wtorek, 11 września 2012

Kto tu kogo robi w trąbę?

Nie zawsze potrzeby są realne.
Mirosław W. Z Krotoszyna jest bezrobotny. Nie ma żadnej renty, ani zasiłku. Dodatkowo na początku sierpnia uległ wypadkowi, w którym złamał żebro. Nie może podjąć pracy. Zgłosił się zatem do Miejsko-Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w której poprosił o pomoc. Otrzymał bony żywnościowe na kwotę 60 zł. Za jakiś czas znów tam wrócił. Pomocy jednak nie uzyskał.

Historia Mirosława W. (50 l.) jest smutną historią. Może warto tylko napisać, że los nie był dla niego łaskawy. W jednym roku pan Mirosław stracił matkę i żonę. Mężczyzna nie radzi sobie życiowo. Ma, nota bene, mieszkanie na ulicy Kobylińskiej, ale co z tego skoro nie potrafi znaleźć sobie pracy. –Jestem schorowany i ciężko jest mi znaleźć pracę w Krotoszynie. Właściwie nie wiem co chciałbym robić. Potrafię wiele rzeczy. Ostatnio imam się różnych fuch, ale teraz ze względu na pęknięte żebro nic nie mogę robić, a jeść coś trzeba – mówi nasz rozmówca.
Na początku sierpnia, jak twierdzi pan Mirosław, robił porządki w domu i niefortunnie podczas zawieszania firanek spadł z parapetu i uderzył w szafkę w ten sposób, że złamał żebro. Hospitalizacja trwała cztery dni, na co przedstawił w redakcji dowody w formie wypisu ze szpitala. Bez grosza przy duszy udał się do MGOPS w Krotoszynie. – 13 sierpnia dostałem 60 zł w bonach. Na jakiś czas starczyło, ale teraz nie mam już nic. Poszedłem więc drugi raz. Pani była nieuprzejma i powiedziała, że następne pieniądze mogę dostać dopiero 12 września. To kawał czasu. Co mam zrobić? Czy tak powinno się pomagać ludziom? Dla żulerni mają pieniądze, a dla takich jak ja już nie – żalił się mężczyzna.
Skontaktowaliśmy się z kierownikiem sekcji pomocy środowiskowej, która tłumaczy całą sytuację. – Pan Mirosław jest nam dobrze znany. Chciałabym tylko dodać, że ten pan ma problem z alkoholem i w takim stanie przyszedł do nas. Faktycznie 13 sierpnia otrzymał od nas pomoc. Natomiast później już nie, ponieważ nie potrafił udokumentować dalszego leczenia wskutek odniesionych obrażeń. Obowiązują nas przepisy i procedury, których musimy się trzymać – mówi Lidia Pawłowska. Dodaje jednocześnie, że MGOPS chciał w tym dniu mężczyźnie pomóc, ale ten z niej nie skorzystał. – W pewnym momencie powiedział, że potrzebuje pieniądze na leki. Powiedziałam mu żeby dał receptę, albo spisał jakie leki potrzebuje i poczekał, a pracownica pójdzie do apteki i mu je kupi. On jednak tylko się obruszył i wyszedł – kontynuuje kierownik.
Dowiedzieliśmy się również, że pan Mirosław ostatnio nie zamieszkuje sam. Przebywa u niego również kobieta, z którą w ostatnim czasie zasnął w upojeniu alkoholowym i omal nie spalił mieszkania. Pisaliśmy o tym w jednym z wcześniejszych numerów. – Takich ludzi jak pan Mirosław niestety nie brakuje. Chcemy im pomagać, ale w ramach zdrowego rozsądku i realnych potrzeb. Te naszym zdaniem, takimi nie są. Zobaczymy co będzie 12 września kiedy do nas wróci. Nie jest bowiem ani zarejestrowany jako bezrobotny, ani z tego co wiemy nie szuka żadnej pracy. Do lekarza też raczej ma nie po drodze bo na ostatnie zaświadczenie czekaliśmy bardzo długo. – kończy L. Pawłowska.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz