Sport nauczył mnie pokory w życiu
Podczas mistrzostw w Londynie |
K. Stasiak podczas jednej z walk |
Jesteś osobą raczej mało znaną w środowisku sportowym naszego powiatu, a przecież osiągnąłeś bardzo wiele.
- Tak (śmiech) za to w tym co robię dość dobrze mnie znają. Mam 41 lat i swoją przygodę z jiu-jitsu zacząłem dość późno. Wcześniej walczyłem w MMA. Osiągnięcia, które teraz mam na koncie zmieniają jednak ten stan. Jestem coraz bardziej rozpoznawalny. Niektórzy mi gratulują, niektórzy nie rozumieją, że dzięki sportowi można zajść daleko.
Zacznijmy od początku. Jak zaczęła się twoja przygoda ze sportami walki?
- Właściwie to tak od 16-tego roku życia. Przyglądałem się wtedy jak mój starszy brat, Dariusz grał w piłkę w okręgowym wtedy jeszcze Orle. Zazdrościłem mu trochę tej aktywności sportowej. Potem trafiłem do Technikum Weterynaryjnego we Wrześni. Była to szkoła niezwykle usportowiona. Wyjechałem z Koźmina, gdzie nie było nic, a tam po raz pierwszy zobaczyłem boiska z prawdziwego zdarzenia, sale i siłownię. To było to. Zauważył mnie mój wuefista Adam Kaczor, który namówił mnie na boks. Nie osiągnąłem jednak nic znaczącego w tej dziedzinie.
Kiedy zacząłeś myśleć o jiu-jitsu?
- Nie tak szybko (śmiech). Zaczęło się od wspólnej decyzji z kolegą, że idziemy na AWF do Poznania. Ostatecznie wylądowałem jednak w Gorzowie. Tam zaraziłem się po trochę zapasami i judo. Przez jakiś czas właśnie tym dyscyplinom poświęcałem swój czas. Po powrocie w rodzinne strony zostałem nauczycielem w koźmińskiej szkole i zacząłem coraz bardziej interesować się jiu-jitsu.
Dlaczego? Przecież w latach 90-tych to prawie nieznany dla Polaków sport?
- Tak uczyłem się go głównie tak jak inni. Takim bodźcem były występy pioniera polskiego jiu-jitsu, Karola Matuszczaka. Z pomocą przychodziły czasopisma, gazety czy filmy video. Potem poznałem Piotra Bagińskiego (autorytet w świecie jiu-jitsu i MMA przyp. red.) i z nim zacząłem na poważnie trenować. Współpraca na dobre trwa od 2004 roku. Obecnie zdobyłem Mistrza Polski, Europy i Świata. Posiadam brązowy pas i brakuje mi już tylko czarnego.
Wspomniałeś o MMA?
- Tak, byłem po studiach czynnym zawodnikiem do 2007 roku. Mój rekord to 2-2-1 (2 zwycięstwa, 2 porażki, 1 remis przyp. red.). Nigdy jednak nie chciałem na dłużej się wiązać z tą dyscypliną sportu. Chociaż kto wie? Miałem w roku 2004 roku szansę walki z Mamed’em Chalidow’em (niepokonany od lat zawodnik MMA na świecie przyp. red.), ale odmówiłem bo się po prostu bałem (śmiech). Tak naprawdę nie byłem gotów na tę walkę. Potrafię ocenić realnie swoje możliwości.
Trenujesz młodzież. Słów kilka o tym poproszę
- Treningi z młodzieżą mam codziennie o 18.00 na hali. Nasz klub KS Pretorian zaczyna powoli liczyć się w świecie jiu-jitsu. Koźmin już kilka razy był organizatorem imprez na skalę ogólnopolską. Zawsze próbuję też organizować u nas wszelkiego rodzaju seminaria szkoleniowe i uczyć młodzież od najlepszych. Kilka razy gościliśmy już u siebie zawodników z Brazylii, która jest kolebką jiu-jitsu. Mam grupę osób, która naprawdę dobrze rokuje na przyszłość. Aktualnie na treningi przychodzi 20 osób. Wszystkie odbywają się na hali w koźmińskiej szkole. Chętnych oczywiście zapraszam.
Jiu-jitsu oficjalnie to sport walki. Czym dla ciebie jest ten sport?
- Dla mnie jiu-jitsu jest jak szachy. Trzeba być mądrym i cierpliwym podczas walki z innym zawodnikiem. W tym sporcie wcale nie liczy się siła, chociaż też jest ważna, ale nie tak jak wytrzymałość i silna psychika.
Jiu-jitsu to kosztowny sport. Możesz liczyć na jakąś pomoc?
- Większość niestety środków zdobywam sam. Koźmin to specyficzne miasto. Z gminy w tym roku mogę liczyć na 4 tys. zł., a tyle kosztuje utrzymanie sali. Boli mnie to, że na sekcje sportowe patrzy się przez pryzmat ilości zawodników, a nie ich osiągnięcia. Nie można porównywać np. mojego klubu do koła wędkarskiego, bo chyba tylko ono dostało mniej pieniędzy niż my. Pomoc jednak jakaś zawsze jest czy to od sponsorów, których szukam czy od burmistrza, który nie odmawia mi pomocy.
Najbliższe plany Mistrza?
- Start w Lizbonie w dniach 27-29 stycznia. Na tym się teraz skupiam.
Co na to najbliżsi?
- Żona, Marlena jest bardzo wyrozumiała i zawsze mogę na nią liczyć. Syn kibicuje, bo sam z resztą trenuje jiu-jitsu. Większość ludzi trzyma za mnie kciuki. Na szczęście tych życzliwych jest więcej niż tych, którzy życzą mi źle.
Jakieś życzenia dla czytelników naszej gazety?
- Bądźcie cierpliwi i pokorni w tym co robicie, a sportowcom powiatu życzę żeby trenowali ciężko, a wtedy walka o upragnione cele będzie lekka.
Dziękuję za rozmowę.
- Dziękuję
Karol Stasiak – ur. 1970 roku w Koźminie Wlkp. Do osiągnięć sportowych zaliczyć można występy w Lizbonie (2008-2009 srebro i złoto); Brazylii (2008 brąz); Londynie (2008-2011 trzy tytuły mistrzowskie) i Polsce (Mistrz Polski 2011). Pracuje jako nauczyciel w SP w Koźminie. Żonaty. Ma dwójkę dzieci: syna Macieja (16 l.) i córkę Małgosię (2,5 l.).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz