Tym razem K. Stasiak odpadł już w eliminacjach |
Mistrzostwa Europy BJJ 2013 to trzecia, największa tego typu impreza na świecie. Zawsze przyciąga liczne grono najlepszych na świecie zawodników. Nie inaczej było tym razem. Mistrzostwa gościły łącznie ponad 2 tysiące fighterów w różnych kategoriach wiekowych. Trener koźmińskiego kluibu leciał do Lizbony w kat. brązowych pasów, jako weteran w wadze 88,3 kg. Wcześniej już tryumfował tam wielokrotnie przywożąc od 1999 roku w sumie cztery medale: złoty, srebrny i dwa brązowe. Nie bez kozery wychodził do swojej pierwszej walki eliminacyjnej jako pewniak. Jego przeciwnikiem był zawodnik z Rosji. K. Stasiak cały czas kontrolował pojedynek, ale nie potrafił w żaden sposób zdobyć żadnego punktu. Z resztą jego rywal podobnie. Przy stanie 0:0 sędzia główny pojedynku wskazał na zwycięstwo przeciwnika. - W walce eliminacyjnej przegrałem tak naprawdę wygraną walkę. Przy stanie 0:0 sędzia wskazał na wygraną mojego przeciwnika, pomimo większej aktywności z mojej strony w całej walce. Z sędzią się jednak nie dyskutuje. Na pocieszenie dodam, że ten zawodnik wygrał później kategorię open weteranow. Dla mnie to największa porażka w mojej karierze. Chciałem dobrze wypaść, a zawiodło doświadczenie. Do teraz nie mogę się pogodzić z tą myślą, że tak frajersko przegrałem, ale taki jest sport. Czasami trzeba zrobić krok w tył, żeby następne były do przodu. Myślę, że z tej porażki wyciągnę odpowiednie wnioski na mój dalszy rozwój w BJJ – relacjonuje K. Stasiak.
W Lizbonie wystartował również jeden z podopiecznych trenera Stasiaka – Dominik Chmiel w kat. purpurowych pasów wagi 88,3 kg. - Niestety on tez musiał uznać wyższość przeciwnika. Został poddany przez duszenie zza pleców. Pomimo nieudanego wyjazdu myślę, ze start w tak prestiżowej imprezie dal nam nowe doświadczenia. Przede wszystkim, trzeba walczyć do końca. Nigdy się nie poddawać i wierzyć w swoje umiejętności. Chciałbym tez serdecznie podziękować ludziom, którzy pomogli mi w realizacji tego wydarzenia. Dziękuję burmistrzowi Koźmina, który wspomógł nas finansowo, Robertowi Dzwoniarkowi, który wspomaga nasz klub w logistycznych przedsięwzięciach. Chłopakom z maty w Koźminie i w Gorzowie, którzy dojeżdżali na treningi żeby forma była jak najlepsza, wszystkim bliskim i znajomym, którzy w nas wierzyli, a tym którzy nam źle życzyli również dziękujemy, w końcu to też życzenia. Mam nadzieje, ze zdrowia i zapału do treningów starczy, by pojechać tam za rok i odebrać to, co miało być moje, czyli upragnione złoto. Wierzę, że tego dokonam – zakończył trener „Pretorian”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz