piątek, 13 lipca 2012

Pieskie życie


A ty zdychaj psie
18 kwietnia na nasypie kolejowym na drodze w kierunku Konarzewa leżał pies, który uległ najprawdopodobniej potrąceniu przez pociąg. Od zgłoszenia sprawy do poszczególnych instytucji krotoszyńskich minęło 7 godzin. Tyle czasu musiał czekać cierpiący pies na uśpienie.

 Psa uśpiono po 7 godzinach (prywatne archiwum)
Zgłoszenia o rannym psie do Straży Pożarnej dokonała anonimowa osoba, która poinformowała dyżurnego o tym, że przy drodze polnej w kierunku na Konarzew leży pies z uciętymi, przednimi łapami. Strażacy przekazali sprawę dalej. – Tego typu zgłoszenie wymagało interwencji weterynarza więc sprawa została przekazana dalej . Poinformowana została Straż Miejska i Centrum Zarządzania Kryzysowego– mówi komendant, Mariusz Przybył. Informacja trafiła następnie do Straży Miejskiej, która interwencji nie podjęła bo od tego jest przecież Towarzystwo Opieki Nad Zwierzętami. – Ja cały dzień 18 kwietnia byłem w pracy. Mieliśmy jakieś zgłoszenie o psie, ale nie było żadnej mowy o tym żeby pies uległ wypadkowi i nie miał łap. Wtedy interwencję byśmy przeprowadzili na pewno bo mamy taki obowiązek. Tak skierowaliśmy sprawę do Towarzystwa, ale tam cały czas telefony nie odpowiadały – mówi komendant, Waldemar Wujczyk. Dalsza droga psiej niedoli to interwencja w Centrum Zarządzania Kryzysowego w Krotoszynie. – Odebrałem zgłoszenie około godziny 19.00 i robiłem wszystko żeby pomóc biednemu zwierzęciu. Wiem, że oprócz tych instytucji poinformowana była również Straż Pożarna, na którą informatorka dzwoniła. Jak było dalej to nie wiem. Zaraz po 19.00 poinformowałem o sprawie Towarzystwo, które jak wiem zajęło się sprawą – poinformował Andrzej Zieliński, który w Centrum pełnił tego dnia dyżur. Informacja dotarła również na Policję, która zjawiła się z patrolem na miejscu zdarzenia.

Makabryczny widok

Jak zrelacjonowała nam sytuację pracownica schroniska (pani chce pozostać anonimowa), która była obecna na miejscu zdarzenia sytuacja psa okazała się makabryczna. Pies został przejechany przez pociąg. Miał urwane dwie przednie łapy i ucho. W miejscu łap wystawały dwa, białe kikuty. Był jednak przytomny. Pies nie piszczał, ale nie pozwalał się dotknąć.  - Cierpiał niewyobrażalnie. Leżał, przylegając plecami do torów. W międzyczasie przejeżdżał pociąg, który był zwalniany przez dróżnika kolei. Dobrze, że pociąg był wysoki, bo inny zahaczyłby o leżącego psa. Towarzystwo wezwało na miejsce weterynarza, który o godzinie 20:20 uśpił psa – kończy pracownica schroniska.

Problem to brak procedur

O wypadku wiedziały cztery instytucje, co niepokoi zarząd Towarzystwa Opieki Nad Zwierzętami. - Kompletnie niezrozumiałe jest dlaczego pies leżał tam aż siedem godzin i nikt wcześniej nie udzielił mu pomocy pozwalając mu cierpieć. Dlaczego procedury urzędnicze ograniczają ludzką wrażliwość? Trzeba było tylko zadzwonić po weterynarza. Dlaczego brakuje racjonalnego myślenia i postępowania? Czy ludzie są już tak zapatrzeni w siebie, że życie i cierpienie innych istot staje się mniej ważne? – pyta prezes, Katarzyna Hirszfeld-Odrowska.
Okazuje się, że wszystko nie jest takie proste. Zgodnie z nową ustawą o Ochronie Zwierząt z 21 sierpnia 1997r., to Gmina ma obowiązek zapewnienia całodobowej opieki weterynaryjnej w przypadku zdarzeń drogowych z udziałem zwierząt. Tak jednak jak do tej pory nie jest. – Aktualnie wciąż trwa konkurs ofert dla organizacji pozarządowych, które zajmą się odławianiem zwierząt na terenie gminy. Podczas pierwszego nie było zainteresowanych. Teraz do 25 kwietnia trwa następny. Mam nadzieję, że ktoś się znajdzie – poinformował Michał Kurek z krotoszyńskiego magistratu.
Co zaś się tyczy nowej ustawy to na dniach ma być podpisana umowa z weterynarzem, który o każdej porze dnia ma być dyspozycyjny i interweniować w podobnych sytuacjach. – W sytuacji rannego psa dziwi mnie fakt, że ta informacja trafiła do nas tak późno. Skoro stało się to w godzinach popołudniowych to można było szybciej zadziałać. Obecnie podpisujemy zgodnie z nową ustawą umowę z weterynarzem, który będzie dostępny dla wszystkich instytucji: Straży Pożarnej, Straży Miejskiej, Policji i Towarzystwa Opieki Nad Zwierzętami. Osoby z nich będą bezpośrednio dzwonić do weterynarza jeśli zajdzie taka potrzeba. Docelowo chcemy również podpisać umowę z drugim weterynarzem. Jeśli pierwszy będzie niedyspozycyjny na interwencję pojedzie drugi – zakończył Kurek.
Wszystkie osoby, które będą świadkami wypadku jakiegoś zwierzęcia powinny w dalszym ciągu kontaktować się z którąś z instytucji, a te z kolei będą niezwłocznie działać. Problemu nie ma jak się okazuje do godz. 15.00 kiedy wszystkie instytucje są jeszcze czynne. Przykład może stanowić kolejny dzień, gdzie na ulicy Słowiańskiej w Krotoszynie był podobny przypadek z rannym lisem. Około 20 minut trwała cała akcja. Straż Miejska poinformowała weterynarza, a ten uśpił zwierzę. Popołudniu wszystko już się komplikuje. Zmienić ma to podpisana przez gminę umowa z weterynarzem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz