nowych warunkach dodatkowego kursu dokształcającego oraz jazdy samochodem ze specjalną naklejką informującą o tym, że danym autem jedzie świeżo upieczony kursant. Będzie to zielony liść klonu. Obowiązek ten ma pojawić się jednak najwcześniej za trzy lata.

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK

Paliła się stolarnia

Przybudówka spaliła się doszczętnie
Na szczęście dość szybko udało się opanować ogień
24 stycznia tuż po godz. 7.00 rano w Zdunach przy ulicy Wrocławskiej zapaliła się przybudówka stolarni. Nikogo w tym czasie na szczęście nie było w środku. Pożar doszczętnie zniszczył cały budynek. Policja bada teraz wszystkie okoliczności i przebieg zdarzenia.
W gaszeniu pożaru wzięły udział cztery zastępy straży pożarnej. Do zdarzenia udały się dwie jednostki OSP Zduny, a także strażacy z PSP Krotoszyn oraz ochotnicy z Konarzewa. Na miejscu okazało się, że płonie przybudówka stolarni. Strażakom udało się w bardzo szybkim tempie ugasić ogień i ocalić od niego budynek mieszkalny, przylegający do płonącego obiektu. Działania trwały kilkadziesiąt minut. – Nasze działania były utrudnione ze względu na panującą minusową temperaturę oraz ruch wahadłowy na drodze ponieważ stolarnia znajdowała się obok ruchliwej ulicy. Strażacy dość szybko uporali się z ogniem jednak żeby całkowicie go zadusić potrzebna była rozbiórka całej przybudówki i polanie jeszcze raz wodą całej konstrukcji. Zniszczeniu uległ cały budynek i duża część półfabrykantów znajdujących się w środku. Na szczęście nikt nie został poszkodowany ponieważ nikogo w tym momencie tam nie było – informuje Tomasz Niciejewski z krotoszyńskiej straży pożarnej. Teraz przyczyny i okoliczności zdarzenia bada krotoszyńska policja.
Równie groźnie było następnego dnia na ulicy Rawickiej w Krotoszynie gdzie jeden z mieszkańców powiadomił strażaków o tym, że czuje ulatniający się gaz w jednym z mieszkań. Wezwanie okazało się jednak fałszywym sygnałem – Ludzie już dmuchają na zimne i dobrze ponieważ nigdy nie wiadomo co by było gdyby. Strażacy sprawdzili specjalnym sprzętem czy w budynku dochodzi do ulatniania się gazu. Nic nie wykryto i akcję zakończono – zakończył T. Niciejewski.

110 tys. zł na profilaktykę

Sierżant Pyrek od lat dzieciom przypomina...
Ponad sto tysięcy złoty będą wynosić wydatki wynikające z programu profilaktyki i rozwiązywania problemów alkoholowych oraz narkotykowych w gminie. To dużo i nie dużo biorąc pod uwagę, że problem ten praktycznie od lat jest wciąż bardzo dotkliwym tematem niejednej gminy w powiecie.
Ważnym problemem społecznym w skali całego kraju jak i lokalnej społeczności jest zapobieganie problemom zdrowotnym i społecznym jakie powoduje używanie i nadużywanie substancji uzależniających. Głównie chodzi o alkohol i narkotyki, które doprowadzają do zatracania więzi międzyludzkich osłabiając jednostki rodzinne i powodując często aspołeczne zachowania.  – W gminie od 2008 roku program profilaktyki to część gminnej strategii rozwiązywania problemów społecznych. Program obejmuje działania w zakresie profilaktyki i rozwiązywania problemów alkoholowych oraz przeciwdziałania narkomanii uwzględniający oczywiście potrzeby i możliwości finansowe gminy. Zadania w nim zaprojektowane są kontynuacją zadań realizowanych od kilku lat przez Miejsko-Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej przy współpracy Gminnej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, szkół, urzędu miejskiego i policji – tłumaczy kierownik MGOPS w Zdunach, Alina Hybsz.
Za priorytetowe działania na terenie gminy nadal uznaje się działania ukierunkowane na ograniczenie niekorzystnych zjawisk skierowanych w szczególności do dzieci i młodzieży poprzez realizację programów profilaktycznych w szkołach, organizację czasu wolnego ze wskazaniem właściwych wzorców zachowań i specjalistyczną pomoc w tym terapię psychologiczną i uzależnień.
Jeżeli chodzi o alkohol to w roku 2011 rodzin korzystających z pomocy ośrodka pomocy społecznej było 210. W tym z powodu uzależnienia – 12 rodzin. W minionym roku dane jeszcze nie są dokładnie znane, ale ta tendencja raczej jest utrzymana. Rodziny mogą liczyć na pomoc finansową oraz tzw. celową na ewentualne wydatki związane np. z zakupem opału.
Przerażające są jednak dane dotyczące sprzedaży napojów alkoholowych na terenie gminy, które z roku na rok są coraz wyższe. W roku 2011 wynosiły 3 mln 931 tys. 152 zł, a w tym mają być jeszcze wyższe.
Jeżeli chodzi o narkotyki to w 2011 roku posterunek w Zdunach nie prowadził postępowań przygotowawczych związanych z przestępczością narkotykową. Podobnie było w minionym roku. W tym zakresie jednostka prowadzi działania i czynności z Wydziałem Kryminalnym Powiatowej Policji w Krotoszynie.
Na ten rok 110 tys. zł w głównej mierze pójdą na kontynuację zadań z zakresu profilaktyki. W kolejności pieniądze przekazywane będą na: działalność gminnej komisji rozwiązywania problemów alkoholowych – 2,5 tys. zł, programy profilaktyczne w szkołach i świetlicach – 7,5 tys. zł, szkolenie członków komisji – 6,5 tys. zł, pomoc terapeutyczna i rehabilitacyjna – 10,5 tys. zł, utrzymanie Punktu Konsultacyjnego – 34,5 tys. zł, imprezy okolicznościowe dla rodzin z problemem alkoholowym – 5 tys. zł, czasopisma dydaktyczne – 2,8 tys. zł, dofinansowanie imprez promujących zdrowy tryb życia – 2,5 tys. zł, grupa abstynentów w gminie – 3 tys. zł, wspomaganie osób prowadzących terapię odwykową – 700 zł, wspomaganie działalności stowarzyszeń pomagających w rozwiązywaniu problemów uzależnień – 4 tys. zł, wynagrodzenia członków komisji – 20,5 tys. zł, realizacja gminnego programu przeciwdziałania narkomanii – 7,5 tys. zł oraz realizacja programu przeciwdziałania przemocy – 2,5 tys. zł.

Aktywizują bezrobotnych

Znaleźć pracę jest wciąż bardzo trudno
Od 2008 roku w gminie realizowany jest projekt pn. „Aktywna integracja” skierowany głównie do osób bezrobotnych, nieaktywnych zawodowo i korzystających ze świadczeń pomocy społecznej. Do końca 2012 roku skorzystały z niego 32 osoby na łączną kwotę ponad 307 tys. zł.

Aktywizacja osób bezrobotnych i nieaktywnych zawodowo to priorytety gmin w Polsce. Wiadomo, że praca to występowanie mniejszej ilości zachowań aspołecznych, a co za tym idzie lepszy rozwój samej gminy. Unijny projekt „Aktywna integracja” od lat wychodzi naprzeciw potrzebom gminnych ośrodków pomocy społecznej dając im narzędzia do lepszego przeciwdziałania skali bezrobocia w lokalnych społeczeństwach. – Do końca 2012 roku projekt kosztował w sumie 307 tys. 402,58 zł (bruto) z czego 33 tys. 789 zł pochodziło z wkładu własnego gminy. 32 osoby, które skorzystały z projektu to głównie osoby bezrobotne i nieaktywne zawodowo oraz te, które korzystają ze świadczeń socjalnych naszego ośrodka – informuje dyrektorka gminnego ośrodka pomocy społecznej w Rozdrażewie, Donata Krzyżosiak. Dodaje jednocześnie, że w ramach projektu osoby te uczestniczyły w różnorakich formach warsztatów i kursów. – Na przestrzeni lat były to m. in.: warsztaty z doradcą zawodowym, który przygotowywał ich do rozmowy kwalifikacyjnej czy też kursy zawodowe z obsługi kasy fiskalnej, kurs na szwaczkę czy też opiekuna dziennego – kontynuuje D. Krzyżosiak.
Ważne w tym wszystkim jest racjonalne operowanie budżetem domowym. Od 2011 roku o ten element projekt się wzbogacił wprowadzając tzw. warsztaty gospodarowania i planowania budżetem domowym. W ubiegłym roku uczestnicy mogli również wziąć udział w szkoleniu pn. „Trening zastępowania agresji” oraz kursach na prawo jazdy kat. B. – W tym roku chcemy poszerzyć spektrum naszych działań i objąć programem osoby młode, które będą mogły odbywać staże i praktyki przygotowujące ich do przyszłej pracy – zakończyła dyrektorka.

Aktywne ferie w Smolicach

Młodzież uczyła się m.in. jak udzielać pierwszej pomocy
Zimowy czas upłynął smolickiej młodzieży nadzwyczaj ciekawie. Wszyscy mogli uczestniczyć w wielu wydarzeniach m. in.: w balu karnawałowym, turnieju w warcabach czy też kursie pierwszej pomocy. Wszystko po to żeby ci, którzy nie mogli wyjechać w ferie mogli ten czas spożytkować jak najlepiej.
Na pierwszy ogień poszła w Smolicach zabawa karnawałowa, która przyciągnęła blisko 30-osobową grupę dzieci. Wszyscy przebrani w stroje znanych postaci bajkowych w rytm współczesnych przebojów bawiło się przez blisko cztery godziny na szkolnej sali. Wróżki, czarownice, piraci i kowboje oraz wiele innych postaci z niezwykłym czarem pląsało i cieszyło się z pierwszego dnia ferii.
Kolejne dni przynosiły kolejne atrakcje. Zorganizowany turniej w warcabach przyciągnął pięciu chłopców i osiem dziewczynek. Młodzi zawodnicy rozegrali w sumie 10 spotkań. Najlepszym wśród chłopców okazał się Justin Roszek, który przegrał tylko jedno spotkanie. Drugie miejsce przypadło Norbertowi Kapała. Na najniższym stopniu podium stanął Patryk Białek. W kategorii dziewcząt tryumfowała Anna Nabzdyk. Za nią kolejno znalazły się: Wiktoria Łukowiak i Katarzyna Płaczek. Wszyscy zawodnicy, którzy znaleźli się na podium, otrzymali pamiątkowe medale, które ufundowało kobylińskie towarzystwo gry w karty i gier planszowych „Baśka”. Najlepsi otrzymali również szansę na reprezentowanie szkoły w zawodach powiatowych, które odbędą się już 6 lutego w rodzimej miejscowości.
Jedną z bardziej edukacyjnych form spędzania ferii przez młodzież była możliwość uczestniczenia w szkole w kursie pierwszej pomocy. Młodzież najpierw obejrzała film instruktażowy „Doktor Kręciołek”, a potem przystąpiła do działania. – Dzieci przede wszystkim uczyły się zasad udzielania pierwszej pomocy, zaczynając od prawidłowego wezwania pomocy przez telefon po najprostsze czynności przy osobie poszkodowanej. Dużo emocji towarzyszyło podczas ćwiczeń na fantomach. Tam nasze pociechy uczyły się  jak przeprowadzić masaż serca czy zrobić sztuczne oddychanie – informuje dyrektorka, Dorota Krajewska.

Edukacyjnie o bezpieczeństwie

„Od zabawy ważniejsze jest zdrowie”
10 stycznia uczniowie smolickiej szkoły przygotowali dla swoich kolegów i koleżanek edukacyjny apel przestrzegający ich przed niebezpieczeństwami, jakie związane są ze spędzaniem czasu wolnego podczas ferii. Obecny był również funkcjonariusz policji, który w ramach akcji „Bezpieczne lodowiska 2013” przypominał o tym jak należy zachowywać się na śniegu i lodzie.

Ferie zimowe to czas wypoczynku i zabaw na śniegu. Przez dwa tygodnie na te zimowe atrakcje młodzież naszego powiatu nie mogła narzekać bowiem śnieg dopisał w stu procentach. – Przed samymi feriami zorganizowaliśmy apel edukacyjny, który miał na celu uświadomienie młodzieży o tym żeby podczas wypoczynku uważali na siebie. Szczególnie jeśli chodzi o zabawy na świeżym powietrzu. Często bowiem bywa tak, że w tym okresie dochodzi do nieszczęśliwych wypadków grożących utratą życia lub zdrowia. Nudząc się, dzieci wpadają na różne pomysły, które mogą skończyć się tragicznie dla nich lub ich kolegów – mówi dyrektorka, Dorota Krajewska.
Podczas apelu przygotowanego przez Paulinę Matysiak obecny był dzielnicowy, Michał Skupina, który przypominał o konieczności przestrzegania zasad bezpiecznej zabawy na śniegu i lodzie. Młodzież z kolei za pomocą wierszy i piosenek dawała swoim kolegom i koleżankom rady i ostrzeżenia dotyczące podstawowych zachowań w okresie ferii. Padały m. in. słowa: „wybieraj bezpieczne miejsca do zabawy, z dala od ulic, mostów, torów kolejowych” czy też „omijaj zamarznięte jeziora, rzeki, stawy. Nigdy nie można być pewnym wytrzymałości tafli lodowej. Jeśli chcesz bezpiecznie jeździć na łyżwach, skorzystaj z przygotowanych lodowisk”. Młodzież w skupieniu wysłuchała ostrzeżeń, a na zakończenie wszystkie dzieci otrzymały znaczki i opaski odblaskowe.

Nowe podatki i nowy ciągnik

Sprzęt ma usprawnić działania gminy
W gminie Pępowo od stycznia obowiązują nowe stawki podatków, które pod koniec grudnia ostatecznie zostały zaaprobowane przez rajców. Dodatkowo wójt, Stanisław Krysicki pozyskał dla dobra mieszkańców nowy ciągnik, który ma być wykorzystywany zarówno do odśnieżania jak i prac remontowych w gminie.

Nowe stawki podatkowe nie powinny nikogo dziwić. Wszystkie gminy w mniejszym lub większym stopniu nowy rok rozpoczęły z nowymi, wyższymi stawkami. Nie inaczej jest w gminie Pępowo. Tam stawki uwzględniły inflację panującą w Polsce i nieznacznie wzrosły.
Jeżeli chodzi o podatek od nieruchomości to kształtują się one następująco: od budynków mieszkalnych - 0,61 zł/m kw.; od budynków związanych z prowadzeniem działalności gospodarczej - 16,34 zł/ m kw.; od budynków pozostałych w tym zajętych na prowadzenie odpłatnej statutowej działalności pożytku publicznego przez organizacje pożytku publicznego - 3,70 zł/ m kw.  oraz od budowli 2 proc. ich wartości.
Podatek od gruntów związanych z prowadzeniem działalności gospodarczej wynosi  0,69 zł/ m kw. od gruntów zajętych na zbiorniki wodne retencyjne lub elektrowni wodnych  podatek wynosi 4,49 zł/ ha. Od pozostałych gruntów opłata wynosi 0,15 zł/m. kw.  Oprócz tych podatków weszły również nowe stawki dziennej opłaty targowej, która wynosi kolejno 23 zł za sprzedaż towarów od jednego stanowiska oraz 6 zł za sprzedaż towarów w handlu obwoźnym. W gminie obniżono także średnią cenę skupu żyta, która wynosi aktualnie 52 zł/ ha.
W nowy rok gmina wkroczyła również z nowym nabytkiem. Jest to ciągnik New Holland z ładowaczem czołowym i pługiem śnieżnym. Kosztował on w sumie 192 tys. 987 zł i był w polu zainteresowań wójta już od trzech lat. Niestety wcześniej takiemu zakupowi sprzeciwiała się część radnych, którzy zastanawiali się czy ma on sens z pieniędzy budżetu gminy. W tegorocznym budżecie środki się jednak znalazły i ciągnik został zakupiony. – Sprzęt będzie służył nie tylko do odśnieżania, ale także przewożenia czy prac remontowych na drogach.  Mam nadzieję, że będzie nam długo służył – mówi wójt Pępowa, Stanisław Krysicki.

Mniej urodzeń w 2012 roku

Mozaika dzieci urodzonych w 2012 roku w Krotoszynie
W Polsce rodzi się coraz mniej dzieci. Prognozy demograficzne pokazują, że za 40 lat będzie nas około 32 miliony czyli mniej o ponad 6 milionów. W powiecie krotoszyńskim łącznie urodziło się 842 dzieci w tym 395 dziewczynek i 447 chłopców, co jest o około 100 urodzeń mniej niż w roku ubiegłym.

Według danych Głównego Urzędu Statystycznego, w sumie, w 2012 roku na świat w Polsce przyszło 293.709 tys. dzieci w tym 151.390 tys. chłopców i 142.319 tys. dziewczynek. Dla porównania, w 2011 roku ta liczba ogółem wynosiła 388.416 tys. i było to o ponad 24 tys. mniej niż w 2010 roku, kiedy to urodziło się ponad 413.300 tys. dzieci.
W ciągu minionych dwóch lat liczba urodzeń się zmniejszyła. Spadek liczby urodzeń notuje się i prawdopodobnie dalej będzie występować przede wszystkim w województwach przygranicznych. Lepiej jest w województwach, w których są duże aglomeracje. Najniższą liczbę urodzeń od lat obserwuje się w województwie opolskim - w 2012 urodziło się tam tylko 6.704 dzieci, lubuskim – 7.837 dzieci i podlaskim – 8.463 dzieci. 
W ostatnich latach, dobra sytuacja panowała w województwie śląskim i wielkopolskim. W 2008, 2009, 2010 rodziło się tam średnio 478 tys. dzieci. W 2011 roku ta liczba spadła do 44 tys., zaś w 2012 roku już do 33 tys. Od paru lat w Polsce rodzi się więcej chłopców niż dziewczynek. W minionym roku w całej Wielkopolsce na świat przyszło ogółem 28.783 tys. dzieci w tym – 14.905 tys. chłopców i 13.878 tys. dziewcząt.

Najwięcej dzieci z gminy Krotoszyn
W 2012 roku na terenie miasta i gminy Krotoszyn, urodziło się 200 dziewczynek i  223 chłopców. Analizując dokładniej widzimy, że w samym Krotoszynie urodziły się 134 dziewczynki i 144 chłopców, natomiast w gminie Krotoszyn 66 dziewczynek i 79 chłopców. – Od kilku lat istnieje tendencja malejąca. Jest to powodowane wieloma czynnikami. Część rodzin nie decyduje się na kolejne dziecko ze względu na sytuację materialną bądź zawodową. Warto tutaj zaznaczyć również, że dużo dzieci rodziło się w Krotoszynie spoza gminy. Rodzice wybierali bowiem krotoszyński szpital jako miejsce urodzenia swojego dziecka – informuje kierownik USC w Krotoszynie, Renata Pflantz. Zaraz po gminie Krotoszyn najwięcej urodzeń było w gminie Koźmin gdzie na świat przyszło łącznie 137 dzieci w większości chłopcy. Jak twierdzi kierownik USC jest to tendencja bardzo ruchoma i co roku tylko niewielka zniżka urodzeń. – Urodzenia wahają się tak od 130 do nawet 160 analizując poszczególne lata. Większego boomu jednak nie obserwujemy – informuje Halina Robakowska.
Na podobnym jak w latach ubiegłym poziomie utrzymały się z kolei gminy: Kobylin – 93 wszystkich urodzeń dzieci, Rozdrażew – 65 urodzeń (w obu przypadkach o 18 mniej niż w 2011 roku) oraz Zduny – 80 urodzeń, co jest o 11 dzieci mniej niż w roku ubiegłym.

Dominują imiona tradycyjne
Z zebranego materiału z gmin okazuje się, że przyszli rodzice podczas dokonywania wyboru imienia dla swojego dziecka kierowali się znanymi i tradycyjnymi imionami. Tylko w Krotoszynie dla chłopców popularnymi nadawanymi imionami były takie imiona jak: Bartosz – 14 dzieci, Antoni – 13, Kacper – 12, Wojciech – 11, Jakub i Stanisław – po 10 dzieci, Franciszek i Piotr – po 8 dzieci , Jan – 9 przypadków oraz Wiktor – 10 dzieci. Wśród dziewczynek prym wiodły Zofie i Lenki – po 13 przypadków. W dalszej kolejności rodzice wybierali imiona: Julia – 11 dzieci, Amelia, Gabriela, Maja – po 10 przypadków, Oliwia, Zuzanna – po 9 przypadków oraz Nadia – 7 dzieci. – Rodzice raczej wybierają znane imiona. Co na to wpływa? Nie wiem. Być może po prostu lubimy przywiązanie do tradycji – kończy kierownik USC w Krotoszynie, R. Pflantz.

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK

Urodzenia dzieci w powiecie – 2012 rok

gmina          ogółem    dziewczęta    chłopcy

Kobylin          93             43              50
Koźmin         137            62              75
Rozdrażew     65             27             38
Sulmierzyce    44             24             20
Zduny            80             39             41

   

Dziś postąpiłbym tak samo

Mateusz wspólnie z babcią Kazimierą
Mateusz Leśniewicz z Długołęki ma dzisiaj 10 lat. O tym co jednak zrobił w sierpniu ubiegłego roku nie można, ot tak, zapomnieć. Dzięki jego szybkiej reakcji udało się w porę uratować nieprzytomną 72-letnią wówczas babcię chłopca. Za ten wyczyn Mateusz otrzymał już odznaczenie od wojewody. Teraz powstał o nim film. Czeka go również wyjazd do Rygi na Łotwie gdzie odbierze wyróżnienie w kategorii „Nagroda Obywatelska”.

O Mateuszu pisaliśmy na łamach naszej gazety wielokrotnie. Przypomnijmy tylko, że w sierpniu 2011 roku 9-cio letni wówczas Mateusz przebywał w swoim domu w Długołęce wspólnie z bratem Piotrem i 72-letnią babcią, Kazimierą. Rodzice byli wówczas w pracy. W pewnej chwili chłopiec usłyszał niepokojące sygnały z pokoju babci. Kiedy tam zajrzał kobieta leżała nieprzytomna na podłodze. Bez większego zastanowienia Mateusz wybrał numer alarmowy 112 i wezwał pomoc. Wyszedł również przed dom na ulicę by pokierować karetkę wprost do potrzebującej pomocy kobiety. Dzięki temu uratował babci życie, gdyż kobieta ze względu na upały jakie panowały w minionym roku dostała lekkiego udaru, który jednak bez interwencji chłopca mógł skończyć się tragicznie.

Film o dzielnym Mateuszu
W życiu chłopca praktycznie nic się nie zmieniło. O nagrodzie, jaką otrzymał od wojewody, już mało kto pamięta. – Koledzy nic już nie mówią. Czasami coś tam nauczyciele tylko powiedzą – śmieje się chłopiec. Ostatnio jednak o wyczynie mieszkańca Długołęgi zrobiło się znowu głośno, a wszystko to przez filmowców z Poznania, którzy kręcili film o całym zdarzeniu. – 17 kwietnia Mateusz razem z tatą jadą do Rygi żeby odebrać tzw. „Nagrodę Obywatelską”. Syn został bowiem laureatem nagrody przyznawanej przez Europejskie Stowarzyszenie Numeru Ratunkowego 112 (EENA) w tej kategorii. Na te potrzeby ekipa filmowców, którzy na co dzień są studentami Wydziału Nauk Politycznych i Dziennikarstwa UAM w Poznaniu nakręcili krótki materiał, który będzie emitowany w Rydze przed wręczeniem wyróżnienia – tłumaczy mama Mateusza, Katarzyna.
Filmowcy najpierw zawitali do przedszkola, do którego chodził chłopiec, a następnie ze sprzętem udali się do rodzinnego domu. – W sumie kręciliśmy całość jakieś sześć godzin. Momentami byłem naprawdę zmęczony. Musiałem powtarzać niektóre kwestie nawet po dziesięć razy, ale w końcu się udało. Może nie do końca odtworzyłem wszystko tak chciałem, ale ogólnie pokazałem jak to wtedy wyglądało – mówi Mateusz.
W filmie oprócz niego zagrał również brat Piotr i babcia, która do dziś jest pełna wdzięczności dla wnuka. – Gdyby nie Mateusz to pewnie by mnie dzisiaj tutaj nie było. Zachował się bardzo dorośle i odpowiedzialnie. Cieszę się, że mam tak kochanego wnuka – mówi pani Kazimiera.
Do Rygi Mateusz uda się z tatą Tomaszem. – Ja niestety nie jadę. Mateusz wybrał tatę, ale zdjęcia mi wyślą – śmieje się mama chłopca – Będą tam w sumie cztery dni. Wszystko będą mieli opłacone przez wojewodę także zapowiada się ciekawie. Jadą wspólnie z ekipą z Poznania. Na razie się nie martwię – kończy kobieta.

Dziś ma już 10 lat
Od pamiętnego wydarzenia upłynęło już sporo czasu. Mateusz jeszcze bardziej wydoroślał. Dziś jest uczniem trzeciej klasy Szkoły Podstawowej im. J. Tuwima w Kobylinie. Uczy się bardzo dobrze, bo jak sam mówi to ważne w życiu. – Najbardziej leży mi matematyka i język polski. Mam szóstki i piątki – mówi Mateusz. Oprócz tego od pewnego czasu interesuje się kosmosem, któremu poświęca większość czasu. Bez ogródek zaczyna opowiadać o planetach i perspektywach rozwoju życia na innych planetach. Swoją wiedzą zaskakuje nie tylko mnie, ale również redakcyjną koleżankę – Podobno już odkryli planetę, która ma podobne warunki jak u nas na ziemi, ale jeszcze nie dotarłem do tych danych – kontynuuje chłopiec.
Oprócz tego nasz bohater interesuje się współczesną techniką motoryzacyjną i rolnictwem. – Marzę o własnej farmie, na której miałbym i bydło i drób. Do tego oczywiście uprawa kukurydzy bo ona dzisiaj jest najbardziej opłacalna. Chciałbym również mieć ciągnik taki jak „New Holland” – rozmarzył się Mateusz. Na pytanie czy dziś coś zmieniłby w swoim zachowaniu z sierpnia minionego roku bez większego namysłu odparł – Nic. Dzisiaj zrobiłbym tak samo. Moja rodzina dla mnie jest najważniejsza i kocham ją najbardziej na świecie – zakończył Mateusz.



poniedziałek, 21 stycznia 2013

Niedługo znów będziemy pływać

Dom pana Ireneusza od lat jest zalewany
Ireneusz Paterek z Grębowa od lat bezskutecznie próbuje interweniować w sprawie kanalizacji w swojej wsi. Podobnie z resztą jak większość mieszkańców z sołtysem Grzegorzem Czajką na czele. – Ja już nie wiem czy pan Jelinowski na matematyce się nie zna czy co? Bubel zrobił, a teraz jak przyjdą odwilże to znowu będziemy się topić – mówi zdenerwowany mieszkaniec.
W czym rzecz? W roztopach, które po zimie są nieuniknionym zjawiskiem pogodowym. W Grębowie, jak w żadnej innej wsi w powiecie, są one jednak bardzo groźne. O temacie pisaliśmy już na łamach naszej gazety niejednokrotnie w ubiegłym roku. Pokazywaliśmy również zdjęcia, na których widać jak wysoko podchodzi woda w tej wsi. Winna wszystkiemu była nieremontowana od lat droga i stara kanalizacja. Położono wszakże tam spory kawałek dywanika ok. 500 mb. I wymieniono na tej części kanalizację, ale druga taka część wciąż czeka na kapitalny remont, na który od dobrych kilku lat pieniędzy nie ma. Wnioski i interpelacje w tej sprawie szły i do wójta i do zarządu PZD, ale cóż - nikt nie przeskoczy zdaje się jednego, jedynego w tej materii tematu jakim jest kasa. – Kiedy były pieniądze to się ich nie brało albo dawało na inne drogi. Ja już nie mam siły mówić o Grębowie bo stał się on już tak oklepanym tematem, że szkoda gadać. Dziwi mnie jednak, że robi się wszystko kawałkami zamiast raz na zawsze zamknąć jakiś temat w całości – mówi radny powiatowy, Henryk Jankowski.

Od 25 lat nas zalewa
 

W minionym roku pieniędzy na kapitalny remont nie było. Odbyło się jednak powierzchniowe utrwalanie, które pozwoli na chwilowe zniwelowanie trudnego tematu. Duże dziury zostały połatane. Teraz i tak na drodze jest śnieg także ich nie widać, ale jak zniknie temat Grębowa znów ujrzy światło dzienne. – Tak jest co roku. Do tego dochodzi kanalizacja, która jest zrobiona źle. Jak można wstawić rurę kanalizacyjną 200 mm jako odprowadzającą wodę w kanalizację, która ma rury grubości 500 mm i 600 mm? – mówi sołtys wsi.
Takie rozwiązanie jednak zastosował Powiatowy Zarząd Dróg, który żeby zniwelować zalewanie wsi przez wodę przeprowadził od istniejącej we wsi kanalizacji rurę tej grubości do specjalnie wykopanego rowu, który ma odprowadzać wodę do nurtu rzeki Orla. – To nierealne. Przecież woda z dużych rur jak pójdzie to tą mniejszą rurę po prostu rozwali – mówi pan Ireneusz, który co roku walczy z wodą na swojej posesji. – Od 25 lat zawsze nas zalewa. Jak usłyszałem, że w końcu zrobią porządek z kanalizacją to się ucieszyłem, ale jak zobaczyłem tę rurę to się załamałem. My już na nich sił nie mamy – kończy mieszkaniec Grębowa.

To powinno rozwiązać problem
 

Póki co droga w Grębowie nie jest ujęta w planach prac PZD. Przynajmniej jeżeli chodzi o kapitalny remont. Co do kanalizacji to dyrektor tłumaczy, że wykonane prace powinny wystarczyć żeby uniknąć podtopień posesji w Grębowie. – Wszystko zostało wykonane zgodnie z planem. Rów został wykopany, a odprowadzenie deszczówki powinno być dobre – spuentował Krzysztof Jelinowski. Dodał jednocześnie, że kanalizacja jest zrobiona dobrze, a często podtopieniom winni są sami mieszkańcy. – Jeżeli ktoś podłącza się do kanalizacji i np. zbyt płytko ją położył to zimą mogą dziać się różne rzeczy w tym nawet pęknięcia. Ja jednak za to nie jestem odpowiedzialny. Podobnie jak za to co mieszkańcy do kanalizacji spuszczają – zakończył dyrektor.
Mieszkańcom Grębowa przyjdzie poczekać na sprawdzenie słów dyrektora do pierwszych roztopów. Wtedy okaże się czy rura, która została położona, w dostatecznym stopniu wystarczy by odprowadzać tzw. deszczówkę poza posesje mieszkańców. – Słyszałem, że mają być wiosną kontrole PZD. Pewnie tutaj  zawitają. Niech zobaczą, że to co dyrektor mówi tam nie ma zupełnie pokrycia z rzeczywistością – kończy inny mieszkaniec wsi. Do tematu zapewne powrócimy już niebawem.
 

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK

Na społecznej wszystko gra

Podczas prac komisji społecznej w krotoszyńskim starostwie, 16 stycznia, wiele miejsca poświęcono planowi pracy na bieżący rok oraz tematowi bezpieczeństwa. Jak się okazuje komisja społeczna radzi sobie ze stawianymi przed nią zadaniami na bieżąco i sprawnie.

Podczas komisji bez większych emocji powiatowych radnych przyjęto szereg sprawozdań w tym tych dotyczących pracy komisji rewizyjnej, bezpieczeństwa i porządku oraz spraw społecznych. Jeżeli chodzi o pierwszą materię czyli komisję rewizyjną to ubiegły rok obfitował w kontrolę praktycznie we wszystkich możliwych jednostkach podległych powiatowi. – Większych uwag i zaleceń nie było. Kontrole dotyczyły głównie sfery dokumentacji i księgowości, a tam wszystko gra. Najwięcej zastrzeżeń radni mieli do działalności PZD i w tym roku wczesną wiosną zamierzamy wyruszyć w teren żeby skontrolować dane z dokumentacji z rzeczywistym stanem pokazanym w dokumentach – mówiła radna, Sławomira Fedorowicz.
Jeżeli chodzi o bezpieczeństwo to już niejednokrotnie radni mogli usłyszeć, że stoi ono na wysokim poziomie nie tylko w powiecie, ale również w województwie. Starosta, Leszek Kulka przypomniał o kilku najważniejszych akcjach, w które powiat się angażował. Po kolei wymieniał m. in.: akcję „Bezpieczna droga do szkoły”, która objęła 850 dzieci za kwotę łączną 2.760 zł, konferencję „Młody kierowca”, która w minionym roku trafiła aż do 600 młodych osób ze szkół ponadgimnazjalnych czy też liczne turnieje z zakresu wiedzy o bezpieczeństwie czy też wiedzy pożarniczej. – Wszystko to odbywało się przy mocnym zaangażowaniu policji i straży. Udało się dużo więcej chociażby rozdano 200 sztuk kamizelek odblaskowych rowerzystom, kupiono kamerę termowizyjną, która pozwala unikać pożarów czy też wsparto kwotą 23 tys. zł zakup samochodu rozpoznawczo-ratunkowego dla PSP w Krotoszynie – mówił starosta. Przewodnicząca komisji w temacie kamizelek zauważyła ich celowość i zadeklarowała chęć poszerzenia akcji o inne organizacje. – Myślę, że ludzie starsi, czy też ci, którzy uprawiają „Nording Walking”, również powinni być wyposażani w takie kamizelki – mówiła Renata Zych-Kordus. – Ja myślę, że pani ma rację, ale skupiłbym się na przedszkolakach ponieważ tam widać wykorzystanie tych kamizelek, a nie wszyscy je mają – puentował starosta, dodając jednocześnie, że akcje z kamizelkami znacznie poprawiają bezpieczeństwo na naszych drogach.
Podczas komisji przyjęto również jednogłośnie trzy uchwały. Pierwsza dotyczyła likwidacji II LO w Koźminie wchodzącego w skład ZSP im. J. Morcińca. – Niestety nie mieliśmy naboru do liceum sportowego i trzecia klasa, którą mamy obecnie jest ostatnią klasą o tym profilu. Stąd też wygaszanie tego kierunku i dalej likwidacja – tłumaczył radny, Janusz Baszczyński. W drugiej uchwale radni wyrazili aprobatę na zawarcie porozumienia z wojewodą wlkp. na zawarcie przez powiat umów ze specjalistycznymi przychodniami, które zajmą się badaniami lekarskimi podczas tegorocznej kwalifikacji wojskowej. Wojewoda wsparł powiat na ten cel kwotą 4 tys. zł. Ostatnią uchwałą było zaakceptowanie trybu udzielania i rozliczania dotacji dla niepublicznych szkół i placówek oświatowych.

Modernizacja na całego

W sumie GOSiR ma kosztować ponad 306 tys. zł
14 stycznia gmina otrzymała od wojewody dofinansowanie w kwocie 304 tys. zł na realizację przedsięwzięcia polegającego na zagospodarowaniu i modernizacji terenu Gminnego Ośrodka Sportu i Rekreacji.
GOSiR to miejsce, które od lat służy mieszkańcom jako miejsce spotkań integracyjnych np. podczas „Dni Rozdrażewa”. Odbywa się tam również wiele imprez sportowo-rekreacyjnych, które zawsze przyciągają rzesze zainteresowanych. Od lat jednak nic się tam nie zmieniło. Zaniedbany wokół teren i „obśrupany” wagon służący za miejsce dla sędziów czy też zawodników oraz scena, która na to miano zasługiwać nie może w pełni tego słowa znaczeniu, nie przysparza wizytówki samej gminie, która dumnie nazywa „boisko” ośrodkiem sportu. – Przymiarki do modernizacji tego terenu były już dyskutowane od dłuższego czasu. Mieszkańcy zasługują żeby mieć miejsce gdzie mogą się spotykać na jakimś poziomie – zaczyna Henryk Szkudłapski z rozdrażewskiego magistratu.
Szansa pojawiła się z LGD, gdzie udało się pozyskać pieniądze w ramach unijnych projektów dofinansowywanych przez urząd wojewódzki. – W sumie jest to 304 tys. zł. Dodatkowo wójt wsparł to działanie 2 tys. zł z budżetu także już jakaś kwota na start jest – kontynuuje urzędnik.
Całość prac rozpocznie się jak tylko wyłoniony zostanie wykonawca. Ma to nastąpić już niebawem. Wszystkie prace mają rozpocząć się w czerwcu, a zakończyć w maju kolejnego roku.. – W pierwszym etapie powstaną szatnie z zapleczem sanitarnym oraz wykonany zostanie obiekt rekreacyjny tzw. „grzybek”  wraz z parkingiem i dojściem od ul. Sportowej. W dalszej kolejności chcielibyśmy zainwestować trochę w nawierzchnię boiska, która w dużej części wymaga już wymiany – mówi H. Szkudłapski.
Jak dodaje urzędnik na terenie GOSiR-u będzie również kompleks kuchenny, który zabezpieczy wszystkim chętnym dostęp do przygotowywania jedzenia na okoliczne imprezy. – Wiadomo, że będą z niego korzystali wszyscy mieszkańcy, ale również stowarzyszenia i grupy zorganizowane. Takie miejsce musi po prostu być – mówi H. Szkudłapski.
W dalszym etapie proponowane są prace polegające na uporządkowaniu terenu, jego ewentualnemu ogrodzeniu oraz remontach istniejących na terenie boisk. – Szczególnie to do piłki ręcznej wymaga wymiany nawierzchni. – kończy  rajca.
O postępach w tym temacie będziemy na bieżąco informować na łamach naszej gazety.
 

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK

Super mamy z „Raju Psotników”

Barwna inscenizacja i dobra gra aktorska to domena „Mamusiek” 
6 stycznia amatorski zespół teatralny „Mamuśki” działający przy pogorzelskim przedszkolu „Raj Psotników” wystawiły kolejną już sztukę pn. „Ekobajka z krainy Smerfów”. Przy licznej publice mamom udało się zebrać 2 tys. zł na protezę dla 9-letniego Jonasza, który walczy z nowotworem.
Grupa „Mamuśki” działa w przedszkolu już kilka lat. Na tapetę mamy brały już sporo znanych bajek m.in. o królewnie Śnieżce czy też o Czerwonym Kapturku. Niedawno zaangażowały się w kolejny teatralny projekt pn. „Ekobajka w krainie Smerfów”. Z przedstawieniem tym postanowiły również pomóc chłopcowi z Gostynia, który od dziewięciu lat choruje na złośliwy nowotwór kości. Mały Jonasz w wyniku choroby stracił już prawą nogę i potrzebna jest proteza, aby mógł w miarę normalnie funkcjonować. Podczas przedstawienia pieniądze miały być przeznaczone właśnie na nią.
Spektakl na deskach Miejsko-Gminnego Ośrodka Kultury w Pogorzeli przerósł najśmielsze oczekiwania wszystkich. Udało się zebrać 2 tys. zł. które na pewno stanowią niezły wkład w pomoc dla chłopca. Samo przedstawienie zgromadziło pełną salę, która mogła obejrzeć przezabawne scenki z wymiarem ekologicznym rzecz jasna. Mamy bez problemu wcieliły się w bohaterów znanej i lubianej przez dzieci bajki. Zgromadzona publiczność nie raz nagradzała występ gromkimi brawami, co tylko motywuje panie do dalszej działalności.. – Spektakl się udał bez dwóch zdań. Publiczność dopisała. Zebraliśmy pieniądze co powoduje, że jesteśmy bardzo szczęśliwi.  Jestem bardzo wdzięczna zarówno mamom, które wystąpiły, jak i wszystkim tym, którzy przybyli w tym dniu do domu kultury by wspomóc tę szlachetną akcję – powiedziała dyrektor przedszkola, Ewa Fiłyk.
Zebrana suma to jednak przysłowiowa kropla w morzu potrzeb rodziny Jankowiaków. Dlatego w ich imieniu apelujemy, również do mieszkańców naszego powiatu o pomoc. Wszystkie osoby zainteresowane przekazaniem dobrowolnej sumy informujemy, że pieniądze można wpłacać na konto: Fundacja Spełnionych Marzeń, ul. Oleandrów 6, 00 - 629 Warszawa ING Bank Śląski 0/Warszawa 29 1050 1025 1000 0022 7611 6304 Z dopiskiem „Dla Jonasza Jankowiaka”.

Zwykły ze mnie człowiek

Robert Wasielak
Robert Wasielak (45 l) na co dzień pracuje jako elektromonter w jednej z krotoszyńskich firm. Oprócz pracy znajduje jednak czas na aktywne udzielanie się w kole Ligi Obrony Kraju czy też sportowych spartakiadach. Jest również honorowym dawcą krwi. Ot taki z niego (nie)zwykły przypadek.
Pan Robert urodził się w Krotoszynie 27 lipca 1968 roku. Ukończył szkołę zawodową jako elektromonter. Swoje doświadczenie zawodowe zdobywał na początku w zakładach WSM, potem w LKS Ceramik. Aktualnie pracuje w jednej z większych firm w Krotoszynie. – To jest to, co zawsze chciałem robić. Wiadomo każda praca jest ciężka. Nie każdy jednak może robić to samo. Jedni pieką bułki, zostają lekarzami czy nauczycielami. Ja jestem elektromonterem – zaczyna R. Wasielak. Od lat oddaje również honorowo krew. Posiada srebrny i złoty krzyż zasługi oraz odznaczenia PCK II i III stopnia. Zgłoszony jest również jako dawca do światowej bazy szpiku kostnego. – Zaczęło się w wojsku. Potem stwierdziłem, że czemu nie robić tego cyklicznie skoro mogę komuś uratować życie – kontynuuje skromnie pan Robert.

Strzelanie to jego pasja
 

Niepokonany jak do tej pory mistrz powiatu krotoszyńskiego w strzelaniu z karabinka pneumatycznego i pistoletu ma nadzieję, że kiedyś trafi na godnego przeciwnika, z którym rozpocznie ostrą rywalizację. Przygoda rozpoczęła się kilkanaście lat temu na spotkaniu w LOK. – Tak zostało do dzisiaj. Spotykamy się wszyscy na wspólnych spotkaniach co drugą środę o godz. 18.00 na strzelnicy LOK na terenie byłej jednostki wojskowej. Mało osób wie, że w ogóle tam istnieje, a w tamtym roku stuknął już jej jubileusz 15-lecia – mówi pan Robert. Jego rekord to 94 pkt na 100 pkt możliwych w strzelaniu z broni pneumatycznej. Z dumą pokazuje swój ulubiony puchar i medale, które kolekcjonuje. – Moja żona i dzieci często się ze mnie śmieją, że taki stary, a chce mi się w to bawić. Ja twierdzę jednak, że warto mieć w życiu pasję. Wtedy życie nie jest nastawione tylko i wyłącznie na zwykłą konsumpcję i szarość. Fajnie jest czasami się spotkać. Razem w zdrowej rywalizacji spędzić czas. Oderwać się od codziennej pracy – wylicza korzyści nasz bohater.

Zostałem prezesem, ale nie w tym rzecz
 

Dokładnie 17 stycznia na zebraniu koła LOK pan Robert został prezesem tego koła zastępując na tej funkcji długoletniego prezesa Jerzego Zawieję. Jak sam przyznaje to dla niego duże wyróżnienie i mobilizacja do dalszej ciężkiej pracy na rzecz LOK. – Po 17 latach pan Jerzy odszedł. Został jednak honorowym członkiem naszego koła. Przede mną teraz mnóstwo pracy, z którą jednak myślę, że sobie poradzę. Nasze koło działa dość prężnie chociaż mało się o nim pisze. Zamierzamy organizować w miarę możliwości imprezy strzeleckie dla młodzieży oraz strzelanie okolicznościowe. Myślę też aby w lutym uczcić 15-lecie istnienia naszej strzelnicy. Kto wie być może pojawi się nawet Renata Mauer, która była na otwarciu tego obiektu (polska strzelczyni, specjalistka w strzelaniu z karabinu pneumatycznego i karabinu kulowego z trzech postaw, dwukrotna mistrzyni olimpijska, trzykrotna medalistka mistrzostw świata – przyp. red.) – kończy nowy prezes.

Aktywny również w spartakiadzie
 

W tym roku rozpocznie się również cykliczna, 42 już spartakiada sportowa, nad którą nasza gazeta objęła patronat. Bierze w nim udział ponad setka uczestników z różnych firm powiatu krotoszyńskiego. – To najstarsza tego typu impreza w Polsce. Dawniej bardziej zakładowa. Teraz wymogi nie są już takie sztywne – mówi pan Robert, który w 2012 roku zajął 6 miejsce indywidualnie, a 2 miejsce wspólnie z kolegami z firmy Gabi-Plast. – Co roku jest mnóstwo konkurencji począwszy od gier typu szachy i warcaby, poprzez trójbój lekkoatletyczny, moje ulubione – strzelanie, a także pływanie, ringo czy siatkówka. Mało propagowana spartakiada przyciąga osoby do 45 lat oraz tych, którzy już ukończyli ten wiek – kontynuuje pan Robert. Jego zdaniem aktywność sportowa w każdym wieku ma sens ponieważ pozwala na zdrowe spędzanie czasu wolnego, a przede wszystkim na rywalizację, która jest motorem napędowym nawet w wieku po czterdziestce. – Niektóre osoby są dla mnie naprawdę autorytetami. Pokazują, że można wiele osiągnąć w swoim wieku, a sprawności to mógłby nie jeden młody człowiek im pozazdrościć. Czasami nawet rywalizacja jest bardziej zacięta niż w innych dyscyplinach sportowych. Robimy to jednak dla własnej satysfakcji i chęci dobrej zabawy – przyznaje nasz rozmówca.
Pierwsze zawody w ramach spartakiady odbędą się już w marcu. – Tradycyjnie będą to szachy i warcaby. Potem kolejne konkurencje – kończy uśmiechnięty R. Wasielak.
O imprezach w ramach spartakiady będziemy informować na bieżąco na łamach naszej gazety. Każdy będzie mógł również przeczytać odpowiednie relacje z ich przebiegu.

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK

Uczniowie ZSP nr 3 wyróżnieni

9 stycznia we Wrześni odbyły się wojewódzkie eliminacje XVIII ogólnopolskiego turnieju na najlepszego ucznia w zawodzie cukiernik i piekarz. Dwójka uczniów ZSP nr 3, Justyna Zmyślona oraz Krzysztof Kamieński, zdobyli kolejno piąte i czwarte miejsce. To duże wyróżnienie w tym prestiżowym konkursie.

Turniej składał się z dwóch etapów. Najpierw młodzież rozwiązywała godzinny test sprawdzający wiedzę technologiczną. Następnie brała udział w części praktycznej gdzie do wykonania mieli kilka zadań. Cukiernicy musieli wykonać m. in.: tort jednopiętrowy, trzy rodzaje ciastek bankietowych po 10 sztuk, dwa rodzaje figurek marcepanowych po 2 sztuki i napis okolicznościowy z czekolady. Piekarze natomiast mogli popisać się plecionkami, chlebem zwykłym, bułkami poznańskimi, chałkami czy rogalami.
Uczestników oceniała komisja, w której zasiedli światowej sławy mistrzowie cukiernictwa: Mieczysław Chojnowski – Mistrz Świata w Cukiernictwie, Michał Doroszkiewicz – Mistrz Świata Młodych Cukierników, Paweł Mieszała – Mistrz Polski Cukierników, a także technolodzy: Zbigniew Pokrant z firmy „Zeelandia” i Maciej Schmidt z firmy „Credit”.
Dwójka reprezentantów powiatu krotoszyńskiego zajęła kolejno: Justyna Zmyślona – V miejsce, a Krzysztof Kamieński – IV miejsce. Justyna to uczennica drugiej klasy Zasadniczej Szkoły Zawodowej w zawodzie cukiernik, a Krzysztof to uczeń trzeciej klasy Zasadniczej Szkoły Zawodowej w zawodzie piekarz. Do części pisemnej przygotowywani byli przez Mariolę Kaczmarek. Natomiast do części praktycznej młodzi rzemieślnicy szkoleni byli przez swoich pracodawców. Justyna szlify cukiernicze pobiera w „Cukierni Kaczyńscy” w Krotoszynie, natomiast Krzysztof uczy się zawodu w „Piekarni Wieczorek” w Sulmierzycach.
Przypomnuijmy, że rok temu w tym samym konkursie szkoła cieszyła się już z wyróżnienia. Wtedy trzecie miejsce zajął tam Rafał Jamry w zawodzie kucharz.

niedziela, 20 stycznia 2013

Kultura i sport dofinansowane

OSP Kobylin
11 stycznia rozstrzygnięto otwarty konkurs na realizację zadań publicznych z zakresu kultury i kultury fizycznej w gminie. W sumie przeznaczono na ten cel kwotę 63 tys. 100 zł.

Do otwartego konkursu ofert w sumie przystąpiło sześciu oferentów z zakresu szeroko pojętej kultury i sportu. Wnioski zostały złożone w wymaganym czasie do końca grudnia i większych uchybień nie miały. – Wszystkie sześć ofert zostało pozytywnie zaopiniowanych przez komisję i uzyskały dofinansowanie. Z roku na rok widzimy większe zainteresowanie jeżeli chodzi o potrzeby finansowe danych instytucji i stowarzyszeń. W tym roku wszyscy wnioskowali w sumie o kwotę ponad 80 tys. zł. Udało się rozdysponować sumę 63 tys. zł. To i tak sporo biorąc pod uwagę szczupłość gminnej kasy– tłumaczy Paweł Wasielewski odpowiedzialny w gminie za sprawy związane z kulturą i sportem.
Największą kwotą bo aż 48 tys. 500 zł obdarowano Ochotniczą Straż Pożarną, która dostała sto proc. wnioskowanej kwoty. Pieniądze te spożytkowane zostaną głównie na propagowanie kultury muzycznej wśród społeczności miasta oraz rozwój orkiestry dętej. W tym również łapie się edukacja młodzieży pod kątem gry na instrumentach.
Kobylińskie Towarzystwo Kulturalne na podtrzymywanie tradycji narodowej i lokalnej oraz ochronę i popularyzację zbiorów bibliotecznych otrzymało kwotę 3 tys. zł. Tyle samo otrzymało stowarzyszenie „Kuklinów” na cieszącą się dużą popularnością cykliczną już imprezę pn. „Kawoły i skecze najlepsze w powiecie”. Wniosek opiewał w sumie na kwotę 4,3 tys. zł, ale dobre i to bo to przecież realne pieniądze. 4 tys. zł na popularyzację i organizację gir planszowych otrzymało z kolei kobylińskie towarzystwo gry w karty i gier planszowych – Baśka. Najmniej pieniędzy przeznaczono na LOK Kobylin, który wnioskował o 2,4 tys. zł i tyle pieniędzy dostał oraz stowarzyszenie na rzecz rozwoju dzieci i młodzieży Juwenis, któremu z wnioskowanej kwoty 19,480 tys. zł obcięto dotację do 2,2 tys. zł.
Jak twierdzi jednak P. Wasielewski wszystkie podmioty w przeciągu całego roku zawsze mogą jeszcze starać się o dodatkowe pieniądze. – W miarę możliwości oczywiście na jakieś działania będziemy się starali coś tam jeszcze przekazywać, ale wiadomo, że są to często środki nieosiągalne – kończy urzędnik.

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK

Gospodarczy boom

Dariusz Obal
2012 rok w gminie upłynął pod katem wydawania pozytywnych decyzji z zakresu inwestycji gospodarczych. Wiele firm już w tym roku ma szanse na rozpoczęcie budowy swoich obiektów, co oczywiście wiąże się bezpośrednio z rozwojem Zdun. – To oczywiście nowe miejsca pracy oraz silny zastrzyk dla gminnej kasy – informuje wice burmistrz, Dariusz Obal.

Dawniej Zduny znane były w Polsce i świecie z bardzo dobrze prosperującej cukrowni, która jak stwierdził w jednym z wywiadów Roman Fórmański (wieloletni pracownik cukrowni – przyp. red.) rozwinęła mocno gminę i zapewniała jej ciągły byt pod katem różnego typu inwestycji. Dziś po dawnej świetności pozostał już tylko plac buraczany, który z burakami niewiele ma jednak wspólnego. Obecnie odbywa się tam detaliczna sprzedaż węgla jednej z większych firm na terenie gminy, która próbuje wciąż zaadoptować ten teren na działalność, stricte, związaną z węglem. Mowa oczywiście o spółce BM Kobylin, która jest różnie postrzegana przez opinię publiczną. Dla jednych to miejsce pracy, dla innych, jak mieszkańców osiedla Madalińskiego, uciążliwy sąsiad ze względu na pylenie pyłu węglowego, który nie pozwala im normalnie funkcjonować.
Jak by jednak nie patrzeć dochody z tytułu działalności spółki są dla gminy odczuwalne. – W tym roku otrzymaliśmy od spółki 1,5 mln zł z tytułu podatku. Wobec gminy są zatem wiarygodnym płatnikiem. Jeżeli chodzi o samą działalność to wiadomo, że są przeciwnicy i zwolennicy tego, żeby firma działała dalej na terenie cukrowni. Z tego co wiem odbywa się tam sprzedaż detaliczna, a sama firma wystąpiła jeszcze raz o ponowną zmianę użytkowania placu na działalność węglową. Dokładnie chodzi o zmianę sposobu użytkowania istniejącej zabudowy magazynowej na skład, przeładunek węgla wraz z linią sortowania węgla – informuje wice burmistrz gminy, Dariusz Obal. Sami zainteresowani niejednokrotnie też to podkreślali. – Myślimy o spotkaniu z mieszkańcami. Ostatnio z rożnych przyczyn nie doszło ono do skutku. Jeszcze raz przedstawimy jak widzimy naszą działalność. Nie będzie ona w takim stopniu jak do tej pory. Będzie to tylko ilość detaliczna także nie powinna nikomu przeszkadzać. Staramy się o odpowiednie zezwolenia itd. Na spotkaniu przedstawimy mieszkańcom wszystkie warianty poprawy naszej działalności na tym terenie. – mówi Marcin Bartczak z BM Kobylin.

Kruk, Karcher i elektrownia już są
 

Biogazownia ma powstać w tym roku
Firma Kruk Transport powstała w 1995 roku. Założycielami i właścicielami firmy są Danuta i Zbigniew Kruk. Znajduje się ona na ulicy Kobylińskiej i od lat daje miejsca pracy mieszkańcom gminy. Dzisiaj zasięg działalności firmy to usługi transportowe świadczone na terenie Polski, Skandynawii, Europy Środkowej, krajów nadbałtyckich i krajów Europy Zachodniej. Firma dysponuje 52 wysokotonażowymi zestawami pojazdów. Przedsiębiorstwo świadczy usługi transportowe w zakresie przewozów towarów na rynku polskim i zagranicznym. – To firma, która od lat zasila kasę gmina na podobnym poziomie jak BM Kobylin. Zawsze również możemy liczyć na właściciela firmy, który bardzo często użycza nam swój sprzęt przy okazji organizacji jakichś imprez czy też doraźnej pomocy. Teraz jak jest zimno to nawet własnym sprzętem pracownicy odśnieżają ulicę obok firmy,. Mieszkańcy mają zatem wymierne korzyści – mówi D. Obal.
Oprócz tej firmy w minionym roku powstały inne firmy, które już działają na terenie gminy. W Chachalni powstała firma F.H.U BUBU-KAR, która prowadzi działalność związaną z serwisem i pełnym warsztatem urządzeń myjących typu karcher. Na ulicy Polnej w Zdunach z kolei, Piotr Pospiech otworzył dobrze prosperujący warsztat mechaniczno-wulkanizacyjny. – Branże są naprawdę zróżnicowane, ale głównie mocny akcent stawiany jest na gospodarkę ekologiczną i rolniczą – kontynuuje wice burmistrz. Za przykład podaje powstały niedawno pierwszy w powiecie wiatrak, który za jakiś czas ma mieć swój pierwszy rozruch. – Jak na razie powstała jedna elektrownia wiatrowa o mocy 1 MW. Całość realizowała firma z Bochni. Wykonała również we własnym zakresie drogę dojazdową i naprawiła zniszczoną nawierzchnię wskutek używania ciężkiego sprzętu. Niebawem ma ruszyć. O wpływach do gminnej kasy ciężko jest na razie cokolwiek powiedzieć, ale jakieś tam będą – kontynuuje D. Obal. Wiadomo, że firma już stara się o budowę kolejnego wiatraka na terenie pola w Konarzewie.

Kebab i biogazownia w tym roku?
 

Najważniejsze jednak firmy maja powstać w tym roku. Pierwszą ma być zakład przetwórstwa mięsnego tureckiej spółki Euro Doner.  Zostanie on wybudowany na ul. Jutrosińskiej, na terenie pomiędzy dawną cukrownią, a zakładem BM Kobylin. – Z tego co wiem to trwa już ostatni etap czyli wydanie pozwolenia na budowę. Jeszcze w tym roku zapewne budowa ruszy – mówi wice burmistrz. W podobnym tonie wypowiada się członkini zarządu spółki Euro Doner Poland, Katarzyna Pospiech. – Projekt inwestycji już jest, decyzja o warunkach zabudowy też. Aktualnie uzupełniliśmy tylko kilka rzeczy i czekamy na pozwolenie na budowę ze starostwa. Myślę, że to kwestia dwóch, trzech miesięcy.
Opinię publiczną bulwersuje tylko fakt tzw. uboju rytualnego. Turecki przedsiębiorca Omer Akyuz chciałby w Zdunach produkować żywność zgodnie z zasadami halal.  Koran zakazuje bowiem m.in. spożywania krwi i mięsa wieprzowego oraz wymaga, aby zwierzęta ubijano w sposób rytualny, nie po ogłuszeniu. Z tego powodu kwestionuje się go, głównie w Europie, jako niehumanitarny.– Ludzie zawsze będą podzieleni, ale jak niejednokrotnie rozmawiałem z prezesem to zapewniał, że zatrudni nawet 50 mieszkańców gminy także myślę, że przedwcześnie jest tutaj mówić czy będzie bojkot ich działalności czy tez nie – uspokaja D. Obal.
Już w ubiegłym roku natomiast informowaliśmy o powstaniu przechowalni warzyw i owoców, która miała powstać przy ulicy Kobylinskiej. Niestety z powodów niezależnych od inwestora prace będą kończone dopiero teraz. – Z tego co wiem to pojawiły się problemy z linią energetyczną, która tam przechodzi. Prace maja być wznowione dopiero teraz. Z resztą to nie jedyna inwestycja państwa Motławskich. Planują również budowę w tym miejscu biogazowi rolniczej o mocy 1 MW oraz salonu sprzedaży maszyn rolniczych z warsztatem naprawczym – informuje D. Obal. Wszystko wskazuje na to, że na ulicy Kobylinskiej może powstać prawdziwe centrum rolnicze Motławskich. – W starostwie poinformowali nas, że rozpatrywane jest teraz pozwolenie na budowę. Także praktycznie i kebab i biogazownia będą powstawać równocześnie – kontynuuje wice burmistrz. Wszystkie obiekty należeć będą do grupy producentów rolnych z firmy M&D Warzywa Wielkopolskie, z siedzibą w Zdunach przy ul. Kolejowej 42. Jak poinformował nas jej prezes, Mateusz Motławski, to inwestycje, pozwalające na opanowanie rynków zbytu w całej Polsce. – To duże pieniądze. Sama przechowalnia to koszt ponad 20 mln zł. Zatrudnienie w firmie może znaleźć nawet kilkadziesiąt osób – informuje M. Motławski.
 

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK

Ile tak naprawdę zarabia belfer?

Sławomira Fedorowicz
W środę, 16 stycznia, podczas komisji społecznej w starostwie wiele miejsca poświecono sprawozdaniu z analizy wysokości średnich wynagrodzeń nauczycieli na poszczególnych stopniach awansu zawodowego w szkołach i placówkach prowadzonych przez powiat. – Ile tak naprawdę zarabia nauczyciel w szkołach ogólnodostępnych, a ile w specjalnych? Pytam o to co rok. I nigdy odpowiedzi nie otrzymałam – pytała Sławomira Fedorowicz.

W minionym roku z przeprowadzonej analizy poniesionych przez powiat wydatków na wynagrodzenia nauczycieli w szkołach i placówkach powiatu w odniesieniu do wysokości średnich wynagrodzeń określonych w Karcie Nauczyciela oraz średniorocznej struktury zatrudnienia nauczycieli na poszczególnych stopniach awansu zawodowego wynika, że nauczyciele szkół i placówek prowadzonych przez powiat w każdej grupie awansu zawodowego osiągnęli wysokość średnich wynagrodzeń ponad poziom. – Nauczyciele nie otrzymają wskutek tego jednorazowego dodatku uzupełniającego. Osiągnięcie średnich wynagrodzeń ponad poziom spowodowane jest w szczególności: liczbą realizowanych przez nauczycieli podległych jednostek godzin ponadwymiarowych oraz prowadzeniem przez powiat dużej liczby jednostek szkolnictwa specjalnego w stosunku do ogólnej liczby prowadzonych jednostek. Wciąż jednak ponad 1 mln zł idzie na oświatę tylko i wyłącznie pod kątem wynagrodzeń, chociaż możemy zauważyć mały spadek  – mówiła Barbara Jakubek odpowiedzialna za oświatę w starostwie.
Taki stan rzeczy zadowolił radnego Janusza Baszczyńskiego, który wyraził swoją aprobatę. – Cieszy mnie fakt, że nie musimy dokładać do nauczycieli. Wierzymy w to, że pieniądze, które przekazujemy są przekazywane za konkretną i ciężka pracę tych osób. Cieszę się również z tego, że co roku godziny ponadwymiarowe kurczą się i miejmy nadzieję, że tak będzie – mówił radny. Mniej entuzjazmu wykazała radna S. Fedorowicz, która stwierdziła, że kwoty średnich wynagrodzeń nauczycieli są nierealne ponieważ nie pokazują ile tak naprawdę zarabia dany nauczyciel szkoły czy placówki prowadzonej przez powiat. – Te dane są naprawdę wysokie. Obejmują bowiem średnią zarobków nauczycieli ze szkół ogólnodostępnych, nauczycieli szkół specjalnych, którzy maja odpowiednie dodatki i dodatkowo pensje dyrektorskie. Kwota znowu pójdzie do prasy i będą ludzie mówić, że nauczyciele zarabiają Bóg wie ile. Ja mogę pokazać swój wycinek jako nauczycielka mianowana i się przekonacie, że wcale tak pięknie nie jest – mówiła radna. Zwróciła się również do B. Jakubek o przedłożenie na kolejne spotkanie komisji wyliczenia szczegółowego z uwzględnieniem osobno nauczycieli szkół ogólnodostępnych i placówek specjalnych. – Nie ma średnich wynagrodzeń dla szkół specjalnych i ogólnodostępnych. Nie można tego rozdzielać – mówiła jawnie skonsternowana kierownik. – Ale ja proszę tylko o wewnętrzne wyliczenie na osobnym druku bez nazw placówek itd. Co roku z reszta o to proszę – mówiła radna Fedorowicz. B. Jakubek jednak nie bardzo wiedziała o co chodzi radnej. Na to nie wytrzymał Andrzej Piesyk, który sprawę uciął krótko. – Czy to jest takie trudne żeby wyliczyć ile zarabia nauczyciel szkoły ogólnodostępnej, a ile pracujący w placówce specjalnej. Myślę, że nie. Radna prosi tylko o to żeby pokazać jak te średnie wyglądają na poszczególnych stopniach awansu w danych placówkach u nas. Macie to zrobić i już – mówił radny. S. Fedorowicz dodała bez ogródek: - Pani udaje, że mnie nie rozumie czy nie? Ostatecznie B. Jakubek zobligowała się do przedstawienia takiego wyliczenia podczas kolejnego spotkania radnych.

Wysokość średnich wynagrodzeń nauczycieli w powiecie
od 1 września do 31 grudnia 2012 roku

Nauczyciel stażysta              2.717,59
Nauczyciel kontraktowy      3.016,52
Nauczyciel mianowany        3.913,33
Nauczyciel dyplomowany    5.000,37

(kwoty w zł/brutto)

Kolędowali najlepsi

Scenografia w kinie „Świt” zrobiła wrażenie na wszystkich
12 stycznia w sali kina „Świt” odbył się gminny konkurs kolęd i pastorałek. Wzięło w nim udział dwudziestu uczestników, którzy wcześniej wygrali swoje kategorie w konkursach przedszkolnych i szkolnych. Tym samym zakończono w Kobylinie kolędowy czas.

Pięknie przystrojona sala kobylińskiego kina przyciągnęła liczne grono odbiorców, którzy jeszcze raz mogli poczuć magię świątecznego czasu, który nieubłagalnie już za nami. Na początek konkursu wystąpili zwycięzcy poprzedniej edycji konkursu: Natalia Sibera i Martyna Maćkowiak z pionu klas IV-VI, którzy zaśpiewali pastorałkę pt. „Kościółek na górce”. Po tym akcencie przystąpiono do odsłuchań tegorocznych laureatów przedszkolnych i szkolnych eliminacji.
Dzieci rywalizowały w kategoriach: przedszkolaki, uczniowie klas I-III oraz uczniowie klas IV-VI. Oceniało je czteroosobowe jury, w którym znaleźli się: proboszcz parafii Matki Bożej przy Żłóbku, Serafin Sputek oraz muzycy: Ireneusz Nelle, Stanisław Szelągowski i Łukasz Maćkowiak. Młodzież prezentowała różne kolędy i pastorałki, a poziom był bardzo zróżnicowany. Zwyciężyli oczywiście najlepsi, których podajemy poniżej. Wręczono także dwie nagrody specjalne. Ojciec Serafin Sputek przyznał ją najmłodszej uczestniczce konkursu – Katarzynie Twardowskiej, która zgarnęła również drugą nagrodę specjalną, ufundowaną przez burmistrza Bernarda Jasińskiego.
Konkurs jak co roku zorganizował Zespól Szkoła Podstawowa im. Juliana Tuwima i Przedszkole w Kobylinie.

Pierwsze „trójki” w konkursie:
Przedszkola:
1.Wiktoria Skiba, Nikola Nowacka i Aneta Szymańska   
2.Maksymilian Siepa i Amelia Szyrner            
3.Adam Jarus                            
Klasy I-III:
1.Zuzanna Płaczek                        
2.Dawid Małecki                        
2.Nadia Jeszkowska                         

3.Aleksandra Nowacka i Jakub Siepa            
Klasy IV-VI:
1.Aleksandra Małecka                    
2.Katarzyna Płaczek                       
3.Zuzanna Robakowska                   

Filmowo w bibliotece

Młodzież ferie spędziła udanie
W ramach ferii zimowych w dniach 16-18 stycznia w rozdrażewskiej bibliotece odbyły się zajęcia pn. „Ferie z filmem”. Chętna młodzież mogła obejrzeć trzy filmy, które na długo pozostaną w ich pamięci.

Frekwencja na każdym seansie to  średnio 15 osób głównie gimnazjalistów i uczniów liceum. To i tak sporo ponieważ mała biblioteka większej ilości raczej by nie pomieściła. W pierwszy dzień młodzież mogła obejrzeć film pt. „Max Minski i ja” w reżyserii Anny Justice. – Podobał mi się ten film. Pokazuje coś z czym młodzi ludzie mogą sami się zderzyć. Połączenie ambicji głównej bohaterki i jej pasji do nauki z innymi uczniami, którzy niekoniecznie chcą się uczyć to obrazek, z którym również my się zderzamy – mówi jedna z uczestniczek zajęć – Agnieszka.
Oprócz tego filmy w kolejne dni młodzież mogła zobaczyć jeszcze dwa inne ciekawe filmy. Dynamiczny kolaż filmu animowanego z wideo-dziennikiem 21-letniej Thembi z Republiki Południowej Afryki, która zachorowała na wirusa HIV w wieku 17 lat oraz głośny film, nagrodzony Oscarem – „Przeznaczone do burdelu”. - Po każdym filmie odbywała się dyskusja. Młodzież bardzo chętnie angażowała się w burzę mózgów, a wnioski wyciągane z filmów były naprawdę dojrzałe i wnoszące wiele do światopoglądu młodych odbiorców. Taki mini DKF zorganizowaliśmy po raz drugi. W ubiegłym roku było również duże zainteresowanie młodych ludzi i dlatego w tym roku postanowiliśmy kontynuować spotkania z filmem. Filmy otrzymaliśmy od Centrum Edukacji Obywatelskiej. Zainteresowanie młodych ludzi taką formą spotkań kulturalnych spowodowało, ze myślimy o stałych spotkaniach DKF – podsumowała dyrektorka, Alicja Banaszek.