poniedziałek, 11 lutego 2013

Szacunek tak, ale z obu stron

Chcemy tylko spokoju - mówi pan Janusz
Janusz Tomasik (63 l.) jest mieszkańcem Domu Pomocy Społecznej w Baszkowie już czwarty rok. Zgłosił się do naszej redakcji twierdząc, że kierownictwo ośrodka uwłacza jego godności osobistej. – Od dwóch lat nie jestem ubezpieczony. Ciągle tylko karzą dopłacać mi do pobytu tutaj. Do tego zabrali mi kupiony przeze mnie telewizor i wieżę stereo, a ja chcę tylko choć trochę poczuć się tutaj jak w domu – mówi mieszkaniec.

Pan Janusz trafił do DPS-u ze schroniska św. brata Alberta we Wrocławiu. Jest mieszkańcem już czwarty rok i jak twierdzi z miesiąca na miesiąc jest coraz gorzej. - Jestem schorowanym człowiekiem. Cierpię na osteoporozę i mam cukrzycę drugiej grupy. Do tego amputowano mi jedną nogę. Mimo tego, chę normalnie żyć, a tutaj tak nie można. Jedzenie jest koszmarne, a odziałowe wiecznie maja pretensje o wszystko. Płacę ponad 3 tys. miesięcznie za pobyt tutaj, a nie mam żadnej swobody. Chcę tylko świętego spokoju z ich strony – mówi J. Tomasik.

Poszło o telewizor
Pewnego dnia pan Janusz zakupił na pobliskich wystawkach telewizor marki “Grundig” oraz wieżę stereo żeby móc słuchać muzyki. – Ten telewizor co mamy w pokoju psuje się, a dodatkowo nie ma pilota, a w moim stanie ciężko jest wstawać i co jakiś czas zmieniać kanał. Do tego ma niemieckie menu. Kupiłem nowy telewizor. Kierownik wpadł i mi go zabrali. Z resztą tak robią i z innymi mieszkańcami tłumacząc, że nie będziemy tutaj zagracać pokojów niepotrzebnym sprzętem – kontynuuje mężczyzna. Obecny przy rozmowie kolega pana Janusza dodaje, że często coś im ginie. – Jak byłem na urlopie to jak wróciłem nie miałem ani obrusu, ani dywanika. Jak spytałem co się z tym stało okazało się, że dali to do prania. Minęło już kilka miesięcy, a rzeczy do mnie nie wróciły – mówi Zdzisław Ćwik.
Panowie twierdzą, że po prostu minimalizm jaki panuje w pokojach uwarunkowany jest niechęcią personelu do sprzątania. – Pewnie lepiej jest przetrzeć podłogę z kafelek niż odkurzyć dywanik prawda? Kiedy zgłosiliśmy się do dyrektora to on stwierdził, że o niczym nie wie i że to problem kierownictwa. Tylko, że kierownik czuje się jak Bóg tutaj razem z innymi. Są wobec nas wulgarni i traktuja nas jak w jakimś więzieniu. Czujemy się zastraszeni i zaszczuci – kontynuuje  J. Tomasik.
Kolejny problem to ciągłe dopłacanie za pobyt w ośrodku. – Muszę brać “Diaprel” na cukrzycę. W wykazie leków figuruje jako lek bezpłatny i tak też wypisuje mi go lekarz rodzinny. Tymczasem co miesiąc muszę dopłacać do tego leku to jak to jest? – kończy nasz rozmówca.

Żyje kosztem innych mieszkańców
Skontaktowaliśmy się z kierownikiem ośrodka, który ustosunkował się do stawianych przez pana Janusza zarzutów. Okazuje się, że mieszkaniec od marca 2011 do czerwca 2011 i następnie od czerwca 2012 roku do chwili obecnej nie płaci pełnej odpłatności za pobyt w ośrodku. – Na początku pobytu p. Janusza w DPS w Baszkowie współpraca układała się bardzo dobrze, p. Janusz często i chętnie uczestniczył w zajęciach terapii zajęciowej i wydarzeniach kulturalno-oświatowych. Problemy zaczęły się od kiedy p. Janusz uzyskał spłatę majątku dorobkowego z byłego małżeństwa i na tej podstawie MOPS Wrocław zmienił decyzję o odpłatności i wstrzymał wypłatę zasiłku stałego ze względu na otrzymywany dochód z tytułu w/w spłaty majątku. Pan Tomasik odwoływał się od tej decyzji, ale jak do tej pory wszystkie odwołania utrzymywały w mocy decyzję MOPS Wrocław. Początkowo pieniądze, ze spłaty majątku i zasiłek pielęgnacyjny wpływały na konto DPS-u i tam na podstawie ustawy o pomocy społecznej i pisemnej zgody p. Tomasika automatycznie potrącane było 70 proc. za jego pobyt. Aktualnie miesięczny koszt pobytu wynosi 3.060,00 zł. Potem jednak pan Janusz założył swoje własne, indywidualne konto i pieniądze od byłej żony zaczęły wpływać tam. Na konto do DPS wpływa tylko zasiłek pielęgnacyjny. Przestał płacić za pobyt i tym samym żyje teraz kosztem innych mieszkańców i wszystkich podatników. Na co i gdzie wydaje te pieniądze dokładnie nie wiemy, z obserwacji wiemy, że część tych pieniędzy pan przeznacza na papierosy i przynajmniej jeden raz Pan w stanie upojenia alkoholowego został przywieziony przez personel opiekuńczy z ogródka piwnego przy sklepie w Baszkowie do DPS – zaczyna Krzysztof Szczotka. Dodaje jednocześnie, że DPS nie posiada na chwilę obecną żadnych instrumentów prawnych żeby zmusić pana Janusza do wpłat za pobyt. – Na podstawie ustawy o pomocy społecznej część pieniędzy pokrył ośrodek pomocy we Wrocławiu, ale teraz chce zwrotu tego, co wpłacił. Sprawą egzekucji tych pieniędzy zajmuje się teraz Urząd Skarbowy w Krotoszynie. Niestety prawo nie dopuszcza możliwości wydalenia mieszkańca z DPS na podstawie uchylania się od obowiązku ponoszenia odpłatności, tym samym tacy mieszkańcy jak p. Janusz Tomasik, żyją na koszt innych mieszkańców DPS i wszystkich ciężko pracujących podatników – kontynuuje kierownik.
Jak się okazuje pan Janusz decyzją MOPS Wrocław utracił prawo do ubezpieczenia zdrowotnego finansowanego ze środków ośrodka pomocy społecznej. – U nas prawo do ubezpieczenia utracił ze względu na przekroczenie kryterium dochodowego ze względu na podział majątku z byłą żoną. Już po raz drugi mimo naszych deklaracji i chęci pomocy odmówił podpisania umowy z NFZ o dobrowolne ubezpieczenie zdrowotne, nawet mimo decyzji dyrektora oddziału wojewódzkiego NFZ o zwolnieniu z opłaty jednorazowej. My i tak robimy dla niego wiele ponieważ powinien tak na dobrą sprawę jako osoba nieubezpieczona ponosić pełną odpłatność za leki i wizyty u lekarza. Kwestia ponoszenia odpłatności za leki refundowane była wielokrotnie panu tłumaczona, ale pan nie potrafi zrozumieć, że za niektóre leki refundowane mieszkaniec musi płacić sam  – kończy K. Szczotka.

Zarzuty są bezpodstawne
Zgodnie z regulaminem DPS-u mieszkańcy mają zakaz wnoszenia na teren jakiegokolwiek sprzętu elektronicznego, który wcześniej był w użyciu. – Poprzez znoszenie zużytego sprzętu z pobliskich „wystawek” mieliśmy problem z insektami (pluskwy). Żyjemy w dość nietypowym środowisku i w sąsiedztwie mamy tzw. wystawki gdzie bardzo często jest sprzedawany zniszczony i często zużyty sprzęt, który powodował zwarcie instalacji elektrycznej. Ze względu na bezpieczeństwo sanitarno-epidemiologiczne i przeciwpożarowe  wprowadziliśmy taki zakaz. Mieszkańcy mogą mieć nowy sprzęt, ale stary niestety nie. Jeśli ktoś nie podporządkowuje się temu to sprzęt jest zabierany. Poddawany tzw. dezynsekcji i umieszczany w depozycie w budynku administracyjno-gospodarczym, który może być wydany albo tej osobie jak zechce nas opuścić, albo jakieś osobie upoważnionej przez mieszkańca z imienia i nazwiska  p. Janusz został poinformowany o takiej możliwości  – mówi kierownik. – Jeżeli chodzi o dywanik i obrus to cóż. Pan Zdzisław po prostu będąc w ciągu alkoholowym zwymiotował na nie i zabrudził odchodami fizjologicznymi do tego stopnia, że niestety nie nadawały się już do ponownego użytku – kończy kierownik.

Mieszkają tutaj różni ludzie
Obecnie w DPS przebywa 194 mieszkańców, którzy są tutaj z różnych powodów. W większości świetnie dają sobie radę integrując się z sobą i wspólnie znoszą swą starość. – Każdy mieszkaniec jest dla nas tak samo ważny. Z panem Januszem dość często rozmawiam, ale on ostentacyjnie odmawia jakiejkolwiek pomocy. Próbujemy jednak podejmować próby dotarcia do niego, bo na chwilę obecną nie wiemy o co tak naprawdę mu chodzi. Na początku swojego pobytu został zapoznany z procedurami panującymi tutaj. Wszystko zostało mu jasno i klarownie przedstawione. Wciąż próbujemy chociaż wiadomo, że do porozumienia potrzeba dwóch stron, a to na razie jest ciężko – informuje psycholog, Joanna Skopiasz. – Były już mediacje i w obecności dyrektora PCPR, Andrzeja Piotrowskiego i wiele innych spotkań, ale poza tym, że pan Janusz tylko oskarża niestety do żadnego konsensusu nie udało się dojść. Do tego dochodzą obelżywe słowa w kierunku personelu, który przecież jest po to by przede wszystkim otaczać mieszkańców opieką. My stosujemy się do regulaminu i szanujemy prawa i godność mieszkańców. W drugą stronę to bywa już różnie– dodaje K. Szczotka.
Co zatem ma zrobić pan Janusz? – Deklarował, że chce wrócić do wrocławskiego schroniska. Póki co jednak żadne pismo w tej sprawie do nas nie trafiło – kończy kierownik.

foto by P.W.PŁÓCIENNICZAK

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz