poniedziałek, 23 lipca 2012

Los nie jest dla niej łaskawy

Bogumiła z synem i córką
Powróciła do punktu wyjścia
Krotoszynianka, Bogumiła Andruszko (46 l.) w środę 18 lipca trafiła wraz z dwójką dzieci do schroniska we Wrocławiu, bo jak twierdzi została wyrzucona przez rodzinę, u której do tej pory mieszkała. – Myślałam, że są moimi przyjaciółmi. Płaciłam za pokój. Pomagałam w domu, a oni potraktowali mnie jak śmiecia – mówi rozgoryczona. – Bogusia nic nikomu nie mówiąc po prostu uciekła nie płacąc przy tym ostatniej raty za mieszkanie – odpowiadają państwo Janiakowie z Łąkocin.


Historia pani Bogumiły powinna być znana mieszkańcom Krotoszyna. Pisaliśmy o niej na łamach gazety w 2008 roku. Historia kobiety jest pasmem ciągłego cierpienia i walki o dzieci. Początkowo mieszkała na Dolnym Śląsku skąd musiała uciekać przed mężem, który ją i dzieci bił. Wskutek tego, że kobieta nie miała gdzie się podziać zabrano jej pociechy i umieszczono w domach dziecka. Wówczas miała piątkę dzieci. Pani Bogumiła odwiedzała je tak często, jak tylko mogła. Jej życie zmieniło się dopiero po uczestnictwie w znanym programie telewizyjnym „Kochaj mnie”. Na los kobiety nieobojętni okazali się właśnie państwo: Danuta i Marek Janiakowie z Łąkocin, którzy zaproponowali jej mieszkanie na ulicy Zdunowskiej w Krotoszynie. – Sędzina zdecydowała, że odda mi dzieci. Jestem szczęśliwa, że możemy być znowu wszyscy razem – mówiła wtedy pani Bogumiła. Obecnie przy matce znajduje się dwójka najmłodszych pociech: Ewa (17 l.) i Rafał (15 l.).

Myślałam, że są moimi przyjaciółmi

Problemy kobiety zaczęły się na poważnie w 2009 roku. Mimo, że otrzymuje rentę socjalną, zasiłek rodzinny i alimenty, co daje łącznie kwotę 1700-1800 zł na miesiąc, pani Bogumiła nie potrafiła nigdzie na dobre zagrzać miejsca. – Na Zdunowskiej sprzedano kamienicę i musiałam szukać czegoś innego. Mieszkałam trochę w innych wynajmowanych mieszkaniach. Ostatnio na Zaciszu u pana Dariusza Rozuma. Niestety podniósł czynsz z 400 zł na 780 zł i nie było mnie już stać. Poprosiłam więc o pomoc państwa Janiaków. Nie odmówili – relacjonuje B. Andryszko.
Od stycznia tego roku zamieszkała w domu w Łąkocinach gdzie do dyspozycji miała pokój oraz dostęp do kuchni i toalety. Dzieci uczęszczały w roku szkolnym do szkoły specjalnej w Bożęciczkach i widywała je na weekendy. – Nie było problemu póki dzieci nie było. Płaciłam 500 zł za dzierżawę oraz dokładałam się do rachunków. Do tego również gotowałam i sprzątałam. Pewnego dnia kazali mi się po prostu wynieść. Nie rozumiem tego. Traktowałam ich jak rodzinę – mówi kobieta.
Obecnie z powrotem pani Bogumiła wraz z dziećmi trafiła do schroniska na ulicy Strzegomskiej we Wrocławiu skąd, nota bene, została „wyrwana” przez rodzinę Janiaków. – Nie stać mnie na schronisko w Krotoszynie. Chcą 12 zł za dzień od osoby co daje kwotę 1000 zł na miesiąc. Nie stać mnie. Tutaj będę mieć taniej. Boję się tylko o dzieci żebym znowu ich nie straciła – kończy krotoszynianka.

Nie potrafiła się podnieść przez tyle lat

Odwiedziliśmy rodzinę państwa Janiaków, którzy są zaskoczeni takim obrotem sprawy i nie rozumieją postępowania pani Bogumiły. – Przygarnęliśmy ją. Daliśmy jej pomoc, a ona tak nam dziękuję. Niech pan spojrzy. Czego jej tutaj brakowało? – mówi pan Marek.
Faktycznie ogromny dom z wieloma pomieszczeniami robi wrażenie. Pokój, w którym mieszkała pani Bogumiła jest w stanie pomieścić trzyosobową rodzinę. Do tego wszędzie eleganckie meble i sprzęt rtv. – Mieszkała na dole, ale dostęp miała do całego domu. Bogusi nikt stąd nie wyrzucał. Sama nic nikomu nie mówiąc uciekła w środę do schroniska nie płacąc przy tym zaległych pieniędzy za mieszkanie – mówi pani Danuta. – Nie potrafiła przez tyle lat stanąć na nogi. Jest niegospodarna i tyle. Teraz wróciła do miejsca, z którego wyszła – dodaje pan Marek. Pani Bogumiła płaciła dzierżawę w wysokości 500 zł. Do tego dochodziły rachunki liczone każdorazowo na koniec każdego miesiąca. Na dzień dzisiejszy zalega ponad 500 zł.

Potrzebny jest dialog

Państwo Janiakowie nie rozumieją dlaczego w ten sposób zostali potraktowani. – Oczywiście zdarzały się scysje jak w każdym domu, ale to nie powód żeby tak postępować. Myśmy krzywdy jej nie zrobili – mówią. Problem zaczął się nasilać kiedy dzieci przyjechały do Bogumiły na wakacje. Z racji tego, że uczyły się w Borzęciczkach do tej pory były tylko na weekend. – Tłumaczyłam, że Bogusia musi coś znaleźć. Za 1700 zł śmiało można coś znaleźć. Wątpię jednak żeby tak się stało. Kto wynajmie mieszkanie osobie, która zalega za czynsz, prąd i wodę. U samego Rozuma wisi 3 tys. zł. dlatego znalazła się u nas – dodaje pani Danuta.
Mieszkanie miało być tylko okresem przejściowym dla Bogumiły. – Przyjęliśmy ją bo powiedziała nam o długu wobec Rozuma. Do tej pory go nie spłaciła więc na co poszły te pieniądze ja się pytam. – dodaje pan Marek.
Jedynym rozwiązaniem dla kobiety była zatem, zdaniem rodziny, ucieczka. Tak też zrobiła pozostawiając po sobie tylko bałagan. – Zostawiliśmy wszystko tak jak pani Bogumiła zrobiła po ucieczce stąd. Niech pani kurator z Ostrowa zobaczy i sama oceni – mówią Janiakowie. Dodają jednocześnie, że na ich pomoc pani Bogumiła nie ma już co liczyć. Ich kredyt zaufania właśnie się skończył. Zastrzegają jednocześnie, że chcieliby poważnego dialogu z kobietą ponieważ sami nie mają nic do ukrycia, a zachowanie Bogusi (bo tak ciepło ją określają) jest dla nich czymś niezrozumiałym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz